-(••÷[29]÷••)-

· • ● ← → · • ●

Wiem, że jak nie idzie,

to chce się obarczyć winą za to cały świat,

tylko nie siebie.

~Remigiusz Mróz "Zaginięcie"

¤¸¸.•'¯'•¸¸.•..>> <<..•.¸¸•'¯'•.¸¸¤ 

Harry w ostatniej chwili zdążył ruszyć za Heather, by ta nie zdradziła ich obecności. Chociaż, gdyby tylko Minister Magii przyjrzał się uważniej miejscu, w którym na dłuższą chwilę zawiesił wzrok, dostrzegłby but panny Malfoy, który w całym zamieszaniu wydostał się spod peleryny.

Potter nie zdołał jednak zatrzymać dziewczyny na dłużej. Tuż po zatrzaśnięciu się drzwi do niewielkiego mieszkanka barmanki, czarnooka zrzuciła z siebie pelerynę i nie zważając na zdziwione spojrzenia dorosłych, siedzących w barze, wybiegła na ulicę.

Śnieg zaczął prószyć jeszcze mocniej, przez co Heather miała problem z rozpoznaniem przechodniów. Zanurzyła nos w szaliku i biegiem udała się w stronę zamku, modląc się w duchu by pamiętała drogę z wycieczek z poprzedniego roku.

W końcu, gdy zyskała pewność, że Harry jej nie śledzi, pozwoliła sobie przysiąść na ławce. Nie dbała o to, że będzie cała mokra, albo że się rozchoruje. W jej głowie krążyły słowa profesor McGoangall.

Syriusz Black pozostaje biologicznym ojcem Heather Malfoy.

Nagle serce dziewczyny przełamało się na pół, a duszę wypełniła pustka. Wszystkie szczęśliwe chwile, spędzone w Malfoy Manor odeszły w niepamięć, bo okazało się, że były jednym, wielkim fałszem.

Heather dlatego przypominała sir Nicholasowi Blacka.

Dlatego profesor Dumbledore nie zdradził im tożsamości domniemanej córki Syriusza.

Dlatego Heather trafiła do Gryffindoru.

Dlatego coraz gorzej dogadywała się z Draconem.

Dlatego środowisko Malfoy'ów ją wykluczało.

Dlatego Lucjusz nie był w stanie jej pokochać.

Bo była córką Syriusza Blacka.

Strużki gorących łez popłynęły po zmarzniętej twarzy, kiedy dziewczyna uświadomiła sobie, że ludzie których kochała, którym ufała, karmili ją kłamstwem. Pozwolili jej wychowywać się w przeświadczeniu, że była ich rodzoną córką. Panienką Malfoy z krwi i kości.

Nie sądziła, że matka będzie w stanie kiedykolwiek ją okłamać. To jej wierzyła i ufała bezgranicznie. Ale to Narcyza właśnie w tamtej chwili straciła jedyną na świecie osobę, którą mogła nazywać córką. 

Heather odetchnęła głęboko, usiłując uspokoić urywany oddech.

W momencie, kiedy wszystko zaczęło się układać i dziewczyna odzyskała nadzieję na normalne relacje z ojcem... Jedna informacja spowodowała, że wszelkie szanse zniknęły.

Syriusz Black, morderca własnej żony... A przy tym matki Heather...

Syriusz Black, były przyjaciel Potterów, zdrajca, który przyczynił się do ich śmierci...

Syriusz Black był ojcem Heather.

¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ 

— Harry, ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. — Hermiona zatrzasnęła książkę, którą tylko udawała, że czyta. Jej myśli, podobnie jak Rona i Pottera, zajmowały ostatnie informacje. Wbrew wszystkiemu, co sądziła, wbrew zdrowemu rozsądkowi i logice, teoria Harry'ego okazała się prawdą. — W to... wszystko...

Potter zerknął nieprzytomnie na brązowooką. Jemu też prawda nie mieściła się w głowie. Syriusz Black okazał się jego ojcem chrzestnym, jednocześnie biologicznym ojcem Heather Malfoy. Cała historia przypominała jedną z dennych telenoweli, uwielbianych przez ciotkę Petunie. Problem jednak leżał w tym, że niezależnie z kim był spokrewniony Black, wciąż pozostawał zdrajcą i mordercą, chcącym pozbyć się zarówno Harry'ego, jak i swojej córki.

— Heather jest w niebezpieczeństwie... — szepnął ledwo słyszalnie, kierując spojrzenie na swoje dłonie.

— Myślisz, że chce ją dopaść? — zapytał cicho Ronald, który po raz pierwszy w życiu darował sobie zlekceważenie Heather. Już nie wiedział, co było gorsze. Bycie córką Malfoy'ów, czy Blacka.

— Zabił jej matkę... — przypomniała Hermiona, przywołując w myślach zdjęcie młodej, uśmiechniętej dziewczyny, siedzącej na ławce z młodszą siostrą.

Mimo, że Granger nigdy jej nie poznała, wywoływała w niej poczucie sympatii. Była przekonana, że Annabeth była dobrą osobą. Tylko czym zawiniła, że człowiek, którego prawdopodobnie kochała, ją zabił?

— Tu jesteście! — zdenerwowana Pamela stanęła nad całą trójką. Ręce na biodrach i ogniki w oczach spowodowały, że Harry, Hermiona i Ron niemal równocześnie przełknęli ślinę. — Powiedzcie, że widzieliście Heather! Szukam jej od powrotu z Hogsmeade! Tyle się wydarzyło, a nie mogę się z nią tym podzielić, bo zapadła się jak kamień w wodę!

Harry zerknął na zegar, który dobijał dwudziestą pierwszą. Grupa wróciła z wioski o czternastej.

Zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, Hermiona już strzepywała z siebie sierść Krzywołapa, który godzinę wcześniej uciął sobie drzemkę na właścicielce. Pomoc w poszukiwaniu Heather była dla niej tak oczywista, że nawet nie miała zamiaru pytać przyjaciół. Z wyczekiwaniem spojrzała na Ronalda, który miał największy problem z podniesieniem się.

Tym razem jednak rudzielec stanął na wysokości zadania. Bez zbędnych marudzeń stanął obok przyjaciół, wywołując szeroki uśmiech na twarzy McMay.

— Zanim zaczniemy jej szukać, musimy pozbyć się jeszcze jednego problemu... — Blondynka kiwnęła głową w stronę stojącego przy portrecie Percy'ego. Chłopak naprawdę wziął sobie do serca ostatnie wydarzenie i zamierzał dopilnować, by żaden z Gryfonów nie włóczył się nocami po Hogwarcie, nawet jeśli oznaczało to niedobór snu.

— Prościzna. — Najmłodszy Weasley machnął ręką, jakby ktoś kazał mu iść odebrać Puchar Quidditcha. Odchrząknął i zadzierając nieco nos, ruszył w stronę starszego brata.

Wymienili ze sobą kilka zdań, po czym Prefekt jak oparzony pobiegł do dormitoriów chłopców. Pamela, Harry i Hermiona wykorzystali okazję i natychmiast dołączyli do Ronalda, by po chwili opuścić Pokój Wspólny.

Zdecydowali podzielić się na dwójki. Choć z początku Harry uznał, że bezpieczniej będzie, gdy pójdzie z Ronem, po krótkiej wymianie zdań z Hermioną, zdecydował się na sparowanie z Pamelą. Skoro mieli szukać Heather, McMay powinna wiedzieć, jaki był powód dziwnej nieobecności Malfoy.

Młodzi detektywi podzielili pomieszczenia zamku między siebie, doskonale świadomi, że jeśli im się nie poszczęści, poszukiwania zakończą się konieczną wizytą u dyrektora szkoły. Sprawa była zbyt poważna, tym bardziej gdy nieopodal szkoły grasował Syriusz, czyhający na życie swojej córki.

— Wciąż uważam, że ryzyko kłótni Rona i Hermiony jest zbyt duże... — zauważyła Pamela, podążając wraz z Potterem wzdłuż korytarza.

Chłopak uśmiechnął się lekko, próbując ułożyć w głowie to, co nieuchronnie musiał powiedzieć. Pamela zasługiwała na prawdę. W końcu Heather wtajemniczyła ją w poszukiwaniu prawdy na temat Blacka, a to znaczy, że musiała jej ufać. Harry musiał więc zrobić to samo.

— Muszę ci coś powiedzieć, Pamela... — zaczął ostrożnie, uważnie patrząc na reakcję McMay.

Blondynka pokiwała głową, tak naprawdę słuchając Pottera tylko jednym uchem. Bała się, że natkną się na Snape'a, więc wolała uważnie wsłuchiwać się w szmery, dochodzące z sąsiednich pomieszczeń.

— Heather i ja... Podsłuchaliśmy pewną rozmowę Ministra Magii i profesor McGonagall... Z której wynika, że... Że Heather jest tak naprawdę córką Syriusza Blacka... mojego ojca chrzestnego.

Pamela nie wydała z siebie żadnego okrzyku zdziwienia, czy choćby pytającego spojrzenia. Runęła jak długa, potykając się o własne sznurówki. 

W normalnej sytuacji widok rozłożonej na podłodze McMay rozbawiłby chłopaka, jednak nie w tamtym momencie. Przez sekundę pomyślał nawet, że dziewczyna straciła przytomność. Jednak kiedy przekręciła się na plecy, spoglądając wyczekująco na Pottera, wszelkie obawy ustąpiły. 

— Żart słabej jakości, ale powalił mnie na ziemię, więc miał to "coś" — zażartowała.

— Ja mówię całkiem poważnie...

— Ach, Harry... — Blondynka westchnęła ciężko, siadając. Wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka, dając znak, że oczekuje od niego pomocy. Harry faktycznie pomógł McMay wstać, po czym cierpliwie poczekał, aż zawiąże sznurówkę i otrzepie się z kurzu. — Ale serio, pożartujemy sobie, kiedy ją znajdziemy. Coraz mniej zaczyna mi się podobać ta nasza podróż. 

Blondynka podążyła przodem, zostawiając zirytowanego Pottera z tyłu. Może faktycznie informacje, które chciał przekazać Meli były irracjonalne, ale spodziewał się nieco lepszej reakcji. Westchnął jednak, zdając sobie sprawę, że blondynka miała rację. Heather nie było od kilku godzin, dementorzy szaleli na zewnątrz zamku, a wisienką na torcie okazał się Syriusz Black, hasający po okolicy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top