Prolog

Weszła do domu, rzucając na pobliską komodę klucze z drzwi. Powolnym krokiem skierowała się w stronę kuchni, która była jej ulubionym miejscem w całym mieszkaniu. Skierowała się w stronę blatu kuchennego, by zaparzyć sobie tradycyjnie melisy, która jak zawsze i tak nie uspokoi jej poszarpanych nerwów. Wyciągnęła kubek z szafki, o którą codziennie się uderzała w obolałą głowę, następnie nalała z czajnika wrzątku do naczynia, po czym wrzuciła do niego woreczek z herbatą. Położyła kubek na stole i usiadła na fotelu. Praca ją dobijała i to nie tylko fizycznie. "Pomaganie" ludziom w banku w sprawach, które nie mają najmniejszego sensu (a już jak mają to bardzo mały), a sami są osobami z minimalną inteligencją było męczące dla jej zaspanych powiek i słabego słuchu, który przez krzyki jej klientów został bezczelnie nadpsuty.

Westchnęła ciężko, biorąc do ręki jeszcze gorący kubek i popiła łyka gorzkiej melisy. Mieszkanie, które kupiła na wyprzedaży miało raptem trzy większe pokoje z czego jeden był jej ulubionym - kuchnią. Do tego dwa małe, czyli łazienka i ala-suszarnia, która raczej została potraktowana na pomieszczenie rzeczy niepotrzebnych. Jedyne miejsce, które różniło się od smętnych ścian i nijakich mebli był ogród, który codziennie sprawdzała i chroniła przed różnymi gryzoniami. Raz udało złapać jej się kreta, którego doszczętnie zmiażdżyła, bijąc go łopatą. W dodatku złamaną. Innym zaś spotkała psa, co było niemożliwym do zaakceptowania. Szczególnie gdy okazało się, że sprowadził nie małe towarzystwo, które bezczelnie podeptało jej ukochane tulipany. No, ale nic. Udało się je wygonić nieproszonych gości i naprawić wyrządzone szkody w ogródku.

Teraz jednak siedziała na swoim bujanym fotelu, rozmyślając nad swoim bezsensownym istnieniem na tym świecie. Nic szczęśliwego nigdy jej nie spotkało. Przyjaciele, których miała odeszli bez pożegnania po "małym" incydencie, który miał miejsce z dwadzieścia pięć lat temu. Miłości nigdy nie skosztowała, bo jej wybraniec zniknął tak szybko jak się pojawił. Ale o tym nie lubiła mówić... dlatego nigdy o tym nie wspominała.

Bo wspomnienia bolą, a szczególnie takie jak te.

Kubek był już pusty, a zegar wskazywał idealnie dwudziestą drugą. Mimo to nawet na zrobienie sobie późnej kolacji nie miała siły. Wolała siedzieć i wgapiać się w szarą ścianę, która tak bardzo pokazywała jej jaka to ona jest bezwartościowa. Jaka jest głupia i naiwna, jak to skazanie na wieczną samotność jest idealną karą dla niej. I w tym momencie po jej bladych policzkach zaczęły spływać słone łzy. Woda, która tak wiele ukazywała. Każdy jej żal do siebie, każde kłamstwo, które wmawiała ludziom by się od niej odczepili, każdą zmarnowaną chwilę na wspomnienia z tego pechowego dnia.

Nagle usłyszała trzask. Szybko odwróciła głowę w bok zauważając rozbity wazon na ziemi. Źle go postawiła? W prawdzie mogło być to możliwym, ale przecież nie jest aż taką łamagą by na krawędzi szafki ustawić szklaną rzecz. Westchnęła ciężko i ociężałym krokiem skierowała się do miejsca wypadku. Kucnęła przed kawałkami szkła by pozbierać te największe i od razu je wyrzucić, ale zamiast tego jej uwagę przykuło kartonowe pudełko leżące pod szafką. Czuła jak serce jej przyśpiesza bijąc jak oszalałe, a twarz robi się czerwona z zdenerwowania. Ręce, które powoli kierowała w stronę owej rzeczy przyprawiającej jej o stan przed zawałowy, drżały jakby w pomieszczeniu było przynajmniej minus dwadzieścia pięć stopni.

W końcu pudełko znalazło się w jej dłoniach, które strzepywały z jego wieka grubą warstwę kurzu. Pył zaczął latać po pomieszczeniu, robiąc chwilową mgłę, która po minucie zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Ona jednak nie wzruszona patrzyła się jak zaczarowana na tajemniczą rzecz.

W końcu uchyliła wieko pudełka, momentalnie zamierając. Wspomnienia, które tam zawarła były dla niej tak bolesne, że przyprawiały ją o nie mały zawrót głowy i łzy cieknące po policzkach. Ale może to już ten czas? Czas kiedy powinna zmierzyć się z bolącą jej zranioną duszę przeszłością i pogodzić się ze swymi błędami? Za długo z tym zwlekała... a dzisiaj i tak nic jej już nie zadowoli.

-------------------------------

Witamy czytelników, którzy odwiedzili naszą pierwszą wspólną książkę. Rozdział pierwszy nie ma jeszcze wyznaczonej daty publikowania, bo jest dopiero w trakcie pisania. Mamy nadzieję, że opowieść przypadnie Wam do gustu i nagrodzicie ją kilkoma gwiazdkami (może i komentarzami).

Miłego dnia/wieczorku/nocy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top