-(••÷[95]÷••)-
— W dniu zakończenia roku szkolnego ogłoszę uroczyście, że dostałaś stypendium za najlepsze wyniki SUM-ów i na wakacje wyjeżdżasz do Akademii Magii Beauxbatons...
Heather pokręciła głową z niedowierzaniem. Pomysł dyrektorka był idiotyczny. Dumbledore ubzdurał sobie, że rzekome stypendium będzie dobrą wymówką dla Dracona, dzięki której chłopak nie będzie zdziwiony nieobecnością siostry.
— Kto uwierzy, że najlepiej napisałam SUM-y? — prychnęła dziewczyna. Posłała nauczycielowi gorzki uśmiech. — To niepoważne. Cały ten pomysł. Draco nie jest aż takim idiotą. Domyśli się, że coś nie gra... będzie wysyłał mi listy...
— Pan Malfoy podczas waszej nauki tutaj nie wykazywał specjalnej chęci nawiązywania z tobą kontaktu — zauważył Snape.
Heather zacisnęła zęby. Dłoń Syriusza, spoczywająca na ramieniu dziewczyny drgnęła niebezpiecznie. Zabrał ją, a Heather w ostatniej chwili zdołała ją złapać.
— Zostaw — szepnęła.
Syriusz skierował na nią ciemne spojrzenie. Miał ochotę przyłożyć Severusowi, tak po prostu. Dla zasady. Pomijając zupełnie fakt, że Snape nie powinien być obecny podczas tej rozmowy, co Łapa zdążył napomknąć już z cztery razy. Oczywiście na nic.
— Problem dotyczący utrzymania tajemnicy w czasie wakacji będzie należał tylko do państwa Malfoy. My zrobimy to, co obiecaliśmy — wyjaśnił Dumbledore. — Poza tym, nie możesz kontaktować się ani z nim, ani z nikim innym. Panna Granger, pan Wood, pan Weasley...
— Chyba pan żartuje... — prychnęła Heather.
— Chciałbym, moja droga. Niestety Lord Voldemort jest dużo poważniejszym problemem, niż twoja potrzeba kontaktowania się z przyjaciółmi. Podczas wakacji będziesz zamieszkiwać z ojcem, w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa, a to znaczy, że obowiązuje cię maksymalna tajemnica... Och, i najważniejsze; zero kontaktu z panem Potterem.
Black spojrzała zdziwiona na Syriusza. Dlaczego dyrektor zabraniał jej kontaktu z Harrym, skoro mieli zamieszkiwać w tym samym miejscu? Syriusz miał zabrać i ją i Harry'ego!
— Nie mam z nim rozmawiać? — zapytała. — Przecież to...
— Pan Potter zostaje w domu wujostwa, bo tam jest najbezpieczniejszy. A my musimy dołożyć wszelkich starań, by tak pozostało. On jest teraz naszym priorytetem... Ani jednego listu, panno Black.
Dziwny dreszcz przeszedł po ciele Heather, gdy dyrektor zwrócił się do niej w ten sposób. Pomijając już to całe panno Black. Nie przywykła do tej formy, ale tym, co poruszyło ją bardziej był ton Albusa. Ostry, nie znoszący sprzeciwu.
— Powie mu pan to prosto w oczy? — zapytała, gdy już pokonała strach. Dumledore potrafił przerażać, gdy tego chciał. — Że wraca do domu, którego nienawidzi?
— Myślę, że pan Potter ma świadomość niebezpieczeństwa, które na niego czyha i w tej sytuacji nie będzie się sprzeciwiał.
Heather westchnęła. Nie tak wyobrażała sobie koniec roku. Na pewno nie sądziła, że Harry zostanie zmuszony do powrotu do wujostwa, że utraci Cedrica, że czarnoksiężnik powróci zza grobu. Nie była jeszcze świadoma tego, co się działo. Przecież Lord Voldemort był dla niej historią. Wiedziała tyle, że ludzie bali się wypowiadać jego imię. Robił wiele okropnych rzeczy. A teraz wrócił.
Wrócił.
— Możesz odejść.
Heather pokiwała głową, wstając. Poczuła, jak dłoń Syriusza wyślizguje się z jej uścisku. Przez to wszystko nie zwróciła uwagi, że wciąż ściskała jego rękę. Uniosła spojrzenie na Blacka, który stanął przed nią, opierając ręce na ramionach Black.
— Zobaczymy się jutro. Remus odbierze cię z peronu, dobrze?
Heather kiwnęła głową. Zamierzała odejść, ale zanim to zrobiła, Syriusz pochylił się i ucałował ją w czoło. Ten krótki, niespodziewany ruch spowodował, że dziewczyna zadziałała pod wpływem chwili i wtuliła się w ojca.
— Cóż za uroczy obrazek — prychnął Snape, wywracając oczami.
— Zamknij się, Smarkerus — mruknął Lupin.
•••
Następny dzień był okropny. Tuż po śniadaniu, podczas którego profesor Dumbledore podsumował rok szkolny i ogłosił, że Heather dostała stypendium we Francji, uczniowie dostali jeszcze godzinę czasu wolnego. Mogli pożegnać się, porozmawiać.
Smutna atmosfera unosiła się w całej szkole. Uczniowie byli nie tyle przybici powrotem Voldemorta, co utratą przyjaciela. Po pierwszym dniu żałoby co odważniejsi podważali słowa Dumbledore'a i samego Harry'ego. Byli tacy, którzy nie wierzyli w odrodzenie czarnoksiężnika.
Heather natomiast miała w pamięci jeszcze jedną rzecz. Doskonale pamiętała rozmowę z Cedriciem w dniu jego śmierci. W jej głowie wciąż przewijały się obrazy tamtych ostatnich chwil. Piękny uśmiech chłopaka i jego obietnica.
Gdzieś w oddali Black dostrzegła Olivera. Jemu też nie poświęciła ostatnio zbyt dużo czasu, a przecież stracił bliskiego przyjaciela. Dogoniła chłopaka i złapała go za rękaw szaty. Zdezorientowany Wood odwrócił się przodem do dziewczyny.
Heather przeraziła się, gdy go zobaczyła. Wyglądał, jakby nie jadł nic przed kilka dni. Miał cienie pod oczami i rozwichrzone włosy.
— Heather... — jego głos brzmiał tak żałośnie, że Heather mogła go tylko do siebie przytulić.
— Jak się czujesz? — wyszeptała, gładząc uspokajająco plecy chłopaka. Nie potrzebowała odpowiedzi na to pytanie, przecież dobrze wiedziała, że Oliver czuje się jeszcze gorzej niż ona. Przyjaźnił się z Cedem prawie pięć lat, ona zaledwie rok.
— Nie pytaj mnie o to.
Dziewczyna pokiwała głową, odsuwając się od bruneta. Spojrzała w jego ciemne oczy.
— Chciałabym... chciałabym jakoś...
— Nie rozmawiajmy o tym — poprosił Oliver, ściskając dłoń dziewczyny.
Heather kiwnęła głową. Przecież podeszła do niego w jednym, konkretnym celu. Chciała posłuchać rady zmarłego przyjaciela i zakończyć związek z Woodem. Cedric miał rację mówiąc, że tylko dawała Oliverowi złudną nadzieję. Powinien znaleźć sobie dziewczynę, która na niego zasługuje, a nie tkwi w dziwnej bańce niezrozumiałych uczuć i wzdycha do rok młodszego prawie-kuzyna. — Jeszcze nie pogratulowałem ci stypendium. Jestem z ciebie dumny...
— Och. — Dziewczyna wyraźnie się zmieszała. I jeszcze to całe stypendium.
— Odnośnie tego...
— Poczekaj... — poprosił Oliver, uśmiechając się niepewnie. — Wiem, że Francja jest... wow... i pewnie będziesz mega zajęta... liczyłem, że spotkamy się w te wakacje, ale wobec tego, co się wydarzyło...
Heather pokiwała głową. Odżyła w niej nadzieja, że może uda jej się wszystko zakończyć jeszcze tego samego dnia. Wydawało jej się, że Oliver miał dokładnie takie plany, jak ona.
— Nie wiem, jaka przyszłość nas czeka, ale jestem pewien tego, co do ciebie czuję, Heather.
Mina dziewczyny zrzedła. Nie tego się spodziewała. Ale jak miała powiedzieć temu uroczemu chłopakowi, że nic do niego nie czuje? Że to tylko głupie zauroczenie?! Właśnie stracił przyjaciela, skończył szkołę, czekał na niego ogromny świat, w którym na progu stał Voldemort.
— Wszystko się teraz zmieni. Rodzice mówią, że wojna nadchodzi... będzie dużo ofiar... nas też czeka rozłąka, ale naprawdę mam nadzieję, że ją przetrwamy... chcę ją przetrwać, chcę być z tobą...
Heather przymknęła powieki, znów przytulając się do chłopaka. Nie umiała dłużej patrzeć mu w oczy i udawać, że wszystko jest dobrze, że uważa dokładnie tak samo, jak on. Nie udzieliła Oliverowi odpowiedzi, jednak jej uścisk Wood potraktował jako zgodę.
Znów schrzaniłam.
•••
Droga do domu minęła Gryfonom w przerażającej wręcz ciszy. Co jakiś czas Ron próbował nawiązać rozmowę, ale nie utrzymywała się ona zbyt długo. Hermiona co kilka minut podnosiła wzrok na Harry'ego, który siedział cicho przez całą drogę.
Heather siedziała po przeciwnej stronie Pottera i wpatrywała się w szybę. Było już późno popołudniu, gdy dostrzegła w oddali znajomy peron.
— Zaraz będziemy na miejscu — powiedziała, prostując się. Zerknęła w swoją prawą stronę, gdzie dostrzegła Krzywołapa, leniwie rozłożonego na siedzeniu. — Złaź z mojego swetra, kupo kłaków.
— Och, tu jesteś!
Heather podskoczyła, gdy w przedziale pojawiła się głowa Dracona. Przełknęła ślinę, wpatrując się nieśmiało w brata. To właśnie tego chciała uniknąć. Spotkania z nim, wyjaśniania tej całej pogmatwanej sytuacji. Z drugiej jednak strony liczyła się z tym, że będzie musiała brnąć w kłamstwo, które przygotował Lucjusz. Miała zbyt wiele do stracenia, by unieść się honorem i powiedzieć prawdę.
— Co to za stypendium, czego się nie chwalisz?
— Chyba nie ma czym... — mruknęła cicho. — Dwa miesiące nie będzie mnie w domu... całe wakacje...
— Jak to? — zdziwił się blondyn. — To po co jedziesz do Londynu...
Heather otworzyła usta, jednak tak samo szybko je zamknęła. Miała coraz większe problemy z mówieniem. Nie chciała brnąć w to kłamstwo, tak bardzo pragnęła wyrzucić z siebie prawdę.
— Z Londynu ma przesiadkę w kolejny pociąg — wyjaśniła szybko Granger, zerkając z niepokojem na Heather.
Draco spojrzał na Granger i kiwnął głową. Black ze zdziwieniem dostrzegła, że chłopak nie rzucił w jej stronę żadnym złośliwym komentarzem, ani uwagą.
— To chociaż pożegnasz się z rodzicami... — zauważył chłopak, ściskając mocniej drzwi. Odczuwalne było hamowanie pociągu, przez co Draco miał delikatny problem z utrzymaniem równowagi.
— Usiądź, bo się przewrócisz... — powiedziała ledwo słyszalnie Hermiona. Zabrała Krzywołapa i przesunęła się, by Draco mógł zająć miejsce.
Heather, Ron i Harry przyglądali się całej sytuacji ze zdziwieniem, wymalowanym na twarzy. Każdy z nich miał minę głupszą od tego drugiego. Czy właśnie byli świadkami tego, jak Draco Malfoy z własnej woli usiadł obok szlamy?
— R-rodzice rozmawiali o tym z dyrektorem — powiedziała znów Heather. — Zdążyliśmy pogadać i... i w ogóle.
Draco kiwnął głową. Pociąg wyhamował, a chłopak wstał.
— Wychodzicie? — zapytał, patrząc wprost na siostrę.
Gryfoni zgodnie kiwnęli głowami. Draco wyszedł pierwszy. Heather zamierzała ruszyć za nim, jednak zawahała się.
— Odbiorę twój bagaż — szepnęła Hermiona, ściskając dłoń Black. — Idź się z nim pożegnaj, bo potem możesz już nie mieć tej okazji.
Heather nie myślała już więcej. Wybiegła z przedziału, by pobiec za Draconem. Dojrzała go wśród tłumu dzieciaków i rozpychając się łokciami, ruszyła w tamtą stronę. Dotarła do Malfoy'a dopiero na zewnątrz. Złapała go za ramię i zmusiła, by się do niej odwrócił.
— Co? — zaśmiał się blondyn. — Już tęsknisz, paskudo?
Heather zaśmiała się nerwowo. Nie wiedziała, czy to jej ostatnia spokojna rozmowa z bratem, czy może jeszcze nie. Może los pozwoli im spotkać się w Hogwarcie za dwa miesiące i powspominać, wymienić doświadczenia wakacyjne, jakby nic się nie stało.
— O, rodzice są tam. Chodź! — zawołał Draco, wskazując kierunek, w którym dostrzegł państwa Malfoy.
Heather nie spojrzała w tamtą stronę. Gdyby to zrobiła, nie powstrzymałaby się od płaczu, a do tego absolutnie nie mogła dopuścić.
— Nie mam czasu, odjeżdżam za pięć minut... — wyjaśniła ze łzami w oczach.
— Ale mama...
— Pożegnałam się z nimi Draco, spokojnie...
Malfoy odetchnął, postanawiając w końcu dać siostrze spokój. Zerknął ponownie na matkę i ojca, stojących niedaleko. Wyglądali pięknie i władczo, jak zwykle.
— Są z ciebie niesamowicie dumni... — powiedział blondyn, wracając spojrzeniem do siostry.
Heather pozwoliła sobie uronić jedną, jedyną łzę. Przylgnęła do brata w mocnym uścisku. Chciała trwać w tej chwili jak najdłużej. Bała się, że to ostatni raz, gdy może go przytulić i wyrazić choćby tym gestem, jak bardzo go kocha.
Mimo, że bywał okropny, lubił ją szantażować, wyzywać, docinać.
Kochała Dracona Malfoy'a. Za maską obojętności i cynizmu znajdowała się twarz zwykłego chłopca, który został w pewien sposób ukształtowany przez ojca. Głęboko wierzyła w to, że jej brat jest dobrym człowiekiem, musiał tylko to dobro w sobie odnaleźć.
— Kocham cię, Draco... — szepnęła. — Niezależnie od tego, co się stało i co się wydarzy... pamiętaj o tym...
— Mówisz jakoś dziwnie... — mruknął Draco, odrywając się od siostry. — Przecież nie żegnamy się na zawsze...
— No nie... — przyznała Heather, a po jej policzkach spłynęły kolejne łzy.
— Poczekaj, zawołam jednak rodziców...
Draco zniknął w tłumie, który pojawił się na peronie, gdy uczniowie zaczęli masowo opuszczać pociąg. Choć serce Heather kruszyło się na kawałki wiedziała, że musi iść. Spojrzała ostatni raz na stojącą w oddali Narcyzę.
Otarła łzę i ruszyła w przeciwną stronę.
Zaraz dotarła do niej Hermiona z bagażem, w towarzystwie Harry'ego i Rona.
— Wszystko dobrze? — upewniła się Granger, podając dziewczynie walizkę.
Black pokręciła głową, odbierając swój bagaż.
— Heather...
— To nic — powiedziała Black, ocierając łzy. — Muszę iść zanim Draco wróci...
— Tam jest Lupin... — powiedział Ronald, wskazując zbliżającego się w stronę Gryfonów Remusa.
Heather kiwnęła głową. Remusowi towarzyszył duży, czarny pies, na widok którego Black uśmiechnęła się pod nosem.
— Uważajcie na siebie... — powiedziała, przytulając się do Hermiony. — I pamiętaj proszę o liście...
— Ty też... — uśmiechnęła się Granger.
W kieszeni bluzy mugolaczka miała list, który zobowiązała się wysłać do Olivera, a którego autorem była Heather.
Black wzięła zakaz kontaktowania się z przyjaciółmi bardzo poważnie, ale nie mogła zostawić Olivera z fałszywą nadzieją. W liście zawarła wszystko, co chciała mu przekazać, ale nie znalazła na to odwagi.
— Harry, przyciągasz kłopoty. Jeśli dowiem się, że coś zbroiłeś, pogadamy — ostrzegła Pottera, który uśmiechnął się niemrawo. Przytulił się do dziewczyny.
Po chwili Heather stanęła oko w oko z rudzielcem.
— Weasley... — zmarszczyła nos.
Ron wyglądał, jakby rozważał jakiś ruch.
— A niech mnie... — mruknęła Heather i zrobiła krok w stronę Rona, aby jego także przytulić. Wciąż ciężko go znosiła i uwielbiała się z nim przekomarzać, jednak w obliczu ostatnich wydarzeń poczuła potrzebę pokazania mu, że... mimo wszystko w jakiś sposób się dla niej liczy.
— Czarna Zmoro!
Heather podskoczyła, słysząc za sobą głosy bliźniaków. Odwróciła się w ich stronę z wielkim uśmiechem. Chłopcy podeszli i uściskali ją.
— Do zobaczenia za dwa miesiące. Rozruszaj trochę tych ślimakożerców i nabierz sił na wrzesień. Mamy sporo żartów do nadrobienia.
— Obiecuję. — Kiwnęła głową.
— Tylko wiesz... — Fred pochylił się w stronę dziewczyny. — Tak, żeby Ced był z nas dumny.
Heather pokiwała głową. Otarła łzy. Rozejrzała się jeszcze w poszukiwaniu Olivera, jednak nigdzie go nie dostrzegła. Poczuła natomiast dłoń Remusa na ramieniu.
— Musimy już iść.
Heather kiwnęła głową. Poczuła, jak pies dotyka mokrym nosem jej dłoni.
— Już. — Przykucnęła, by pogłaskać Łapę. Wstała i spojrzała na Remusa przez łzy.
— Heather!
Gdzieś w oddali usłyszała głos Dracona.
— Idźcie, my go zatrzymamy — zadeklarowała Hermiona.
Heather zagryzła wargę i ostatkiem sił powstrzymała się od zerknięcia w stronę brata. Wsparta dłonią Remusa ruszyła w stronę zaułka, z którego następnie Lupin teleportował ich do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top