Rozdział 3 - 1 września 2015
Dzisiaj jest koncert w w Anglii. Wczoraj popołudniu mieliśmy już samolot, a od rana trwają próby. Właśnie śpiewamy Broken Home. Ja siedzę przy pianinie, a Luke i Cal grają na gitarach. Ash wyszedł, jak zawsze z resztą. Kończy się pierwsza zwrotka, którą śpiewa Luke. Calum nie śpiewa, kiedy powinien.
- Ej, może damy sobie na razie spokój z tą piosenką, co? – odezwał się i przestał grać.
Zrobiłem to samo i podszedłem do managera.
- Cal dobrze mówi, chyba pierwszy raz w życiu – mówię i uśmiecham się do przyjaciela. – Powinniśmy odpuścić, to zbyt źle wpływa na Ashtona.
Mężczyzna myśli przez chwilę, a potem się odzywa.
- Dobra, niech wam będzie – zgadza się. – Co w takim razie zagramy zamiast tego?
- Może... - zaczął Luke – Out of my limit?
Wszyscy się zgadzamy. Postanawiam, że to ja pójdę po Irwina. Schodzę ze sceny i idę za kulisy.
Chłopak jak siedzi na oknie, a w uszach ma słuchawki. Robi tak bardzo często, kiedy gramy Broken Home.
- Ashi, kochanie! – krzyczę starając się naśladować dziewczęcy głos. Niestety chłopak nie reaguje, więc próbuje ponownie, ale tym razem głośniej. – Misiaczku, chodź się potulać.
Chłopak odwraca się ze spanikowanym wyrazem twarzy, a kiedy widzi mnie wyciąga słuchawki i zaczyna się śmiać.
- Mikey, idioto! Myślałem, że znowu fanki się wkradły.
- Wiesz, fanki są, ale nie wkradły się – mówię i rzucam się chłopakowi na szyję. – Och, Ashton, wyjdziesz za mnie?!
Staram się naśladować niektóre nasz fanki. Bez kitu, niektórych to ja się naprawdę boję.
- Boże święty, Michael, co brałeś? – zrzuca mnie z siebie.
- Ciebie, kocie – mówię naśladując kota.
- Chodźmy już lepiej, bo jeszcze wpadniesz na pomysł, żeby mnie całować...
- Ej, czekaj to jest bardzo dobry pomysł! – odwracam się twarzą do niego, nadymam policzki, robię dziubek i przybliżam się do twarzy chłopaka, ale ten bardzo szybko reaguje, więc ostatecznie prawie całuję ścianę stojącą po prawej stronie Asha.
Chłopak zaczyna biec, a ja go gonię. W ten sposób po niecałej minucie biegu jesteśmy na scenie.
- Weźcie ode mnie tego geja – mówi i chowa się za Luke'iem.
- Coś ty mu zrobił, co? – śmieje się Calum udając zdenerwowanie.
- Ja? Nic... - również się śmieję.
Wszyscy się śmiejemy, a naszą 'karuzelę śmiechu' przerywa Adam.
- Dobra, chłopcy, koniec – mówi i ociera łzę, która wypłynęła z powodu śmiechu. – Gramy Out of my limit.
Coś czuję, że to będzie fajny dzień.
***
Kolejny! Wiem, że są rzadko, ale... Ugh, wena i w ogóle ;-;
Mam nadzieję, że się podoba :)
Wiem, że Adam już nie jest ich managerem, ale... TO JEST FANFICTION, WIĘC ONI MOGOM TUTAJ BYĆ NAWET BAD BOJAMI JERZDŻONCYMI NA MOTORACH I WOGULE, A DO TEGO MOGOM BYĆ GEJAMI I WOGULE
Og, koniec tej głupoty :")
DoZo!
PS. Mashton tak bardzo :")
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top