-(••÷[1]÷••)-
· • ● ← → · • ●
„Słowo „siostra" przywołuje na myśl
ideał połączenia i wsparcia" – Deborah Tannen.
¤¸¸.•'¯'•¸¸.•..>> <<..•.¸¸•'¯'•.¸¸¤
Dziesięcioletni blondyn stał na peronie i machał w kierunku pociągu, który właśnie odjeżdżał. Smutno mu było, że jego siostra poszła do Hogwartu rok szybciej. Miał nadzieję, że rodzice zdołają przekonać dyrektora, aby ta dwójka mogła pojechać do szkoły razem, jednak niestety, nie udało się.
Narcyza położyła drobną dłoń na ramieniu syna, głaskając go pokrzepiająco.
— Nim się spostrzeżesz, Heather wróci na święta. Chodźmy.
Chłopiec chwycił dłoń matki, by powoli ruszyć ku wyjściu z peronu.
Lucjusz natomiast stał spokojnie, wpatrując się w przestrzeń. W duchu modlił się, aby Heather została przydzielona do Slytherinu. Wtedy, tylko więzy krwi dzieliłyby ją od pozostania pełnoprawnym członkiem rodu Malfoy'ów. Bał się, że jedna decyzja głupiej czapki zniszczy to, co tak starannie budował przez dziewięć lat.
Nigdy nie wyjawił Heather prawdy, mimo że jego żona wiele razy go o to prosiła. Narcyza zbudowała dobrą wieź z tą dziewczynką i bała się, że gdy prawda ujrzy światło dzienne, Terry znienawidzi ich wszystkich.
Lucjusz także brał tę opcję pod uwagę, jednak w duchu wiedział, że dług wobec Annabeth został spłacony. To, że zaczął żywić do jej córki pewne uczucia, które można by nazwać ojcowskimi, zdziwiło nawet jego samego.
Jednak, ta dziewczynka w pewnym momencie swego życia już nie pamiętała ciepłego głosu swojego prawdziwego ojca, jego błyszczących, czarnych oczu. Ten obraz zastąpił platynowłosy mężczyzna, o zimnym spojrzeniu, które czasami miękło, gdy mała Heather przybiegała do niego z prezentem urodzinowym. Z pewnością nie kochał jej tak, jak Dracona, ale cieszył się, że kiedyś podjął taką decyzję. To w końcu lepsze, niż pozostawić tę dziewczynę w pierwszym lepszym sierocińcu, albo co gorsza oddać przypadkowej rodzinie mugoli, jak Pottera.
— Co jeśli Heather będzie w innym domu? — zapytał Draco, który w pewnym wieku zaczął rozpoznawać różnice dzielące jego i siostrę. Dlaczego miała ciemne włosy, podczas gdy ich był tak nienaturalnie jasne? Dlaczego jej oczy były niczym czarne węgle? Dlaczego czasami wątpiła w to, jak bardzo jest wyjątkowa, podczas gdy jemu to się nigdy nie przydarzyło?
— To niemożliwe — odparł krótko Lucjusz, jednak Narcyza spojrzała na niego nerwowo.
— Będziecie ją nadal kochać?
¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸
— Black? A ty co od rana taki cichy?
Syriusz westchnął ciężko, odwracając się twarzą do krat.
Ray, jego sąsiad od dziewięciu lat, zwykle zaczynał rozmowę od opowieści na temat szczurów, które rzekomo hodował w swojej celi. Rinky i Lee, to w rzeczywistości szkielety, które poddany długoletniemu więzieniu umysł Ray'a postrzegał, jako żywe, do tego gadające.
Cele Blacka i Ray'a były oddzielone murem, więc Syriusz nigdy nie widział rzekomych żywych szczurów, przez co wątpił w ich prawdziwość, jednak wiedział, że jakakolwiek rozmowa na ten temat zakończyłaby się najprawdopodobniej kłótnią. Nie chciał odbierać sobie ostatnich pozorów normalności. Ray jako jedyny z pobliskich więźniów wydobywał z siebie inne dźwięki poza jękami, krzykami i przeklinaniem.
— Blacky... — zanucił. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkakrotnie, a Ray najwyraźniej postanowił przetestować swoje struny głosowe, bo każde kolejne słowo intonował coraz to wyżej.
— Och stul dziób Ray, bo ci szczury poumierają... — jęknął czarnowłosy, przecierając twarz. Drobne krzyżyki, które bazgrał na swojej ścianie wskazywały mu dokładnie, który rok, miesiąc i dzień przebywał w Azkabanie. Jeśli ani razu się nie pomylił, co było prawdopodobne biorąc pod uwagę fakt, że to cela Ray'a posiadała brakującą cegłówkę, przez którą wstające słońce dostawało się na chwilę do środka, a mężczyzna obwieszczał Blackowi o nastąpieniu nowego dnia. Syriusz musiał więc zaufać sąsiadowi nie tylko w sprawie szczurów, ale i upływu czasu. — Jeśli twoje informacje co do dni były sprawdzone, dziś jest pierwszy września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego roku... — oznajmił po chwili milczenia.
Dziwne skrobanie, które od dłuższej chwili wydobywało się z celi Ray'a, nagle ustało.
— Co... co mówisz Rinky?
Syriusz prychnął cicho, słysząc że jego kolega znów zaczął mówić do swoich szczurów.
— Blacky, Rinky... Rinky mówi, że... pierwszy września w historii świata, to Dzień Bobrów. W Dzień Bobra wszystkie futerkowe zwierzęta zbierają się wokół swojego mistrza i..
— To nie dlatego, kretynie! — Kobieta, zajmująca celę naprzeciwko Blacka, rzuciła zardzewiałą łyżeczką w stronę krat Ray'a. Odbiła się z głośnym łoskotem, czemu towarzyszyło siarczyste przekleństwo. — Black ma córkę... Dziś idzie do tej parszywej szkoły, której dyrektorem jest największy zdrajca krwi, który przyczynił się do...— Reszty monologu Syriusz nie był w stanie usłyszeć, z czego wyjątkowo się cieszył. Amelia Fray wygłaszała hymny pochwalne na cześć Voldemorta kilka razy dziennie. Była uciążliwa do tego stopnia, że często przychodził skrzat domowy, aby ją uciszyć. To jedyne sytuacje, w których Syriusz błogosławił istnienie tych stworów.
— Och, twoja Heather... idzie do szkoły... no tak, to właśnie mówił Lee. Rinky oczywiście nigdy jej nie słucha... Wiesz, czasami zastanawiam się...
Syriusz także już nie słuchał. Przymknął oczy, wracając wspomnieniami do widoku czerwonej lokomotywy, stojącej na stacji.
Śmiechy uczniów, łzy matek, świergot zamkniętych w klatkach sów. Przy jednym z wejść stał on, Annabeth trzymała go za rękę i żywo rozprawiała z Lily, która razem z mężem przyszła pożegnać chrześniaczkę. Nieopodal stoi Heather, w czarnej szacie pierwszoroczniaka, pociesza Harry'ego, który smuci się, że jego najlepsza przyjaciółka musi pójść do Hogwartu rok szybciej.
Pociąg rusza. Uśmiechnięta buźka czarnowłosej wychyla się z okna. Macha całej piątce, drugą rączką ocierając łzę.
Annabeth uśmiecha się przez łzy, jednocześnie wtulając się bardziej w Blacka.
Wtedy czar prysł, bo Syriusz za długo pozwolił sobie na szczęśliwe wyobrażenia. Otworzył gwałtownie oczy, zderzając się z rzeczywistością lodowatych murów Azkabanu. Otarł łzę, która spłynęła mu po policzku, a w jego sercu ponownie pojawiła się chęć mordu. Przeklęty Pettigrew zabrał mu wszystko, co było dla niego ważne. A skoro zabrał mu wszystko, Syriusz nie miał już nic do stracenia.
¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸
Heather Malfoy została pełnoprawnym członkiem rodziny Malfoy, gdy Tiara Przydziału okrzyknęła całej Wielkiej Sali, że córka Lucjusza zostaje przydzielona do Slytherinu. Tych uczniów, którzy dobrze znali świat czarodziejski, wcale to nie zdziwiło. Jednak zdziwiło kilka osób, którzy znali prawdziwe nazwisko Heather.
Severus Snape zmarszczył brwi, po czym upił łyk wina. Profesor McGonagall dość niepewnie zdjęła Tiarę z głowy dziewczynki, prawie ją upuszczając. Profesor Dumbledore przymknął oczy, jakby słowa czapki sprawiły mu ból. Oparł brodę na dłoni, bezradnie wpatrując się w stojącego przy drzwiach Hagrida.
— WRÓĆ! — krzyknęła nagle Tiara, tym razem wypadając z dłoni czarownicy. Heather skamieniała, odwracając się powoli w stronę stołu nauczycieli. — A ty mnie podnieś! — warknęła do profesor, która już pochylała się po przedmiot.
— Usiądź... — Kobieta wskazała dziewczynce taboret, nie zwracając uwagi na niemiły ton Tiary. Założyła ją ponownie na burzę ciemnych loków.
— Zastanawia mnie jeden fakt, który... — mruczała cicho czarodziejska czapka. Profesor McGongall spojrzała przestraszona na Albusa. Nigdy nie słyszała o sytuacji, w której Tiara jawnie cofnęła swój wybór. W tamtej chwili nauczycielka dałaby wiele, by usłyszeć słowa, wybrzmiewające w głowie Heather. — Czysta krew, bez wątpienia, ale... To, co wyuczone... Nie jest w stanie... przykryć czystości serca... — zapadła cisza. — Gryffindor!
Heather zamrugała. Nauczycielka ściągnęła z jej głowy Tiarę, i popchnęła lekko, dając znak, że dziewczyna może odejść.
— To pomyłka... — powiedziała, patrząc na nauczycielkę.
— Usiądź proszę do reszty Gryfonów...
— Jestem Malfoy... — powiedziała czując, jak w jej oczach zbierają się łzy. — Malfoy.
¸,ø¤º°'°º¤ø,¸ ¸,ø¤º°'°º¤ø,¸
Witajcie w rozdziale I !
Przepraszam, że taki smutny, ale niestety...
Myślę, że rzeczywistość więzienna mocno wpłynęła na postać Syriusza i nie mogłam, ku swojemu wielkiemu cierpieniu, ominąć umieszczenia go w Azkabanie :(
Jednak w historii J.K. Rowling niewiele wiadomo na temat więziennej rzeczywistości, więc wykorzystam to, by podzielić się z Wami moim wyobrażeniem na ten temat.
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top