#9 Scorose

Uwaga, spojler

Trochę możecie nie wiedzieć, o co chodzi, bo wybiegam tu dużo w przyszłość. W dużym skrócie, boje mieli być na randce w ciemno już po raz drugi, ale do Rose nikt nie przyszedł (już drugi raz), a Scorpius specjalnie z nikim się nie umówił, by jej nie zasmucać

Szli przez park, mijając drzewa i ławki, na których, z racji późnej godziny, nikt już nie siedział. Dziewczyna nieco bała się tamtędy iść, więc bardzo cieszyła się, że Scorpius postanowił ją odprowadzić. Szczerze powiedziawszy, podobał jej się ten wieczór, a fakt, że Simon nie przyszedł aż tak jej nie przeszkadzał. Cieszyła się, że spędziła ten czas ze Scorpiusem, rozmawiając, śmiejąc się, jedząc i popijając wino.

- Mam nadzieję, że choć trochę ci się podobało - stwierdził Scorpius, skręcają w kierunku uliczki, prowadzącej do domu dziewczyny.

- No, Simonem to ty nie byłeś, ale nie było tak źle - zaśmiała się rudowłosa, a jej twarz rozjaśnił uśmiech. - A tak serio, to było fajnie.

- Też tak uważam - powiedział, zerkając dyskretnie na swoją towarzyszkę.

Jej twarz rozświetlał delikatny blask księżyca, co tylko dodawało jej uroku. Scorpius nie mógł się powstrzymać, więc delikatnie, tak by nie było to ani podejrzane, ani nachalne, przybliżył się do niej, a jego dłoń otarła się o tę jej.

Dziewczyna to poczuła, widział to po jej twarzy i po tym, jak niby przypadkowo machnęła swoimi włosami tak, by zakryły jej twarz. Nie odsunęła się jednak, co chłopak uznał za dobry znak.

- Ładny dziś księżyc - oznajmiła, a ich dłonie coraz częściej i coraz śmielej się stykały. Dziewczyna nigdy nie przyznałaby tego głośno, ale podobała jej się ta bliskość Scorpiusa.

- Nie dorównuje tobie nawet w jednym procencie - palnął blondyn, zanim w ogóle pomyślał, co mówi. No trudno, słowo się rzekło, a on nie miał zamiaru się z tego wycofywać. Z niecierpliwością czekał na reakcję przyjaciółki.

- Gdybyśmy nie byli przyjaciółmi to pomyślałabym, że to była prawdziwa randka - stwierdziła, by jakoś rozluźnić atmosferę, choć nie mogła zaprzeczyć, że owy komplement spowodował intensywny rumieniec na jej twarzy.

Scorpius postanowił postawić wszystko na jedną kartkę. Teraz albo nigdy.

- W sumie, można by powiedzieć, że to była randka - szepnął, zatrzymując się przed jej blokiem i zbliżając się do niej coraz bliżej, aż w końcu dzieliło ich tylko kilka centymetrów.

- Tak myślisz? - wyjąkała dziewczyna, która mimo, że była tą sytuacją niesamowicie speszona, dzielnie wytrzymywała jego spojrzenie.

- Och, tak, jestem pewny, Rose - ponownie szepnął, przybliżając się do niej jeszcze bliżej. Dziewczyna nerwowo przełknęła ślinę. - A wiesz, co się robi po randkach?

Zaryzykował. Bardzo zaryzykował. Ale był już tak blisko, nie mógł teraz odpuścić. Nie, kiedy Rose zjechała wzrokiem na jego usta, a potem spojrzała mu w oczy, jakby dając mu milczącą zgodę.

Nie zastanawiał się dłużej, tylko pocałował ją w usta.

A choć Scorpius już kiedyś się całował, nigdy nie było to dla niego tak emocjonujące i tak pełne uczuć. Nigdy tak bardzo tego nie odczuł. Rose oddała pocałunek, który, choć z początku delikatny, szybko przerodził się w bardziej namiętny. Ich oddechy przyśpieszyły, a rudowłosa sama nie wiedziała kiedy wplątała swoje dłonie we włosy chłopaka. 

On położył swoje dłonie na jej tali, jakby chcąc mieć ją jeszcze bliżej siebie. 

To wtedy Rose jakby oprzytomniała i odsunęła się od Malfoy'a, patrząc na niego z roztargnieniem. Policzki wciąż miała zaróżowione, ale magia chwili prysła niczym mydlana bańka. 

- To ja...już będę szła - odparła i wbiegła do swojej klatki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top