-(••÷[39]÷••)-

· • ● ← → · • ●

Nie przejmuj się tym - zanim ten list dojdzie, będę już fontanną pogody i radości życia! 

Ale dzisiaj kocham cię w smutku!

~Jeremi Przybora "Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze"

¤¸¸.•'¯'•¸¸.•..>> <<..•.¸¸•'¯'•.¸¸¤ 


Heather po raz kolejny wytarła dłonie o koszulę nocną. Dobijała dwudziesta trzecia, a ona wciąż siedziała nad zapakowanymi listami. Nie miała odwagi by je otworzyć i zajrzeć do środka. Nie była nawet świadoma tego, co tam ujrzy, ale sama świadomość napawała ją strachem. 

W końcu zebrała się na odwagę i odwiązała wstążkę, która utrzymywała cały stosik. Odrzuciła ją na bok i powoli zaczęła przeglądać koperty. 

Wszystkie zaadresowane takim samym charakterem pisma, na jedną osobę. 

Przez głowę Heather przemknęła pewna myśl. Przypomniała sobie spotkanie z Hagridem i informacje, które udzielił jej na temat Annabeth. Dziewczyna, w pewnym momencie życia przebywała w szpitalu Świętego Munga. 

Czarnowłosa przejechała kciukiem po starannie zapisanych literach.

— Annabeth Rodden... — szepnęła. — Szpital Świętego Munga.

Malfoy wiedziała już, kto był adresatem listów. Pytanie tylko, jakim cudem trafiły one do Remusa Lupina? Może to właśnie on był nadawcą i nigdy ich nie wysłał. Za dużo pytań zaczęło krążyć w głowie dziewczyny, by mogła się dłużej zastanawiać. 

Szybkim ruchem rozerwała jedną z nich i wyciągnęła zawartość.

Kochana Annie,

minął dokładnie czterdziesty siódmy dzień, od momentu, w którym umieściliśmy Cię w tym szpitalu. Wciąż nie mogę sobie wybaczyć, że nie walczyłem o Ciebie tak, jak powinienem. Usiłuję wymóc na profesorze, aby specjaliści zajęli się Tobą w Hogwarcie, albo w domu Jamesa. Jego rodzice to bardzo dobrzy ludzie, z resztą sama wiesz, w jakiej sytuacji mnie zastali. Pani Euphemia deklaruje gotowość, by pomóc w opiece nad Tobą, jednak Dumbledore jest nieugięty. Twierdzi, że tylko uzdrowiciele Munga są w stanie Ci pomóc. 

Jestem na niego wściekły, wiesz? Wściekły, bo pozwolił Ci na to wszystko. Pozwolił Ci się poświęcić, Annie. Tęsknie za Tobą każdego dnia, w każdej minucie. 

I wybacz mi, jeśli ten list wzbudzi w Tobie smutek. Nie chciałem tego, nie lubię, gdy płaczesz. 

Niecierpliwie czekam na dzień, w którym znów pozwolą mi Cię zobaczyć.

Kocham,

Syriusz


Cześć Piękna!

Ostatni tydzień był pełen wrażeń, dlatego piszę dopiero teraz. James wymyślił sobie, że zrobi niespodziankę na urodziny Lily, przed urodzinami Lily. Wyobrażasz sobie?  Zgadnij, kogo w to wciągnął. Nie byłem zbyt chętny do pomocy, jednak widząc jak temu patałachowi świeciły się oczy, nie mogłem odmówić. Jestem pewien, że gdybyś tu była, sama zaproponowałabyś naszą pomoc, nie pytając mnie o zdanie. Zawsze taka byłaś, Annie. Słodka, dobra, kochana, chcąca zbawić cały świat. A ja zawsze byłem w jakiś sposób Tobą zafascynowany, choć przyznałem to dopiero w zeszłym roku. Może dlatego kiedyś wmawiałem sobie, że Cię nie lubię? Przecież zawsze trudno mi było przyznać się do błędu. 

Za tydzień wracamy do szkoły. Mam nadzieję, że wkrótce także do nas dołączysz. Chciałbym zobaczyć miny tych wszystkich Ślizgonów, gdy usiądziesz przy stole Gryfonów w ich mundurku. Wyobrażasz sobie?! Tęsknię już trochę za Hagridem, będziemy go częściej odwiedzać, jest naprawdę świetny. Remi odwiedzi nas podczas urodzin Lily, ale pisze przynajmniej raz na tydzień, w każdym liście pyta o Ciebie. Widzisz, Annie? Wszyscy Cię kochamy, ale ja najbardziej. Nie zapominaj o tym. Mam nadzieję, że czytając ten list czujesz, jak przytulam Cię do siebie. Myślę o Tobie za każdym razem, gdy się obudzę. Myślę o Tobie, gdy zasypiam, kiedy wykonuję najprostszą czynność. Widzę twoje piękne, jasne oczy, słyszę twój śmiech, czuje zapach i dotyk. Jeśli kiedykolwiek w moje ręce wpadnie zmieniacz czasu zrobię wszystko, by ocalić Cię od tego koszmaru, który na Ciebie spadł. 

Pamiętaj, że jestem tu dla Ciebie, Annie. 

Kocham,

Syriusz 


Kochana Annabeth,

to ostatni list, który piszę do Ciebie, siedząc przy biurku, w Dolinie Godryka. Jutro wyjeżdżamy do Hogwartu. Tym razem jestem spakowany i mam nadzieję, że nie zaśpimy, zupełnie jak w zeszłym roku. 

Urodziny Lily udały się, choć pani Euphemia trzy dni później gorzej się poczuła. Wciąż leży w łóżku, ma stałą opiekę pielęgniarki. James się martwi, choć myśli, że tego nie widzę. Nigdy nie był zbyt bystry. 

Nie wiem, jak mam mu pomóc, Annie. Kiedy Ciebie nie ma, on jest dla mnie największym oparciem. Nawet, gdy się wściekam i krzyczę z bezsilności, on cierpliwie czeka aż się uspokoję. Wytrzymuje moje wybuchy gniewu. Jest mi bratem, choć trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek mógł ze mną wytrzymać.

Muszę powoli kończyć, jeśli chcę by sowa dostarczyła list przed jutrzejszym wyjazdem. Liczę, że zobaczymy się już jutro. Mam Ci tyle do opowiedzenia.

Kocham Cię, Annie.

Syriusz

¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ 

Hermiona szeroko otwartymi oczami studiowała trzeci z listów, które dała jej do przeczytania Heather. Kiedy dotarła do końca, w ciszy wsunęła go do koperty i oddała czarnowłosej, czekającej jak na wyrok.

Malfoy nie wiedziała już, co myśleć. Listy wydawały się jej tak zwykłe, przeciętne. Jakby pisał je zakochany po uszy nastolatek. Nie morderca, który za trzy lata miał zamordować kilkunastu mugoli, własną żonę i zdradzić przyjaciół. 

— No powiedz coś! — zniecierpliwiła się czarnooka, gdy jedyne co robiła Granger, to nerwowe skubanie rąbka swetra. 

— Ale co? — westchnęła po chwili, odgarniając włosy za ucho. 

Choć zwykle nie miała problemu, by wyciągać wnioski, tym razem i ona nie znalazła odpowiednich słów. Jeśli faktycznie Syriusz Black osobiście pisał te listy, to między tymi wakacjami, a morderstwem mugoli i zdradą Potterów, musiało zdarzyć się coś, co gwałtownie go zmieniło. Odcisnęło ślad na psychice, albo... 

— Sama nie wiem... — jęknęła Heather, chowając trzy koperty między książki. — To naprawdę brzmi, jakby...

— On ją kochał? — zasugerowała Granger, na co Malfoy pokiwała głową.  

Hermiona westchnęła ciężko. Naprawdę nie znalazła słów, by wspomóc przyjaciółkę. Było jej żal Heather od momentu, gdy poznała prawdę. Rodzina Malfoy'ów najlepszą nie była, jednak lepsze to niż znamię dziecka mordercy. W dodatku mordercy, który za adwokata miał profesora od OPCM.

— Właśnie! — zawołała Granger, z szerokim uśmiechem odwracając się do Heather. — Profesor Lupin! 

— Obiecał mi, że odpowie na moje pytania, jeśli przeczytam listy.

— To na co czekasz! — prychnęła Hermiona, kręcąc głową z dezaprobatą. — Idziemy czytać!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top