-(••÷[42]÷••)-
· • ● ← → · • ●
- Nie - Powiedział - Nie rób tego. Obiecaj mi, że będziesz trzymać się od tego z daleka. To nie jest zabawa ani egzamin z historii. Nie chcę, żeby coś Ci się stało.
~Antonia Michaelis "Baśniarz"
¤¸¸.•'¯'•¸¸.•..>> <<..•.¸¸•'¯'•.¸¸¤
Hermiona nie mogła powiedzieć, że nie ufa Pameli. Naprawdę lubiła blondynkę, od pierwszego roku miała z nią dobre stosunki, dlatego tym bardziej nie chciała wyjść na podejrzliwą.
Granger miała jednak swoje przeczucia, a doświadczenie nauczyło ją, że dość często bywały słuszne. Dlatego, gdy Hanna zagadała ją na korytarzu, którym po chwili przeszedł Cedric Diggory, Hermiona wiedziała, że jak najszybciej musi znaleźć McMay.
Cedric dreptał po Hogwarcie sam, podobnie Hanna, czyli Pamela nie była z żadnym z nich. Granger pozostało wierzyć, że blondynka włóczyła się gdzieś z Heather, jednak instynkt podpowiadał, że zrobi dokładnie to, czego Malfoy zabroniła.
Hermiona nie lubiła działać wbrew zasadom. Regulamin często stanowił dla niej najwyższą świętość, jednak w tamtym wypadku musiała przyznać Heather Malfoy rację. Nie wolno działać pochopnie w tak istotnej sprawie, która dodatkowo ma tyle niejasności.
— Stop! — krzyknęła Hermiona, gdy minęła zakręt, za którym zniknęły dwie czarne czupryny. Rozpoznała je dopiero po chwili, w czym zdecydowanie pomogły szaty Gryffindoru.
Heather i Harry, podobnie jak kilkoro innych uczniów, spojrzeli w stronę znajomego głosu. Zrozumieli, że Granger wołała właśnie ich i natychmiast podbiegli do przyjaciółki.
— Pamela... Boje się, że powie o wszystkim Dumbledore'owi...
— Znaczy o... — zaczął Harry, na co Hermiona energicznie pokiwała głową.
— Poza tym podejrzewamy, że Lupin wie, gdzie przebywa Black... Ale to tylko głupie przemyślenia bez pokrycia... — zaczęła tłumaczyć Granger, na co Potter zmarszczył brwi.
Jeśli miałby szansę, nawet teraz, pójść i spojrzeć w twarz zdrajcy, osoby, która ściągnęła na jego rodziców śmierć, zrobiłby to bez wahania. Musiał zadać Blackowi to jedno, ciążące na jego duszy pytanie. Wiedział, że jeśli pozwoli Pameli donieść dyrektorowi, a podejrzenia dziewczyn okażą się słuszne, Ministerstwo odbierze mu jedyną szansę.
— Wiesz, gdzie ona jest?
— Nie! Była z Cedem, ale potem... straciłam ją z oczu i...
— Dobra, musimy ją znaleźć... — przerwała Heather, której serce podskoczyło do gardła. Przecież prosiła przyjaciółkę, aby utrzymała wszystko w tajemnicy. Malfoy wiedziała, że McMay jest plotkarą, ale dotychczas mogła powierzyć jej tajemnicę. — Harry, lecisz do Lupina. Ja do dyrektora. Hermiona, uderzasz do McGongall...
Całą trójka ruszyła, każdy w swoją stronę, każdy z bijącym głośno sercem.
Heather dotarła na korytarz, prowadzący do gabinetu dyrektora w ostatniej chwili. Dostrzegła, jak Pamela znika na górze schodów, wraz z gargulcem. Przynajmniej zyskała pewność, że McMay planuje oświecić Dumbledore'a. Podbiegła bliżej, usiłując przypomnieć sobie hasło, które wyrecytowała dwa lata temu, usiłując dostać się do gabinetu. Miała tylko głęboką nadzieję, że nie zmieniło się od tamtej pory.
Pamiętała, że na swoim pierwszym roku, jeden jedyny raz Dumbledore zaprosił ją do siebie. Poinstruował ją wtedy, jak dostać się do gabinetu, i wymienił słodycz. Popularną słodycz, którą Heather jadała w dzieciństwie. Jej nazwę czarnowłosa miała na końcu języka.
Przestraszyła się, gdy gargulec z głośnym tąpnięciem pojawił się znów na jej poziomie. Bez wahania stanęła między skrzydłami, przez co w jej oczy rzucił się mały, biały przedmiot, umieszczony na podeście gargulca. Czarnooka wyciągnęła dłoń, by się temu przyjrzeć.
— Eksplodujące Cukierki? — szepnęła, po czym szybko odłożyła słodycz na miejsce.
Nie spodziewała się jednak, że w tej samej chwili gargulec poruszy się i zaniesie ją wprost pod drzwi gabinetu.
Otworzyła je z impetem, zdecydowanym krokiem mijając próg. Jej oczom ukazała się Pamela, siedząca na krześle i spokojnie żująca czekoladową żabę. Na horyzoncie nie widziała jednak profesora Dumbledore'a. Skorzystała więc z okazji i podbiegła do dziewczyny.
— Powiedziałaś mu?! — szepnęła, łapiąc blondynkę za ramiona.
— Powiedziała o czym?
Heather wrzasnęła przerażona, gdy zorientowała się, że głos należał do profesora. Rozejrzała się po gabinecie i w końcu dostrzegła dyrektora, stojącego w najdalszym kącie gabinetu. Po jego lewej stronie znajdowało się coś, co przypominało Malfoy wielką misę. Zrobioną z mieniących się kryształów, które odbijały powierzchnie niczym najlepsze lustro.
— To Myślodsiewnia — wyjaśnił Albus, podchodząc bliżej Heather. — Zechcesz się poczęstować? — zapytał, wskazując dłonią tacę, na której Czekoladowe Żaby spoczywały ułożone w piramidkę.
Malfoy zdołała jedynie pokręcić głową.
— Panna McMay była tak łaskawa, że zgodziła się poczekać ze swoją ważną sprawą, aż odciążę trochę umysł. Rozumiem, że przygnało was to samo? — Nauczyciel założył ręce za sobą, uśmiechając się serdecznie. Ani Pamela, ani Heather nie były w stanie wymyślić czegokolwiek, co mogłoby zaspokoić ciekawość dyrektora. W końcu obie znalazły się w gabinecie z czymś ważnym.
— My... Właściwie...
— Chodzi o to...
— Chodzi o rozgrywki Quidditcha! — zawołała nagle Heather, nieco zbyt głośno.
Pamela zakrztusiła się czekoladą i odchrząknęła kilka razy, usiłując doprowadzić oddech i podrażnione gardło do normy.
— Quidditch został wstrzymany do końca tego roku szkolnego.
— I nie da się z tym nic zrobić? — drążyła temat Heather, chcąc zyskać na czasie. W jej umyśle naprawdę nie pojawił się żaden lepszy pomysł.
— A od kiedy tak wam zależy na grze? — zapytał dyrektor, który już po pierwszym zdaniu wiedział, że nie z tą sprawą dziewczyny do niego przyszły. Postanowił jednak się nie zdradzać.
— Bo... — Heather zaczęła nerwowo skubać paznokcie. W jej głowie naprawdę pojawiła się pustka.
— Bo Heather chciałaby poprosić Wooda o możliwość bycia rezerwowym Szukającym... — odpowiedziała Pamela, uśmiechając się szeroko do profesora.
— Rezerwowym Szukającym?
— No wie pan, gdyby Potter znów zleciał z miotły, czy rąbnąłby go tłuczek...
— Pamela! — syknęła Heather, gdy dostrzegła wyraz twarzy profesora. Odpowiedź McMay brzmiała zupełnie tak, jakby właśnie życzyła Harry'emu ponownego spotkania z dementorem.
W pokoju zapadła cisza, którą zdecydował się przerwać dyrektor.
— W tym roku nie wznowimy rozgrywek, ale myślę, że powinnaś poruszyć temat we wrześniu, Heather. Szepnę profesor McGonagall słówko, aby o tobie pamiętała. Oczywiście, tylko w przypadku, jeśli... pan Potter...
— Będzie niedysponowany! — zawołała natychmiast Malfoy, jakby odczytując intencje profesora. — Dziękujemy panu bardzo! Dobrej nocy!
Heather złapała Pamelę pod ramię, mimo że McMay chciała zabrać jedną żabę na wynos. Obie znalazły się za drzwiami gabinetu i w ciszy przeszły cały korytarz.
Albus westchnął ciężko, siadając na fotel. Po chwili drzwi, ukryte za pokaźnych rozmiarów szafą otworzyły się i niczym cień, wyszedł zza nich profesor Snape.
— Myślisz, że wciąż nie wie?
— Myślę, że wie więcej, niż my — odparł dyrektor, nie unosząc wzroku na nauczyciela. Nie miał wątpliwości, że śledztwo Heather dawało rezultaty. Dziewczyna wiedziała, jak nazywali się jej prawdziwi rodzice. Kim byli, co zrobili. Albus jednak czuł, że panienka Malfoy wie coś, czego nie powinna. A przez nią również Harry.
— Zawsze możemy skontaktować się z Lucjuszem...
— Co nam to da?
— Może zabrać ją ze szkoły.
— A wraz z nią naszą szansę. — Dyrektor spojrzał na Snape'a, uśmiechając się smutno. — Miej ich na oku Severusie.
Czarnowłosy kiwnął głową i szybko podążył do drzwi. Zdążył jedynie złapać za klamkę, bo głos Albusa znów go zatrzymał.
— I Remusa... Remusa także.
¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸
— Co ci strzeliło do łba?!
Pamela McMay nie przywykła do roli ofiary. Częściej była atakującą lub łagodzącą spory. Nie pozwoliła nikomu sobą pomiatać, zwykle była przyjazna, więc niewielu miało ku temu powód. Aż do tamtego wieczoru.
Blondynka siedziała cicho na kanapie przy kominku, podczas gdy Potter, Granger i Malfoy stali nad nią i kręcili głowami z dezaprobatą. Byli wściekli na dziewczynę, że w ogóle wpadła na tak durny pomysł, jakim było zawiadomienie dyrektora. Ten ruch powinien być przemyślany i przede wszystkim skonsultowany ze wszystkimi. W końcu siedzieli w tym razem.
— A ty co tak siedzisz? — naburmuszyła się McMay, zwracając się do Ronalda, który faktycznie siedział na samym brzegu kanapy i z zainteresowaniem śledził całą rozmowę. W duchu gratulował sobie, że postanowił towarzyszyć Seamusowi i Deanowi na błoniach. Dzięki temu ominęła go cała chora akcja, związana z Heather i jej rodzinką.
— A co, mam wstać? — prychnął.
— Położyć się — warknęła dziewczyna, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Spojrzała w górę, na swoich oprawców.
— Dowiemy się co tobą kierowało? — zapytała znów Heather, a jej czarne oczy przewiercały blondynkę na wylot. — Co, gdybym nie wparowała tam za tobą? Powiedziałabyś mu!
McMay przełknęła ślinę. Malfoy bywała straszna. Chyba jednak miała coś z Blakców.
— To z troski o ciebie. Dumbledore mógłby ci pomóc.
— Sama zdecyduje. Jeśli...
Hermiona szybko złapała Heather za rękę, gdy tylko dostrzegła, że ktoś wchodzi przez portret. Gryfoni poczekali, aż spóźnialski zniknie za drzwiami dormitorium i znów wrócili do rozmowy.
— Jeśli Lupin jest niewinny i przeze mnie poniesie jakąkolwiek odpowiedzialność, nie daruję sobie tego... — szepnęła Malfoy, tym razem nieco ciszej.
— Heather, ja ciebie naprawdę nie rozumiem... Raz jesteś wściekła na Blacka, brzydzisz się nim... A teraz... Przyznaj się, czego ty tak naprawdę chcesz?
— Prawdy — odpowiedziała czarnooka bez namysłu. Tylko tego potrzebowała. — Chce posłuchać zarówno wersji Blacka, jak i tej oficjalnej...
Pamela wstała, wzdychając cicho. Przytuliła do siebie zdezorientowaną Malfoy, która naprawdę nie miała ochoty na czułości. Wciąż była zła na Pamelę.
— Heath wiesz, że Ministerstwo nie wsadza do Azkabanu za stłuczkę na miotle, prawda?
— Mela, całe moje życie okazało się kłamstwem. Jedyne czego chce, to porozmawiać z Syriuszem Blackiem. Myślę, że mam do tego prawo...
¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸
Kochani, do rozdziału dołączam jak najlepsze świąteczne życzenia! Wszystkiego Dobrego!
P.S. Następny rozdział tradycyjnie - za tydzień
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top