#1 Scorose

Kiedy zdenerwowany Scorpius przekroczył któregoś dnia próg rodzinnego domu, znalazł tam swoich rodziców, siedzących na kanapie. Draco Malfoy, po którym syn odziedziczył wygląd, spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Scorpius, kochanie, jak miło cię widzieć - ucieszyła się Astoria, podchodząc do syna i przytulając go na przywitanie. - Stało się coś?

Młody Malfoy westchnął, pocierając nerwowo kark, w międzyczasie zastanawiając się, jak odpowiedzieć na to pytanie. I komu powiedzieć?

Jeszcze raz przyjrzał się swoim rodzicom. Mama zawsze była tym łagodniejszym rodzicem; tym który całował go w głowę przed snem; tym który go pocieszał i przytulał. Ojciec zawsze był bardziej oschły, a choć z początku Scorpius bał się, że Draco po prostu go nie kocha, z wiekiem zrozumiał, że on już taki był. Lucjusz nie nauczył go, czym jest miłość. Jedyną osobą, która okazywała mu ją w domu była Narcyza. To tata zawsze był tym poważniejszym, trzymającym się z tyłu, jakby nie chcąc go skrzywdzić. I właśnie to przeważyło na tym, że Scorpius wybrał jego.

- Przyszedłem do taty - oznajmił, jeszcze bardziej zadziwiając, ale i zaciekawiając ojca. - Muszę z tobą pogadać.

- No to mów.

- Nie tu.

Draco odłożył gazetę na stolik kawowy, po czym podniósł się ze swojego fotela, ruszając do swojego gabinetu. Scorpius podążył za nim.

- No, więc o co chodzi? - spytał, kiedy tylko drzwi się za nimi zamknęły. - Problemy w raju?

- Bardzo śmieszne, tato - westchnął. - Wiem, że nie lubisz Rose, ale nie musisz być taki sarkastyczny. Zresztą, jakby nie patrzeć to ten temat dość mocno jej dotyczy.

Starszy Malfoy uniósł brew w geście zaciekawienia.

- Dla twojego bezpieczeństwa radziłbym ci usiąść - ostrzegł go Scorpius, na co jego ojciec przystał.

- Pogadajmy więc, jak ojciec z synem - zaczął, lecz Scorpius przerwał mu, czując że dłużej nie może już tego ukrywać.

- W tej sytuacji powinniśmy raczej pogadać, jak ojciec z ojcem - jęknął, chowając w twarz w dłoniach, przez co sprawiał wrażenie skulonego dzieciaka, szykującego się na cios.

Draco zbladł możliwie jeszcze bardziej.

- Czy... Czy ty chcesz mi powiedzieć, że ty i ta mała Weasley... Nie. Wy macie po osiemnaście lat! Nie, Scorpius, synu... Nie - zaczął nieskładnie Draco, nie wiedząc nawet, co powinien teraz powiedzieć. Logika podpowiadała mu, że powinien go zganić za brak jakiejkolwiek odpowiedzialności. Serce zaś wręcz krzyczało, by tego nie robił, bo on z pewnością wiedział, jaka odpowiedzialność teraz na niego spadła.

- Rose jest w ciąży - dodał chłopak, jakby potwierdzając przypuszczenia ojca, choć wcale nie było to konieczne.

Zapadła cisza.

- No dalej, nakrzycz na mnie. Chce mieć to już z głowy - mruknął w końcu Scorpius, po kilku minutach, dalej siedząc skulonym.

Draco podniósł się ze swojego miejsca, zbliżając się niebezpiecznie blisko niego, a wtedy młodszy z Malfoy'ów poczuł autentyczny strach, spowodowany obawą, iż ojciec po raz pierwszy w życiu podniesie na niego rękę. Chłopak mimowolnie skulił się jeszcze bardziej przygotowując się na cios, który...

Nigdy nie nastąpił. Zamiast tego poczuł jak Draco obejmuje go ojcowskim uścisku. Chyba po raz pierwszy w życiu.

- Nie jesteś zły?

- Ależ oczywiście, że jestem - odparł mężczyzna. - Ale nie ma sensu na ciebie krzyczeć. Czasu i tak tym nie cofnę, rozumu ci nie przywrócę... Powiedz mi chociaż... Który to miesiąc? I czy jej rodzice wiedzą? I... Jak ona się czuje?

- Drugi miesiąc - odparł Scorpius, czując gulę w gardle. Nie był beksą, ale teraz, z nadmiaru tych wszystkich emocji, miał ochotę się rozpłakać. - Pani i pan Weasley jeszcze nie wiedzą. A ona... Jest załamana, ale chyba nie jest tak źle. No wiesz... Powiedziałem jej, że sobie poradzimy. Jakoś.

- Dobrze zrobiłeś, że jej tak powiedziałeś - odparł poważnie Draco, a jego syn pierwszy raz widział, by ojciec okazał mu aż takie zainteresowanie. - Stres nie jest w jej przypadku wskazany. Powinna się też zapisać do uzdrowiciela na kontrolę. Ty musisz znaleźć pracę, ja z matką nie będziemy wam mogli pomóc wiecznie, ale pomożemy wam wstać na nogi. I musicie powiadomić jej rodziców. I to jak najszybciej. Lepiej weź kask, Weasley nie będzie zadowolony.

Scorpius przełknął głośno ślinę.

- Jeśli chcesz... Mogę pójść tam z tobą, jako twój opiekun. W końcu jestem twoim ojcem, nieważne, co sobie o mnie myślisz.

- Myślę, że nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego taty - odparł blondyn, patrząc na Draco z uśmiechem. - Dzięki, tato. A właściwie, dziadku.

I choć Draco był przeszczęśliwy, kiedy urodził mu się syn, to nie mogło się to równać z uczuciem dumy, którą poczuł w tamtym momencie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top