17. Kayden


Miałem osiem lat kiedy pierwszy raz zobaczyłem zwłoki.

W środku nocy usłyszałem ogłuszający huk, który od razu mnie obudził. Spojrzałem przerażony na siostrę, która leżała w łóżku naprzeciwko. Bała się równie mocno jak ja.

-Zostań tutaj- rozkazałem jej, a ta schowała się pod kołdrę, mocno ściskając swojego misia.

Sam chwyciłem za swojego ulubionego pluszaka i wyszedłem z naszego pokoju. Wszedłem do salonu, ale nie zobaczyłem tam niczego dziwnego. Przypomniał mi się swój pierwszy horror, który obejrzałem i on zaczynał się bardzo podobnie, nic dziwnego więc, że posiusiałem się ze strachu. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie- była równo północ.

Postanowiłem pobiec do mamy, która zawsze była w stanie odgonić złe duchy z szafy, więc wiedziałem, że tym razem na pewno będzie podobnie. Zapukałem więc do jej drzwi, ale nawet nie czekałem na odpowiedź- od razu wszedłem.

Zapłakana mamusia leżała na podłodze z otwartymi oczami i ogromną plamą krwi na klatce piersiowej, w ręku trzymała pistolet. Nie rozumiałem dokładnie na co patrzę. Usiadłem więc obok niej i lekko zacząłem ją szturchać, jednak nie dawała żadnych oznak życia.

-Mamusiu?- upuściłem misia i tym razem obiema rękami trząsłem jej ramionami- Mamusiu obudź się!

Usłyszałem jak do pokoju weszła Lily i chcąc oszczędzić jej tego widoku, szybko wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Była bardzo leciutka, a ja uprawiałem dużo sportu, więc nie było aż tak źle.

-Lily, proszę weź mój telefon i zadzwoń na pogotowie- powiedziałem jej spokojnym głosem i wskazałem na telefon podpięty do ładowarki- Przedstaw się i powiedz gdzie mieszkamy i że to bardzo pilna sprawa.

Pięciolatka spojrzała na mnie dziwnie i podrapała się po głowie.

-Jaki jest numel na pogotowie?- dziewczynka zasepleniła uroczo. Podałem jej numer i wróciłem do mamy.

Trzymałem ją za rękę aż do momentu kiedy odciągnął mnie jakiś mężczyzna, który zaczął badać mamę. Widziałem jak pokręcił przecząco do kogoś głową, ale nie wiedziałem co to takiego mogło znaczyć. Dlatego gdy pan pakował ją w bardzo dziwny worek i wywiózł z mieszkania, równocześnie każąc zostać mnie i siostrze w mieszkaniu dopóki nie wrócą, wyszeptałem:

-Nie martw się mamusiu, dopóki się znów nie zobaczymy, zaopiekuję się Lily.

Przez następne dwa lata mieszkaliśmy w różnych domach dziecka, zżyci jak nigdy wcześniej. Mieliśmy tylko siebie nawzajem, ponieważ taty nigdy nie poznaliśmy, a mama pozrywała kontakty z rodzicami, gdy była nastolatką i uciekła z domu. Byliśmy bardzo dziwnym rodzeństwem i już jako młody dzieciak, zdawałem sobie z tego sprawę. Za każdym razem kiedy jakieś zdesperowane małżeństwo przygarniało nas, zmieniali zdanie po bardzo krótkim czasie, mówiąc po prostu, że nie dadzą rady. Musieliśmy przez to przechodzić ponad dwa razy. Za trzecim razem, przyszły dwie panie. Nie wyglądały na majętne, ale marzyłem by Lily w końcu mogła poczuć się gdziekolwiek chciana i kochana, więc nie pieniądze miały znaczenie, a charakter osoby. Kobiety były uprzejme i cały czas uśmiechały się do nas oraz machały- w końcu przez chwilę miałem nadzieję, że będę miał rodzinę. Fakt, że były homoseksualne nie zmieniał niczego.

Dopiero kiedy podeszła do nas pani z ośrodka, uśmiech zszedł mi z twarzy. Wcale nie były homoseksualne i nie były w związku. Nie chciały adoptować razem dwójki dzieci- chciały po jednym. Od razu wziąłem siostrę za rękę.

-Nigdzie bez niej nie ide- warknąłem groźnie. Miałem tylko dziesięć lat, ale już wtedy wiedziałem, że życie bez niej nie będzie takie samo. Obiecałem mamie, że się nią zaopiekuję i bardzo chciałem dotrzymać tej obietnicy, choćbyśmy mieli spędzić w domu dziecka całe życie.

Kobieta pracująca w budynku uśmiechnęła się smutno, ale ze zrozumieniem i poszła porozmawiać z dwiema kobietami, które stały w kącie. Starałem się by moje spojrzenie w ich oczy było wystarczająco przerażające, żeby po prostu zmieniły zdanie o adopcji. Po chwili rozmowy, podeszły do nas.

-Cześć dzieciaki- uśmiechnęła się ładna blondynka, która zapewne niedawno skończyła trzydzieści lat- Mam na imię Ruby, a to moja najlepsza przyjaciółka Scarlett.

Wskazała na rudą, troszkę grubszą panią obok siebie, która nie wyglądała tak miło jak Ruby.

-Wiem, że nie chcecie być rozdzieleni i jest to absolutnie zrozumiałe- kontynuowała-Jednak nasze środki finansowe nie pozwalają na dwójkę dzieci. Ja i Scarlett doszłyśmy do pewnego porozumienia- adoptujemy was pojedynczo, ale będziemy widywać się kilka razy w tygodniu, ponieważ mieszkamy obok siebie. Nigdy nie poczujecie się jakbyście byli rozdzieleni.

Lily ścisnęła moją dłoń i wydała pisk radości. Próbowałem doczepić się jakiejś nieścisłości, ale czego mogłem się doczepić? Mieszkalibyśmy po sąsiedzku! Oczami wyobraźni widziałem jak jedno popołudnie spędzamy u Ruby, a następne u Scarlett i w końcu byliśmy szczęśliwi. Kobiety były najlepszymi przyjaciółkami więc na pewno wyjeżdżalibyśmy razem na wakacje!

Pokiwałem ochoczo głową. Minęło kilka dni kiedy wprowadziliśmy się do nowych mam- okazało się, że mieszkały w bloku, a drzwi do mieszkań znajdowały się dokładnie obok siebie!

Przez pierwszy rok było naprawdę idealnie, ja mieszkałem u blondynki, a Lily u rudowłosej, do czasu kiedy Scarlett nie znalazła sobie chłopaka i postanowiła wyjść za mąż, przeprowadzając się i odciągając ode mnie najważniejszą osobę mojego życia. Przez kilka miesięcy codziennie komunikowaliśmy się na facebooku, aż do momentu, kiedy stała się nieaktywna przez blisko trzy lata. Odchodziłem od zmysłów, bałem się, że coś jej się stało.

I miałem dobre przeczucia.

XXX

Zachęcam was do gwiazdkowania i komentowania jeśli się wam podobało!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top