-(••÷[63]÷••)-
Heather naprawdę starała się słuchać Snape'a, ale myśli wciąż jej uciekały. Ciągle na nowo rozpamiętywała poranek, podczas którego Potter opluł się, widząc Cho.
Opluł się!
Malfoy dość niechętnie przyznawała, że po dokładnej analizie Krukonki rezultat był wręcz oburzający - Cho była śliczną dziewczyną. Jej włosy były zapewne największym atutem. Pozostawało tylko jedno pytanie, na które Heather nie potrafiła odpowiedzieć. Jaki, do cholery jasnej, miała kolor oczu? Brązowe? Piwne?
Czarnowłosa dyskretnie wbiła łokieć w żebro McMay, która posłała w jej stronę zdziwione spojrzenie. Nie raz umawiały się, że Eliksiry to lekcja, podczas której nie rozmawiają. Zagrożenia szlabanem były zbyt poważne.
Blondynka spodziewała się więc, że sprawa Malfoy musi być ważna, wręcz nagląca.
— Jaki Chang ma kolor oczu?
Pamela otworzyła szeroko oczy, następnie zamrugała. Uderzyła się kilka razy w ucho w obawie, że gnębiwtryski Lovegood mogły niepostrzeżenie ją zaatakować.
— McMay, gorzej ci?! — warknął Snape, który mimo, że był odwrócony do dziewczyny tyłem, dobrze wiedział, że znów świruje.
— Mam coś chyba ze słuchem — odpowiedziała blondynka, zgodnie z prawdą.
Nauczyciel wywrócił oczami.
— Chyba Gnębiwtryski mnie zaatakowały...
Tym razem Severus odwrócił się przodem do dziewczyny, marszcząc brwi. McMay zawsze była dziwna, ale czyżby jej oznaki szaleństwa świadczyły o poważnej chorobie?
Blondynka, widząc minę nauczyciela pospieszyła z wyjaśnieniem.
— Takie robaki... wlat...
— Sądząc — przerwał nauczyciel, krzyżując ręce za plecami — po twoim wierceniu się, opanowały ci inną część ciała. Zrób mi tę przyjemność i chociaż pierwszy dzień swojego piątego roku zachowuj się, jak na ucznia przystało.
— Skoro to ma pana uszczęśliwić... — westchnęła, odrzucając blond włosy na plecy. — Niski ma pan próg przyjemności...
Heather i kilkoro innych uczniów nie było w stanie powstrzymać chichotu.
— MCMAY!
— No co? — zdziwiła się Pamela. Nie sądziła, że powiedziała coś nie tak. Prowadziła po prostu pogawędkę z nauczycielem, który nagle zaczął się na nią drzeć.
— Od dzisiaj do końca roku siedzisz w ostatniej ławce. Zobaczymy, jak szybko twój nowy kolega będzie błagał o zmianę miejsca. — Severus wlepił czarne oczka w ucznia Durmstrangu, siedzącego w ostatniej ławce.
Jego dwóch towarzyszy siedziało przed nim. We troje byli rówieśnikami piątoklasistów Hogwartu, więc chcąc nie chcąc, musieli uczęszczać z nimi na lekcje.
Chłopak, o którym wspominał Snape, nie wydawał się specjalnie zmartwiony, gdy Pamela usiadła obok niego.
Wydawało się, że nawet uśmiechnął się lekko, zanim spuścił głowę, a czarne loki opadły mu na twarz.
— Profesorze... — odezwała się jeszcze Pamela, gdy już usadowiła się obok chłopaka. — Luna mówiła, że Gnębiwtryski potrafią mieszać w mózgach...
— Więc mamy wyjaśnienie twojego zach...
— Może pana też zaatakowały?
— MCMAY ODEJMUJĘ PIĘTNAŚCIE PUNKTÓW GRYFFINDOROWI, ODEZWIJ SIĘ JESZCZE RAZ, A NAJBLIŻSZE TRZY TYGODNIE BĘDZIESZ SZOROWAĆ TOALETY Z WOŹNYM!
Heather zagryzła wargę. Zdołała jeszcze posłać blondynce przepraszające spojrzenie. Oczy Chang nie były warte piętnastu punktów.
Pamela jednak nie wydawała się zbyt przejęta całą sytuacją. Puściła oczko przyjaciółce i korzystając z tego, że Snape szukał kolejnej ofiary, przedstawiła się nowemu koledze.
Nauczyciel odchrząknął, a jego zimny wzrok spoczął na czarnowłosej Gryfonce.
— Malfoy, o czym mówiłem?
— O Gnębiwtryskach — odparła Heather, zakrywając usta dłonią. Wyglądało na to, że dobry humor Pameli udzielił się i jej. Przecież musiała trochę podenerwować Snape'a, nie widzieli się tak długo!
— Przedtem — wysyczał Severus, powoli tracąc cierpliwość.
— O SUM-ach — odchrząknęła, prostując się.
— Szlaban, Malfoy! — Euforia w głosie profesora była tak wyczuwalna, że Heather sądziła, że nauczyciel za chwile zacznie tańczyć na stole. Nie rozumiała jednak jednego - jak mógł dać jej szlaban? Za udzielenie właściwej odpowiedzi?!
— Ale przecież...
— Po SUM-ach mówiłem o Eliksirze Spokoju. Najbliższe trzy dni będziesz szorować kociołki!
Po trzech kolejnych, nieco mniej okropnych lekcjach, przyszła pora na lunch. Heather sądziła, że do tej pory uda jej się przeprosić Pamelę, ale nic z tego. Blondynka wyszła z sali Eliksirów w towarzystwie nowego kolegi z ławki. Co dziwniejsze, na każdej kolejnej lekcji siadała również z nim, co było niekomfortowe nie tylko dla samej Heather, ale i kolegów ucznia Durmstrangu.
Malfoy sądziła, że chociaż podczas posiłku McMay zaszczyci ją swoją obecnością, jednak blondynka podążyła na sam koniec stołu Gryfonów, gdzie wyznaczone były miejsca dla kilku uczniów Durmstrangu.
Czarnowłosa stanęła obok swojego zwyczajowego miejsca, wpatrując się uważnie w przyjaciółkę.
Po chwili dziewczyna poczuła, że ktoś stanął obok niej, jednak dopiero gdy owa osoba odchrząknęła, Heather zwróciła na nią uwagę.
— Cześć — przywitał się Cedric, wciąż nie spuszczając wzroku ze swojej dziewczyny, siedzącej w męskim gronie.
— Cześć — odparła czarnowłosa. Heather domyślała się, że Diggory nie jest zadowolony z tego widoku i nawet chciała wytłumaczyć jakoś przyjaciółkę, ale nie wiedziała jak. Stała więc obok Puchona i w ciszy czekała na to, jak zareaguje.
— Pokłóciłyście się?
— Nie. A wy?
— Nie.
— Chociaż może... — mruknęła Heather, zastanawiając się jeszcze nad sytuacją ze Snapem. — Mogła się na mnie obrazić — przyznała, zadzierając głowę, by spojrzeć na Cedrica.
Chłopak zmarszczył nos, a Malfoy z zachwytem zauważyła, że nawet z taką miną był szalenie przystojny. Pamela miała wielkie szczęście i zamiast pilnować swojego chłopaka, spędzała czas z innymi.
— Powinienem ją stamtąd zabrać? — zapytał chłopak, przyciszając głos.
— A ja wiem... — Czarnowłosa wzruszyła ramionami.— Nie jestem dobrym doradcą sercowym.
— Ale jesteś dziewczyną...
Heather podrapała się po nosie, po czym znów spojrzała na Pamelę, a chłopak podążył jej śladem.
— Chociaż z drugiej strony... — zastanowiła się, a przed jej oczami znów pojawiła się Chang. — Gdyby Potter siedział w takiej gromadce, zabrałabym go stamtąd...
Dziewczyna pokiwała powoli głową, gratulując sobie pomysłu. Po chwili jednak zorientowała się, co takiego powiedziała. Jej oczy przybrały rozmiar spodków, ale nie była w stanie spojrzeć na Cedrica. Wystarczająco się wygłupiła.
Chłopak zmarszczył po chwili brwi. Dopiero wtedy doszedł do niej sens słów Heather.
— Co ma do tego Potter? — zdziwił się, usiłując spojrzeć w oczy Heather. Ona jednak zasłoniła się włosami i ze wzrokiem wbitym w podłogę zdołała chwycić chłopaka za przedramię i wypchnąć w stronę uczniów Durmstrangu.
— No idź, wyrwij ją z tego haremu!
¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸
Heather stęknęła, opadając ciężko na ławkę. Przełożyła nogi z jeszcze większym bólem i znalazła się naprzeciwko bliźniaków Weasley.
Rozejrzała się w obawie, że pomyliła miejsca, jednak nic z tych rzeczy. Wzruszyła więc ramionami i sięgnęła po budyń.
Podczas, gdy rozkoszowała się słodyczą, Fred i George wpatrywali się w nią, mrużąc oczy.
— Powiedzcie w końcu o co chodzi — spojrzała na braci.
— Angelina opowiadała nam o sytuacji na Eliksirach... — zaczął powoli Fred.
Heather wywróciła oczami, przełykając kolejną łyżkę budyniu.
— Może i przesiadka Pameli to moja wina, ale i tak to ja dostałam szlaban, więc możemy uznać, że wyszła z tego bez szwanku — wyjaśniła, wzruszając ramionami. Po chwili jednak wróciła wzrokiem do uśmiechających się w dziwny sposób bliźniaków. Zastanowiła ją jedna rzecz. Dlaczego ci dwaj żartownisie zainteresowali się starciem na Eliksirach? — Co wy knujecie? — zmarszczyła brwi, opierając się o stół.
— Fred, czy ona chce nas obrazić?
— Tak mi się wydaje, George...
Weasley'owie patrzyli teraz na Gryfonkę z wysoko uniesionymi brwiami.
— Sytuacja jest taka... — odchrząknął znów Fred, pochylając się konspiracyjnie. — Pierwszy żart tego roku chcemy wywinąć Sanpe'owi...
— I to taki, że pół szkoły się dowie... — dołączył George. — Dlatego chcemy, abyś w odpowiednim momencie wpuściła nas do pracowni starego nietoperza...
— W spokoju sobie popracujemy...
— Aby rano Snape miał niespodziankę...
— I to taką, którą zapamięta do końca życia!
Heather kiwała głową, słuchając opowieści chłopaków. Musiała przyznać, że lubiła ich żarty. Przecież fajnie patrzy się na Snape'a w różowym kubraczku.. Problem jednak był taki, że nie miała zamiaru odrabiać za Weasley'ów szlabanu. Wszelkie podejrzenia za psikus spadną na nią. W końcu oficjalnie to ona będzie znajdowała się jako ostatnia w pracowni.
— I sami to wymyśliliście? — udała zdziwioną.
— Dokładnie! — odezwali się chórem.
— A nie pomyśleliście, marchewkowe łby, że Snape pomyśli, że to ja wywinęłam mu ten żart?! — warknęła.
— Wybacz, czarna zmoro, ale ty z twoim brakiem poczucia humoru...
— W życiu nie wpadłabyś na coś takiego...
— Ja nie mam poczucia humoru? — oburzyła się Heather.
— Gdybyś miała, to byś się zgodziła — zauważył Fred.
Gryfonka zacisnęła zęby. Oczywiście, że miała poczucie humoru! Może nieco czarne i złośliwe, ale.. ale miała.
— Dobra pomidory, pomogę wam, ale na moich warunkach. Tak, że nikt z nas nie będzie podejrzany — postanowiła, wymierzając palec wskazujący we Freda. — Rozumiemy się, George?
— Jestem Fred.
— Nieważne!
— Malfoy... — Czarnowłosa wyprostowała się nagle, gdy usłyszała za sobą lodowaty głos Snape'a. Czyli to nie koniec jej problemów. — Dokładam ci dwa dni do szlabanu, za zakłócanie spokoju w sali...
Dziewczyna odwróciła się, by spojrzeć na nauczyciela z mordem w oczach. W tamtej chwili było jej już wszystko jedno. Pięć dni, czy osiem, co za różnica. Ważne, że za kilka dni Snape dostanie od losu taką niespodziankę, że zapamięta ją do końca życia.
— Masz coś do dodania?
Gdy profesorowi odpowiedziała cisza, odwrócił się i podążył w strone stołu nauczycieli. Heather natomiast sięgnęła po jabłko i wyobrażając sobie je jako profesora Snape'a, z dziką satysfakcją wbiła w nie widelec.
— Freddie, chyba uruchomiliśmy w niej zdolności destrukcyjne...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top