Hogwart
Pierwszy września. Dzień od którego muszę być miła przynajmniej przez miesiąc. Mama kłócąc się z tatą zdecydowali, że miesiąc będzie ok. Mama chciała jeden semestr, a tata jeden tydzień. I tak stanęło na miesiącu. Na moje szczęście nikt nie będzie mnie obserwował w pociągu. Rodzice stali ze mną na peronie i żegnali. Wszyscy widząc mojego ojca i matkę stali jakby im kij wbił w dupę. Oj to będzie ciekawe 7 lat. Zaśmiałam się w myślach i uściskałam rodziców na pożegnanie. Wzięłam Dziedzica i weszłam do pociągu. Zajęłam przedział, gdzie nie było nikogo i pomachałam jeszcze raz rodzicom. Oni odmachali, pokazali kciuki do góry i sobie poszli. Wiedziałam, że mają jakąś sprawę do załatwienia, ale nie wnikałam. Wyciągnęłam z klatki mojego towarzysza i wysypałam mu trochę jedzenia na siedzenie. Wydał szczęśliwy dźwięk i wziął się za jedzenie. Wyciągnęłam z torby kartkę od taty. Powiedział, że jak mama nie będzie mnie już obserwować mam zobaczyć co to jest. Wyciągnęłam różdżkę i przyłożyłam ją do pergaminu, który był zaklęty. Kiedy osoba, która ma to przeczytać położy na nim różdżkę on pokaże ukryty tekst. Popatrzyłam na napis "Dla dziedziczki czystej krwi". Uśmiechnęłam się i otworzyłam go, a tam... Pusto. Na początku myślałam, że to jakiś żart, ale jednak nie. Nagle na pergaminie zaczęły pojawiać się jakieś litery.
Harry Potter: syn Lily i Jamesa Potter, półkrwi, zadaje się ze zdrajcami i szlamami, omijać szerokim łukiem
Uśmiechnęłam się chytrze na to co pokazuje mi pergamin, a już po chwili w drzwiach mojego przedziału pokazał się on. Wielki Harry pożal się Boże Potter.
- Hej.- uśmiechnął się- Mogę się dosiąść?- zapytał
- Niestety nie ma miejsca.- uśmiechnęłam się "smutno"- Czekam na kogoś.
- Aha. Ok. Rozumiem.- chłopak zmieszał się czym doprowadzał mnie do śmiechu- Do zobaczenia w zamku.- powiedział i odszedł
- Nareszcie.- westchnęłam kiedy uśmiech znikł z mej twarzy
Pansy Parkinson: najważniejsze czysta krew
Pokazał się napis na papierze, a ja już wiedziałam kto do mnie za chwilę zawita. Otworzyła dumnie przedział. Kiedy mnie zauważyła stanęła na wprost mnie. Ja również wstałam i tak stojąc przed sobą zaczęłyśmy rozmowę.
- O jak dobrze widzieć panienkę Parkinson.- zaczęłam poważnym głosem
- I nawzajem panienko Sly...-ugryzła się w język, ponieważ najwidoczniej przypomniała jej się rozmowa ze mną, w której powiedziałam, że nie chce żeby ktoś przed ceremonią wiedział kim jestem- Selene. Jak wakacje?
- Wręcz wykwintne. A twoje?- ledwo powstrzymywałyśmy śmiech
- Genialne.- wykrzyknęła i zaczęłyśmy się śmiać
- Dobrze cię widzieć kuzynko.- przytuliłam ją
- Ciebie również. Jak widzę zawsze piękna i gotowa do gniecenia szlam.- uśmiechnęła się wrednie
- Niestety.- pokręciłam smutna głową- Mam zakaz na miesiąc, ale później nikt mi nie podskoczy.- uderzyła mnie lekko- Ok. Nikt NAM nie podskoczy. Szczęśliwa?- pytając usiadłam koło mojego zwierzaka
- A i owszem. Władna sowa.- pogłaskała zwierzę- Jak go nazwałaś?
- Dziedzic.- uśmiechnęłam się, a Pansy jedynie się zaśmiała
I w tym momencie ruszyliśmy. Rozmawiałam z kuzynką o wszystkim i o niczym. Nagle zaczęła mi opowiadać, że w sierpniu rodzice zabrali ją na Dwór Malfoyów. Poznała tam Draco, który jest z naszego roku. Podobno jest dobrze wychowany i arystokracją bije od niego na kilometr. Współczułam dziewczynie, ponieważ teraz wiedziałyśmy dlaczego nie mogła przyjechać do mnie w sierpniu. Niby była przez cały lipiec, ale to i tak mało. Pansy wiedząc, że ćwiczyłam z tatą przed wyjazdem kilka zaklęć poprosiła, abym jej coś pokazała. Nie chętnie to zrobiłam. Powiedziałam Lumos i moja różdżka zaświeciła. Dziewczynę jednak to nie zachwyciło, więc powiedziała, abym zrobiła coś wielkiego. Krzyknęłam Avis i nagle nad naszymi głowami latało stado ptaków, które wyleciały przez otwarte okno. Dziewczyna klaskała, a ja stanęłam na środku i kłaniałam się jak jakaś gwiazda. Usiadłam z powrotem koło kuzynki , a moja torba w której był pergamin od taty zaświecił. Zlekceważyłam to i rozmawiałam dalej z dziewczyną. Nagle w naszym przedziale pojawiła się grupka chłopaków. Chłopaka o prawie białych włosach znałam. Tylko ską.... A no tak. Malfoy. Oparłam głowę na ręce i patrzyłam znudzona na krajobraz za oknem.
- Hej Draco.- powiedziała "miło"
- Hej. Szukałem cię, ponieważ miałaś siedzieć z nami.
- Wybacz, ale...- przerwałam jej, ponieważ nie lubię siedzieć cicho, ale nie obdarzyłam nikogo spojrzeniem tylko dalej patrzyłam przez okno
- Nie przepraszaj go.- prychnęłam- Powiedz mu po prostu, że wolisz lepsze towarzystwo.
- Ty...- zaczął, ale wstałam i stanęłam na wprost niego
- Ja? Co?- zapytałam unosząc jedną brew- Myślisz, że jesteś sobie wielkim Draco Malfoyem i każdy będzie cię słuchał?- mówiłam z kpiną- Twój ojciec powinien ci powiedzieć jak powinno się zwracać do dziewczyn.
Nikt się nie odzywał, a ja patrzyłam na to ze satysfakcją. Nie będzie mi tu jakaś biała wróżka (cz. Draco Malfoy) truć dupę bo Pansy miała z nim siedzieć. A on to kto, że planuje jej z kim ma siedzieć?
- Sel.- zaczęła spokojnie- Usiądź.- widząc, że nie mam zamiaru nawet się ruszyć zwróciła się do chłopaków- To wy idźcie. Spotkamy się przy stole domu węża.
- Jak chcesz.- powiedział czarnoskóry, jak dobrze pamiętam to jest z rodziny Zabinich- Draco chodź.- pociągnął przyjaciela za ramię i wyszli z naszego przedziału
Dalszą drogę do zamku minęła nam na śmianiu się z całej tej sytuacji.
*Magia Czasu*
Staliśmy już na schodach czekając na, jak to moi rodzice ujęli, najbardziej sztywnego nauczyciela ever. Dobrze myślicie. Chodzi o Minewre McGonagall. Inaczej mówiąc McSztywna. Kiedy powiedziałam jej jak zacznę mówić na nauczycielkę zaśmiała się i właśnie wtedy stanęła przed liczną grupką pierwszaków.Prychnęłam pod nosem zwracając na siebie uwagę kilku osób. Zabini popatrzył na mnie ciekawskim spojrzeniem. Uśmiechnęłam się wrednie i odwróciłam się do chłopaka. Wysłałam mu buziaka w powietrzu i mrugnęłam do niego okiem. Chłopak zmieszany odwrócił wzrok. McMamKijaWDupie znów weszła na Wielką Salę zostawiając nas samych. Znów zaczęłam rozmowę z kuzynką, ale znów usłyszałam dwa głosy, które zdążyłam znienawidzić. Malfoy i Potter. Kłócili się. Biała wróżka wyśmiewała zdrajce krwi, a bliznowaty stał w jego obronie. Westchnęłam i podeszłam do nich. Stanęłam między nimi z uniesioną wysoko głową.
- A ty co? W wielką panią się bawisz?- zaśmiał się blondyn
- Oj Draco. Masz przechlapane.- westchnęła Pansy
- Chłopaki. Macie jedenaście lat, a zachowujecie się na pięć. Cofacie się w rozwoju czy co? A ty Draco..- odwróciłam się w stronę "wielkiego arystokraty", ale jak zwykle ktoś mi przerwał
- A więc wcho....- przerwała zawieszając na mnie wzrok
- Witam pani profesor. Pozdrowienia od mojej rodziny.- uśmiechnęłam się najsłodziej jak umiałam i nie czekając na to co powie wróciłam na swoje miejsce
- Patrzyła się na ciebie jakby właśnie dostała do swoich rąk trumnę z jej imieniem i nazwiskiem.- zaśmiałyśmy się i weszłyśmy na samym końcu grupki do środka
Popatrzyłam na stół ślizgonów, gdzie zauważyłam szczęśliwe oczy moich przyjaciół: John, Alice i Matheo. Cała trójka pokazała, że mam usiąść koło jednego z nich, ale postanowiłam usiąść koło Johna, ponieważ nie chciałam niszczyć zakochanym chwili bycia razem. Dalej stałyśmy z Pansy na końcu, ale niestety musiała iść już do Tiary, ponieważ została wyczytana. Oczywiście została przydzielona do mojego domu. Znów ta dziewczyna z burzą włosów na głowie wyszła przed szereg. Ale nie obchodziło mnie to. Słuchałam jak ludzie mówią o mojej szacie, na którą dopiero teraz zaczęli zwracać uwagę. Stałam dumnie na samym końcu i w duchu śmiałam się jak do Gryfindoru trafił Potter, Wesley, i Granger. Niestety do mojego domu trafił Malfoy, Vincent Crabbe i Gregory Goyle. Do Hufflepuff trafiło kilkoro tak samo jak do Ravenclaw. Teraz stała nas tylko dwójka. Ja i Blaise Zabini. Najpierw podszedł chłopak i trafił do tego samego domu co Malfoy. Inaczej mówiąc mojego domu. Teraz zostałam tylko ja. Stałam tam dumnie i czekałam, aż McSztywna przeczyta moje nazwisko. Westchnęła. Więc zaczynamy zabawę.
- Slytherin Selena!- krzyknęła, a ja napawałam się tymi wszystkimi szeptami
Podeszłam pewnie do profesorki i usiadłam wyprostowana na małym taborecie. Chciała już założyć mi tiarę, ale przerwał jej jakich chłopak z domu ślizgonów, który wstał. Wiedziałam kto to był. Był to John. Albus Dumbledore westchnął i wstał. Każdy na niego popatrzył, ale ja nie miałam takiego zamiaru. Nie będę się specjalnie odwracać, aby na niego popatrzeć!
- Niestety, ale taka tradycja. Usiądź chłopcze.- mówił spokojnie- Minewro kontynuuj.- z powrotem usiadł
Założyła mi tą czapkę na głowę. W sumie nawet nie dotknęła moich włosów i wykrzyknęła.
- SLYTHERIN!
Szczęśliwa zeskoczyłam z taboretu i poszłam do stołu. Jednak nie usiadłam, gdzie siedzą wszystkie pierwszaki, czyli na początku stołu. O nie. Poszłam do lepszego towarzystwa. Oczywiście Pansy też ze mną tam poszła. Kiedy chwyciłam dziewczynę za rękę, ponieważ siedziała na początku stołu, zobaczyłam jak Draco patrzy na mnie ze strachem? w oczach. No to teraz wie z kim rozmawiał. Poszłyśmy w miejsce, gdzie siedzą trzecioklasiści. Wiedziałam, że jest tam tylko jedno miejsce wolne, więc powiedziałam z jadem w głosie.
- Albo się teraz kaleko stąd przeniesiesz, albo użyję Avady.
Chłopak wystraszony szybko wstał, a ja z uśmiechem usiadłam razem z Pansy koło Johna.
- No stary.-mówił Matheo - Masz branie. Już w pierwszy dzień dwie pierwszoklasistki.- pokiwał głową z uznaniem, ale widziałam jak powstrzymuje śmiech przytulając Alice
- A no widzisz.- objął mnie ramieniem- Ja mam dwie, a ty jedną. A poza tym ja mam samą dziedziczkę.- uśmiechnął się w moją stronę
Wybuchliśmy głośnym śmiechem zwracając na siebie spojrzenia wszystkich. Okazało się, że dyrektor ma jakąś przemowę. Alice ratując sytuację krzyknęła "przepraszamy". Czekaliśmy, aż dyrektor skończy, a kiedy w końcu do tego doszło mogliśmy w spokoju zacząć jeść plus rozmawiać. Wzięłam sobie jakieś jabłko i spotkałam się z irytującymi spojrzeniami.
- Co?- zapytałam unosząc jedną brew
- Tylko tyle zjesz?- zapytała zmartwiona Pansy
- A czy to coś złego?- popatrzyłam na nich, ale widząc ich miny dodałam szybko- Nie odpowiadajcie.
Położyłam głowę na stole i tylko słyszałam jak moim przyjaciele się śmieją. Na moje szczęście uczta szybko się skończyła, a teraz mieliśmy iść za prefektami do naszych dormitoriów. Westchnęłam głośno idąc koło Pansy na końcu całej kolejki. Ludzie po co ten kolo mnie tam prowadzi skoro wiem gdzie mam iść? Szliśmy tak żółwim tempem przez jakieś 10 minut! Ludzie umierać mi się po drodze chciało z nudów. Staliśmy przed kamienną ścianą. Powiedziałam szeptem "czysta krew", a ściana poruszała się i mogliśmy wejść. Prefekt wyglądał na zdziwionego, że nie wypowiedział hasła, a mogliśmy wejść. Weszłam i od razu pobiegłam do pokoju. Nawet nie chciało mi się słuchać co ten koleś będzie gadał. Po pięciu minutach przyszła do pokoju Pansy z jakimiś dwoma dziewczynami. Od razu zauważyłam, że to bliźniaczki. Weszły do środka śmiejąc się, ale kiedy mnie zauważyły przeraziły się. Typowe.
- Selena Slytherin.- przedstawiłam się i wyciągnęłam w ich stronę rękę co zdziwiło Pasny
- Flora i Hestia Carrow.- przedstawiła je jedna i uścisnęły mi rękę
- No to jest nas cztery. To co...- zaczęłam- Babski wieczór?- podniosłam brew uśmiechając się
- Jasne!- krzyknęły we trzy, a każda z nas się zaśmiała
Tak spędziłam mile pierwszą noc w murach zamku, którego założycielem był mój pra dziadek. No ok. Jednym z czterech założycieli.
Przesiedziałyśmy w pokoju rozmawiając do pierwszej rano. W tedy Hestia stwierdziła , że pasuje iść spać, ponieważ jutro pierwsze zajęcia. Zgodziłyśmy się i poszłyśmy spać.
^^^^^^^^^^^^^
W końcu w murach Hogwartu! Czyżby sława Malfoy nie przypadł jej do gustu? Dowiecie się w następnych częściach.
Dzięki za wszystkie:
- czytanie 📖
- gwiazdki 🌟
- komentarze 📝
Pozdrawiam Ari As 💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top