Wakacje nr 2
Tak jak mówiłam mam wyjechać z rodzicami do Hiszpanii. Ale jak na razie siedzę z dziewczynami w jednym z przedziałów Hogwart Express. Nudziło nam się niemiłosiernie. Albo inaczej... Nudziło nam się cholernie. Żadna z nas nie miała pomysłu co można zrobić, albo o czym rozmawiać. Chociaż nie... Jednak się przeliczyłam. Dziewczyny miały o czym gadać. A zaczęła ten temat Hestia.
- Selena....- zaczęła słodkim głosem- To co... Znów się nie lubicie z Draco?
- Yhm...
- Ale dlaczego?!- zdziwiła się Flora
- Yhm....
- Sel... Słuchasz nas?- zapytała Pansy ,
- Yhm...
- To o czym mówimy?- zapytały w trzy
- O tym, dlaczego znów kłócę się z Królikiem. Ale odpowiedź jest bardzo prosta. Biała wróżka sama sobie na to zasłużyła. Jakby nie zaczął znów być tym "arystokratą" to może nic by się nie zmieniło.- westchnęłam wypuszczając z siebie wszystkie negatywne emocje
Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Ostatnie co widziałam to skołowane dziewczyny , które patrzyły na mnie z niedowierzaniem. Nie dziwię im się. Na początku drugiego roku mówię, że żyjemy na neutralnym gruncie, a teraz co? A teraz znów się nie lubimy. Można powiedzieć, że zachowujemy się jak stare, dobre małżeństwo. Oczywiście ja nigdy nie wyjdę za mąż, więc mogę się tak zachowywać teraz. Prawda?
Nim się obejrzałam dojechaliśmy na stację. Wyszłam leniwie za dziewczynami z wagonu i odszukałam swoich rodziców. Niestety ich nie widziałam. A co jeszcze lepsze podszedł do mnie Lucjusz... Chwila. Lekka poprawka. Pan Lucjusz. Coś czuję, że jest coś nie tak.
- Witaj panienko.- kiwnął głową
- Dzień dobry panie Malfoy.- lekko dygnęłam- Nie widział pan , gdzieś moich rodziców? Powinni już na mnie czekać.
- Kazali przeprosić i przekazać, że przez najbliższy miesiąc zamieszka panienka z nami. W naszych skromnych progach.
- A mogłam bym się chociaż dowiedzieć dlaczego? Przecież miałam gościć u siebie rodzinę Parkinson. A teraz moje plany się zmieniły.
- Spokojnie kochanie.- powiedziała pani Narcyza podchodząc do nas i lekko się kłaniając- Twoi rodzice musieli coś załatwić w Ministerstwie, więc nie mogą teraz tu z nami być. Ana... Znaczy pani Slytherin kazała ci przekazać, że jest jej bardzo przykro, że nie spędzicie razem wakacji.
No i wszystko jasne. Musiał ktoś donieść o tej całej sprawie z Bazyliszkiem w szkole. A teraz mój ojciec pewnie przez to będzie miał kłopoty. No ale co on niby miał z tym wspólnego? Przecież każdy wie co cud chłopiec powiedział dyrektorowi. Więc jakim prawem oskarżają mój ród? Ok. Rozumiem, że wujek Tom jest z naszego rodu, ale to nie znaczy, że on był tam naprawdę. To był tylko jakiś duch zaklęty w jego dzienniku. Nic więcej. Ponieważ bądźmy szczerzy... On nie żyje, więc nie mógł być to on.
*******
Siedziałam na parapecie w domu Malfoy'ów. Myślałam cały czas nad tym co na te wakacje zaplanowałam. Z pewnością nie chciałam mieć doczynienia z tą ropuchą jaką jest Draco. Draco Lucjusz Malfoy. Najbardziej irytująca osoba jaką znam. Czasami mam ochotę wyskoczyć z tego okna i umrzeć , ale coś mnie tutaj trzyma.... Zaklęcie rzucone na pokój.
Nie było mi dane siedzieć długo w ciszy i spokoju, gdyż przez drzwi do mojej komnaty weszła pani Narcyza.
- Kochana... Może pomożesz mi przy kolacji? - zapytała z lekkim uśmiechem
- Tak. Oczywiście proszę pani. - również się uśmiechnęłam i podeszłam do kobiety - Przepraszam, że nie pomogłam pani wcześniej, ale wolałam pobyć sama. - spuściła głowę
- Rozumiem kochanie. Ja miałam podobnie w twoim wieku. A ty już masz prawie 13 lat , więc to jest norma. - za śmiałyśmy się i zeszłyśmy na dół
Pani Narcyza postanowiła nie robić zwykłej kolacji tylko "słodką" kolacje. Oczywiście spodobał mi się ten pomysł, więc zaczęłyśmy robić ciasteczka i jakieś tam placki. Świetnie się przy tym bawiliśmy.
Opowiadałam jej co sądzę o jej synu, a ona wytłumaczyła mi dlaczego prawdopodobnie się tak zachowuje. Rozumiałam to, ponieważ jestem w dość podobnej sytuacji co on. Mimo że mamy wszystko to tak naprawdę nie mamy nic. Ja muszę zawsze pokazywać moja rodzinę z doskonałej strony, a on musi pokazywać, że jego ród jest jednym z najlepszych. To niszczy. Naprawdę, ale my nie możemy tego pokazywać. Zazwyczaj za nir posłuszeństwo spotyka nas kara.
Kiedy zrobiłyśmy wszystko pani Malfoy zawołała pana Lucjusza i Draco. Usiedliśmy wszyscy przy stole. Każdy się na mnie patrzył z uśmiechem. No oprócz Draco, który patrzył na mnie z pogardą. Nagle przed nami pojawiły się wszystkie przysmaki przygotowane przeze mnie i panią Narcyze, ale oprócz tego przede mną i Draco pojawiły się dwa torty. Jeden z napisem "Dla dziedziczki Salazara", a drugi "Dla kochanego syna". Yhm... Państwo Malfoy postanowili świętować nasze 13 urodziny w jednym czasie. Miło z ich strony, ale według mnie to Malfoy powinien być teraz w centrum uwagi. Jak pomyślałam to postanowiłam do tego dążyć. Wyciągnęłam różdżkę i połączyłam dwa torty w jeden wielki. Każdy patrzył z ciekawością co ja robię. Kiedy skończyłam wyczarowałam 13 świeczek na nim.
- No dawaj Draco. Nie mam na ciebie wieczności. - przewróciłam oczami
- No to Selena zrobiła ci prezent. A więc pomyśl życzenie skarbie i zdmuchnij świeczki. - powiedziała uśmiechnięta pani Malfoy
Draco na początku był zbity z tropu, ale zamknął oczy, pomyślał życzenie, przy czym uśmiechnął się lekko i zdmuchnął świeczki. Wyglądał na szczęśliwego. W jego oczach widziałam szczęście, a kiedy spojrzał na mnie dziwnie zaczęły się mienić. Możliwe , że wpadło mu coś do oka i dlatego się tak błyszczały, ale żeby do obu na raz? Ok. Nie ważne.
Kiedy postanowiłam przestać o tym myśleć zaczęłam rozmawiać z rodziną Malfoy. Szczerze? Rozmawiało mi się z wszystkimi przyjemnie. Nawet z Draco. Chłopak mnie trochę zadziwił, ponieważ przeprosił mnie i zaproponował spacer po ich ogrodzie. Wcześniej bym się nie zgodziłam, ale teraz... Teraz stwierdziłam, że to będzie miła odmiana.
Wyszliśmy z domu w szampańskich humorach. Rozmawialiśmy na każdy temat. Jednym z nich była rozmowa o tempieniu szlam. To jedna z rzeczy jaka nas łączy.
Szliśmy ścieżką pomiędzy kwiatami białych róż. Wyglądało to przepięknie. Droga wydawała się długa jeśli patrzyć w przód, ale tak naprawdę minęła nam szybko w błogiej ciszy. Doszliśmy do altanki, gdzie postanowiłam usiąść. Usiedliśmy po dwóch stronach stołu stojącego na środku. Zamknęłam oczy i odetchnęłam świeżym powietrzem. Ta cisza, spokój panujący tam... Nie da się tego zapomnieć.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam tego białowłosego, który się na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się, a kiedy on to zobaczył zrobił to samo.
- Wszystkiego najlepszego idioto. - zaśmiałam się
- Dzięki zołzo. - pokazał mi język i też zaczął się śmiać
- Pomyśleć , że jakby ktoś mi powiedział dwa lata temu, że będę siedzieć w ogrodzie z chłopakiem, którego spotkałam na Pokątnej to bym taką osobę wyśmiała.
- Ja prawdopodobnie wysłał bym taką osobę do św. Munga. - za śmialiśmy się - Dziękuję. -powiedział cichutko
- Za co? - zaciekawiłam się
- Za to, że zrezygnowałaś z obchodzenia swoich urodzin dzisiaj. Mogłaś być w centrum uwagi tak jak zawsze, ale nie... Ty wolałaś zrobić mi taki jakby prezent. Za to dziękuję. - uśmiechnął się lekko patrząc na mnie, a w jego oczach znów zobaczyłam ten magiczny błysk
- To twoje urodziny. Nie mogłam bym odebrać ci twojego święta. - uśmiechnęłam się
Nagle poczułam jakby cały świat się zatrzymał. Nic się nie ruszało prócz nas. Nic nie było słychać prócz bicia naszych serc. Patrzyliśmy na siebie tak jakbyśmy widzieli się pierwszy raz. Nagle Draco wstał. Zdziwił mnie jego ruch , ale dalej siedziałam na swoim miejscu.
Chłopak podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę. Z lekką obawą chwyciłam jego rękę i pozwoliłam mu mnie podnieść. Nim się obejrzałam byłam w ramionach tego, już dość wysokiego, bufona. Przytulał mnie lekko jakby bał się, że mi coś zrobi. Był to miły gest, więc go odwzajemniłam. Staliśmy tak chwilę. Po tej chwili, która mogłaby trwać wieczność odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam. Dziękuję. Proszę. - powiedział patrząc w moje oczy
- Że co? - zaśmiałam się lekko
- Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłaś. I proszę, aby zostało tak już na zawsze. - zrobił krok w tył, aby każdy z nas miał swoją przestrzeń osobistą
- Czyli że... Friends forever? - uśmiechnęłam się chytrze, co było dla nas normą
- Czyli friends forever and ever. - również uśmiechnął się w takim stylu jak ja - To co... Wracamy moja przyjaciółko? - uniósł jedną brew przez co wywołał u nas śmiech
- Oczywiście mój drogi przyjacielu.
Zaczęliśmy się nie kontrolowanie śmiać i ruszyliśmy w stronę dworu Malf... A nie czekajcie... Tylko mi się tak wydawało... Tak naprawdę Draco prowadził mnie w nieznanym mi kierunku. To co zobaczyłam jak dotarliśmy na miejsce zaparło mi dech w piersiach....
************************
Hejka. Wróciłam... Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Kto ciekawy gdzie zabrał Ari Draco zostawia gwiazdkę lub komentarz.
Dziękuję za wszystkie:
- wyświetlenia 📑
- gwiazdki 🌠
- komentarze 📝
Pozdrawiam Ari As 💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top