Rozdział 2 - 29 sierpień 2015
Siedzimy w naszym salonie i zaczynamy przedstawiać piosenki. Ash i Luke napisali jedną i my też. Ich nazywa się „Money" i bardzo mi się podoba, ale i tak wiem, że nasza jest lepsza.
Och, Mikey, jakiś ty skromny, kolego!
- Świetne – chwali chłopaków Adam. – Teraz Wy.
Patrzę na Caluma i zaczynam śpiewać:
Everybody's got their deamons
Even wide awake or dreaming
I'm the are who ends up leaving
Make it okay
W tym momencie dołącza się Calum.
See a war I wanna fight it
See a watch I wanna strike it
Every fire I've igniter
Faded to gray
Śpiewamy jeszcze kawałek i w końcu zaczyna się refren, a ja zostaję sam i wkładam jeszcze więcej emocji w zaśpiewanie go.
'Cause I've got jet black heart
And theres a hurriance underneath it
Trying to keep us apart
I write with a poison pen
But these chemicals moving betveen us
Are the reason to start again
Potem jest jeszcze kolejna zwrotka i refren. Bardzo chciałbym zamknąć oczy, ale niestety nie znam tekstu na pamięć.
Kończymy śpiewać. Uśmiecham się szeroko pokazując swoje białe zęby. Luke, Ashton i Adam patrzą na nas i również mają uśmiechy na twarzy.
- Brawo, brawo, świetnie Wam poszło, chłopcy! – klaszcze w dłonie nasz manager. – Macie coś jeszcze?
- Nie – odpowiada Cal.
Adam wyciąga telefon z tylnej kieszeni spodni i włącza go.
- Jest piąta. Macie zamiar gdzieś iść czy zostajecie dzisiaj w hotelu?
- Zostańmy w hotelu, zamówmy pizzę i oglądajmy bajki! – krzyczy Luke.
- I zaparzmy meliskę! – dopowiada Calum.
- I włóżmy nasze stroje superbohaterów! – dokładam swoje trzy grosze.
Luke podbiega do mnie i Cala, i zaczynamy skakać i śmiać się.
- Adam, wytłumacz mi, dlaczego ja jestem w zespole z takimi dziećmi? – odzywa się znudzonym głosem Ashton.
- Bo em... - zastanawia się – Nie żartuj, że nie masz ochoty ubrać stroju superohatera, usiąść na kanapie, jeść pizzę i bać się „Potworów i spółki"?
- Jak ty mnie dobrze znasz – odpowiada.
Ash podchodzi do nas i zaczyna skakać razem z nami.
Uwielbiam te momenty, kiedy zachowujemy się jak dzieci...
***
- Pepperoni z podwójnym serem i hawajską bez ananasa – mówi do telefonu Luke. – Jak to hawajska bez ananasa to nie hawajska? Nie znacie się! Dobrze, dobrze... I tak Panu nie wierzę... Dobrze, do zobaczenia.
Wyciągam z szafy nasze kostiumy, które mamy zawsze przy sobie, i podaję każdemu jego kostium. Rozkładam swój i podziwiam go. Uwielbiam tę kreację, ta czerwień...
Rozbieram się i zakładam po kolei kolejne warstwy, a chłopacy robią to samo. Po kilku minutach wyglądamy już jak prawdziwi superbohaterowie.
- No, Cal, zaparzaj meliskę, a ja włączę naszego grata – odzywa się Ash.
- Jakiego grata?! – denerwuję się. – To mój komputer! Mój bóg!
- No chyba nie! Ja jestem Twoim bogiem! – krzyczy Luke z salonu.
***
- Aaa! – krzyczy Cal.
Jak zawsze krzyczy, kiedy widzi tę obąlizłą babę z „Potworów i spółki", co Mike'owi jakieś raporty każe dawać. W sumie to rozumiem go. Ona jest okropna.
- Cal, idioto, wylejesz mi herbatę! – denerwuje się Ash.
- Wiesz jak ta jędza na mnie działa...
- Mam nadzieję, że nie tak jak ja – poruszam brwiami.
Przyjaciel patrzy na mnie mrużąc oczy, a po chwili wszyscy czworo wybuchamy śmiechem.
***
Kolejny! Jeeej! Gwiazdki i komentarze będą mile widziane! DoZo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top