{4}


Notka na dole


Był kwadrans przed 19. Hawks poinformował sekretarkę, że wychodzi na patrol, po czym otworzył okno i odleciał.

Przelatywał się chwilę nad centrum miasta, po czy usiadł na chwilę na krawędzi jednego z wieżowców przyglądając się pomarańczowemu niebu. Nie zdawał sobie sprawy, że zaraz może się coś stać, z resztą coraz mniej się martwił atakami złoczyńców, przecież z każdym dniem bohaterów było coraz więcej, co nie znaczyło, że druga strona maleje. Tak naprawdę zło i dobro szło łeb w łeb. Nie było to przecież złe, przynajmniej bohaterowie mieli na czym zarabiać.

Bo pomyślcie, co gdyby nagle wszystkie organizacje złoczyńców nagle się porozwiązywały? Proste, tak naprawdę bohaterowie musieliby znaleźć "normalne" prace i przestaliby żyć w promieniach chwały.

Właśnie o tym rozumował aktualnie Takami, jednak jego filozofowanie przerwały krzyki i unoszący się dym przy jednej z ulic koło banku. Ogień z którego powstawała czarna chmura był niebieski, więc już wiedział z kim ma do czynienia.

- A miało być tak spokojnie - mruknął pod nosem chłopak. Założył swoje żółte okulary i ruszył w stronę miejsca zdarzenia

Im bliżej był, tym głośniejsze krzyki słyszał. Postanowił najpierw zająć się ludźmi. Zlokalizował miejsce, gdzie inni mniej znani bohaterowie urządzili punkt zbiórki, po czym ruszył w centrum wydarzenia i zaczął wyłapywać coraz więcej ludzi. Posyłał do nich po kilka piór i prowadził w stronę miejsca zbiórki. Gdy stwierdził, że na miejscu nie ma już cywili zaczął poszukiwać złoczyńców. Po krótkim czasie rozglądania się zobaczył grupę i ruszył do ataku.

Najpierw zajął się tymi najmniej szkodliwymi, lecz denerwującymi członkami LOV, czyli Togą i Twice'm. Teraz miało zacząć być trudniej, więc ruszył w stronę dwójki ale prędko został zatrzymany słowami mężczyzny, którego imienia nie do końca znał, lecz był to Kurogiri.

- Nie przeszkadzaj im - odezwał się barman i zniknął zabierając ze sobą dwójkę wcześniej złapanych złoczyńców.

Gdy blondyn przyglądał się powoli rozkręcającej się walce, w barze wybuchła kłótnia.

- Co jest? - spytała Toga - Czemu nie ma Dabiego i Tomury? - sprecyzowała pytanie

- Później wam wyjaśnię, teraz muszę ta wracać - odpowiedział ze spokojem mężczyzna

- Chcemy wyjaśnień teraz!- wrzasnął wkurzony Twice i po chwili odezwała się jego druga osobowość - ale nie krzycz na niego, na pewno ma ważny powód - zaczął się kłócić sam ze sobą, podczas gdy Himiko podeszła do dymu

- Potem masz nam wszystko wyjaśnić - odezwała się i odeszła. Mężczyzna wrócił na miejsce walki i zobaczył, że Hawks rzeczywiście nie interweniował, tylko przyglądał się ich walce. Z resztą nie tylko on.

Dookoła stało już około 10 bohaterów i kilkunastu strażaków dogaszało niebieskie płomienie. Kurogiri po zobaczeniu i przemyśleniu sytuacji otworzył portal, do którego po chwili wpadł Tomura i sam wrócił z  nim do bazy zostawiając Dabiego samego z policją i bohaterami. Złoczyńca był opadnięty z sił, więc nawet nie protestował, gdy go zabierali. Wiedział, że może uciec, ale i tak nie miałby gdzie się ukryć. Postanowił poczekać, aż sytuacja minię, pokazać dowody na swoją obronę policji i chociaż trochę zmniejszyć sobie wyrok odsiadki. 

Na to wszystko patrzał Hawks. Znał trochę Dabiego i wiedział, że chłopak wcale nie jest aż taki zły. Miał do niego kilkanaście kropel zaufania i około 10 dni doświadczenia, podczas których ciemnowłosy nie podjął się nawet próby spalenia go. 

Ale czemu?

Takie pytanie zadawał sam sobie. W wymyślaniu odpowiedzi wpadł nawet na pomysł, że mężczyzna mógł być w nim zakochany. Lecz cały czas coś mu nie pasowało. Po całym zdarzeniu udał się do swojego mieszkania i w brudnych ubraniach zasnął na kanapie. 

Następnego dnia w pracy pojawił się po południu. Gdy wszedł do swojego biura, zobaczył stertę raportów do wypełnienia. Większość dotyczyła wczorajszej akcji. Zniechęcony mężczyzna usiadł na obrotowym krześle i zaczął przeglądać kartki uzupełniając niektóre luki.

W tym samym czasie w barze trwała kłótnia. 

- Czemu nie chcesz nam powiedzieć co się wczoraj stało? - krzyczała toga

- Toga to nie ma sensu - mówił Twice próbując uspokoić towarzyszkę

- Powiedziałem o co chodzi i nie mam nic do dodania - powiedział mocno zdenerwowany Tomura próbując nie krzyczeć. Cały czas drapał się po szyi.

- Czyli według Ciebie wystarczy powiedzieć, że Dabi nie należy już do Ligi i mamy to po prostu tak przyjąć? - zapytała z wyrzutem lekko się uspokajając

- Tak niedługo przyjdzie kilka nowych członków - powiedział i usiadł na krzesełku barowym, co oznaczało koniec rozmowy. Toga wyszła z baru, a zaraz za nią poszedł Twice. 

- Gdzie idziesz ? - zapytał mężczyzna podążając za blondynką - nie ignoruj mnie - powiedział z wyrzutem po czym podbiegł do niej i chwycił za ramię. Dziewczyna zatrzymała się, odwróciła i przytuliła wyższego - spokojnie, co się stało? - spytał zdziwiony zachowaniem nastolatki

- To nie ma sensu. - powiedziała i po chwili kontynuowała swoją wypowiedź tłumacząc - Teraz żałuję, że kiedykolwiek dołączyłam do Ligi. Mogłam znaleźć sobie zwykłą pracę i żyć w przekonaniu, że świat i tak jest niesprawiedliwy. Ale musiałam - na chwilę się zatrzymała - musiałam okazać się słabsza i przejść na stronę, na której miało być mi lżej - zamilkła i spróbowała się uspokoić

- Spokojnie, każdy popełnia błędy - powiedział i odsunął od siebie dziewczynę - chcesz iść do mnie? - zapytał, a nastolatka pokiwała głową. Udali się do mieszkania blondyna.

Co w tym czasie działo się z Dabim?

Chłopak podczas transportu po prostu zasnął i obudził się w celi. Domyślał się gdzie jest, a widok zza krat upewnił go w tej myśli. Znajdował się w więzieniu potocznie zwanym Sakurą.(miejsce wymyślone) Nazwa wzięła się od dwóch rzeczy. 

Po pierwsze - więzienie było pomalowane z zewnątrz na różowo, tak jak płatki kwiatów wiśni

Po drugie - przy bramie i w ośrodku znajdowały się ogrody wiśni i nie tylko, były tam też inne owoce, a więźniowie byli wykorzystywani do ich zbierania, przez co budżet instytucji miał dodatkowe zarobki.

Po chwili przyglądania się widokom usłyszał chrząknięcie

- Obudziłeś się - powiedział niski głos, ciemnowłosy odwrócił się i zobaczył Endeavor'a, a za nim kilku uzbrojonych na wszelki wypadek mężczyzn. - Myślę, że już wiesz gdzie jesteś. Za kilka godzin będziesz przesłuchiwany. Masz prawo zachować milczenie. Jakieś pytania? - powiedział bez emocji - Jeśli je masz zadaj je strażnikom - dodał i odszedł, w towarzystwie wojskowych. Został tylko jakiś chłopak w niebieskim mundurze z paralizatorem i zabezpieczoną bronią. Wyglądał na bardzo młodego.

Dabi cały czas milczał, aż do głowy wpadło mu jedno pytanie. Podniósł się, bo do teraz leżał w bezruchu na czymś co miało imitować łóżko. Ten nagły ruch spowodował natychmiastową reakcję ze strony jego strażnika.

- Potrzebujesz czegoś? - zapytał brązowowłosy chłopak

- Gdzie są wszystkie moje rzeczy? - spytał

- Och - no tak został przebrany, a jego cały ekwipunek został mu odebrany i schowany - zabrali je. Oddadzą jak będziesz wychodził - odpowiedział - było tam coś ważnego? - dodał z zaciekawiony

- Ta, fajki - mruknął i powrócił do poprzedniej pozycji.

- Nałóg nie sługa? - próbował zagadać - Jeśli dobrze się popytasz i będziesz grzeczny to pewnie Ci dadzą. Albo często strażnicy przemycają takie rzeczy, jednak na mnie nie licz - wytłumaczył mu

- Dzięki ... - odpowiedział szatyn - Jak masz na imię? - zapytał się tym razem złoczyńca

- Yoshi - odpowiedział chłopak i się uśmiechnął 

- Miły z Ciebie chłopak Yoshi - rzekł i zamknął oczy. Po chwili ciszy brunet znowu się odezwał

- A pan? - zapytał

- Co ja? - szatyn otworzył oczy i podparł się na łokciach

- Jak ma pan na imię? To chyba nie Dabi - wytłumaczył

- To nie jest istotne. Tylko ja znam swoje imię i niech tak pozostanie na razie - odpowiedział.

Dobra no to tak...

Nie wiem jak będzie z rozdziałami do końca tego roku, ale chciałabym wrzucić jeszcze z dwa. 

Jeśli spodobała Ci się opowieść czytelniku zostaw komentarz.

I jeszcze jedno. Jeśli macie jakieś pytania do mnie, jak np; jak mam na imię czy coś to zadawajcie je w komentarzach. Chcę po prostu zrobić rozdział o mnie, jako autorce (chociaż i tak pewnie mało osób to interesuje)

Trzymajcie się 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top