2.Valerie
Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było, jednak w osttnim czasie bardzo dużo się działo. Zmieniłam szkołę i od stycznia starałam się zacząć wszystko od nowa. W każdym razie już wróciłam i zapraszam do czytania.
XXX
-Valerie, jeśli w końcu zaczniesz odpowiadać na pytania, to szybciej puszczę cię do domu- starszy mężczyzna popatrzył się na mnie z ledwo wykrywalną złością- Opowiedz mi o tamtym dniu. Teraz.
-Bożeee, dobrze wiesz, że ten sukinkot się utopił. Co mam ci jeszcze powiedzieć?- mój głos był nasiąknięty czystym sarkazmem. Śmiałam się jednak tak głośno, że nawet mojego psychologa to przerażało. Jednak w tym momencie mało mnie to obchodziło.
Facet pieprzył coś jeszcze pod nosem, starał się ze mnie wyciągnąć jak najwięcej, ale nie dawałam mu szansy. Chciał płaczu. Chciał cierpienia. Ja mu tego zdecydowanie nie dam, ponieważ od śmierci mojego brata, stałam się na to wszystko obojętna. Nie twierdzę, że było to dobre, ale właśnie tak działałam. Wypierałam wszystko, by odwrócić uwagę innych od mojego wewnętrznego smutku. Nie chciałam litości czy współczucia. Gardziłam tym. Właśnie dlatego stworzyłam nową, ulepszoną wersję Valerie, która była pozbawiona jakichkolwiek skrupułów i była tylko i wyłącznie na pokaz. Miałam nadzieję, że w ten sposób ludzie w końcu się ode mnie odczepią, a ja będę mogła cierpieć w samotności.
-Kochanie, cierpisz na depresję- nagle głos mężczyzny złagodniał- Będę musiał przepisać ci odpowiednie leki, które będziesz musiała codziennie brać, by lepiej się poczuć. Regularne wizyty u mnie również są kluczowe w naszej terapii.
Prychnęłam cicho i przewróciłam oczami. Depresja? Naprawdę?
Jeśli da się przedawkować leki i umrzeć, to bardzo ładnie poproszę.
...
-Valerie przyjdź do mnie!- mama zawołała mnie z salonu. Posłusznie wykonałam jej polecenie i już chwilkę później zauważyłam poddenerwowanych rodziców siedzących na kanapie- Usiądź sobie.
-Wolę stać- przewróciłam oczami i wbiłam w nich swoje najbardziej okrutne spojrzenie- Czego chcecie?
-Długo nie byliśmy nigdzie razem. Pomyśleliśmy z mamą, że może moglibyśmy pojechać na jakieś wczasy. Zawsze chciałaś odwiedzić Włochy. Co ty na to?- zapytał mnie tata, a ja stałam sparaliżowana.
-Słucham?- wydusiłam jedynie.
-Może Francja? Albo jakiś inny kraj, jeśli chcesz. Moglibyśmy wyjechać nawet w ten weekend, trochę pozwiedzać, zrobić jakieś zakupy- mrugnęła do mnie mama, a mnie przestawało się to wszystko już mieścić w głowie.
Przez chwilę panowała głucha cisza. Miałam wrażenie, jakby odebrano mi dech w piersi, po prostu nie wiedziałam, jak mam na to wszystko zareagować.
-Czy wy kurwa zamierzacie udawać, że nic się nie stało?!- krzyknęłam w końcu nie wytrzymując.
Od śmierci mojego brata minął tydzień, od pogrzebu pięć dni- ani razu od tamtego momentu nie widziałam na ich twarzach żałoby. Codziennie opowiadali sobie dowcipy przy kolacji, śmiejąc się przy tym w najlepsze- raz tata zabrał mamę na romantyczną kolacje, zostawiając mnie samą w domu, jakby zapominając, że ma jeszcze jedno dziecko...
Kiedy oni udawali, że nic się nie dzieje, ja leżałam w swoim pokoju praktycznie nic nie jedząc. Dwa razy zabrali mnie do psychologa i były to moje jedyne wyjścia na zewnątrz, których i tak nie chciałam.
-Język młoda damo- upomniała się moja rodzicielka- Masz siedemnascie lat i zakazuję ci odzywać się do mnie w ten sposób.
-Ah, no jasne! Może jeszcze nóżki pomasować po ciężkim dniu pracy?- odparłam jadowicie- Jak możecie tak po prostu zapomnieć o Patricku?! Przypomnę wam coś: był waszym pierdolonym synem!
-Dość tego!- matka wstała z kanapy, błyskawicznie do mnie podeszła i takim sposobem dostałam siarczyście w policzek- Jak śmiesz tak mówić? Jesteśmy dla ciebie tacy dobrzy, dajemy wszystko czego tylko zapragniesz, a ty odwdzięczasz się w taki sposób?
Dotknęłam swojego policzka i poczułam przeszywający ból. Nigdy nie czułam takiego obrzydzenia do nich jak w tej chwili. Nic nie mówiąc po prostu odwróciłam się na pięcie i spokojnym krokiem poszłam do swojego pokoju.
Mój pokój miał szare ściany i biało-czarne meble. W rogu stało dwuosobowe łóżko, na którym właśnie usiadłam. Sięgnęłam pod materac i wyciągnęłam stamtąd małe, ostre narzędzie, które jest w stanie pozostawić blizny do końca życia.
Podwinęłam sobie rękaw bluzy i przejechałam żyletką po skórze na tyle mocno, by zobaczyć krew cieknącą z rany. Poczułam silny ból, ale jakoś mnie to nie obchodziło, bo sama się go domagałam. Chwilę później wzięłam telefon i podłączyłam go do swojej stacji z głośnikiem, włączając pierwszy lepszy rap.
Czułam się jak w niebie.
XXX
ogólnie to dziś (22.01) mój przyjaciel ma urodziny. @kochacadrianne Życzenia złoże ci osobiście, więc powiem tylko, że ten rozdział jest dla Ciebie. To ty mnie wspierasz w ciężkich chwilach i to dzięki tobie znów zaczęłam pisać. Bardzo Ci za to dziękuję, nie mogłam mieć lepszego przyjaciela... Twój prezent czeka tylko aż przyjedziesz do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top