Rozdział 16

~*~

Nie mogłam zastanowić się skąd słyszałam ten głos, bo straciłam przytomność.

*  *  *

Przed sobą nic nie widziałam. Spojrzałam w dół. Miałam gołe stopy, a na sobie białą przewiewną sukienkę. 

- Co się stało?- Te słowa wyszły z moich ust tak cicho, że prawie ja ich nie słyszałam. 

Chcąc wydostać się stąd ruszyłam spokojnym krokiem przed siebie. Zrobiłam kilka kroków i przed sobą ujrzałam trzy kobiety oraz jakiegoś mężczyznę i szóstkę dzieci. Jedną z nich była moja matka, druga to była Cordelia, moja chrzestna, a trzecia była tą, którą dziś rano widziałam na dworze.  Mężczyzna, którego często widziałam na zdjęciach z moją matką miał bladą skórą blond włosy i złote oczy, a na nosie miał okulary. Na sobie miał czarny garnitur. Dzieciaki to byli bracia Sakamaki. Uśmiechnęłam się na ten widok. Zazdrościłam im tego. Mieli ojca, choć on się nimi nie interesował to go mieli, a ja nigdy mojego nawet nie widziałam. Każdy z nich miał matkę, której nienawidził, a ja mimo jej błędów kochałabym ją za to, że jest. Chciałam pozbyć się tego obrazu. Zamknęłam oczy i po chwili je otworzyłam, ale teraz nawet swoich nóg nie widziałam. Zaczęłam słyszeć dobrze znane mi głosy braci.

- Ayato coś ty jej zrobił?!- To był chyba głos Shu, ale czemu on na niego krzyczy?

- Ja nie wiem! Nagle zemdlała, a nawet porządnie się nie napiłem.- Zaczął się szybko bronić. 

Nie wiedziałam zbytnio o co chodzi. Poczułam pod sobą coś miękkiego. Chciałam otworzyć oczy, ale na marne.

- Cisza! Zachowywała się jakoś dziwnie ostatnio?- Zapytał się jakiś głos, bo coraz mniej słyszałam ich.

- Dziś rano wybiegła z domu dosyć szybko.- Ktoś odpowiedział, chyba Laito. Ponownie podjęłam walkę by otworzyć oczy i powoli mi się to udawało. 

Kiedy już otworzyłam oczy ponownie je zamknęłam przez jasne światło. Zakryłam ręką oczy i ponownie je otworzyłam. Gdy przyzwyczaiłam się do światła spojrzałam po braciach, a w oczach widniał czysty szok. O co im chodzi? Szóstka braci Sakamaki patrzyli na ze zdziwionymi wyrazami twarzy. Nie wiedziałam o co im chodzi. Spojrzałam na nich pytająco, ale żaden nawet nie drgnął.

- O co wam chodzi?- Westchnęłam zirytowana za brak odpowiedzi.

- Ty...- Odezwał się zdziwiony Ayato.

- Boże co? Co ja? Wysłów się.- Byłam zirytowana tym, że nie potrafią mówić krótko i zwięźle. Spojrzałam za okno by sprawdzić jaka jest pora dnia. Jednakże moje odbicie mnie zszokowało. Widziałam swój prawdziwy wygląd. Czerwone oczy, oznaczało to, że na pewno domyślą się kim jestem.- Emm... Ja to wam wyjaśnię!!- Krzyknęłam spanikowana.

- No ja mam nadzieję.- Odezwał się Reiji.

- Jednak to zaraz... Chcę iść się przewietrzyć.- Rzuciłam w ich stronę i wyszłam na balkon.

Bracia obserwowali każdy mój ruch. Było to uciążliwe i niekomfortowe. Musiałam coś wymyślić by nie wyjawiać im prawdy. To jest za bardzo skomplikowane. To nie tak, że oni tego nie zrozumieją, to ja nie będę potrafiła im tego wytłumaczyć.

"Prawdopodobnie moje zdolności też są na wyższym poziomie niż wcześniej."- Pomyślałam i spojrzałam do tyłu na braci.

Musiałam coś wymyślić by odwrócić ich uwagę. Może ich zamknę i ucieknę przez balkon. Jest to niebezpieczne, ale nie mam innego wyjścia. Wiem, że nie zatrzymam ich na wieczność, ale załatwię sobie trochę czasu.

"Okey..."- Ruszyłam udając, że chcę wrócić do pomieszczenia.

Gdy moja stopa przekroczyła linię oddzielającą pokój od balkonu użyłam swojej szybkości by przytrzasnąć drzwi. Chwyciłam jeszcze miotłę, która tu stała i zablokowałam klamkę. Chłopcy spojrzeli na mnie zaskoczenia, a ja im pomachałam i zeskoczyłam z balkonu na dół. Ruszyłam biegiem w stronę lasu. Jakoś nie mogę uwierzyć, że dali się tak łatwo złapać. Jednakże muszę skorzystać z okazji nawet jeśli to jest pułapka. Czując wiatr we włosach odprężyłam się trochę przez co uśpiłam swoją czujność. Do tego po kilku minutach wyczułam, że ktoś mnie goni.

"Bracia?"- Zadałam sobie pytanie i obróciłam się by spojrzeć.

Był to mój błąd. Przez to, że przez dłuższy czas nie używałam swoich zdolności trochę mi to przeszkodziło. Uderzyłam w drzewo przede mną. Złamałam je, próbowałam złapać równowagę, ale to było już pewne, że nie ucieknę. Westchnęłam przeklinając w duchu swoją głupotę i niezdarność.

- Czego ode mnie chcecie? Przecież pozbycie się problemu.- Krzyknęłam. Czułam, że jestem otoczona. Tak więc musiałabym ich skrzywdzić by uciec, a tego nie chciałam.

- Czemu nam nie powiedziałaś prawdy?!- Warknął w moją stronę Subaru. Walnął pięścią w drzewo, skutkowało to tym, że złamało się. Boże niszczymy przyrodę.

- Nie chciałam.- Szepnęłam na tyle głośno by mnie usłyszeli.

- Dlaczego? - Tym razem Reiji się odezwał.

- Nikt tego nie wiedział i chciałam zabrać tą tajemnicę do grobu, ale teraz to chyba nie możliwe.- Wytłumaczyłam. Stanęłam mocno na stopach i ruszyłam w kierunku rezydencji.

- Bitch-chan myślisz, że damy Ci teraz uciec?- Powiedział lekceważąco kapelusznik. Szybko podbiegłam do niego i uderzyłam go w nos. Odleciał w tył na drzewo, przez co kolejne się złamało. Z jego nosa ściekała krew.

- Ostrzegałam cię, że jeśli znów mnie tak nazwiesz to cię uderzę.- Warknęłam i z eskortą chłopaków ruszyłam do rezydencji.

- Czym ty jesteś?- Zapytał Ayato.

- Jeśli chcesz wiedzieć. Nie jestem taka jak wy. Nigdy nie czułam pragnienia do picia krwi.- Wytłumaczyłam wzruszając ramionami.

- Są trzy rodzaje wampirów i każdy czuje pragnienie.- Powiedział leniwie Shu.- Więc jak to możliwe?

- Nie jestem czystej krwi ani szlacheckiej krwi, też nie jestem przemieniona.- Odpowiedziałam patrząc w niebo, a później przeniosłam wzrok na braci, którzy znaleźli się wokoło mnie.

- To czym ty jesteś do cholery?- Odezwał się kpiąco Ayato.

- Jestem pół wampirem-pół człowiekiem.

*  *  *

Od powiedzenia im prawdy odezwał się tylko Reiji po to żeby mi powiedzieć iż jak dotrzemy do rezydencji będę musiała im to wszystko wyjaśnić, ale ja coś wymyśle. Nie powiem im, że jestem siostrą Subaru, a Christa jest moją matką. Przez całą drogę do ich rezydencji panowała cisza, każdy był zajęty swoimi myślami. Powoli mój plan nabierał coraz więcej sensu oraz realizmu. Musiałam im jakoś wcisnąć, że jutro im powiem i w nocy ucieknę. No wiem, że proste i większość się na to nie nabierze, ale warto spróbować. Byliśmy już przy rezydencji, a ja patrzyłam na mój dawny "dom". Niby to nic, ale przeżyłam tu masę dobrych i złych chwili. Chciałbym żeby to wszystko trwało wiecznie, ale już za późno na odwrót. Spojrzałam po braciach i każdy był w swoim świecie. Powolnym krokiem kierowaliśmy się wszyscy do salonu. Shu położył się na żółtej kanapie pod ścianą, Ayato jak król na niebieskim fotelu od strony schodów. Kanato, ja i Laito siedzieliśmy na niebieskiej kanapie. Subaru stał z zamkniętymi oczami pod ścianą, a Reiji stał przed wszystkimi.

- Mów.- Zażądał Reiji, ale ja pokiwałam głową na "nie".

- Zmęczona jestem... Możemy jutro na ten temat pogadać?- Westchnął, ale zgodził się.

- Nic nie kombinuj.- Rzekł kiedy byłam już przy schodach, a oni nadal siedzieli w salonie. Ja wbiegłam po schodach, a następnie do pokoju.

~*~

Miało być wcześniej, ale dupa kuzynka mi kompa zajęła i nie miałam gdzie pisać. Jeszcze chyba jeden rozdział wstawię i na dziś koniec. Jutro pewnie znów wstawię 3-4 i to tyle :p 

Mam nadzieję, że się podoba c:

Bayo!

Kazenaki

PS. Połączony rozdział 20 i 21,22 ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top