Rozdział 18

Jechaliśmy samochodem, który R oczywiście miała w okolicy. Przestawało mnie dziwić cokolwiek co miało z nią doczynienia. Chwilę przed wejściem do pojazdu dostałem od dziewczyny czarną maskę na oczy, a raczej oko. Sama przebrała się szybko w szmaragdową suknię, która idealnie podkreślała jej piękna figurę. W drodze na miejsce zostałem wtajemniczony w szczegóły aukcji. Miały na niej być sprzedawane nielegalne towary takie jak narzędzia tortur czy nowe mieszanki narkotyków, które później miały być wprowadzone przez kupca do obiegu. Jednak powód, dla którego zostałem tam zabrany był oczywiście inny. Specjalnością aukcji byli ludzie. Dzięki propozycji R mogłem dowiedzieć się kto nimi handluje. Jak się również dowiedziałem, tylko ważniejsi goście będą nosić maski, więc mogłem bez problemu zapamiętać kto z mniej ważnych będzie maczał palce w tym biznesie.
Spojrzałem na dziewczynę, która siedziała obok mnie. Z jej twarzy nie znikał uśmiech, a turkusowe oczy iskrzyły się z radości. Westchnąłem.
- Czy ty nic nie bierzesz na poważnie? - zapytałem, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Czerwonowłosa popatrzyła na mnie zdziwiona.
- No przecież biorę naszą randkę na po...
- R, nie zgrywaj się - przerwałem jej. Nastała krótka cisza, którą przerwało westchnięcie mojej towarzyszki.
- Możesz mi mówić Raven. Asher, biorę tę aukcję na poważnie. Cieszę się po prostu, bo prawdopodobnie będzie tam pewna osoba, która jest na moim celowniku od kilkunastu lat - powiedziała poważnym tonem. Zdziwiło mnie, ponieważ zwykle żartowała przy każdej okazji, a teraz widać było, że nie ma w tej chwili humoru.
- Wybacz, że się pytam, ale kim jest ta osoba?
- Znasz ją, jednak nic więcej ci nie powiem, dowiesz się sam - powiedziała zdawkowo, po czym popiła wodę z butelki, którą trzymała na kolanach. Ktoś kogo znam? Nie miałem najmniejszego pojęcia kto. Wpatrywałem się w dach samochodu, próbując rozgryźć kim mogła być ta tajemnicza osoba. Nagle poczułem jak ktoś szturcha mnie w ramię. Nie mógł być to nikt inny niż Raven. Spojrzałem na nią, trzymała butelkę wody, z której przed chwilą się napiła, wyciągniętą w moją stronę. Przyjałem od niej napój i podziękowałem, a następnie wziąłem łyka. Uspokoiłem się trochę, więc zamknąłem oko, żeby chwilę się przespać, byłem zmęczony spotkaniem u dowódcy, a miałem przed sobą długą noc. Nie trwało długo zanim zasnąłem.
**
Kiedy tylko wszystko znikło z mojego widoku, a czerń ogarnęła moje otoczenie, ujrzałem znajomą mi osobę, białowłosego mordercę, oraz dziewczynę o niebieskich włosach, którzy szli razem przez las. Był dzień, a promienie słońce przebijające się przez korony drzew oświetlały ścieżkę, którą podążali. Chłopak ciągnął za sobą czarny wór, z jego kształtu można było wnioskować, że znajdują się w nim zwłoki. Oboje mieli ubrania wybrudzone krwią. Na ich twarzach widniały uśmiechy. Moją uwagę najbardziej przykuł kolor włosów chłopaka. Dziwne, przecież to pierwsze spotkanie z Crystal, a przecież to ona farbowała mnie na biało. Mimowolnie punkt widzenia przeniósł się z osoby trzeciej na Garretta. Spojrzałem na dziewczynę, która akurat zatrzymała się na leśnej ścieżce. Stała ustawiona do mnie tyłem, więc nie mogłem dostrzec jej twarzy.
- Hej, Crystal? - spytałem robiąc krok do przodu i łapiąc ją za ramię. Nagle niebieskowłosa upadła na ziemię, wokół niej zaczęła pojawiać się kałuża krwii. Przerażony opadłem na kolana i obróciłem ją w moją stronę. Miała ranę postrzałową na klatce piersiowej, z której nieustannie wylewała się bordowa ciecz. Wykrzyknąłem jej imię, a następnie zacisnąłem dłonie na dziurze po pocisku, aby zatamować krwawienie. Niestety dziewczyna zmarła w moich rękach. Zacząłem płakać, przeklinając przy tym wszystkich bogów i ludzi, również samego siebie. Nagle Crystal obróciła głowę w moją stronę, więc szybko odgarnąłem włosy z jej twarzy. Przewróciłem się do tyłu na widok, który ukazał mi się przed oczami. Z oczodołów niebieskowłosej zaczęła płynąć krew, a jej zwykle delikatna i blada skóra zaczęła się rozkładać. Zwymiotowałem, po czym wstałem i odsunąłem się od.. tego czegoś. Gdy postać odezwała się, przeszły mnie ciarki. Jej głos był nieludzki, mroczny, a zarazem poznawałem w nim moją ukochaną Crystal.
- To twoja wina... Ty mnie zabiłeś... A teraz żyjesz sobie spokojnie... Zapomniałeś o mnie, Garrett...
- Nie, nie, nie, NIEE! - krzyczałem jak opętany, gdy rozkładający się trup zbliżał się powoli w moją stronę. W oddali zauważyłem zdeformowane postacie, które również zbliżały się w moim kierunku. Cały las wypełnił się gwałtownie czernią, nie słyszałem nic poza własnym biciem serca oraz jękiem cierpiących ludzi. Ruszyłem biegiem w kierunku, który wydawał mi się właściwy. Z chaosu dźwięków zacząłem rozpoznawać słowa.
- Morderca...
- Zgiń...
- Uciekłeś...
- Braciszku!
Z pojedynczych słów zaczęły tworzyć się zdania, które sprawiały, że moje ciało płonęło jak przypalane rozgrzanym żelazem.
- Twoja siostra zmarła w skutek pobicia.
- To twoja wina!
- Kim jesteś?!
- Pan Trates oczekuje pana, panie Miller...
- Nie jesteś już moim synem.
- Garrett, kocham cię...
Upadłem na ziemię i zwinąłem się w kłębek. Do zdań dołączyły odgłosy rozbijanego szkła oraz wystrzałów z broni palnej. Słyszałem swój puls, czułem jak rozrywa mi żyły. Ból głowy powodował wymioty, zacząłem się trząść z zimna. Na tle czarnej pustki pojawiły się rozmyte twarze oraz postacie. Dojrzałem w nich małą Mary oraz Crystal. Obie były całe we krwi, uśmiechały się jak opętane. Zamknąłem oczy, zakrywając je dodatkowo dłońmi. Nagle rozległ się głośny huk i nastała cisza. Wszystko dookoła zniknęło, pozostała jedynie biel. Podniosłem się na kolana, po czym spojrzałem przed siebie. Na krześle siedział średniego wzrostu mężczyzna o czarnych włosach, których końcówki zaczynały robić się białe. Ubrany był w czarne spodnie oraz koszulę, jedynie biały krawat wyróżniał się na ich tle. Jedno oko zakryte miał zdobioną przepaską. To... ja. Usłyszałem śmiech.
- Na pewno chcesz odzyskać te wspomnienia? - postać wstała z krzesła, a następnie stanęła przede mną. - Jak sam widzisz, to tylko morderstwa, tchórzostwo oraz poczucie winy. Powinieneś zostać martwy, Garrecie.
- Zabawne, mówi to moja podróbka - na mojej twarzy pojawił się wredny uśmiech. Asher pokiwał z rezygnacją głową.
- Jesteś głupszy niż myślałem. Jestem tobą, a ty mną. Jesteśmy jednym. Nie jestem podróbką ani wymyśloną osobą. Dostałem jedynie nowe imię oraz przeszłość. Niedługo sam się przekonasz, że...
**
Obudziłem się, podskakując w górę. Strąciłem w ten sposób Raven, która zasnęła oparta o moje ramię. Serce biło mi nadzwyczajnie szybko, czułem jak oblewają mnie zimne poty. Nie mogłem przez chwilę złapać oddechu, więc otworzyłem szybę. Powiew chłodnego powietrza uspokoił mnie lekko. Zakryłem twarz w dłoniach, opierając się głową o przednie siedzenie pasażera. Zacząłem płakać, kiwając się w przód i w tył. Mamrotałem pod nosem słowa, które usłyszałem podczas snu. Moja towarzyszka złapała mnie za ramiona i potrząsła mną.
- Asher! Hej! Tu ziemia! - spojrzałem na nią, a dziewczyna uderzyła mnie w policzek. Było to jak kubeł zimnej wody, pokręciłem głową, próbując w ten sposób odgonić pozostałości po koszmarze. Trwało to dobre pół minuty, podczas której uspokoiło mi się bicie serca, a oddech wrócił do normy. Wszystkie myśli wróciły na swoje miejsce, przez co lekki ból głowy znikł tak szybko jak się pojawił. Crystal... Kolejne wspomnienie. Czerwonowłosa patrzyła na mnie ze zmartwionym wzrokiem, tak jakby obawiała się, że znowu dostanę ataku. Uśmiechnąłem się.
- Już jestem, wybacz - wziąłem kilka głębszych wdechów, po czym wyprostowałem się. - Raven, mam prośbę. Potrzebuję jak najwięcej informacji na temat pewnej dziewczyny, Crystal Harvest, mieszkała osiem lat temu na obrzeżach West Point.
- Przepraszam, ale co? Wpadłeś w jakiś trans, a teraz prosisz mnie o informacje o jakiejś dziewczynie? Na pewno już się dobrze czujesz? - dziewczyna patrzyła na mnie zdziwiona. Napiłem się wody, a następnie zwróciłem się do rozmówczyni.
- Wróciła mi mała część wspomnień. Skomplikowane, ale Crystal jest powiązana z Garrettem. Jeśli dowiem się o niej więcej, może uda mi się przypomnieć sobie jego przeszłość.
- A no tak. Przez chwilę zapomniałam, że masz współlokatora w głowie - zakpiła Raven. Zignorowałem tę docinkę. Spojrzałem przez okno, było już ciemno, jedynie światła lamp oświetlały budynki.
- Pomożesz mi? - zapytałem, nie patrząc na czerwonowłosą. Usłyszałem westchnięcie.
- Dobrze. Dam ci znać po aukcji - powiedziała już uprzejmym tonem. Rzuciłem krótkie dziękuję, a następnie podałem jej butelkę wody. Co to był za sen? Czemu widziałem siebie? Dlaczego wszystko działo się z punktu widzenia Garretta? Czyżbym tracił nad sobą kontrolę? Cholera... To musi się skończyć, dłużej nie dam tak rady.
Jechaliśmy w ciszy, oboje zajmowaliśmy się swoimi sprawami. Po jakimś czasie samochód zatrzymał się, a Raven kazała mi założyć ściągnąć opaskę i założyć maskę. Zrobiłem jak kazała, po czym oboje wyszliśmy z pojazdu. Staliśmy przed wielkimi, zdobionymi drzwiami, do których prowadziły schody. Na ich końcu stali dwaj mężczyzni ubrani w czarne garnitury, u pasa mieli pistolety. Raven szturchnęła mnie, a następnie złapała za rękę. Ruszyliśmy przed siebie, widziałem innych gości, niektórzy rozmawiali między sobą, a inni wchodzili do środka budynku. Próbowałem rozpoznać w nich jakąś znajomą twarz, lecz bez skutku. Gdy dotarliśmy pod same drzwi, jeden z ochroniarzy zastawił nam drogę.
- Mają państwo zaproszenie? - zapytał, na co Raven podała mu kartkę wykonaną ze zdobionego złotem papieru. Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie, jednak wpuścił nas do środka. Odetchnąłem z ulgą. Wystrój wnętrza był bogaty. Z zewnątrz budowla wyglądała na dużą, lecz w środku przytłaczała wielością. Filary wykonane z marmuru, złote żyrandole, wszystko połyskiwało od światła. Sam korytarz, w którym się znajdowaliśmy był droższy niż niejedno mieszkanie. Wszędzie znajdowali się goście pogrążeni w rozmowach, które jak przypuszczałem były puste, miały za zadanie jedynie umilić czas czekania. Minęliśmy kilka osób, po czym dotarliśmy do kolejnych drzwi, prawdopodobnie oddzielających nas głównego pomieszczenia, w którym miała odbyć się aukcja. Spojrzałem na Raven, na twarzy miała wymalowany uśmiech, jednak po sposobie w jaki trzymała mnie za rękę wiedziałem, że jest niepewna i lekko zestresowana. Sam nie byłem spokojny. Nie miałem pojęcia kogo tam spotkam i czy czasem nie wpadnę w zasadzkę. Westchnąłem. Dowiem się tylko kiedy to się zacznie. Nagle drzwi na końcu korytarza otworzyły się, a naprzeciw nam wyszedł niski mężczyzna w przylizanych, czarnych włosach. Ubrany był w prosty, elegancki strój, dominowała czerń i biel. Wszyscy zebrani obrócili się w jego stronę.
- Witam serdecznie wszystkich na kolejnej już w tym roku aukcji. Jej organizatorem jest dobrze nam znany pan M, który zawsze dba o to, aby to wydarzenie było interesujące oraz dochodowe - ostatni wyraz mężczyzna wypowiedział teatralnie, na co goście zareagowali śmiechem. Wywróciłem tylko okiem. - Mam nadzieję, że państwu przypadnie ta aukcja do gustu i życzę miłej zabawy!
W pomieszczeniu rozległy się gromkie brawa i wszyscy uczestnicy zaczęli wchodzić do środka. Spojrzałem na moją towarzyszkę, a ta mrugnęła do mnie. Ruszyliśmy przed siebie i po chwili znaleźliśmy się w wielkiej sali z ogromną sceną na samym końcu. Wyglądała jak sala kinowa bądź operowa, miała jeszcze bogatszy wystrój niż korytarz. Szybko znalazłem nam miejsce mniej więcej w środku pomieszczenia. Chciałem mieć dobry widok na twarze kupujących, a gdybyśmy usiedli za blisko, istniało ryzyko, że ktoś mnie rozpozna. Nie byłem już anonimowym oficerem Oddziałów Specjalnych, zwłaszcza po akcji z burdelem. Usiadłem wraz z Raven na miejsce, po czym zacząłem dyskretnie rozglądać się dookoła. Niestety dużo osób miało na sobie maski, ci "mniej ważni goście" prawdopodobnie siedzieli na samym końcu, aby zachować w jakimś stopniu anonimowość. Zakląłem cicho pod nosem. Muszę w takim razie skupić się na tych ważniejszych. Nagle światła na sali zgasły, jedynie scena pozostała oświetlona. Wszedł na nią wysoki mężczyzna o czarnych włosach, które powoli zaczęły mieć już siwe paski. Miał na sobie srebrną maskę w kształcie lwa, ubrany był w krwistoczerwony smoking. Przez chwilę wydało mi się, że skądś go znam, lecz szybko straciłem wątek, gdy tłum gości zaczął bić brawa. Ludzie gwizdali, a niektóre kobiety piszczały jak nastolatki. Mężczyzna uciszył wszystkich ruchem dłoni.
- Witajcie, meine Lieben - złapałem się gwałtownie oparcia. To.. niemożliwe. Ten głos... Serce zabiło mi szybciej, chciałem po prostu wskoczyć na scenę i zerwać mu maskę. To był Magnus. Byłem tego pewien, lecz nie chciałem uwierzyć. Wziąłem kilka wdechów i uspokoiłem się. Postanowiłem porozmawiać z nim po zakończeniu aukcji. - Jak zwykle jest mi bardzo miło, iż mogę gościć tak wyśmienite osoby w moich skromnych progach. Mógłbym w momencie wygłosić przemowę, lecz wolę rozpocząć tę aukcję, aby nacieszyć się tym wydarzeniem - mężczyzna uśmiechnął się, a następnie klasnął w dłonie. Światła na scenie zgasły, jedynie dwa reflektory oświetlały dwa osobne cele. Jednym była osoba, która przywitała nas przed drzwiami, a drugą była zakuta w kajdany średniego wzrostu blondynka, prowadzona przez mocno umięśnionego ochroniarza. W jej oczach widziałem podniecenie, tak jakby chciała zostać sprzedana jak zwykły przedmiot. Westchnąłem. Przypomniało mi to pewne opowiadania pisane przez dzieci w internecie. Na sali rozległy się brawa, a po chwili zainteresowani zaczęli licytować. Kwoty, które słyszałem przyprawiały mnie o zawroty głowy. Rozumiem, że ma się pewne fetysze, ale trochę rozsądku też trzeba mieć. Po około minucie licytowania, blondynka została sprzedana za zawrotną sumę w wysokości dwustu pięćdziesięciu pięciu tysięcy dolarów. Kupcem był o dziwo młody, przystojny mężczyzna. Cała sytuacja wyglądała jakby miała zakończyć się happy endem, gdyż kobieta prawdopodobnie myślała, że kupił ją, ponieważ się w niej zakochał, więc szła do niego jak do rycerza na białym koniu. Rzeczywistość była jednak inna. Mężczyzna kazał ruchem ręki swoim ochroniarzom wyprowadzić dziewczynę na zewnątrz. Nie spojrzał nawet na nią, ale ujrzałem w jego oczach iskrę szaleństwa, tę samą, którą spotyka się u psychopatów tracących kontrolę nad sobą. No to dziewczyna ma przechlapane. Ale czego można oczekiwać po takiej aukcji? Westchnąłem, po czym skupiłem ponownie swój wzrok na scenie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top