Młodość

Miałem wtedy dziewięć lat, Fryderyku, a pamiętam jakby to było wczoraj...

Stałem blady i wystraszony, tuż obok swojej matki, to było naprawdę dziwne i niezwykłe uczucie, gdyż zaraz po tym, jak nauczyciele odkryli mój ogromny talent muzyczny. Zaproponowali, bym odegrał koncert, nie miałem nic przeciwko temu, ba! Wręcz cieszyłem się z tego powodu ogromnie. Jednak dopiero teraz, gdy stałem tak blisko sceny, na której znajdował się mój ukochany instrument, serce mi mocniej zabiło, a w płucach zaczynało brakować powietrza.
Coś ściskało mnie od wewnątrz, i doskonale wiedziałem, że to stres.
Kontem oka rozejrzałem się po sali pełnej ludzi.
Wszyscy wyglądali na bardzo poważnych i eleganckich, dlatego bałem się popełnić choćby najmniejszy błąd. Tak jakby wszyscy znali się doskonale na poziomie Mozarta nad muzyką, a słowo ,,improwizacja" nagle gdzieś zniknęło.
Moją uwagę nie przykuł, jednak żaden z przybyłych dorosłych, tylko młody, całkiem wysoki jak na swój wiek chłopak.
Ciemnobrązowe włosy, błękitne oczy oraz nieco blada, smukła twarzyczka oczarowała mnie od samego początku, gdyby nie sytuacja w której się znajdowałem. Od razu bym podszedł i się zapoznał z młodzieńcem, który wyglądał naprawdę uroczo.

- Ferenc - usłyszałem głos swojej radosnej matki - Możesz zaczynać

Zbladłem i spojrzałem ku górze, by zobaczyć jej dumny uśmiech. Jednakże skupić się za nic nie mogłem na jej twarzy, a zamiast tego ogarnął mnie strach od stóp do głów.
Smętnie wszedłem po drewnianych schodkach na scenę, ukłoniłem się i zasiadłem do fortepianu.

Grałem bez problemu znane utwory Beethovena, Mozarta i innych kompozytorów, którzy pisali obłędne utwory.
Ale pomimo tego, wkradałem w każdy utwór trochę swojego stylu i nic na to poradzić nie mogłem, gdy wydobywałem melodie z instrumentu, grałem tak jak podpowiadało mi serce.
Tym razem jednak moje serce postanowiło grać tak, by zadowolić tylko i wyłącznie chłopca, którego zobaczyłem.
Bardzo mi zależało by zobaczyć, jak się uśmiecha.

Gdy skończyłem, od razu odwróciłem głowę w stronę zgromadzonych, wzrokiem poszukując chłopaka. Znalazłem go bardzo szybko, gdyż stał w pierwszym rzędzie wraz z rodzicami i prawdopodobnie siostrami.
Niestety nie zobaczyłem na jego twarzy oczekiwanego uśmiechu, konciki ust się uniosły, ale nadal nie na tyle by mnie zadowolić.
Posmutniałem przez to, ale gdy tylko usłyszałem aplauz ze strony zgromadzonych, zapomniałem całkiem o chłopcu, a na moją twarz wkradł siè rumieniec wstydu i promienny uśmiech radości, ukłoniwszy się, zszedłem ze sceny. Przeszedł mnie dreszcz, nie spodziewałem się tak dobrego odbioru, jednak moja matka wyglądała na najszczęśliwszą kobietę na ziemi, mocno mnie przytuliła i pogłaskała po starannie ułożonych włosach.

- Jestem z ciebie taka dumna.. - odparła z łzami w oczach.

- Gdybyś była dumna to byś nie płakała, mamo... - rzekłem zmartwiony, widząc jak kobieta wyciera łzy dłonią.

- To łzy szczęścia

***

Patrzyłem, jak mama rozmawia z poszczególnymi osobami, a ja od czasu do czasu również włączałem się w rozmowę, gdyż dotyczyła ona głównie mojego talentu.
Przyznaję, że bardzo schlebiały mi komplementy prawione od innych osób, jednak gdy tylko zauważyłem, że moja rodzicielka rozmawia z rodzicami, wcześniej wspomnianego młodzieńca, po raz kolejny ogarnął mnie stres i nie byłem wstanie patrzeć gdzie indziej niż na moje obuwie.

- Wasz syn jest naprawdę utalentowany - słyszałem głos kobiety - zapewne dogadał by się z Fryderykiem, obaj kochają muzykę

Uniosłem głowę, jak poparzony i spojrzałem na chłopaka stojącego przede mną.
Z akcentu jego mamy, od razu stwierdziłem, iż nie pochodzą stąd więc nawet nie próbowałem zaczynać konwersacji.
Ale wtedy coś dostrzegłem,
Fryderyk! Tak, chyba miał na imię Fryderyk.
Uśmiechał się do mnie miło nadal wpatrując się we mnie.
Przyjrzałem mu się z uwagą, pierwsze co zauważyłem - był niewiele ode mnie wyższy oraz ubrany niezwykle elegancko, zdawało mi się nawet że bardziej od wszystkich zebranych.
Zauważyłem z tyłu jego siostry, które na mój widok szeptały coś do siebie i śmiały się pod nosem.
Nie wiedziałem do końca z czego, choć mówiły głośno i tak nie potrafiłem zrozumieć ich języka.
Ale najwidoczniej nie było to niczym przyjemnym, gdyż Fryderyk cały czerwony na twarzy, odwrócił się i prawie krzyknął coś, również w ich języku. Jednak jego uroczy głosik zapamiętałem na zawsze.

___
656

Kolejny one shocik
Historia tego taka:
Czytałam na wikipedii o Ferencu i natrafiłam na ciekawostke:

Wpadłam na pomysł by ,,opisać" to i takim sposobem powstało to coś
P.s
Wiedzieliście, że Liszt chciał zostać księdzem po śmierci ojca?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top