1. Valerie


Wszystko zmieniło się wraz z dniem gdy Patrick utonął... Czułam jak całe moje życie się zatrzymuje- jakbym właśnie osiągnęła punkt kulminacyjny własnego żywota.  Cały dzisiejszy dzień spędziłam na leżeniu w łóżku i patrzeniu się w sufit. Czekałam aż wydarzy się coś niesamowitego, czekałam na znak od Boga, który oznajmi mi, że to koniec. Że wreszcie umrę w spokoju i dołączę do mojego brata, tam u góry, w niebie i już zawsze będę szczęśliwa.

To wszystko było takie surrealistyczne, nierealne, nierzeczywiste. Jak on mógł umrzeć? Czy to naprawdę się stało? Czy naprawdę widziałam go wczoraj po raz ostatni?

Łzy toczyły się po policzkach, a potem powolnie spadały na klatkę piersiową. Czułam jak całe moje ciało jest sparaliżowane, co najmniej jakby ruch, który mógłby odgarnąć wodę z twarzy, był niemożliwy do wykonania. Miałam napięte mięśnie, wręcz czułam jak ciało drży od wysiłku. Ja jednak byłam daleko z myślami...

-Miałam może z  cztery latka! Nie moja wina, że nie potrafiłam jeszcze panować nad swoim pęcherzem!- powiedziałam na swoją obronę dziko się przy tym śmiejąc.

Ja, mama, tata i brat siedzieliśmy razem przy stole jedząc kolację. Zawsze wieczorami opowiadaliśmy sobie jakieś historie- mogły dotyczyć one naszego dzieciństwa, dnia czy po prostu szkoły i nauki. Być może właśnie dzięki tym rozmowom byliśmy ze sobą tak bardzo zżyci.

-Specjalnie to zrobiłaś- stwierdził sarkastycznie Patrick przewracając oczami- To był czas kiedy szczerze nienawidziłem ciebie i tego całego dzielenia się z tobą zabawkami, a tamtego dnia coś mnie tknęło. Myślałem, że może przesadzam, że wcale nie jesteś taka zła, bo nawet całkiem nieźle układało się z tobą klocki lego i ganiało po podwórku. Więc wziąłem cię na ręce, a ty mnie obsikałaś. Jak dla mnie wygląda to na planowany zamach na moją godność.

Przez pewien czas nie byłam w stanie wziąć oddechu, bo tak bardzo niekontrolowanie wyłam ze śmiechu. W jego słowach czaiła się prawda- nienawidziłam tego z jaką wyższością traktował mnie ten 7 latek, więc po prostu przy pierwszej lepszej okazji postarałam się zemścić. I zadziałało.

-Od tamtego momentu dzieliłeś się z Valerie praktycznie wszystkim, bo bałeś się, że znów zrobi ci coś podobnego jak będziesz niemiły- powiedziała Eva Landan.

Eva Landan to nie kto inny jak moja super-mama. Była superbohaterem w swojej dziedzinie- robiła wszystko w tym samym czasie, praktycznie w ogóle na to nie narzekając. Miała długie, kasztanowe włosy i mimo swojego wieku, zero zmarszczek wokół oczu. Wyglądała jakby była moją siostrą, pomijając fakt, że ubierała się bardzo elegancko. Dużo kolegów mojego brata, prosto rzecz ujmując "leciało" na moją rodzicielkę i zwykle przychodziło do nas tylko by sobie na nią popatrzeć. Ja w tym czasie zawsze zamykałam się w swoim pokoju - nie byłam wtedy zbyt towarzyska. Zmieniło się to dopiero mniej więcej w liceum.

-Tato, co cię wzięło na zrobienie tego zdjęcia?-zapytałam starszego mężczyzny, który szczerzył się do tej fotografii. Przedstawiała ona właśnie mnie i mojego brata. Ja byłam przeszczęśliwa, za to on płakał nad swoją mokrą koszulką, która była jego ulubioną. 

-Wyglądało to dla mnie tak komicznie, że nie mogłem się powstrzymać- wyznał.

Steve Landan był moim mega spiętym tatą - prawnikiem. Nie rozumiał żartów moich i Patricka, ale i tak udawał, że też go śmieszą. Na siłę starał się być fajny, co w sumie było całkiem zabawne. Mimo to kochałam go nad życie.

Długo jeszcze rozmawialiśmy jedząc spaghetti przyrządzone przez mamę, a później wyciągnęliśmy sobie grę planszową i zaczęliśmy w nią grać.

-Valerie? Valerie słyszysz mnie?- mama lekko mnie pchnęła i usiadła na łóżku. Nawet nie zauważyłam momentu jak przyszła.

Cały czas miałam zamknięte oczy, nie chciałam ich otwierać, nie chciałam dawać jej tej satysfakcji. 

-Kochanie musisz coś zjeść. Nie jadłaś nic od wczoraj, ja wiem że wymiotujesz od jedzenia, ale proszę spróbuj jeszcze raz-usłyszałam błaganie. Mogłam się ze sobą założyć, że właśnie miała swój słynny zatroskany wyraz twarzy- spięte brwi i szybko ruszające się oczy w każdą możliwą stronę-Proszę Valerie, zrób to dla mnie.

Nic jednak nie zrobiłam. Otworzyłam oczy dopiero gdy wyszła i zamknęła drzwi.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top