XXIV
~Tony Stark~
Od złapania Petera przez Tarczę minęło już dwa dni. W tym czasie udało mi się jedynie zostać odsunietym od całej sprawy i znienawidzonym przez większość Avengersów.
Tylko Wanda starała się mi pomóc, dlatego siedzieliśmy teraz w tym bagnie razem.
- Kody Tarczy nie mogą być takie trudne do złamania - powiedziałem opierając się o stół w moim warsztacie.
- Wystarczy, że złamiemy głupie hasło - oznajmiła czarownica.
- Tak, tyle że to nie takie proste.
- A kto tu jest geniuszem, ja czy ty?
Westchnąłem i po raz kolejny spróbowałem ominąć barierę w postaci hasła.
- Do stu razy sztuka - rzuciłem i wklepałem kolejny kod.
Niespodziewanie dostałem dostęp, co oznaczało, że w końcu FRIDAY pokonała głupie hasło i wpuściła mnie do danych organizacji.
- Myśleliśmy nad tym dwa dni Tony, ale w końcu ci się udało.
- Czas poszukać naszego zbiega.
Wystarczyło chwilę pogrzebać, żeby znaleźć informacje o Wrenchu. Nie było ich za wiele, bo przez ten czas dowiedzieli się tylko, że nazywa się Peter. Też mi Tarcza.
- O patrz, jest tu kilka filmików - trafnie zauważyła Wanda, a ja odpaliłem pierwszy.
Zobaczyłem Furego, który stał obok Wrencha i trzymał w ręku paralizator. On chyba nie zamierzał go nim porazić?
Patrzyłem na to, jak mój dzieciak zostaje katowany prądem, bity i głodzony. A to wszystko dla informacji. Byłem wściekły. Wściekły na siebie, na Tarczę i na ten ich głupi system przesłuchań.
- Tony, spokojnie, znajdziemy go. W końcu o to chodziło, tak?
- Racja. Mamy już dowody, więc czas wprowadzić plan B.
Po zamknięciu warsztatu, udaliśmy się prosto do Steva. Może i nasze działania nie były do końca przemyślane, ale potrzebowaliśmy sojuszników.
Weszliśmy do jego pokoju, jakoś tak wyszło, że bez pukania i stanęliśmy przed nim, z zamiarem pozyskania go w szeregi naszej drużyny.
- Tak Tony? - westchnął, wiedząc, że nie zamierzam wyjść, póki nie dopnę swego.
- Stoisz po niewłaściwej stronie Steve - zaczęła Wanda. - Wrench, a raczej Peter taki nie jest.
- Skoro nie, to dlaczego Tarcza uważa go za najbardziej niebezpiecznego złoczyńcę wśród ich więźniów?
Westchnąłem poirytowany i pokazałem mu gestem dłoni, żeby popatrzył na telewizor.
- FRIDAY, pokaż mrożonce, co tam u naszej Tarczy słychać.
Na ekranie pojawił się filmik z tortur dzieciaka, a ja odwróciłem wzrok, żeby nie musieć już na to patrzeć.
- Dobra koniec tego - powiedziałem, a ekran z powrotem stał się czarny.
- Ile on ma lat? - zapytał z troską Kapitan.
- Niecałe szesnaście - odpowiedziała Maximoff.
- To tylko dziecko. Nie zasługuje na takie katowanie - oznajmił Steve, a ja od razu poczułem ulgę.
Udało nam się zdobyć zaufanie mrożonki, co już było sukcesem.
- Poszło szybciej, niż myślałem - zaśmiałem się i pociągnąłem go za rękaw do windy. - Czas na plan C.
- Ktoś mi wytłumaczy, o co chodzi? - zapytał zdezorientowany Kapitan.
- Dowiesz się wszystkiego. Spokojnie - rzuciła czarownica i uśmiechnęła się lekko.
Przemieściliśmy się z powrotem do warsztatu, gdzie zacząłem po kolei tłumaczyć wszystko Stevowi.
- Tony, to jest niewykonalne - skomentował Kapitan, kiedy skończyłem omawiać plan.
- Prawie niewykonalne - rzuciłem i przeniosłem na ekran dane logowania do bazy Tarczy.
- To się już nazywa złamaniem prawa.
- Steve, a która rzecz jest tak na prawdę gorsza? - zapytała Wanda. - Włamanie do serwerów Tarczy, czy może torturowanie dziecka?
Nagle w pomieszczeniu zapadła cisza. Nikt się nie odezwał, bo wszyscy obecni wiedzieli, co potrafi zrobić Fury dla informacji.
- Wchodzę w to - odezwał się Ameryka i opierając się o stół zrobił tą swoją poważną minę.
- Czyli od teraz pracujemy w trio - powiedziałem. - Przefantastycznie jest mieć w drużynie wiedźmę i mrożonkę.
Oboje przewrócili oczami z poirytowaniem, a ja uśmiechnąłem się wiedząc, że i tak to moja osoba jest tutaj szefem.
- Kiedy zaczynamy? - zapytała Maximoff.
- Jak najszybciej - odparłem i zacząłem szykować się do misji.
Plan nie był za bardzo złożony, ale cel uświęcał środki, dlatego postanowiłem, że to ja odwalę najcięższą robotę i uwolnię dzieciaka z celi. Maximoff miała sprawić, żeby wszyscy strażnicy, którzy będą pełnić wtedy wartę na mojej drodze, zapomnieli o świecie, czyli krócej ujmując - musiała im namieszać w mózgach. Steve za to dostał rolę "świętego chłopca Ameryki", bo zobowiązał się zagadać Furego.
Kamery załatwiłem jeszcze w Wieży, więc strażnicy oglądali sobie zapętlony urywek z przed kilku godzin. Dzięki złamaniu kodów, miałem dostęp do baz Tarczy i nikt nawet się nie zorientuje, że ktoś odwiedził ich skromne progi, oprócz naszego kochanego Steva.
Staliśmy już gotowi do akcji, a ja ostatni raz powtarzałem plan. Niespodziewanie wszystko poszło się jebać, kiedy zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawił się komunikat "Numer Prywatny".
- To Fury - burknąłem oburzony i odebrałem połączenie przychodzące, od razu włączając tryb głośnomówiący. - Tony Stark, słucham?
- Stark, musisz przyjechać. Mam problem z tym bachorem.
- Trochę grzeczniej piracie. To żaden bachor.
- Jedynie przestępca.
- Ta, co nie chce gadać?
- Bardzo możliwe, że masz rację.
- Nie pomogę Ci sprawić, żeby dzieciak coś powiedział. To jego wola, a nie moja.
- Świetnie, a teraz racz się tu zjawić - rzucił, po czym po prostu się rozłączył.
Popatrzyłem na Wandę i Steva, którzy czekali na to co zarządzę.
- Nici z tego, trzeba szybko wykombinować coś lepszego - oznajmiłem zrezygnowany.
- Musisz się zjawić u Nicka Tony, bo inaczej będzie coś podejrzewał - zauważył Rogers.
- Racja. Man pomysł. Może i nie posiadasz mojego geniuszu, ale chyba celę otworzyć potrafisz?
- Raczej tak.
- Dobra, to zamienimy się. Ja zajmę pirata, a ty uwolnisz dzieciaka.
- Zrozumiano.
- To musi się udać - powiedziała czarownica, udając się do windy, więc poszliśmy za nią.
- Będzie dobrze - rzuciłem do siebie cicho, wciskając guzik w maszynie.
Znałem drogę do podziemnej bazy Tarczy lepiej, niż do większości moich posiadłości. Spędzałem tam sporo czasu, gdy Fury opowiedział mi o projekcie "Avengers".
W zasadzie poszło gładko i udało się doprowadzić wszystko do skutku, jednak teraz miałem takie wrażenie, że drużyna, którą kiedyś byliśmy, podzieliła się na części.
Ja nigdy nie byłem częścią tej "rodziny", dlatego też nie uznawałem sentymentów i innych takich gówien.
Wjechałem na posesję, gdzie mieściła się zaledwie mała cześć bazy. Reszta była ukryta oczywiście w głębi ziemi, a to wszystko dla zachowania pozorów.
Nikt nawet nie zwrócił uwagi, że wiozłem w samochodzie Rogersa i Maximoff. Wyłączyłem im dostęp do informacji, kto znajduje się w pojeździe, dzięki czemu nikt nie będzie mnie podejrzewał.
Zaparkowałem grzecznie i wysiadłem, dając uprzednio kluczyki Stevowi na wszelki wypadek, gdyby musieli uciekać. Ja miałem swój ukochany zegarek, więc nie martwiłem się o transport.
Ruszyłem dobrze znanym mi korytarzem, do dobrze znanego mi pomieszczenia, gdzie Fury miał swoje biuro.
Szedłem tak, aż w końcu udało mi się dotrzeć na miejsce. Uchyliłem drzwi, a jak zobaczyłem, że w środku ktoś jest, otworzyłem je pewnie i wkroczyłem do środka.
- Uszanowanko Fury - zacząłem jak zawsze z uśmieszkiem, a on tylko przewrócił oczami.
- Mam do ciebie sprawę Stark - zaczął poważnie i wskazał na miejsce siedzące naprzeciwko niego. - Musisz mi pomóc.
- Peter jest bardzo bystry i nic ci nie powie - odparłem od razu, wiedząc co chce powiedzieć Nick.
- Nie o to mi chodziło.
Zdziwiłem się, bo niby po co mnie tu ściągał, jak nie dla informacji? Ten afroamerykanin miał obsesję na punkcie wydobywania z ludzi danych, więc totalnie ogłupiałem.
- To w takim razie czego ode mnie chcesz?
- Żebyś zabrał Petera do Wieży i go trochę rozmiękczył.
- C-co? - zapytałem osłupiały jeszcze bardziej niż wcześniej. - Czy ty właśnie chcesz, żebym się nim zaopiekował?! Dobrze usłyszałem?
- Tak - mruknął Fury i odwrócił monitor swojego komputera w moją stronę.
Ja w tym czasie starałem się dać znać mrożonce, że akcja odwołana i mam wszystko pod kontrolą, ale nie dałem rady.
Liczyłem jeszcze, że może jakoś umysłowo przekażę to Wandzie, tylko nie zdawałem sobie sprawy z tego, że ona teraz zajmowała się kilkunastoma intelektami na raz.
Pozostało mi tylko dopuścić do uwolnienia Wrencha i późniejszego tłumaczenia się Nickowi, co my najlepszego narobiliśmy.
___________________
Hello Peter :)
Miał być tydzień, wyszło dwa, czyli jak zwykle xd
Wgl rozdział powstał dzięki srark_is_maj_monsz, jej składajcie hołdy.
Next pewnie wkrótce, nie smućcie się, wrócę!
Miłej pory dnia, w której czytacie <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top