5

Obchody obrzezania księcia Ahmeta zakończyły się, lecz mimo to pozostawiły po sobie świąteczną atmosferę. Nieuchronnie zbliżał się wyjazd książąt, co tylko spowodowało, że sułtanka Hurrem każdą chwilę pragnęła spędzić z ukochanymi synami. Przez cały czas nie pozwalała mi od siebie odstępować, wszędzie mnie ze sobą zabierała. Fakt, że wybrała mnie na swoją pomocnicę, każdego dnia dodawał mi życiowej energii, gdyż wiedziałam, że komuś jestem potrzebna. Rutyna rozpłynęła się w powietrzu, a wieczna nuda ulotniła się, jakby nigdy jej nie było. Wciąż chodziłam uśmiechnięta, a moja praca przynosiła mi prawdziwą radość. Kiedy nie przebywałam u sułtanki Hurrem, spacerowałam w ogrodzie z Reyhan, ciesząc się ostatnimi słonecznymi dniami. Dzięki niej udało mi się nawet bliżej poznać księcia Mehmeta. Jak się okazuje on i Reyhan tworzą doskonałą parę. Słowem, moje życie zmieniło się w bajkę, która niestety już wkrótce miała się skończyć.

Tego dnia oczy sułtanki Hurrem błyszczały od łez, a głos drżał. Przyszedł czas na pożegnania, gdyż książęta wyjeżdżali z powrotem do swoich prowincji, gdzie czekały na nich zadania, próby, wzloty i pełne bólu upadki. Hurrem była silną kobietą, jednak rozłąka była dla niej nie do zniesienia. Nim słońce zdążyło wzejść, ona już chciała być gotowa. Dzisiaj była ubrana w granatową suknię ze srebrnym haftem, a na głowie miała wielką koronę, zdobioną szafirami.

-Każda matka nie znosi utraty swych synów - przyznała, kiedy spinałam jej lśniące włosy w warkocz - Pozostał mi jedynie Cihangir.

-Ależ sułtanko, przecież będziesz się jeszcze z nimi widywała - powiedziałam.

-To prawda - mruknęła Hurrem, co tylko mnie zdziwiło - Lecz już nigdy nie będą tymi samymi dziećmi, co kiedyś. Niegdyś mój Mehmet mieszkał w seraju, mogłam okazać mu matczyną miłość codziennie. Teraz spotykamy się kilkanaście razy w roku, zazwyczaj pod przykrywką uroczystości. Każda chwila spędzona z synami niesie rozłąkę.

W milczeniu pokiwałam głową i wybrałam ze szkatułki piękną broszę, zdobioną turkusami i szafirami. Przypięłam ją sułtance na kołnierzu płaszcza, po czym podałam jej lustro z masy perłowej. Hurrem przejrzała się z uśmiechem i wstała.

-Już czas - szepnęła, na co otworzyłam jej drzwi - Melek - dodała jeszcze - Wracaj do reszty konkubin. Dzisiaj połowa z nich odejdzie.

Zmarszczyłam brwi i nim zdążyłam o cokolwiek spytać, sułtanka wyszła. Pozostało mi jedynie wykonać jej rozkaz. Jak się okazało, w głównej sali panował istny chaos. Sümbül ağa biegał z kąta w kąt, popędzany przez Fahriye, a dziewczyny podniecone rozmawiały ze sobą półszeptem. Nie miałam pojęcia co robić, więc zrezygnowana usiadłam na sofie.

-O Allahu - oczywiście moje lenistwo musiało sprowadzić nieszczęsnego Sümbüla - Co robisz, hatun? Ustaw się w rzędzie z innymi!

-Co się dzieje? - zapytałam.

-Nic nie wiesz?! - zgromił mnie Sümbül - Za pośrednictwem Fahriye sułtanka Hurrem wybierze nałożnice do haremów swoich synów.

Wiadomość sprawia, że krztuszę się szerbetem, który właśnie popijałam. Sümbül tylko przewraca oczami i delikatnie poklepuje mnie po plecach. Wciąż nie mogę dojść do siebie po tym, co usłyszałam. Czyżbym mogła zostać wybrana? Pierwszy raz w życiu taka możliwość mnie przeraża. Nie chcę utracić tego, co udało mi się tutaj zdobyć.

-Słucham? - przez chwilę zastanawiam się, czy aby na pewno nie śnię.

-To co usłyszałaś - Sümbül ağa jest wyraźnie zniecierpliwiony - Idź już, wszyscy na ciebie czekają.

Posłusznie staję na swoim miejscu, lecz na samą myśl o wyjeździe zaczynam się kulić. Zawsze marzyłam o możliwości spędzenia nocy z jednym z książąt, ale teraz to wszystko mnie przerasta. W sułtance Hurrem znalazłam prawdziwą matczyną troskę, której nigdy nie zaznałam. Nie mam ochoty ani zamiaru stąd odejść.

-Cisza! - krzyk Fahriye kalfy wnet zamyka wszystkim usta - Mam spis dziewcząt, które jeszcze tego dnia opuszczą harem, by wyjachać do prowincji książąt Mehmeta, Selima i Bayezida. Dlatego proszę was o spokój.

-Kto wykonał ten spis? - pyta Nora hatun.

-Sułtanka Hurrem, to oczywiste. Może jeszcze tego dnia właśnie twój los się odmieni - na te słowa Fahriye kalfy ciarki przchodzą mi po plecach - Nie ma na co czekać.
Zagryzam dolną wargę, a dłonie zaciskam na fiołkowym materiale mojej sukni. Jestem bardzo zestresowana i już naprawdę nie wiem czego chcę. Najchętniej wybiegłabym z haremu i uciekłabym daleko za mury seraju. Odkąd sięgam pamięcią jestem niewolnicą pałacu, w którym aby żyć musisz zabijać.

-Dzisiaj połowa z was wyjedzie - mówi bez ogródek Sümbül - To pierwsza przepustka do raju. Później musicie się pokazać, wyróżnić sprytem, by dopuszczono was do alkowy. Stamtąd jest już całkiem blisko na szczyt, a na szczycie najłatwiej jest dosięgnąć gwiazd.

Ostatnie zdanie zwraca moją uwagę. Ta metafora bardzo nawiązuje do rzeczywistości. Dlaczego wszyscy chcą znaleźć się na szczycie? Bo tam czekają najważniejsze dla ludzi wartości.

Składam ręce i przymykam oczy, gdy padają pierwsze imiona. Na drugą stronę przechodzą kolejno uradowane dziewczyny, jedne szczupłe, drugie o kobiecych kształtach, silne i wątłe, drobne i wysokie, blondynki i brunetki, brązowookie i zielonookie. Wszystkie tak bardzo się różnią, ale każdą łączy jedno: są szczęśliwe. Niegdyś też bym była. Teraz już nie wiem, co dla mnie najlepsze. Chwile niesamowicie mi się dłużą, a serce przez cały ten czas wali jak szalone, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi. Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę, że kilkoro konkubin powoli traci nadzieję na wybór. Gdy zostaje odczytane ostatnie imię nie jestem w stanie ukryć emocji i wzdycham z ulgą. Jest już po wszystkim, zostaję w seraju. W tym samym momencie jedna z dziewcząt zaczyna szlochać, a twarze niewybranych wykrzywiają się w grymasie zawodu. Szczęściary szybko zabierają swoje rzeczy i bez pożegnania udają się na dziedziniec, skąd powozy zabiorą je do odpowiednich prowincji. Gdy siadam na swoim posłaniu, ze smutkiem spostrzegam panującą wokół mnie pustkę. Odeszło wiele dziewcząt, których towarzystwo bardzo sobie ceniłam. Żadna nie była szczególnie mi bliska, jednak w mych oczach szybko pojawiają się łzy tęsknoty. Ścieram je wierzchem dłoni, gdy nagle do sali wpada Sümbül ağa. Jak zwykle bardzo szybko stawia małe kroczki, co czyni jego sposób poruszania się komicznym. Widzę, że podbiega właśnie do mnie, więc prędko wstaję i otrzepuję suknię.

-Melek hatun - mówi - Sułtanka Hurrem...

-Tak, wiem - przerywam prędko i przechodzę obok niego, trącając go w bok. Oburzony biegnie za mną, ale ja nie mam zamiaru dać się prowadzić.

-Nie pędź tak! - obrusza się - To nie to co zwykle. To coś znacznie ważniejszego!

-O co chodzi, Sümbül? - niecierpliwię się, lecz zanim zdążę dodać coś jeszcze, ucisza mnie lodowaty uścisk. Czyjaś dłoń zaciska się na mojej ręce, a ostre paznokcie wbijają się w moją skórę. Sümbül kłania się przed kimś, kto stoi za mną. Przestraszona odwracam się za siebie i widzę parę oczu wpatrujących się we mnie ze złością.

-Dokąd to? - rzuca sułtanka Mihrimah - Nie wyjechałaś do żadnej prowincji, Melek? Chyba nie udajesz się do mojej matki?

Robi mi się sucho w gardle i nie mogę udzielić odpowiedzi na żadne z pytań. Sümbül ağa próbuje się tłumaczyć, lecz sułtanka unosi dłoń, nakazując milczenie. Żelazny uścisk wzmacnia się, a ja syczę z bólu. Po minie Mihrimah łatwo można wywnioskować, że moje cierpienie przynosi jej radość, lecz w jej oczach dostrzegam cień bólu.

-Sułtanko... - Sümbül znów zaczyna drżącym głosem, lecz tym razem Mihrimah daje mu dojść do głosu - Twoja matka chciała ją widzieć natychmiast. Pozwól, że do niej pójdziemy.

-Dobrze - głos sułtanki uderza we mnie jak lodowa strzała, a jej twarz znajduje się w bardzo niewielkiej odległości od mojej - Lepiej uważaj - szepcze - Było wiele takich jak ty. Każdy bez wyjątku spoufalał się z moją matką. Gdy wydały się jego niecne zmiary... marny był jego los. Jeżeli cokolwiek knujesz radzę ci się szybko wycofać. Nie jest dobrze zadrzeć z drugą najpotężniejszą kobietą w imperium.

Sułtanka brutalnie puszcza moją rękę i odchodzi szybkim krokiem. Więc o to chodziło. W jednej chwili domyślam się, że Mihrimah wzięła mnie za szpiega. Zdezorientowana stoję tam, podpierając się o ścianę, lecz Sümbül nie daje mi czasu na poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Znów biegniemy przez korytarz, tym razem jestem przez niego ciągnięta. Zatrzymujemy się tuż przed drzwiami do komnaty sułtanki Hurrem.

-O co chodzi? - próbuję się wreszcie dowiedzieć - Co to za pilna sprawa niecierpiąca zwłoki?

-Za chwilę wszystkiego się dowiesz - oznajmia grobowym tonem Sümbül ağa - Sułtanka Hurrem zdradzi ci dzisiaj dlaczego tyle cię obserwowała. Wybrała już dla ciebie odpowiednie zadanie.

Zasłaniam usta dłonią, po czym delikatnie kręcę głową. Za tymi drzwiami czeka na mnie przeznaczenie. Czyżbym musiała skończyć swe nieświadome, beztroskie życie i stać się marionetką do intryg? A może chodzi tu o coś zupełnie innego? W jednej chwili w mojej głowie powstają tysiące pytań, na które zaraz otrzymam odpowiedzi... choć wolałabym nigdy ich nie poznać. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A wszystko wyjaśni się już wkrótce... Dzięki za przeczytanie ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top