Rozdział 60


Kiedy Seth się zgodził, Raum odetchnął z ulgą. Usiadł naprzeciwko swojego brata, zdając sobie sprawę, że chyba po raz pierwszy mogą ze sobą tak swobodnie przebywać. Dla pewności postawił między ich dwójką a resztą zajazdu barierę piekielną, dzięki której żadna postronna osoba nie mogła usłyszeć, o czym rozmawiają. Dla niepoznaki zabrał swój kufel z piwem i polewkę, aby sprawiać wrażenie, że odpoczywa po trudach podróży z nowo poznanym kompanem.

– Dziękuję – odpowiedział Raum, przytłoczony niezręcznością. Zupełnie nie miał pojęcia, jak powinien się zachować. Teoretycznie to był jego brat, jeden z wielu, których znał bardziej lub mniej. Praktycznie od zawsze byli swoimi rywalami. A teraz patrzył w twarz chłopaka równie zagubionego, co on sam. Wielkie, złociste oczy wyzierały znad czarnej, bujnej, kręconej grzywki, na którą nasunięto zbyt duży kaptur. Bez obecności swojej matki, Seth nie był aż tak pewny, jak miało to miejsce w Piekle.

– Twoje szczęście, że jesteś wśród ludzi – mruknął Seth, zerkając na rękawice z czerwono barwionej skóry, które nosił jego brat. – Masz paskudny gust. 

– Potraktuję to jako komplement. Nigdy nie miałeś za grosz dobrego smaku – odparł Raum, zupełnie porzuciwszy swoje pierwsze wrażenie. Nic a nic się nie zmienił. Nadal go nienawidził, był tego pewien, a uczucie, które ich łączyło, bez wątpienia było odwzajemnione.

Myślami cofnął się do ich ostatniego spotkania w piekle, to jest kiedy wybuchnął skandal z Collette w roli głównej, kiedy wyszła na jaw jej tożsamość. Wówczas pozostawił go nieźle urządzonego przez swoją przyjaciółkę. A przez jego matkę musiał się użerać z kontraktem na ziemi. Prawdziwy wrzód na tyłku. 

– Co tutaj robisz?

– Nie twoja sprawa – wycedził przez zęby Seth.

– Tak się składa, że moja. Dzięki kontraktowi – podkreślił, nachylając się w stronę brata – muszę wywiązywać się z pewnych zobowiązań. Chciałbym wiedzieć, czy zamierzasz pokrzyżować mi plany, czy też nie. 

– Nie interesuje mnie twój kontrakt – odparł chłodno Seth. – Obyś siedział jak najdłużej w tej śmierdzącej dziurze. – ożywił się, a wyobraźnia podsunęła mu pewien pomysł.

W końcu, kiedy jego brat jest na ziemi, mógłby wykorzystać ten czas, aby zyskać w oczach ich  ojca, Króla Beliala. Na samą myśl, że ojciec mógłby mu poświęcić tyle uwagi, co Raumowi, gotów był zerwać się i biec przed siebie w poszukiwaniu Collete. Zamierzał dotrzymać złożonej sobie samemu obietnicy, że upokorzy brata za zdradę, której się dopuścił. Bez względu na koszta zamierzał odnaleźć tę dziewczynę, uczynić ją swoją, a następnie dostarczyć na Zamek Królów jako dowód zdrady jednego z następcy tronu. 

– Nawet teraz czuję ten cuchnący, ludzki odór. Jak ty to wytrzymujesz? – zapytał Seth po dłuższej chwili milczenia, podczas której obydwaj udawali, że jedzą zimną już polewkę. 

– Nie mam większego wyboru – odpowiedział zgodnie z prawdą. 

– Może to dlatego nieco przytępił ci się węch – zakpił złotooki, obserwując uważnie reakcję brata. 

– Słucham? 

– Nie udawaj niewiniątka – odpowiedział oschle Seth. 

Raum postanowił grać na zwłokę. Doskonale wiedział, co miał na myśli jego brat, ale nie miał zamiaru dać się sprowokować. Dopóki Seth nie miał twardych dowodów, nic nie mógł mu zrobić. Jego pozycja księcia i ulubieńca ojca była niezagrożona. Poza tym, Collette była bezpieczna. Nie było powodu, aby do tego wracać. 

– Serwują tu naprawdę dobre grzane piwo. Chciałbyś spróbować? – zapytał, podsuwając kufel. 

– Zapomnij – rzucił Seth. Gwałtownie wstał od stołu, rzucił parę monet oberżyście i zamaszystym ruchem skierował się w stronę wyjścia. Drzwi z hukiem zatrzasnęły się po wyjściu piekielnego gościa. Inni podróżni zdawali się nawet nie zwrócić na niego uwagi. 

– Co on tu robi? – Raum mruknął sam do siebie, wpatrując się przez okno. 

Nie chciało mu się wierzyć, że jego książęcy brat ot tak opuścił granice piekła. Musiał mieć ku temu bardzo ważny powód. Właśnie z tego względu Raum postanowił nieco odwlec swoje poselstwo w czasie, zajmując się pilniejszą sprawą. Postanowił śledzić swojego brata dopóty, dopóki nie znajdzie odpowiedzi, czego właściwie szuka wśród ludzi.

Wtem poczuł nieprzyjemny dreszcz biegnący wśród kręgosłupa. A jeśli szuka zemsty? Jeżeli tak, istniała tylko jedna osoba, której chciałby życzyć śmierci i która przebywała wśród ludzi. Niepokój w jego sercu rozlał się na całą duszę. 

Niepostrzeżenie opuścił zajazd i ukrył się w cieniu berberysów rosnących pod murami. Jako cień mógł przemieszczać się dosłownie wszędzie, a miał wówczas pewność, że nikt nie będzie w stanie wykryć jego obecności. 

Nie musiał nawet zbyt długo czekać, aby dostrzec, że do miejsca, w którym stał Seth zbliża się jakaś postać. 

– Podejdź – rozkazał złotooki książę. 

Brzęk metalu przybierał na sile, im bardziej zbliżał się zakapturzony przybysz. Raum uznał, że musiał to być jeden z demonów, a po odgłosie, jaki mu towarzyszył, uznał, że może być jednym z niewolników. 

– Mów – ponaglił przybysza. 

– Panie – zaczął ostrożnie, przykrywając twarz rękawem. W pewnym momencie materiał ubrania osunął się aż do łokcia, odsłaniając ukrywane łańcuchy. Wówczas Raum nie miał już żadnych wątpliwości, z kim ma do czynienia. – Plan jest gotowy. Czekam na twój znak. 

– Doskonale – pochwalił poddanego. Dłonią sięgnął do kieszeni i wybrał z niej fiolkę, którą rzucił niewolnikowi jak psu na aport. Kiedy poddany demon gonił za buteleczką, towarzyszył mu opętany śmiech księcia, który nie żałował sobie szyderstw pod adresem tego drugiego. – To tylko ćwiartka duszy podrzędnej szumowiny, w sam raz takiej, jak ty! Leć, biegnij, bo to może być twój ostatni posiłek!

Tymczasem niewolnik zdawał się zupełnie ignorować słowa kierowane w jego stronę. Nie mógł zmarnować takiej szansy. Tak dawno nie jadł żadnego posiłku, który byłby wartościowy dla demonów! Co najmniej od czasów, w którym stracił imię i został Garbusem. Tydzień, który wyznaczyła mu księżna Kurara upłynął nieubłaganie i tylko kaprys księcia Setha sprawił, że nie zasilił piasku na arenie. To nie oznaczało, że nie szukał wówczas dziewczyny. Szukał, przetrząsnął całe piekło, zdobywał mozolnie informacje od świadków, ale trop po prostu się urwał. Domyślił się, że najprawdopodobniej udało się jej zbiec do swojego świata, ale nie przynosiło to dla niego żadnej pociechy. O wiele bardziej wolałby, gdyby leżała martwa u stóp księżnej Kurary! Wówczas już dawno miałby swoje imię, pełny brzuch i dach nad głową. 

Raum nie do końca wiedział, o czym rozmawiają, ale przeczuwał kłopoty. Dlatego postanowił pilnować Setha, przynajmniej dopóki nie wykona swego planu.

– Jakim cudem on żyje – dopiero teraz dotarło z całą mocą do Rauma, jak wielki popełnił błąd. Fakt, oderwał mu głowę i przygwoździł kamieniami, ale nie zobaczył, jak jego ciało zamienia się w piach! W akcie rozpaczy schwycił się za włosy i gotów był je sobie wyrwać z głowy. Nawet nie było takie istotne, kto go uzdrowił, choć z dużym prawdopodobieństwem można było założyć, że to był Seth, bo Kurara zdawała się o niczym nie wiedzieć. Zimny pot oblał mu twarz, ręce zaczęły drżeć. Postanowił ich śledzić, ale musiał też zadbać o bezpieczeństwo Collette. W innym wypadku, jego życie wisiało na włosku. 

– Lucifuge, kłopoty – mruknął, a tuż za nim pojawił się jego sługa. – Zabierz Collette w bezpieczne miejsce. Oni nie mogą jej znaleźć.

*

Collette leżała nieprzytomna. Minął już tydzień, odkąd odzyskała swoje wspomnienia, a jej stan nie ulegał poprawie. Cedric nie wiedział co robić, więc postanowił poradzić się Lancastera. Wierzył w jego dyskrecję, więc nie obawiał się konsekwencji. Najbardziej martwił go fakt, że musiałby pozostawić siostrę na parę godzin bez opieki. Ostatecznie wyszedł z domu, tłumacząc sobie, że przecież gdyby coś się stało, to będzie o tym wiedział. 

Tymczasem bogini mamrotała w gorączce, zalewając się łzami. Miała wrażenie, że jeszcze trochę i pęknie jej serce z rozpaczy. W jej wewnętrznym świecie nie było lepiej: woda występowała z brzegów, nurt rzeki przeznaczenia mieszał się w nielogicznym biegu, Collette zdawało się momentami, że tonie, że woda zalewa jej gardło, dusze uwięzione w nurcie szarpią ją każde w swoją stronę,  ona opada na dno, zupełnie bezsilna. 

Właśnie wówczas do jej uszu dobiegł delikatny głos Lucifuge'a. 

– Collette? Słyszysz mnie? 

Dziewczyna otworzyła oczy, wyrywając się z sennego koszmaru i zobaczyła, że demon siedział tuż obok niej, na łóżku, delikatnie gładząc jej włosy. 

– Najdroższy... – szepnęła, a łzy cisnęły się jej do oczu. Teraz, gdy znała całą przeszłość, nie miała żadnych wątpliwości. To on był jej jedyną miłością życia, to jego poszukiwała i to bez niego jej życie było po prostu puste. – Już wszystko wiem. Przepraszam, że to tyle trwało...

– Collette? – zapytał łamiącym się głosem z nadzieją, o której nie śmiał wspominać. Chwila, zanim otrzymał odpowiedź, wydawała mu się wiecznością. 

– Mów mi Hildr – powiedziała przez łzy, po czym uniosła się i wtuliła w demona. – Proszę, odejdźmy razem. Nie chcę już nikogo skrzywdzić. I nie chcę już nigdy więcej skrzywdzić ciebie.

Jeszcze nigdy Lucifuge nie był tak pewien bożego miłosierdzia, jak w tamtej chwili. Schwycił dziewczynę jak najdroższą istotę na całym świecie, po czym wyniósł z domu, kierując się w nieznane im obu okolice. Na stole pozostawili tylko list do Cedrica, w którym Collette podziękowała mu za wszystko i poprosiła, aby żył dalej sam, aby znalazł szczęście w życiu, na które zasługuje i aby zapomniał o niej, dla dobra ich obojga. 

"Najdroższy braciszku,

zdaję sobie sprawę z mojego wyboru. Przepraszam za wszystko, co Cię spotkało z mojej winy. Postanowiłam odejść razem z Lucifugiem - myślę, że to najlepsze, co mogę zrobić. Chciałabym, abyś o mnie zapomniał, aby nie dręczyły Cię wspomnienia związane ze mną. Zasługujesz na szczęśliwe życie, nawet jako Bóg Śmierci. Zawsze będę o Tobie pamiętać. Kocham cię na wieki. 

Collette
"

Cedric wszedł do izby parę godzin później, kiedy słońce układało się już do snu. Serce podeszło mu do gardła, kiedy nie znalazł siostry w domu. Obiegł całe podwórze i zaglądał po kątach, szukając jej, czy może gdzieś nie leżała bez ducha. Dopiero po jakimś czasie dostrzegł kopertę leżącą na stole. Chwycił ją tak, że omal nie rozdarł papieru i gorączkowo przebiegł wzdłuż tekstu, czując, jak traci władzę w nogach, by ostatecznie usiąść w tym samym miejscu, co stał. 

– Jak mogłaś to zrobić... – jęknął, po czym rzucił list do tlących się niedopałków w kominku. Papier wyjątkowo długo nie chciał się zająć ogniem. 

Miał żal do demonów. Nie rozumiał decyzji siostry, czuł się zdradzony i oszukany. Gniew przesłaniał mu zdolność do racjonalnego osądu sytuacji. Nie mógł pojąć, dlaczego ze wszystkich osób to musiał być akurat Lucifuge. I dlaczego to musiała być Collette. 

Zrozpaczony wyszedł, czując że brakuje mu tchu i że jeżeli zaraz nie przewietrzy się, to zwariuje. 

*

Seth spoglądał na dom na odludziu z niedowierzaniem. 

– Jesteś pewien, że to tutaj? 

– Oczywiście, mój panie – zapewnił gorliwie Garbus. – Mieszkają tutaj, brat i siostra. Jestem tego pewien, całe to miejsce pachnie dokładnie tak, jak trop – dodał na swoją obronę. 

– Więc czemu ich tutaj nie ma? – kontynuował Seth. 

Okolica była nad wyraz spokojna. Melancholijny szum drzew usypiał, dookoła nie było żywego ducha. 

– Jeśli mnie oszukałeś, to tym razem nikt cię nie uratuje – zagroził, błyskając gniewnie oczyma. 

– Gdzież bym śmiał, panie! – zapewnił niewolnik – nie mam pojęcia, czemu ich tutaj jeszcze nie ma. Słyszałem, że zaszyli się tutaj, z dala od innych, aby dziewczyna mogła wieść dobre życie. Powinni lada chwila wrócić. 

– Albo i nie – mruknął Seth. Znudzony wyszedł z kryjówki i niewiele myśląc, wszedł do środka, aby naocznie się przekonać o prawdziwości słów Garbusa. 

W kominku leżała nie do końca dopalona kartka. Seth schylił się i wyciągnął ją, czytając to, co się zachowało. Im dłużej się wpatrywał, tym szerszy uśmiech wykrzywiał jego twarz. No proszę, tego się nie spodziewał! Coraz bardziej podobała mu się ta zemsta. 

– Jesteś skończony, mój kochany bracie – mruknął rozbawionym tonem. 

– Odłóż to – usłyszał stanowczy głos za sobą, a na swoim gardle poczuł chłód metalu. 

Seth nieśpiesznie odwrócił się, napotykając za sobą Cedrica. Nie bał się jego kosy śmierci, niebezpieczeństwo wręcz podniecało go, nie miałby nic przeciwko, gdyby w tym momencie go dźgnął. Wyglądał niemal identycznie, jak kobieta, której pożądał. Ten sam wyraz oczu, te same włosy, podobna sylwetka. Nie musiał pytać, kim jest.

– A jeżeli odmówię? – zapytał. 

– Wówczas nie będę miał litości – odpowiedział hardo shinigami.

– Cóż... To bardzo przykre – zakpił, a w tym samym czasie Garbus zaszedł go od tyłu i schwycił swoimi łańcuchami za gardło, ciągnąc do wyjścia. Wykorzystując sytuację i zaskoczenie przeciwnika, Seth wybił Cedricowi jego kosę. Przejąwszy broń, nie omieszkał wykorzystać jej przeciwko jego wrogowi. W pierwszym odruchu po prostu zamachnął się nią, przecinając nią przedramiona boga śmierci. Niemal natychmiast zbroczyły się obficie krwią. Przez taki cios Cedric był w zasadzie bezbronny, nie mógł już utrzymać w rękach broni. 

– Gdzie jest Collette – zapytał, spoglądając w zielone oczy boga śmierci. 

– Myślisz, że ci powiem? – Cedric wydyszał z trudem, zaciskając zęby z bólu. Garbus wciąć podduszał go swoimi łańcuchami, na tyle, że nie mógł swobodnie oddychać. 

– Dobra robota – pochwalił swego kompana, po czym zwrócił się do Undertakera – na twoim miejscu powiedziałbym. Po co cierpieć tyle bólu dla kogoś, kto cię opuścił?

– Collette zasługuje na szczęście, nawet jeżeli to by miało być moim kosztem – wysapał, próbując się wyszarpywać. Brzęk metalu nie milkł ani na chwilę, i chociaż ręce były już z grubsza nieprzydatne, o tyle hardy chłopak próbował cały czas uderzyć któregoś z napastników nogą. 

– Wiesz, bardzo mi ją przypominasz – przyznał Seth. Oczyma wyobraźni powrócił do tego felernego dnia, kiedy przyszła do jego apartamentów. Wyglądała tak pięknie, już miała być jego! Chociaż, może małe kłamstewko okazałoby się w tej sytuacji pomocne? Z piekielnym uśmieszkiem zbliżył swoją twarz do boga śmierci i tym razem przycisnął mu kosę do gardła. Wąska strużka krwi zabarwiła kołnierz koszuli. – Mów, gdzie ona jest. 

– Chciałbyś. 

– Chciałbym zupełnie czegoś innego – odpowiedział niewzruszenie, zabierając zdecydowanym ruchem broń. Krew chlapnęła na podłogę, a zaraz potem ciężko upadł na nią sam bóg śmierci, z przeciętym gardłem. 

Seth zrozumiał, że Cedric nie bał się śmierci, dlatego postanowił spróbować inaczej. 

– Zobaczymy, kto pierwszy wymięknie. Czy ty, gnijąc w naszych lochach, zdradzając w końcu gdzie jest dziewczyna, czy ona sama, przychodząc na ratunek swojemu najdroższemu bratu. 

– Kanalia – splunął krwią prosto pod nogi demonowi, za co ten uderzył bezmyślnie Undertakera, rozcinając skórę na jego twarzy. 

– Lepiej, abyś mnie nie denerwował, inaczej twoją siostrę spotka najgorszy los, jaki będę w stanie tylko wymyślić – uprzedził Seth, po czym rozkazał garbusowi, aby zabrał jeńca do Piekła i wrzucił do lochu. Ponadto kazał nie ustawał w próbach wyciągnięcia informacji, a sam postanowił pozostawić wiadomość dla Collette, aby stawiła się do piekła, jeżeli leży jej na sercu dobro i życie brata. Był niemal pewien, że prędzej czy później wiadomość dotrze do białowłosej bogini, a wówczas on będzie mógł ją upokorzyć za wszystko, przez co przeszedł za jej udziałem. A razem z nią księcia Rauma.


Powiedzcie, jak wyszło. 
Nie obiecuję, kiedy będzie nowy rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top