-(••÷[25]÷••)-
· • ● ← → · • ●
Jeśli ludzie mówią o długiej historii,
oznacza to zazwyczaj, że jest krótka,
ale oni ze wstydu nie potrafią się zdobyć na powiedzenie sobie prawdy.
~ Cecelia Ahern "Love, Rosie"
¤¸¸.•'¯'•¸¸.•..>> <<..•.¸¸•'¯'•.¸¸¤
Przez kilka kolejnych dni Heather większość czasu rozmyślała nad rozmową z panem Goyle. Powiedział jej coś więcej na temat Syriusza Blacka, jego historii, jednak spowodował także, że dziewczyna zaczęła się martwić. Słowa, dotyczące Lucjusza zaniepokoiły ją. Dlaczego jej ojciec miałby wiedzieć coś więcej na temat tego, czy Black rzeczywiście był sługą Voldemorta?
Jako jedenastolatka usłyszała plotkę, wedle której jej ojciec był krótko pod panowaniem czarnoksiężnika. Kiedy zapytała go o to, wściekł się, ale po chwili wytłumaczył, że rzucono na niego klątwę, przez co nie panował nad sobą i został uniewinniony. Wyjaśnił także, że pod wpływem Imperiusa był całkowicie uzależniony od woli Lorda Voldemorta. Po uwolnieniu niczego nie pamiętał.
Heather nie zapytała go o to nigdy potem. Bała się zrobić to po raz kolejny. Nie tylko ze względu na jego złość. Czuła, że powtórzenie pytania mogłoby złamać i tak kruchą już więź, a tego bardzo nie chciała. Ich relacja do wybitnie mocnych nie należała, lecz nieważne jakim ojcem był Lucjusz, nie mogła osądzać go o kłamstwo w tak ważnej sprawie. Poza tym, który ojciec chciałby słyszeć od swojego dziecka, że nie jest pewne, czy faktycznie nie służył najgorszemu czarnoksiężnikowi ostatnich czasów?
— Heather Narcyza Malfoy!
Dziewczyna upuściła widelec, którym od dłuższej chwili dłubała w makaronie. Nie zwróciła uwagi na nawoływania ojca, który od kilku sekund usiłował zwrócić uwagę dziewczyny.
— Przepraszam ojcze, zamyśliłam się — mruknęła.
— Co tak zajęło twój umysł? — zapytał blondyn, nie spuszczając wzroku z córki.
Od momentu, gdy ujrzał ją rozmawiającą z Goyle'em, przyglądał się jej coraz to uważniej. Przez niewyparzony język przygrubego kretyna, dziewczyna mogła dowiedzieć się czegoś, czego nie powinna.
— J-ja... — zająknęła się, spuszczając wzrok. Oddychała coraz szybciej, gdy natłok myśli pojawił się w jej głowie. Jedna strona krzyczała, aby zapytała ojca o Blacka. Druga natomiast kazała milczeć.
Heather oczywiście nigdy nie słynęła z podejmowania dobrych wyborów, więc po chwili patrzyła w błękitne oczy ojca.
— Czy to prawda, że Syriusz Black nigdy nie dołączył do Vold...
— Na miłość boską, dziecko! — krzyknęła Narcyza, gdy tylko zdała sobie sprawę, że jej córka chce wymówić imię, które przyprawiało ją o dreszcze.
— Przepraszam, mamo. Sam - Wiesz - Kogo?
Lucjusz zacisnął dłoń, znajdującą się pod stołem tak gwałtownie, że paznokcie boleśnie wbiły mu się w skórę. Czuł, że ten cholerny grubas posunie się o krok za daleko. Zasiał ziarnko niepewności w umyśle dziewczyny. Znał Heather całe jej życie i dobrze wiedział, że nie odpuści, jeśli nie dowie się prawdy.
Musiał więc zadbać o to, by dobrze prawdę wykreować.
— Heather... — syknął, siląc się na spokój. Salazarze, ile by dał, by faktycznie być spokojnym. — Syriusz Black był... jest mordercą. Dołączył do Sama- Wiesz - Kogo... Z zimną krwią zabił swoją żonę...
— Znałeś ją? — zapytała, wcinając się w środek zdania. Zerknęła na matkę, która wciąż milczała. — Znaliście Annabeth Black?
Głucha cisza odbijała się echem w głowie dziewczyny. Z szeroko otwartymi oczami czekała na odpowiedź, której nikt nie chciał jej udzielić.
— Tak — powiedziała Narcyza, powodując że Lucjusz prawie zakrztusił się śliną. Odetchnęła głęboko, chcąc przekazać córce jak najwięcej zadowalającej ją prawdy, jednocześnie nie podsycając jej ciekawości. — Była Ślizgonką, rok młodszą od waszego ojca. Była... — Pani Malfoy spojrzała w oczy zaciekawionej córki.
Narcyza nie żywiła żadnych głębszych uczuć do Annabeth. Cieszyła się, gdy Lucjusz stracił nią zainteresowanie, kiedy Rodden na dobre związała się z Blackiem. Nigdy nie miały okazji dłużej porozmawiać, ale nie wchodziły sobie w drogę.
Dlaczego, patrząc na niewinną twarz Heather, wszystko odżyło?
Dlaczego znów pani Malfoy czuła winna się tego, że dała dom sierocie?
Dlaczego czuła się, jakby Annabeth patrzyła na nią z góry i błagała, by się opamiętała, podczas gdy Heather do złudzenia przypominała jej Syriusza?
— Mamo?
Cyzia uśmiechnęła się smutno, słysząc to jedno słowo. Zawsze wywoływało w jej sercu ciepło. Tak było i tym razem. Ale czy jej córka będzie w stanie znów tak powiedzieć, gdy pozna bolesną prawdę?
— Była dobrą osobą. Nie zasłużyła na całe zło, które spotkało ją i jej rodzinę.
— Masz na myśli... Mamo, co się stało z jej rodziną?
— Wszyscy nie żyją. Poza mężem i córką... — Narcyza złapała się gwałtownie za usta. Szok, który malował się w jej oczach, zdziwił Heather.
Czarnowłosa przestraszyła się sądząc, że jej matkę coś zabolało. Nie spodziewała się, że reakcja Narcyzy spowodowana jest tym, że właśnie ujawniła rąbek tajemnicy. Nie mówiło się o tym, że Blackowie posiadali córkę. Dwanaście lat temu Cyzia i jej mąż starannie zadbali o to, by usunąć tę informację z czarodziejskiego świata. Tym samym tego ranka, pozwoliła jej wrócić.
— Przepraszam, ząb mnie zabolał... — jęknęła, wciąż zasłaniając usta. Brązowooka wstała i wymknęła się z pomieszczenia, a za nią jej mąż, który pierwszy raz w życiu modlił się, aby reakcja Narcyzy nie wydawała się dziwna.
— Czego tak dopytujesz? — zapytał Draco, którego cała historia także zainteresowała.
— W zeszłym roku ty pytałeś o Dziedzica Slytherina, a ja w tym o Blacka. Coś jeszcze? — zapytała, dopijając sok.
Blondyn uśmiechnął się ironicznie, przypominając sobie zeszły rok. Potter i Kretyn prawie zostali pożarci przez wielkiego gada. To był czas pełen wrażeń.
— Wiesz, że Grzmotter myślał, że to ja jestem Dziedzicem Slytherina? — rozochocił się chłopak, będąc wyraźnie dumnym.
— Chyba Dziedzicem Śmierdzielina — prychnęła czarnowłosa, wstając od stołu. Uśmiechnęła się jeszcze do brata i ruszyła do siebie.
¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸
— Uważajcie na siebie i do zobaczenia za kilka miesięcy. — Narcyza uśmiechnęła się ciepło, po czym przytuliła Dracona, następnie Heather.
Blondyn pożegnał się jeszcze z ojcem i pognał do pociągu, gdzie już czekali na niego przyjaciele.
— Do zobaczenia... — uśmiechnęła się lekko czarnowłosa, zerkając z ukosa na Lucjusza.
Kiedy napotkała lodowaty wzrok ojca, odwróciła się powoli, gotowa by odejść. Widocznie znów musiała rozstać się z Lucjuszem w mało sprzyjających okolicznościach.
Pan Malfoy natomiast bił się z myślami. Rozmowa, którą dwa dni wcześniej przeprowadził z żoną, nieco zmieniła jego podejście. W obliczu ostatnich wydarzeń, musiał pokazać Heather, że należy do rodziny. Dziewczyna nie mogła mieć co do tego żadnych wątpliwości. I choć to, co nakazała mu zrobić Narcyza, zupełnie kłóciło się z jego poglądami, przemógł się i pociągnął Heather za rękę, by po chwili przytulić ją do siebie.
Czarne oczy rozszerzyły się gwałtownie, gdy dziewczyna rejestrowała, co właśnie się wydarzyło. Ojciec przytulił ją z własnej woli i w dodatku w miejscu pełnym ludzi. Nie wiedziała, czym sobie na to zasłużyła, ani co takiego skłoniło do tego Lucjusza, jednak chciała cieszyć się chwilą, w której blondyn był po prostu tatą.
— Dbaj o siebie — rzekł, prostując się.
Wciąż oniemiała czarnowłosa pokiwała powoli głową.
— Do zobaczenia, tato.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top