[17]


— Czyli to już z piętnaście lat?

— Na moje nieszczęście znacznie więcej. — Syriusz spojrzał przelotnie na uważnie słuhającego szatyna.

James skończył właśnie opowiadać historie poznania się z Syriuszem. Nie była ona może jakoś bardzo wyjątkowa czy nieprzeciętna, gdyż spotkanie w piaskownicy do takich nie należy, ale było widać, że dwójka przyjaciół świetnie się dogaduje i ich przyjaźń jest naprawdę trwała.

Remus nie mógł powiedzieć z kolei tego o sobie. Choć miał kilku znajomych to ciężko mu było nazwać któregoś z nich przyjacielem. Bliższą osobą była jedynie Lily i niektórzy znajomi z dzieciństwa jednak nikt nie miał przywileju przyjaźni z Remusem. Zwyczajnie uważał, że jak na razie nie ma osoby która na to zasługuje. Był lekkim egoistą i się nawet z tym nie krył.

— Idą kolejne drinki — poinformowała Lily.

Bar w którym postanowili się zatrzymać był całkiem miłym miejscem. Typo wy studencki lokal za dnia przyjemny, lekko zatłoczony z muzyką w tle i delikatnym zapachem frytek w powietrzu. W nocy zaś głośny, przeludniony, pełen zgonów i dobrej zabawy. Remus lubił takie miejsca, gdyż należały tylko do młodzieży w podobnym wieku, a więc nie trzeba było ograniczać się w temacie do rozmów czy przejmowaniu się swoim wyglądem.

— Właśnie miałem cię spytać Remus, gdyż Syriusz  nie chciał mi udzielać tak wielu informacji na twój temat — okularnik zwrócił się w stronę Lupina popijając piwo. — Skąd jesteś? Bo jak widzę mieszkasz w akademiku, więc raczej nie Londyn.

— Plymouth — odrzekł Remus, również chwytając swój kufel.

— Nad wodą. Czemu o tym nie wiedziałem? — Black udał obrażenie.

— Nie pytałeś. Z resztą to mało istotne, od dwóch lat tam nie byłem.

— Dlaczego? — Syriusz ponownie zadał pytanie, zbliżając się do niego.

— Rozmowa na kiedy indziej — szatyn spojrzał w szare tęczówki, co miało być znakiem na odpuszczenie tego tematu.

— Oczywiście oznacza to, że pragniesz utrzymać ze mną kontakt w realu.

Remus uśmiechnął się tylko i wziął większy łyk piwa. Bez wątpienia wiedział, że to nie jego ostatnie spotkanie z Syriuszem. Po pierwsze nie mógłby, tak szybko zrezygnować z takiej osoby jak Syriusz, gdyż za bardzo go onieśmielił i zainteresował. Drugą sprawą było, że Lily nigdy by nie pozwoliła mu do tego dopuścić.

— Dawno nie piłam czegokolwiek — rudowłosa podparła się o ręke kręcąc głową. — Pierwszy raz mnie tak ścina.

— Panno Evans to dopiero rozgrzewka — James nie potrafił się powstrzymać od komentarza w stronę dziewczyny, sam będą w lekkim stanie upojenia.

— Cóż sam nie jesteś idealny. Możesz mnie odprowadzić do akademika?

Potter zamrugał dwa razy nie mogąc przez chwilę uwierzyć co się właśnie dzieje.

— Ja, ja bardzo chętnie.

— Lily...

Remus spojrzał na nią szukając odpowiedzi. Chciała go zostawić sam na sam z Blackiem, kiedy obaj byli już pół pijani.

— Spędzicie razem czas. Wy — wstając, wskazała na obu palcem. — Nie oszukujmy, to wy się mieliście spotkać. My z Potterem damy wam trochę prywatności.

— To nie jest kon—

— Cicho Remus. — Evans uniosła dłoń uciszając Lupina. — Chodź James.

Lily chwyciła Pottera za rękę kierując się w stronę baru. Oboje szli wręcz bardzo stabilnie. Cholerni kłamcy.

— A więc zostaliśmy sami. — Black usiadł naprzeciwko Remusa, dając znać kelnerowi, aby przyniósł ponownie coś do picia.

— Na to wygląda — odarł Remus patrząc mu w oczy. — Co planujesz?

Usłyszał krótki śmiech chłopaka naprzeciwko.

— Co tylko chcesz Remmy, jestem tu dla ciebie. Mówiłem ci, że ten wieczór będzie niezapomniany.

— Z pewnością.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top