7
Cisza jest piękna. Przepełniona spokojem i rozwagą. Nawet ptaki milkną, by jej nie zakłócić, a owady siadają na liściach swych ulubionych roślin. Ja również nie zamierzam otwierać ust i z zachwytem przyglądam się dywanom utkanym z jesiennych liści. Podnoszę z ziemi jeden z nich i pocieram opuszkami palców. Kształtem przypomina gwiazdę, ma żywy czerwony kolor. Z uśmiechem wkładam go do kieszeni granatowego płaszcza, który chroni moje ciało przed zimnem.
-Melek - ciszę zakłóca nadejście blondwłosej dziewczyny z haremu - Twoje rzeczy już są w karocy. Chodź, czas byś wyruszyła w drogę.
Jak łatwo zostałam przywołana do rzeczywistości. Już zaraz mam jechać do Konyi, tymczasem jak dziecko przechadzam się alejkami w poszukiwaniu liści. Śmieję się pod nosem na myśl, że ktoś taki jak ja ma pomóc Selimowi.
-Jeszcze chwila - przymykam oczy i pozwalam słonecznym promieniom ogrzać moją twarz - Tak bardzo pragnę móc nacieszyć się ostatnimi chwilami w raju.
-Wszyscy czekają - stwierdza nieśmiało konkubina - Sułtanka Hurrem będzie się złościć.
Zrezygnowana podążam za dziewczyną w stronę powozu. Wokół niego jest wiele chcących mnie pożegnać osób, jednak w tle najlepiej odcinają się ogniste włosy pasujące kolorem do liści kilku małych drzewek. Hurrem patrzy na mnie z dumą, a stojący obok Sümbül rzuca mi smętne spojrzenie. Sułtanka jest wspaniała, jednak to jego będze mi brakowało najbardziej.
-Jesteś gotowa, Melek? - pyta władczyni haremu.
-Raczej tak - odpowiadam bez przekonania, mając nadzieję, że palące skrępowanie rychło ustąpi.
-Doskonale - szepcze do siebie sułtanka, po czym dodaje - Oprócz twoich osobistych rzeczy kazałam załadować do karocy specjalny kufer z drobiazgami ode mnie. Parę z nich może ci się przydać. Cały czas będziemy do siebie pisały listy, więc będę w stanie zapewnić ci pomoc. W Konyi wszyscy zostali odpowiednio przygotowani na twój przyjazd, i służba i nałożnice, nawet książę na ciebie czeka.
Wzdrygam się, wyobrażając sobie reakcję Selima na wieść o moim przybyciu. Myśl o kolejnej próbie zerwania z nałogiem nie może być przyjemna.
-Czy... - zaczynam, gdyż nurtuje mnie pewne pytanie - Czy długo mam mieszkać w Konyi?
Hurrem zagryza wargę i milczy. Widocznie unika mojego wzroku co nie może oznaczać nic dobrego. Na moje barki znów ma spaść ciężar, którego możliwie nie będę w stanie unieść, a co dopiero z nim iść.
-Jeszcze nie wiem, Melek - tłumaczy sułtanka - Wszystko zależy od tego, czy podołasz zadaniu, jak szybko Selim pozbędzie się uzależnienia i czy pokochasz swój nowy dom. Teraz nie jestem w stanie tego określić. Przyszłość pokaże.
Swój nowy dom. Te słowa dogłębnie mnie ranią, gdyż myślałam, że to seraj jest moim domem. Obawiam się, że Konya nie da mi tego, co pokochałam w Stambule.
Wkrótce jestem gotowa do drogi. Sułtanka Hurrem ze łzami w oczach przytula mnie do siebie jak własną córkę. Gest bardzo mnie wzrusza, tak samo jak pełne powagi i bólu pożegnanie z Sümbülem. Nawet Fahriye uśmiecha się do mnie serdecznie, a garstka nałożnic macha do mnie z oddali. Szkoda tylko, że Mehmet i Reyhan nie wiedzą, co się teraz ze mną dzieje. Gdy powoli wsiadam do powozu, jeszcze raz omiatam spojrzeniem sułtański ogród. Dostrzegam nieopodal sułtankę Mihrimah, która patrzy ja mnie z prawdziwą życzliwością. Zdezorientowana macham do niej nieśmiało, nim Sümbül ağa zamyka drzwi karocy. Moja dłoń powoli opada na kolano zakryte jedwabną suknią w błękitnym kolorze.
-Będę tęsknić - mamroczę cichutko, gdy karoca rusza.
Ja Melek
Nosząca anielskie imię
Cicha i skromna;
Nie znam swej przeszłości
Nie zaznałam nigdy miłości matki, nie poczułam jej pocałunku na policzku, nigdy nie widziałam swego ojca i nie miałam szansy pobawić się z rodzeństwem.
Nawet nie wiem, jak to jest być dzieckiem...
Ja Melek
Trafiłam do haremu i przez przypadek stworzyłam swój raj;
Odnalazłam się wśród sułtankek
Kobiet o błękitnej krwi
Tych, na których głowach spoczywają diademy;
Pragnęłam pozostać w rajskim ogrodzie na wieczność,
Jednak to nie było możliwe.
Ja Melek
Jestem wodą, źródłem nadziei,
Z niepozornego strumyka przekształcę się w rwącą rzekę,
Wpasuję się w każde naczynie i jako gniewna fala uderzę w brzeg, wstrząsając ziemią;
Będę ratunkiem,
To ja pomogę Selimowi.
Nadchodzi sztorm.
Karoca trzęsie się gwałtownie i wybudza mnie ze snu. Przecieram oczy i dostrzegam, że powóz zatrzymał się w miejscu. Nim zdążę sprawdzić co się dzieje, nieznany mi wcześniej mężczyzna otwiera drzwi. Przez chwilę nieufnie spoglądam mu w oczy, lecz dostrzegam w nich jedynie oczekiwanie i nadzieję.
-Melek hatun? - pyta się cicho, na co ja przytakuję. Nieznajomy rozpromienia się i pomaga mi wyjść. Słoneczne światło niespodziewanie mnie oślepia, a gdy moje oczy przyzwyczajają się do niego, uświadamiam sobie, że znajduję się na dziedzińcu przed rezydencją księcia. Zapach jesiennych liści wypełnia mi nozdrza przypominając o tym, co utraciłam. Odpędzam od siebie bolesne wspomnienia i próbuję rozpoznać choćby jedną z twarzy ludzi znajdujących się przede mną. Niestety wszyscy są mi obcy.
-Witaj, Melek! - mówi radośnie niewysoka, czarnowłosa kalfa, wyciągając do mnie ręce - Czekaliśmy na ciebie.
Darzę ją nieśmiałym uśmiechem i daję poprowadzić się pod bramę pałacu. Stoi tam w równym szeregu czterech pałacowych sługusów. Każdy ma na głowie turban z zieloną wstążką.
-Jestem Elif kalfa - przedstawia się kobieta - A to są Hassan, Kasim, Cidrys i Kiraz ağa.
Przyglądam się wszystkim po kolei. Łączy ich ta sama życzliwość widoczna w oczach. Milczenie przedłuża się, aż w końcu postanawiam się przedstawić.
-Jak chyba wiecie, mam na imię Melek - mówię z opanowaniem - Przysłała mnie tu sułtanka Hurrem i to na jej rozkaz postaram się pomóc księciu. Słyszałam, że przez nałóg ma spore kłopoty.
-Nie tylko on - wzdycha brunet, którego imienia nie pamiętam - Służba aż drży ze strachu na myśl o jego ponownym upiciu się. Książę Selim pod wpływem alkoholu staje się nieobliczalny. Ale ty wszystkiemu zaradzisz.
Dobry boże. Czy im naprawdę wydaje się, że jestem czarodziejką, która za pomocą zaklęcia odwróci zło wyrządzone przez Selima? Gdyby to było takie proste. Nie przyznaję się do tego, lecz gdy tylko wyobrażam sobie jego gniew, mam ochotę ukryć się pod kołdrą.
-Jeszcze będzie na to czas - przerywa Elif kalfa - Na razie oprowadzimy cię po rezydencji. Jestem pewna, że będziesz zachwycona.
Niepewnie sunę za kalfą wgłąb ogrodu. Ogród składa się z placu, oranżeri, niewielkiego zagajnika, w którym mieszkają egzotyczne, kolorowe ptaki i cichego zakątka ze stawem. Kroczę kamiennymi alejkami podziwiając piękno przyrody. Któś dba o ten ogród. I na pewno nie jest to Selim.
-Jak ci się podoba, Meleksima, mój aniele? - słyszę głos jednego z pogodnych eunuchów. Obracam się i widzę jego szczery uśmiech. Jak on miał na imię?
-Ogromnie, Kiraz - odpowiadam, zgadując jego imię.
-Cidrys - poprawia mnie ze śmiechem, na co ja spuszczam wzrok. Mogłam nie ryzykować, a teraz jego imię na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Syczę, czując upokorzenie.
-Życie w Konyi jest piękne - kontynuuje Cidrys - Dopóki śpi tygrys. Przed tobą bardzo ważne zadanie. Nie boisz się?
-Oczywiście, że się boję - wyrzucam z siebie sfrustrowana - Więcej, jestem przerażona. Jak ja mam tu sobie poradzić?
-Dasz radę - mruczy eunuch - Łatwo wyczytać to z twoich oczu.
Uśmiecham się do niego z wdzięcznością. Dalej idziemy w milczeniu, najwyraźniej Cidrys chce dać mi nacieszyć się widokami. Przyznaję, że jest co podziwiać. Zagajnik to mały las, w którym kryje się źródełko. Kaskady jego krystalicznej wody spływają po skałach, tworząc malutkie wodospady. Od razu zakochuję się w tym miejscu. Dalej Elif kalfa pokazuje mi staw i fontanny, w których pluskają się ryby. Z zachwytem przyglądam się ich płynnym ruchom. Siadam na brzegu jednej z fontann i wyciągam rękę do małej, pomarańczowej rybki.
-Jak pięknie - wzdycham i spoglądam na Cidrysa. Eunuch radośnie przytakuje i podaje mi rękę.
-Chodź, Meleksima - mówi - Musisz zobaczyć rezydencję księcia. Oprócz tego pokażę ci twoją osobistą komnatę, w której czekają twoje rzeczy. Myślę, że ci się spodoba.
Zrywam się podekscytowana i wchodzę do pałacyku. Nie mogę wyjść z podziwu, jak pięknie udekorowano jego wnętrze. Ściany wykonano z piaskowego kamienia, a pod moimi stopami pysznią się czerwone perskie dywany. W każdej komnacie znajduje się co najmniej jedna ottomana, złocone świeczniki i wazy. Nie odwiedzamy wszystkich pomieszczeń, gdyż jest ich tak dużo, że nigdy nie skończyłabym zwiedzać. W rezydencji jest ciepło, więc zrzucam granatowy płaszcz i podaję go Elif kalfie.
-Oto wrota do raju - ogłasza z przejęciem Elif, gdy zatrzymujemy się przed ogromnymi, drewnianymi drzwiami - Zaraz wejdziesz do haremu księcia Selima. Jest on zdecydowanie mniejszy od haremu sułtana, lecz dość podobny. Szybko nauczysz się, którędy najszybciej dojść do głównej sali.
Wrota otwiera przede mną Cidrys, ukazując mi wnętrze. Powoli wchodzę do pomieszczenia. Jest to coś na kształt szerokiego korytarza z podwyższeniami po obu stronach. Na podwyższeniach znajdują się kanapy i poduszki, na których siedzą nałożnice. Dziewczyny ubrane są w piękne suknie lub standardowe biało-niebieskie szaty. Zajadają się lokmą, popijaną sorbetem. Gdy przechadzam się po sali, rozlegają się szepty, a konkubiny wskazują na mnie palcami, co chwilę zasłaniając ze zdumieniem usta. Czuję się tym wszystkim nieco skrępowana i staję na środku.
-Dziewczęta, ustawcie się! - Elif klaszcze w dłonie i mnie przedstawia - To jest Melek hatun. Zapowiadałam jej przyjazd kilka dni temu. Jak pamiętacie, Melek ma pomóc naszemu księciu.
Przez salę przemyka się szmer ni to znudzenia, ni niezadowolenia. Mam czas, by przyjrzeć się po kolei każdej twarzy. Mój wzrok zatrzymuje się na niskiej, blondwłosej konkubinie. Dziewczyna zauważa, że na nią patrzę, więc przestraszona cofa się, unikając mojego wzroku.
-Mamy nadzieję, że nie zapomnicie, że Melek nie jest zwykłą nałożnicą - mówi Cidrys - Traktujcie ją z szacunkem, przyszła wszystkim nam pomóc. Czy to jest jasne?
Dziewczęta odpowiadają twierdząco, a eunuch pozwala im się rozejść. Podchodzi do mnie i przyłapuje na spoglądaniu w górę.
-Ach tak - mruczy - Komnaty faworyt. Znajdują się właśnie na tym piętrze.
Apartamenty gözde wyglądają dokładnie, jak te w haremie Sulejmana. Na drewnianym balkoniku dostrzegam jedynie przemykającą się cichaczem kalfę.
Po zapoznaniu z nałożnicami Cidrys pokazuje mi jeszcze hammam, bibliotekę i pokój muzyczny. Kiedy kończymy zwiedzanie, zostaję odprowadzona pod drzwi mojej komnaty. Moja komnata. Byłam przyzwyczajona do spania wśród innych niewolnic, nie wiem, czy będę dobrze się tu czuła. Wchodzę do środka i wreszcie mogę być całkiem sama. Trudno mi uwierzyć, że zaufali mi na tyle, by dać mi chwilę dla siebie. Padam na ottomanę, wyczerpana do granic możliwości. Mój pokój składa się z dwóch pomieszczeń: salonowego i do spania. W pierwszym pomieszczeniu znajdują się dwie ottomany, stolik z ustawionymi w misie owocami, sześć świeczników i mała biblioteczka. W części do spania znajduję cudowny dywan, jeszcze większą ilość świeczników, drogocenne wazy, stolik z biżuterią i oczywiście łóżko. Podchodzę, kładę się na nim i zachwycam się jego miękkością. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że podłoga w haremie, na której układa się posłania zwykłych nałożnic, jest niezwykle twarda.
Już myślałam, że nic nie jest w stanie zakłócić mojego spokoju, gdy rozlega się pukanie do drzwi. Poirytowana wstaję i pozwalam nieznajomemu wejść.
-Melek hatun - nieznajomym okazała się być Elif - Może masz ochotę na ciepłą kąpiel? Hammam jest gotowy.
-Z chęcią - odpowiadam i idę za nią. Zamykam za sobą drzwi i udaję się do łaźni. W korytarzu tańczą drobinki kurzu oświetlane przez słońce. Jest już po południu, czas obiadu. Za pewne zaraz dostanę coś do jedzenia. Ta myśla jest pocieszająca, gdyż umieram z głodu.
Na miejscu ściągam bladą, błękitną suknię i szczelnie opatulam się ręcznikiem. Jedna z kąpiących się tutaj dziewcząt pomaga mi wypiąć z włosów wszystkie ozdoby. Gdy moje włosy nie są już upięte, z ulgą opadam na kamienną ławę. Podnoszę z podłogi misę z wodą i oblewam sobie ramiona i plecy. Od razu robi mi się ciepło, a moje mięśnie zaczynają się rozluźniać. Wzdycham z rozkoszą i sięgam po flakonik z pachnącym olejkiem.
-Elif kalfa odniosła twój płaszcz do komnaty - mówi konkubina o brązowych, falowanych włosach, której imienia nie zdążyłam jeszcze poznać. Momentalnie przypominam sobie o czerwonym listku w kieszeni okrycia.
-Dziękuję - odpowiadam, wcierając sobie w ręce jaśminowe pachnidło - Wszyscy są tu dla mnie tacy dobrzy.
-Dla Aygül też tacy byli - stwierdza oschle i przysiada się obok mnie - Jestem Nazenin.
-Miło mi cię poznać - mówię i uśmiecham się do niej - Od dawna jesteś w haremie?
-Od niecałego miesiąca - wzrusza ramionami. Miesiąc? To naprawdę krótko. Biedna, pewnie jeszcze wspomina swoją rodzinę i dom - Pochodzę z Grecji. A jak było z tobą? Ile czasu spędziłaś w Stambule?
Wzdycham. Harem to jedyne miejsce, jakie znam. Wiele razy zastanawiałam się, jak wygląda rodzinna Wenecja, jednak nie potrafię sobie niczego przypomnieć. Może gdybym udała się na wyprawę do mojego prawdziwego domu, wspomnienia by powróciły...
-Długa historia - mamroczę tylko i wstaję - Chyba już wystarczająco długo się myję. Jestem bardzo głodna, pójdę coś przekąsić.
-Rozumiem - mruczy Nazenin, a gdy odchodzę, krzyczy jeszcze za mną - Jedzenie dostaniesz do pokoju, w razie czego Cidrys ağa służy ci pomocą!
Staję w przedsionku hammamu i wyciskam z włosów wodę. Ciecz spływa zimnymi strużkami po moim ciele, a po mojej poprzedniej fryzurze pozostaje ślad w postaci mokrych pukli, które układają się w loki. Chwytam za grzebień i nerwowo je rozczesuję. Coraz bardziej burczy mi w brzuchu, więc pospiesznie wkładam bordową suknię i wycieram włosy. W przedsionku jest dostatecznie ciepło, by po chwili cała wilgoć się ulotniła. Zerkam jeszcze w lusterko z masy perłowej i udaję się do swojej komnaty.
Gdy otwieram drzwi, pierwsze, co wyczuwam to zapach jedzenia. Na stoliku leżą najróżniejsze gęste zupy, pieczeń, faszerowane warzywa i owoce. W pucharze czeka na mnie świeży sorbet, a z boku dostrzegam dzban z winem. Na ten widok wręcz szaleję z głodu, jednak powstrzymuje mnie to, co udaje mi się zauważyć w ostatniej chwili. Ruda czupryna wygląda wręcz komicznie w połączeniu z tak groźną twarzą. Książę Selim siedzi na kanapie przy stole i przygląda mi się ze stoickim spokojem. Tuż za nim stoi Cidrys ağa i Elif kalfa. Oboje mają skwaszone miny i patrzą w bok. Jedyne, co mi pozostaje to ukłonić się i czekać na rozkazy, choć nie mogę zapomnieć o tym, że skoro Selim nie miał dla mnie szacunku w Stambule, tutaj również nie będzie go miał. Ten człowiek to diabeł, nie wierzę, że kiedykolwiek zrobił cokolwiek dobrego. Sułtanka Hurrem mierzy za wysoko. Nie ujarzmię tego potwora. Czy to źle, że z chęcią zatopiłabym paznokcie w jego jakże pięknej twarzy?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przybywam z niespodzianką na lato! Trzeba było trochę poczekać, ale przyznaję, że jestem leniwa. Szczególnie nie lubię sprawdzania błędów :/
Mam nadzieję, że się podobało, a tym, którzy mają wakacje życzę miłego wypoczynku ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top