9

To naprawdę niesamowite, ale wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że powinnam kontynuować "Drogę do gwiazd" tak, jak to zaplanowałam. Bardzo mnie to cieszy i z chęcią przedstawię wam najprawdziwszą historię. Autorkę podobnego opowiadania poinformuję w odpowiednim czasie, tymczasem z całego serca dziękuję <3 Gdyby nie Wasze opinie, nie wiedziałabym, co mam robić. Przyjmijcie kolejny rozdział i trzymajcie się cieplutko :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Odkąd zabrałam do siebie książąt Mehmeta i Osmana, chłopcy większość czasu spędzają ze mną. Przychodzą do mnie by się bawić, razem ze mną przebywają w ogrodzie, a wieczorem kładą się spać do czytanych przeze mnie bajek. Zdarza się, że czasem popłakują, ale powoli oswajają się z myślą, że nie zobaczą już matki. Przynajmniej nie w tym życiu.

Dni w Konyi dość szybko mijały. Wszyscy byli spokojni, książę Selim jak gdyby zapomniał, że ma harem, a Aygül nie stawała więcej na mojej drodze. Już prawie uwierzyłam, że to się nie zmieni, ale się przeliczyłam.

Pewnego wieczora, gdy układałam książąt do snu, ktoś wpadł do komnaty. Wstałam z łóżka małego Osmana, który już smacznie spał i ujrzałam przed sobą jedną z nałożnic. Miała na sobie prostą sukienkę, a jej jasne włosy były spięte w kucyk. Jej nagłe pojawienie się nie wróżyło nic dobrego.

-Melisa hatun - szepnęłam, by nie zbudzić dzieci - Czy coś się stało?

-Jeszcze nie, ale może - odpowiedziała drżącym z podniecenia głosem - Chodź ze mną.

Niechętnie podniosłam się z posłania i zostawiłam książęta Esmie hatun. Melisa zaprowadziła mnie prosto do głównej sali haremu i kazała mi usiąść z nią przy stoliku. Wręczyła mi kielich szerbetu, unikając mojego wzroku.

-Co to ma znaczyć? - zapytałam, ponieważ wyczułam niepokój ogarniający cały harem.

-Udawaj, że beztrosko rozmawiamy - odparła półgłosem - Dzieje się coś niedobrego.

-Co takiego?

-Sama zobacz.

W chwili, w której powiedziała te słowa, do sali wkroczył mały orszak pięciorga dziewcząt. Wszystkie były ubrane w białe suknie zdobione srebrem, oprócz jednej, tej, która prowadziła konkubiny. Ona wyglądała zupełnie inaczej, jej suknia była czerwona jak krew i pozłacana. Liderka żywo gestykulowała, śmiejąc się i mówiąc coś do pozostałych. Każda przystrojona nałożnica trzymała w rękach dzban.

-Przyjrzyj się dokładniej dziewczynie w czerwonym - usłyszałam Melisę. Zielony błysk ujawnił wszystko. To Aygül. Dziewczęta udawały się do alkowy na zorganizowaną wcześniej zabawę. Jak to się stało, że ani Elif kalfa, ani żaden z eunuchów o tym nie wiedział? Poczułam, że zamiary faworyty księcia nie są dobre.

-I co mam teraz zrobić? - zmartwiłam się. Melisa przyglądała mi się spokojnie, lecz po chwili chwyciła mnie za rękę i puściła oczko.

-Mam pomysł - powiedziała - Pozwólmy im robić, co chcą. Kiedy zabawa zacznie robić się niebezpieczna, przerwiesz ją.

Przygryzłam wargę, mimowolnie się uśmiechając. Aż ciarki przeszły mi po plecach na myśl, że miałabym wpaść do komnaty księcia i bez przyczyny przerwać zabawę. Czy nie tak kazano mi postępować?

-Nich będzie - odpowiedziałam - ale do tego potrzebny mi będzie Cidrys.

-To żaden problem. Niedawno tu krążył. Chociaż założę się, że teraz skrył się w swojej komnacie - Melisa wzruszyła ramionami.

Gdy tylko dziewczęta udały się do alkowy, zerwałam się z otomany i poczęłam szukać eunucha. Krzyczałam, lecz nikt mnie nie słyszał. Służba niemalże zapadła się pod ziemię. Na swojej drodze spotkałam tylko przerażonego chudego niewolnika, który na mój widok zaczął uciekać.

-Poczekaj! - zawołałam. Chudzielec zastygł w bezruchu i spojrzał na mnie nieufnie.

-Czego chcesz? - spytał szeptem.

-Szukam Cidrysa aği - warknęłam poirytowana jego nagłym zniknięciem - Wiesz, gdzie go znajdę?

-Spryciarz ukrył się w pralni - odparł eunuch i już go nie było. Uciekł na swoich małych, chudych nóżkach, prawie wpadając na ścianę. Zapadła grobowa cisza. Wszyscy się ukryli. Przełknęłam głośno ślinę, zebrałam fałdy sukni i zaczęłam biec przed siebie. Moje serce waliło jak szalone, gdyż zdałam sobie sprawę, że nikt mi nie pomoże. Co takiego mógł robić Selim, że wszyscy tak bardzo się go bali? Nie miałam pojęcia, co przysparzało mi jeszcze więcej strapień. W końcu dobiegłam do pralni i wdarłam się do niej bez ostrzeżenia. Coś podskoczyło w stercie prania, gdy drzwi z hukiem uderzyły o ścianę. Podeszłam do kupy i delikatnie uniosłam brudną koszulę.

-Zostaw mnie - usłyszałam jęk Cidrysa. Biedaczek siedział skulony, otoczony ubraniami. Chwyciłam go za rękę i szarpnęłam, ale byłam zbyt słaba by podnieść jego wielkie cielsko.

-Wyjdź stąd - rozkazałam - Naślę na ciebie Elif, jeśli mi nie pomożesz.

-Możesz nasłać nawet armię strażników gotowych do wiązania stóp na falace - mruknął, powoli wstając - Nie boję się ich tak bardzo jak księcia. Ba, nie boję się nawet samego sułtana!

-Musisz mi pomóc! - krzyknęłam rozpaczliwie - Konkubiny są już w drodze do alkowy.

-Nie byłem z tobą do końca szczery, Meleksima - Cidrys spojrzał mi głęboko w oczy - Długo nie pożyjesz. Nikt nie jest w stanie zmienić Selima, nikt! Uciekaj, nim będzie za późno.

-Szczery, ale tchórz. Jeszcze niedawno zapewniałeś mnie o czym innym.

Zrezygnowana usiadłan na podłodze. Oparłam głowę na kolanach i obojętnie patrzyłam w dal. Co miałam zrobić? Zostałam sama jak palec. Ciągle traciłam i znów odzyskiwałam nadzieję. Chciałam jedynie robić dobrze, spełnić się.

-Może i nie przeżyjesz - Cidrys dosiadł się do mnie - ale zdążyłem cię polubić, Melek. I mimo, że bardzo się boję, jestem z tobą.

Rozpromieniłam się i poklepałam przyjaciela po ramieniu. Ja również szczerze polubiłam Cidrysa. Od teraz stanowiliśmy zgrany zespół.

-Wiedziałam, że można na ciebie liczyć.

*

Od długiego czasu krążyłam po korytarzu przed komnatą księcia. Nerwowo powtarzałam na głos czynności, które miałam wykonać po wejściu. Z dziwnego transu obudziłam się, gdy poczułam w ustach metaliczny smak krwi. Przegryzłam sobie wargę. Byłam mocno poirytowana.

-Nawet nie wiesz, jak śmiesznie wyglądasz - westchnął Cidrys - Jesteś niska i drobna... czy aby na pewno to ciebie wybrała sułtanka Hurrem? Coś jej się pomieszało.

-Kiedy tu przyjechałam byłeś taki miły - zauważyłam z przekąsem - Twoja dobitna szczerość mi nie pomaga.

Robiłam wszystko. Wysmarowałam brwi henną, by wyglądać groźnie, ubrałam brązową suknię idealną na deszczowe dni i ciężkie buty by mój chód z beztroskiego stał się stanowczy. Efekt wyszedł raczej komiczny, bo wyglądałam jak znudzona, ociężała sułtanka. Pogodziłam się z tym, gdyż wyglądało to bardziej przekonująco pod względem pewności siebie. Wcześniej byłam sobą - nieco wycofaną, skrytą Melek, która uwielbia zamknąć się w ciemnym pokoju z harfą i marzyć. Ostatecznie zrezygnowałam jednak z chodaków.

Wtem zdałam sobie sprawę, jak wiele cennego czasu straciłam. Selim musiał już być upity do nieprzytomności, co więcej może już spał. Musiałam przerwać zabawę, więc bez zastanowienia skoczyłam w ogień. Nie odzywając się choćby jednym słowem do Cidrysa, wpadłam do komnaty. Usłyszałam muzykę, która ucichła gdy tylko dostrzeżono moje nadejście. Na środku pomieszczenia jeszcze przed chwilą tańczyły nałożnice, które teraz wbijały we mnie zdumione spojrzenia. Tylko Aygül, w tej okropnej, krwawej sukni, patrzyła na mnie gniewnie. Pod ścianą ustawiono łoże z baldachimem, a na nim książę Selim spokojnie popijał wino z pucharu. Wyglądał niemal śmiesznie z tymi mętnymi oczami i znudzonym wyrazem twarzy.

-Dlaczego muzyka ucichła? - warknął nieprzytomnie i właśnie wtedy uświadomił sobie, że jestem obecna w sypialni - Och, Melek. Nie zauważyłem twojego... przyjścia. Zabawa... jest świetnie. Może zechcesz dołączyć?

Z jego bełkotu nie rozumiałam praktycznie nic. Patrzyłam na niego ze złością, wręcz obrzydzeniem. W tej postaci był naprawdę okropny. Wyglądał jak człowiek, który stoczył się na dno. Był tak upity, że aż bezbronny. A przynajmniej tak mi się wydawało. Zdziwiło mnie to, że wszyscy się go bali. Poczułam się pewniej.

-To bardzo dobrze, książę - powiedziałam spokojnie - Niestety czas kończyć zabawę. Zbierajcie się - rzuciłam do konkubin. Grające na instrumentach dziewczyny zaczęły posłusznie wychodzić z sypialni.

-Nie możesz tego przerwać, Melek - Aygül zasyczała niczym wąż - Zabawa trwa. Jedynie książę może wydawać rozkazy.

Czułam jak zalewa mnie krew. Zaklęłam, kiedy tylko spostrzegłam, że Selim zrozumiał słowa swojej faworyty.

-Melek! - wydarł się tak głośno, że aż chciałam zasłonić uszy - Ostrzegam cię po raz pierwszy i ostatni. Zapomnij o marzeniach i wracaj do swojej komnaty. Nie masz tu czego szukać. Muzyka!

Na jedną jego komendę wszystkie dziewczęta, które udało mi się przepędzić, powróciły na salę. Znów zagrano poprzednią melodię, a konkubiny, w tym Aygül, zaczęły tańczyć. Selim patrzył na to wszystko z błogim wyrazem na twarzy.

-Kazałam wam wyjść! - krzyknęłam na tyle donośnie, że przestraszone nałożnice przestały grać. Zrobiło się cicho, zbyt cicho.

-Próbujesz grać sułtankę? - Selim zerwał się z posłania, cały czerwony - Milcz i nie waż się nikomu rozkazywać! Nie chcę cię tutaj widzieć.

Gniew całą palił mnie od środka. Pod wpływem adrenaliny nie bałam się, tylko działałam. Byłam gotowa na konsekwencje moich czynów. Bez słowa ominęłam księcia i rzuciłam się na stos butelek wina stojących, przy łóżku. Wściekle podnosiłam i każdą kolejno roztrzaskiwałam. Czerwona ciecz rozlała się na dywan i pościel. Wtem poczułam na ramionach czyjś lodowaty uścisk. Odwróciłam głowę i spojrzałam w pełne nienawiści oczy Selima. Próbowałam się wyszarpnąć, lecz mimo wszelkich starań, zostałam podniesiona. Pulsująca krew niemal doprowadziła mnie do omdlenia, zaczęłam krzyczeć.

-Puszczaj! To była moja powinność.

-A moją powinnością jest doprowadzić do porządku nieposłuszne nałożnice.

Książę wyprowadził mnie poza komnatę i dalej korytarzem na piętro faworyt. Przebywające niżej ciekawskie dziewczęta zebrały się na dole i przyglądały się wszystkiemu z zainteresowaniem. Poczułam zmieszanie, rozumiejąc jak dziwnie musiało to wszystko wyglądać. Tam, gdzie się zatrzymaliśmy, parter był doskonale widoczny. Książę przytrzymał moją głowę w ten sposób, że musiałam wpatrywać się w dół.

-Nie należę do twojego haremu, Selim - udało mi się wydusić, mimo zaciśniętego gardła - Nie możesz mnie tak traktować.

-Gdybyś do niego nie należała, nigdy byś się tutaj nie pojawiła - jego słowa miały moc zamrozić ogień - Musisz być posłuszna, a że przysłała cię moja matka, nie zrobię ci krzywdy. Mogę za to ukarać cię inaczej. Przyprowadźcie Cidrysa ağę!

Całą mnie zmroziło. Gdy zobaczyłam, jak przerażony eunuch pada na kolana piętro niżej, poczułam, że pęka mi serce. Modliłam się, by Selim okazał mu litość.

-Przygotujcie falakę - usłyszałam obok siebie - Ostatnio zaniedbujesz obowiązki, Cidrysie.

-Książę, zlituj się! - załkał mój przyjaciel, gdy Kiraz i Kasim przynieśli kij oraz linę. Po moich policzkach popłynęły gorące łzy. Bezradnie obserwowałam cały bieg zdarzeń. Eunuchowie zmusili Cidrysa do położenia się na ziemi, później przywiązali mu stopy do kija. Kiraz już podniósł suchą witkę, by uderzyć, gdy nagle szlochy zagłuszył głos dziecka.

-Melek!

Na salę wbiegł książę Osman, wymachując pociesznie rączkami. Stanął jak wryty, gdy ujrzał przywiązanego, udręczonego Cidrysa. Popatrzył mi w oczy ze zdziwieniem.

-Co tutaj robi książę? - zdenerwował się Selim. Wreszcie mnie puścił, więc mogłam odetchnąć. Ciężko dysząc, osunęłam się na podłogę i zapłakałam pod wpływem nagłych emocji. Syn sułtana spojrzał na mnie tak, jakby wybudzał się z transu. Wyglądał na strapionego, gdyż najwyraźniej uświadomił sobie, co takiego zrobił.

Na dole Elif kalfa przybiegła, by zabrać księcia. Jakaś nałożnica spieszyła z wyjaśnieniami. W tłumie niewolnic dostrzegłam znajomą twarz. Nazenin uśmiechała się pokrzepiająco, wskazując głową na Cidrysa. Sprytny eunuch skorzystał z okazji i uwolnił nogi. Cichaczem wymknął się, stanął w grupce i udawał zaciekawionego. Grzbietem dłoni otarłam łzy i podniosłam się z ziemi. W oczech Selima dostrzegłam cień poczucia winy.

-Dlaczego w moim haremie nie może zagościć spokój? - westchnął książę Selim. Patrzyłam na niego z ukosa, zastanawiając się nad tym, czy przypadkiem chociaż w pewnym stopniu nie wytrzeźwiał.

-Potrzeba sprawniejszej zarządczyni haremu - tuż obok mnie z podziemi wyrosła uśmiechnięta Aygül - Może faworyta powinna się tym zająć?

Rozległy się okrzyki niezadowolonych nałożnic. Twarz Elif zbladła, a oczy napełniły się wstydem. Zapaliła się we mnie iskierka buntu. Przecież nadejście książęcego syna nie było jej winą.

-Aygül, nie mianuję cię zarządczynią - pokręcił głową Selim - Niech Elif kalfa pozostanie na swoim stanowisku. Mam jednak nadzieję, że bardziej się postara.

Kobieta odetchnęła z ulgą i ukłoniła się lekko. Faworyta prychnęła oburzona, po czym ruszyła do swojej komaty, nie omieszkając mnie popchnąć. Gdy dziewczęta zaczęły się rozchodzić, postanowiłam jak najszybciej się ulotnić. Już odwróciłam się za siebie, gdy poczułam na ramieniu uścisk mocnej, lecz ciepłej dłoni, nie zimnej jak wcześniej.

-Dlaczego Osman cię wołał? - spytał książę Selim.

-Opiekuję się nim - odparłam niechętnie - Nim i Mehmetem. Pewnie przyśnił się mu zły sen.

-Czy to nie Aygül miała się nimi zajmować?

Nie miałam zamiaru donosić, więc wzruszyłam ramionami. Odeszłam, zostawiając księcia Selima i z mocno bijącym sercem udałam się na zewnątrz. Musiałam ochłonąć. Gdy wychodziłam z haremu uderzył mnie chłód jesiennej nocy. Na moje szczęście żaden strażnik nie zabronił mi wyjść, więc mogłam odetchnąć. Spacerowałam zadbanymi alejkami, zastanawiając się nad tym jak okrutna prawda kryje się w tak pięknych murach. Nie byłam usatysfakcjonowana moim wejściem w oko cyklonu, czyli do komnaty Selima, ale cieszyłam się, że Cidrys uniknął kary. Nie przeżyłabym, gdyby mój przyjaciel zapłaciłby za mnie.

Spojrzałam na balkon Selima. Speszona opuściłam wzrok, gdyż, jak się okazało, książę stał tam i uważnie mi się przyglądał. Zacisnęłam wargi i wróciłam do środka. To, że Selim mnie obserwował, było niepokojące. Może snuł właśnie plany, jakby się mnie pozbyć. Ta myśl sprawiała mi ból.

-Och, mój aniele! - tak się zamyśliłam, że aż wpadłam na Cidrysa ağę - Jesteś tu, cała i zdrowa.

-Jak dobrze, że nic ci nie zrobili - wbrew zasadom rzuciłam się w jego ramiona - Wszyscy mieliście rację, Selim to potwór!

-Ciszej - szepnęła zatrwożona Elif, wychodząca zza rogu - Może cię słyszeć. Wiedz, że jestem z ciebie dumna, skarbie. Spisałaś się.

-Tak naprawdę nie zrobiłam nic - odparłam - Ale to się zmieni. Już wiem, co mi potrzeba. Elif, mam prośbę. Wydal z haremu niewolnice, które tej nocy były u księcia. Wszystkie, czy to grające, czy tańczące. Ty, Cidrysie, będziesz miał trudniejsze zadanie, o ile się zgodzisz. Nie chcę widzieć w rezydencji ani jednej butelki wina. Wszystko trzeba wyrzucić. Pomożecie mi?

-Zawsze i wszędzie, Meleksima! - zadeklarował eunuch - Dzisiaj zachowałem się jak tchórz, ale przezwyciężyłem swój strach i mogę śmiało powiedzieć, że całym sercem jestem z tobą i sułtanką Hurrem. Masz moje słowo, że cię nie opuszczę. Tym razem będę stał z podniesioną głową.

-Zrobię wszystko - potwierdziła Elif kalfa.

Z wdzięcznością popatrzyłam w górę. Od teraz Selim musi się pilnować. Jestem nieugięta. Oby tylko los zechciał być dla mnie łaskawy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top