1. Bęcki od młodszej siostry
Chwytam się za łeb i kładę go na biurku. Cholerne wampiry. Cholerne dziedzictwo. Cholerna papierkowa robota. Jestem już tak zmęczony, że nawet nie potrafię odróżnić A od K. Długo tak nie pociągnę. A nie mogę iść spać, bo dzisiaj wraca moja siostrzyczka. Gdy jej Beta wpadła do głównego domu Watahy Księżyca i cała zapłakana powiedziała, że Ava została schwytana to nogi się pode mną ugięły. Tak, parę razy ją już dorwali, zawsze tym krwiopijcom uciekała, ale wracała pokiereszowana i nigdy nie było wiadomo, czy w ogóle wróci. Dwa dni temu zadzwoniła, powiedziała, że jest cała i "jakby" zdrowa oraz zapewniła, że jak najszybciej wróci do domu. Mama na przemian się śmiała i płakała zaś ojciec wyglądał na wściekłego.
Po podpisaniu któregoś tam raportu wstaję z krzesła i wlokę się na kolację. Jestem głodny jak wilk. Schodząc po schodach zauważam zamieszanie. Po chwili słyszę jak moja mama krzyczy:
- Ava! Kochanie! Co oni ci zrobili!?
- Nasza siostrzyczka! - krzyczy wesoło mój wilk.
Rzucam się pędem i zbiegam do olbrzymiego holu. Tam w towarzystwie kilkunastu Gamm stoi moja bliźniaczka, aktualnie duszona przez Lunę, która nie wygląda jakby miała zamiar ją puścić. Zaś Alfa delikatnie obejmuje obydwie kobiety.
- Dajcie mi się przywitać z moją Yin! - śmieję się i ruszam w stronę stalowowłosej.
- Mój Yang! - odwraca się w moją stronę, a ja zamieram.
Moja siostra była głównym dowódcą naszych wojsk. To ona prowadziła wilkołaki w bój kiedy ja i mój ojciec głowiliśmy się nad strategią, finansami oraz raportami, zaś Luna za wszelką cenę próbowała utrzymać morale w watasze. Zawsze podziwiałem te dwie kobiety. Jedna oddawała całe swoje życie rodzinie i stadu, a druga walczyła dzielniej od wszystkich członków stada razem wziętych. Jednak zapłaciła za to olbrzymią cenę. Swoją kobiecość.
Całe ciało mojej siostrzyczki zdobiły blizny najróżniejszego pochodzenia. Po ranach szarpanych, kłutych, postrzałowych, ciętych, kąsanych... Pełen pakiet. Ale jej twarz wyglądała naprawdę źle. Jedna z blizn ciągnęła się od rzuchwy, nad lewym kącikiem ust, przez nos i prawe oko aż do linii włosów. Zaś druga przecinała obydwie jej wargi ciągnąc się od brody do brzegu nosa. O plecach, rękach, nogach, tułowiu już nawet nie wspomnę. Na dodatek żeby ułatwić sobie walkę obcięła włosy niemalże na jeża. Przez te wszystkie skazy żaden mężczyzna nie był wstanie spojrzeć na nią jak na kobietę. Co nie zmienia faktu iż była uwielbiana.
Ava jest symbolem tej wojny. Młodziutka wilczyca, córka Alfy, od stóp do głów naznaczona dowodami swej waleczności i oddania, prowadząca śmiało w bój z dziką pewnością siebie. Pożerała serca, ale nie jako kobieta, a dowódca, którego straszliwe blizny, ból, ciągła walka ani nawet tortury nie obdarły z woli walki.
Mimo iż osobiście doglądałem wielu jej paskudnych ran to dopiero teraz naprawdę się przestraszyłem. Głowę mojej siostry przecinała związana na niej chusta. Zakrywała jej prawe oko.
AVA
Straciłam oko. Może nie do końca, bo ciągle było w oczodole jednak srebrny proszek zrobił swoje. Prócz cieni nie widziałam nim nic. Choć w sumie było dość przydatne. Nie tak jak lewe, ale te cienie, sylwetki otaczała poświata, dzięki której od razu wiedziałam kto jest kim. Wilkołakiem, wampirem, czy też kotołakiem.
Wiem, że jestem szpetna. Może i rysy mam regularne, rzęsy długie, uśmiech szczery i szeroki oraz dość zgrabny nos, ale mam za dużo blizn by zwracać na cokolwiek innego uwagę. Zapewne, gdybym doznała takich ran nie będąc naczelnym dowódcą lub po prostu nie w czasie wojny, bym się załamała. Ale odkryłam siłę tych szram. Za każdym razem podnosiłam dumnie głowę, a wilki pchane moim przykładem również parły naprzód mimo odniesionych ran. Sama do bitwy ruszałam jedynie w staniku sportowym i krótkich spodenkach żeby każdy miał dobry widok na moje "medale". "Medale" za zwycięstwo.
Po ostatniej bitwie trafiłam do niewoli. Na krótko. Trzy dni mnie katowali, jednak szlag mnie trafił, gdy jeden z tych obleśnych pijawek dmuchnął mi w oko srebrem z dodatkiem kryształu górskiego. Nie wiedzieć czemu, ale taka mieszanka paliła niczym ogień i zawsze pozostawiała trwałe ślady. Dlatego właśnie wampiry, te przeprzydłe okropieństwa, zaczęły używać rozmaitych specyfików z tych składników, co bardzo utrudniało nam walkę z nimi. Zwykłe nacięcie nożem posmarowanym czymś takim sprawiało olbrzymi ból.
Ale my nie pozostaliśmy dłużni. Odkryliśmy, że wampiry nie bez powodu obawiają się osikowych kołków. Wchodzą w nie jak w masło.
Jestem dumna ze swoich osiągnięć. W ogóle z siebie, że się nie poddałam. Ojciec nauczył mnie bycia silną i gotową na wszystko, a matka wytrwałości, opiekuńczości, doceniania siebie i altruizmu.
Spoglądam na nią. Pierwsze zmarszczki robią się powoli widoczne, a we włosach dostrzegam parę siwych włosów. Podziwiam ją jak nikogo innego. Nie dość, że mimo wszystkiego czego mój tato się dopuścił dała mu szansę i dzięki temu jestem na tym świecie to jeszcze urodziła i wychowała jedenaścioro dzieci. Każde z nas obrało swoją ścieżkę.
Dwudziestoletni Evan zostanie Alfą. Nadal szuka swojej mate. Jego amor luna jest coś w rodzaju super-prędkości. Rusza się prędko jak wąż i jest szybszy nawet od wampira.
Ja dowodzę na froncie i walczę. Po WYGRANEJ wojnie mam zamiar odnaleźć mojego mate i zamieszkać na jakiejś niewielkiej, cichej wsi. Posiadam telekinezę, która bardzo mi się przydaje podczas walki.
Osiemnastoletnia Orla jest lekarzem. Niemal całe swoje dzieciństwo poświęciła nauce medycyny, tak jak ja fachu wojennego. Lata od bitwy do bitwy i po skończonej walce ratuje życie wielu rannym. Umie leczyć dotykiem, a same umiejętności lekarskie ułatwiają jej to, inaczej opadłaby z sił po trzech ciężko rannych.
Szesnastoletni Michael ruszył w moje ślady, jest jeszcze niedoświadczony, ale ma talent. Jego amor luna sieje jednak postrach. Potrafi dotykiem zadawać straszliwy ból, a jeśli wyśle wystarczająco mocny impuls do ciała wroga pozbawia go przytomności na dobre parę godzin.
Trzynastoletni Isaac, smukły i zwinny, pragnie zostać naszym szpiegiem. Potrafi być niewidzialny.
Jedenastoletnia Brooke umie poznawać cudze emocje i myśli, ma duże skłonności do refleksji oraz olbrzymią wrażliwość i bogatą wyobraźnię. Domyślam się, że będzie wspaniałym psychologiem.
Dziewięcioletnia Ruby zaś doskonale odczuwa potrzeby małych dzieci, ma zapał do opieki nad nimi. Widać, że kiedyś będzie wspaniałą matką, ale zanim nią zostanie to będzie uwielbianą opiekunką wszystkich małych wilczków. Już teraz jest nazywana przez maluchy Ciocią.
Siedmioletni Finn jeszcze nie ujawnił swoich umiejętności jednak jest prawdziwym włóczykijem. Znika po śniadaniu, pojawia się na obiedzie i nie ma go aż do kolacji.
Pięcioletnia Jasmine chyba widzi przyszłość. Rok temu, gdy zajrzałam do domu usiadła mi na kolanach i powiedziała "Masz ładne oczy. Szkoda tego jednego". Aż przechodzi mnie dreszcz. Innym razem powiedziała Finnowi żeby tego dnia został w domu. O dziwo, Finn posłuchał i dobrze, bo godzinę po śniadaniu rozpętała się straszliwa burza.
No i moje trzyletnie bliźniaczki: Paige i Faith. Odkryliśmy, że te dwie łobuziary nie dość, że są identyczne i złośliwe to jeszcze gdy się dotykają są w stanie się teleportować.
Sporo jest w tym domu Moonów. Dobrze pamiętam jak mama trzy dni po urodzeniu bliźniaczek oznajmiła: "Aaron, od dziś się zabezpieczamy", "Czemu, kochanie?", "Nie mam człowieku nawet czterdziestki, a dzieci urodziłam jak pięć bab i ty się jeszcze pytasz!?".
- Wiesz co, moja wojowniczko? - pyta mnie mama.
- Co?
- Jestem ciekawa kim są mate twój i twojego brata.
- Czemu?
- Bo gdyby byli wilkołakami już dawno byście mieli obrączkę na palcu. Przecież każde z was spotkało już tabuny wilków, bo przecież, heloł, Evan jest przyszłym Alfą, a ty córciu głównodowodzącą. To podejrzane.
- Spokojnie, mamo. Jak wygramy tę wojnę to poszukam i natrafię na swojego wilczka - uśmiecham się do niej.
Nagle do kuchni wchodzi Jasmine.
- Czy wilki mają króla? - pyta się.
- Nie, młoda, Alfę - odpowiadam wyrozumiale. Przecież ona ma pięć lat, może jeszcze niezbyt ogarniać.
- Więc on nie będzie wilkiem - mówi z wielką pewnością siebie i zaczyna się bawić figurkami rozsypanymi na dywanie.
A ja siedzę osłupiała i nie wiem jak mam to rozumieć.
*****************
Zaskoczeni? Wiem, że powinnam teraz pisać Barwy Istnienia ale ilekroć zabieram się do kolejnego rozdziału to Ava zaczyna się drzeć wniebogłosy. Jak mam opisywać losy Tenebris kiedy zamiast myśleć o niej, myślę o historii naszej Moon. No co? Mam do nich olbrzymi sentyment i jak na razie chcę przy tym temacie pozostać. Spróbuję mimo wszystko pisać również o Czerni, ale niczego nie obiecuję. Może jak już spełnię parę scenariuszy wilczycy to na nowo odzyskam zapał do smoczycy?
Jak wam się podoba pierwszy rozdział? Zaciekawił was?
Wiem, że dodaję o nieludzkiej porze, ale ja to ja.
(ścięłam włosy na krótko, sięgają ponad ucho i wyglądam zajebiście)
Do przeczytania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top