12. Margo

informacje dot. GMH pod rozdziałem <3

...

Bałam się zapukać do jego domu- minęły dwa tygodnie od kiedy widzieliśmy się ostatni raz i to spotkanie nie należało do tych, które chciało się pamiętać. Było przepełnione rozpaczą, żałobą i utraconą nadzieją.

Musiałam jednak wziąć się w garść. Nie po to jechałam tu taki szmat czasu, żeby uciec sprzed drzwi mojego chłopaka, którego kocham z całego mojego serca. Zapukałam więc głośno i już po chwili drzwi otworzyły mi się drzwi przed oczami i stanął w nich chłopak.

Zdałam sobie sprawę, że cały ten czas wstrzymywałam oddech i dopiero wtedy wypuściłam powietrze, John również jakby się rozluźnił, by chwilę później zamknąć mnie w szczelnym uścisku. Nie wiem jak długo byliśmy w tej pozycji, ale miałam wrażenie jakbyśmy przytulali się wieczność, wzajemnie dopełniając swoją drugą połówkę. Odsunął się jednak ode mnie gdy zauważył, że się trzęsę- była połówka listopada i pogoda była cholernie słaba, cały czas padał deszcz, a temperatura była w tym roku zabójczo niska, dlatego John szybko wprowadził mnie do domu, zamknął drzwi i otulił mnie całym sobą.

-Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem- szepnął mi do ucha. Byłam pewna, że uronił łzę, może nawet kilka. -Czułem się jakbym stracił nie tylko Patricka, ale również ciebie.

Poczułam mocne ukłucie w sercu, gdy usłyszałam te słowa, nie byłam w stanie jednak płakać. Od jakiegoś czasu mam wrażenie jakby mój organizm nie produkował łez- było milion sytuacji, na które normalnie zareagowałabym płaczem, ale nie uroniłam ani jednej łzy. Już nie umiałam.

-Jest twoja mama w domu?-zapytałam się gdy mój chłopak zaczął przygotowywać mi ciepłe kakao. Usiadłam na jednym ze stołków przy stoliku w salonie, skąd miałam idealny widok na kuchnie i jego poczynania. Przy okazji rozejrzałam się po pokoju, zdając sobie sprawę, że od dawna nie widziałam tutaj takiego porządku.

-Jest w delegacji, wróci za kilka dni- odwrócił się do mnie na chwilę by się uśmiechnąć, jednak potem wrócił do robienia nam ciepłego picia. Gdy skończył podszedł do mnie z dwoma kubkami i jeden wręczył mi- Chcesz pójść do mojego pokoju? Tam jest zdecydowanie przytulniej.

Pokiwałam głową i przeszliśmy się do kolejnego pomieszczenia, które było jednym z największych w jego domu. Mama Johna była niesamowicie bogata, co można było rozpoznać właśnie po ich miejscu zamieszkania. Sam chłopak nie wyglądał na syna milionerki, ubierał i zachowywał się zawsze skromnie. Bardzo to w nim kochałam.
Tym razem w jego pokoju również panował porządek- nie było już żadnych butelek z alkoholem ani porozwalanych ciuchów na podłodze. Łóżko było zaścielone, książki na półce alfabetycznie poukładane, a zdjęcia znowu na parapecie. Przyjrzałam się im.

-Nie masz już ani jednego zdjęcia mojego i Patricka- zauważyłam stojąc przy oknie i zdając sobie sprawę, że ogarnęła mnie panika- Dlaczego w twoim pokoju nie ma już żadnych naszych zdjęć?

John westchnął, usiadł na łóżku i spojrzał na podłogę, jakby nie był w stanie popatrzeć mi w oczy.

-To było dla mnie za ciężkie, kotku. Świadomość, że nie ma cię przy mnie gdy bardzo cię potrzebowałem była nie do zniesienia. Za to codziennie przed snem wpatrywałaś się we mnie ucieszonym wzrokiem na zdjęciu... Nie wiedziałem czy faktycznie będziesz mnie odwiedzać, czy przetrwamy, mimo wielu kilometrów. Przepraszam Val.

-Ale jak na razie przetrwaliśmy- podeszłam do niego i usiadłam mu okrakiem na kolanach- Kocham cię John i nic tego nie zmieni. Ani kilometry między nami, ani moja rodzina.

Nie czekając na jego odpowiedź, wpiłam się w jego usta. Były miękkie i stęsknione za mną, co mogłam wyczuć. Nie musiałam czekać długo, John od razu oddał pocałunek, sprawiając że w moim brzuchu latały motylki. Objął mnie w pasie rękoma i przyciągnął jeszcze bliżej siebie, ja za to lewą rękę dałam na jego policzek, a prawą bawiłam się z tyłu jego włosami.

Mimo tego, że czułam się wspaniale i chciałam posmakować każdy skrawek jego ciała, gdy włożył rękę pod moją koszulkę i zaczął wędrować co raz wyżej, sprzeciwiłam się. Nie chciałam uprawiać seksu kilka tygodni po śmierci mojego brata, kiedy wciąż byłam w żałobie i nie chciałam, żeby seks stał się nagle podstawą naszego związku.

-Przepraszam- wyszeptał- Zrobimy to jak będziesz gotowa.

Uśmiechnęłam się delikatnie, a on pocałował mnie w policzek. Obydwoje położyliśmy się obok siebie na jego łóżku i po prostu zaczęliśmy rozmawiać. Zawsze miałam z Johnem nie kończące się tematy rozmów i teraz było tak samo. Pytał się mnie o szkołę i o moich nowych znajomych.

-Nie mam żadnych- odpowiedziałam- I nie chce mieć. Może jak rodzice zauważą, że naprawdę mi się tam nie podoba, znowu się przeprowadzimy i wrócimy tutaj.

-Byłoby wspaniale- stwierdził chłopak- Casey i Meg bardzo za tobą tęsknią. Kazały przekazać, że drużyna pływacka bez ciebie to nie to samo.

Zaśmiałam się delikatnie. Meg i Casey były moimi najlepszymi przyjaciółkami, z którymi chodziłam do klasy i miałam treningi. Razem z dziewczynami i naszymi chłopakami, tworzyliśmy jakiegoś rodzaju paczkę najlepszych przyjaciół, osób których nie da się rozdzielić.

No, przynajmniej do momentu kiedy się przeprowadziłam.

XXX

Proszę przeczytajcie to:

Doszłam do wniosku, że chciałabym kontynuować GMH, ale dopiero po zakończeniu "Wstrzymując Oddech". Trzecia część nie opowiadałaby już historii Hope, ale bohatera pobocznego, o którym była wzmianka w poprzednich częściach. Chciałabym zacząć to pisać jeszcze w tym roku.

Proszę napiszcie mi co sądzicie o tym pomyśle I OCZYWIŚCIE O TYM ROZDZIALE.

Baaaaardzo proszę, dodawajcie Wstrzymując Oddech do biblioteki, gwiazdkujcie, komentujcie, polecajcie znajomym, udostępniajcie, ponieważ wszelka wasza aktywność motywuje mnie do dalszego pisania, a niestety widzę jak wasza aktywność spada :( Aktualnie nie mam pojęcia, czy wam się podoba ta powieść czy nie.

Dziękuję za dwanaście tysięcy wyświetleń! Piszę tę powieść dopiero od niedawna i nie mogę uwierzyć w to, co widzę na liczniku.

Jeśli ktoś ma tt, to bardzo was proszę, udostępniajcie tą powieść, którą BYĆ MOŻE wydam za jakiś czas. Możecie używać hasztagów, bądź po prostu wklejać linki.

Jeśli dotrwałeś do końca, dziękuję za przeczytanie.
Adrianna

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top