Aquamenti

Zanim jednak opowiadanie mam dla was niespodziankę! Przed wami zwiastun "Wredny Aniołek| || Draco Malfoy" ! Polecam serdecznie ♥



https://youtu.be/1msYZzlvURQ



Miesiąc miną szybciej niż myślałam. Każdy nauczyciel uważa mnie za grzeczną dziewczynkę, co ich trochę dziwi, ponieważ znali mojego ojca. Zaprzyjaźniłam się z bandą Malfoya, a jego osobiście z każdym dniem miałam ochotę zabić. Kiedy mijaliśmy się na korytarzu nie odbyło się bez jakiś docinek. Dziewczyny śmiały się z tego, ale widząc czasami wchodzącą mnie do pokoju z chęcią mordu w oczach nie odzywały się słowem. Dyrek stwierdził, że skoro tu jestem mogą coś mi poopowiadać o moim rodzie. Ja zawsze mówiłam, ze wiem wszystko, albo pytałam o wujka, a wtedy każdy patrzył na mnie jak na wariatkę. Wujek Tom Riddle. Ciekawiła mnie jego historia, ale nikt nie chciał mi nawet opowiedzieć jak tu trafił. No nic dowiem się sama. Powstało w szkole Golden Trio. Chyba nie muszę mówić wam kto to. Zawsze jak mnie widzą uśmiechają się do mnie. Dlaczego? Ponieważ przez miesiąc miałam być miła. Ale się już skończył i będę mogła normalnie funkcjonować.

Siedząc na parapecie wdychałam świeże powietrze. Tak się zaczął dla mnie październik. W samotności. Nie obchodziło mnie to jakoś specjalnie. Ciepłe powietrze owiewało moją twarz powodując na niej lekki uśmiech. Moje czarne włosy rozwiewał każdy silniejszy podmuch wiatru. Moje szmaragdowe oczy świeciły od promieni słońca. Tak to jeden z dni, w których lepiej być samej, a co najlepsze była to sobota. Dziewczyny siedziały w salonie z chłopakami grając w jakąś durną grę, a ja rozkoszowałam się tym dniem. Mój spokój niestety przerwała pewna postać. Nie chciało mi się otwierać oczu, które przed chwilą zamknęłam, aby jeszcze bardziej rozkoszować się dniem.

- Czemu siedzisz tu sama? Już zaczęłaś pokazywać różki?- zapytał Snape

- Siedzę sama, ponieważ jest piękny dzień na samotność profesorze.- wyjaśniłam

-  Taka utalentowana czarownica powinna być częściej otaczana czarodziejami z dobrych rodzin. Czy oni wszyscy zasługują na twoją uwagę?- uniósł brew

- Oczywiście. Ską....- Niech profesor nie mówi. Jest pan szpiegiem dla mojej mamy?- zapytałam i zaśmiałam się gorzko

- Wybacz.- podniósł ręce w geście obronnym- Ale znasz ją. Martwi się o swoją córeczkę.- udał głos mojej mamy przez co zaśmialiśmy się

Uczniowie przechodzący przez korytarz patrzyli na mnie jak jakąś wiedźmę, ponieważ sprawiłam, że Snape się śmieje. Ludzie on też jest człowiekiem. Ma do tego prawo.

- Zacznie się piekło.- powiedziałam spokojnie, a profesor nic się nie odezwał- Na rozkaz mojego ojca musisz, znaczy pan musi dopilnować, aby mnie nie wyrzucili.- westchnęlam

- Niestety o tym wiem. Będzie ciężko, chyba, że się już trochę uspokoiłaś.

Zaśmiałam się tylko i poszłam w stronę błoni. Postanowiłam się przejść. Wszyscy patrzyli na mnie z zaciekawieniem. No tak... Zapomniałam, że tu wiadomości roznoszą się szybciej niż drukują Proroka Codziennego. Szłam brzegiem jeziora, które było niedaleko szkoły. Wszystko było by idealnie jakby nie jedna wredna postać, która zniszczyła mój dzisiejszy humor. Ta jedna osoba wepchnęła mnie do jeziora i jeszcze się z tego śmiał. Tak śmiał! To był chłopak. A dokładniej Smok. Nie wiem dlaczego tak go nazwali, ale nie teraz to było ważne. Teraz miałam ochotę go zabić. Wstałam przemoczona i sięgnęłam po różdżkę i krzyknęłam.

- Aquamenti!- krzyknęłam tak głośni, że wszyscy na nas spojrzeli, a szczególnie na blondyna, którego oblewałam wodą

- Nie żyjesz idiotko!- krzyknął kiedy skończyłam go oblewać

- Sam nie żyjesz.- mówiłam spokojnie wychodząc z jeziora i dalej celując w niego różdżką

Malfoy już miał wyciągnąć swoją broń, kiedy jakby spod ziemi wyrośli koło nas nasi przyjaciele. Pansy z Zabinim stanęli pomiędzy nami i próbowali nas uspokoić. Opuściłam różdżkę pierwsza i patrzyłam pogardliwym wzrokiem na Smoka. Flora i Hestia przewróciły oczami wiedząc, że zaraz coś powiem, ale nic się nie odezwały.

- Ciota, który nie potrafi się obronić!- krzyczałam- Inaczej nie mogłeś? Zaatakować od tyłu? Tylko frajerzy tak robią!

- Myślisz, że jesteś lepsza?!- również krzyczał- Jakby nie ty traktowali by mnie tak jak powinni, ale nie...! Musiała zjawić się jaśnie księżniczka i wszystko zniszczyć! Bo co? Jesteś dziedziczką i ci wszystko wolno?! Dziwię się, że nie trafiłaś do puchonów lub gryfonów. Oni z pewnością byli by chętni, aby ci służyć!

Nie wiem dlaczego, ale to mnie zabolało. To brzmiało tak jakby każdy ślizgon właśnie powiedział mi to samo. Dlatego czułam, że jeśli szybko stamtąd nie zniknę łza słabości spłynie mi po policzku. Podeszłam pewnie do Malfoya i wymierzyłam mu policzek najmocniej jak tylko wtedy mogłam. Chłopak się obkręcił do tyłu i prawie upadł. Widziałam złość w jego oczach, ale ja robiłam wszystko jak przez mgłę. Przybliżyłam się do niego jeszcze, a reszta była w gotowości ratować ślizgona przed uduszeniem. Wycedziłam przez zęby.

- Jeszcze raz powiesz coś takiego, a przestaniesz należeć do domu węża. Jak dla mnie możesz stać się gryfonem. Jesteś tak samo upierdliwy i brzydki jak oni razem wzięci.- zarzuciłam włosami odwracając się do dziewczyn- Idziemy do salonu? Trochę mi już zimno.

Jak na zawołanie zaczęłam się trząść i przy okazji pokaszliwać. No super... Przez tego tlenionego dupka będę przeziębiona. Nie za bardzo przejmowałam się wyzwiskami kierowanymi w moją stronę. Jakoś mnie to nie obchodziło. Weszłyśmy na korytarz, a mój wzrok od razu skrzyżował się ze wzrokiem Johna. Chłopak szybko do nas podbiegł. Chyba coś mówił, ale nie słyszałam. Patrzyłam tempo w jeden punkt. Nagle Pansy zaczęła szturchać mnie, ale widząc, że to nic nie daje zwróciła się do reszty. Nie słyszałam co mówi, ale wiedziałam jedno. Zaraz będę miała bliskie spotkanie z ziemią. 

- Pomórzcie.- wyszeptałam

Zamknęłam oczy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie upadłam. Czułam jak ktoś mnie niesie. Nie wiedząc kto to bałam się cokolwiek zrobić, ale wyczuwając bransoletkę na nadgarstku chłopaka uśmiechnęłam się w duchu i przytuliłam do niego. 

Niestety film mi się tam urywa, ale za to miałam bardzo ciekawy sen.


*Sen*


Byłam w pokoju wspólnym mojego domu. Siedziałam tam sama z Draco i co dziwniejsze nie kłóciliśmy się tylko siedzieliśmy w ciszy. Nagle chłopak mnie przytulił, a ja bez większych oporów pozwoliłam mu na to. Popatrzyłam na twarz chłopaka. Nie wyglądał jak młody Malfoy. Miał może jakieś szesnaście lat. Muszę przyznać, że niezłe ciasteczko. Nagle do pokoju wpadła zdyszana Parkinson krzycząc, abyśmy ją schowali. Niestety nie zdążyła i została przytulona przez Zabiniego. Wyglądali razem na strasznie szczęśliwych. Usiedli niedaleko nas i przybrali taką pozę jak ja z chłopakiem. Nagle Draco się poruszył i powiedział.

-Twój wuj mnie chce widzieć u siebie za jakieś dwa dni.- powiedział lekko przestraszony

Mój wuj? Przecież on nie żyje. Teraz jestem pewna, że to jest sen.

- Musisz iść. Wiesz jaki on jest. No, ale cóż wiesz jaka jestem ja to wiesz jaki jest on.- wszyscy się zaśmiali- Gdzie dziewczyny?

- Pewnie z chłopakami.- powiedziała i bardziej wtuliła się w swojego partnera , pokiwałam tylko głową, że rozumiem

- Sel.-zaczął

- Co tam Smoku?- spojrzałam na niego z uśmiechem

- Kocham cię wiesz?- uśmiechnął się

- Wiem, dlatego ja ciebie też.- zaczęliśmy przybliżać do siebie nasze twarze

Nasze usta dzieliły już milimetry od pocałunku, ale na szczęście się obudziłam. Leżałam na łóżku w skrzydle szpitalnym przykryta dwoma kołdrami. Dotknęłam ręką czoła i od razu stwierdziłam. Mam gorączkę, dlatego mam takie chore sny. Westchnęłam i rozglądnęłam się dookoła. Zauważyłam sześć głów śpiącym wokoło mnie. Uśmiechnęłam się na ten widok mimowolnie. 

- O. Widzę , że się już obudziłaś.- powiedziała szeptem pani Pomfrey 

- Tak. Dzień dobry. - uśmiechnęłam się w stronę kobiety- Wie może pani co mi się stało?- zapytałam ciekawa

- Za dużo stresu dziecko. Albo zmartwień. - zamyśliła się- Martwi cię coś?- zapytała unosząc brew

Kiedy chciałam odpowiedzieć do środka wbiegł Zabini i na widok mnie, która nie śpi, uśmiechnął się. W jego oczach widziałam ulgę. Ale dlaczego?

- Nasz opiekun tu idzie. Postanowił sprawdzić jak się czujesz.- wyjaśnił

Kiwnęłam tylko głową i znów się położyłam. Chłopak chyba widział, że jest ze mną coś nie tak , ponieważ usiadł koło mnie i dotkną mojego ramienia. 

- Nie martw się tym co powiedział Draco. On zawsze bredzi bez sensu. - uśmiechnął się pocieszająco

- Ale tym razem przesadził. Jak mógł do mnie powiedzieć, że niby pasuję do domu największego wroga mojego pra dziada?- zamknęłam oczy czując napływające łzy

- Gdzie ona jest?!- usłyszałam krzyk Snape i już wiedziałam, iż dobrze, że jestem tu ofiarą

- Spokojnie Severusie nic jej nie jest. Może za godzinę wyjść stąd. Tylko niech nabierze sił. - on jedynie kiwnął głową i podszedł do mnie

- I jak się czuje księżniczka Slytherinu? -uśmiechnęłam się na to stwierdzenie

- Mogło być lepiej. - pomyślałam chwilę- Mam prośbę.- spojrzałam na niego wzrokiem, który mówił wszystko

- Ok. Twoi rodzice się o niczym nie dowiedzą. Przysięgam.

Uśmiechnęłam się triumfalnie. Może to już nie był najlepszy dzień jaki mogłam sobie wymarzyć, ale jednak dobrze się kończył. Tak jak pani Pomfrey powiedziała, po godzinie mogłam położyć się w swoim wygodnym łóżku. Moi przyjaciele nie odstępowali mnie na krok przez co czułam się jak małe dziecko. Mimo tego iż "spałam" dalej byłam nie wyspana. Gotowa do snu rzuciłam się na swoje łóżko i zamknęłam szczęśliwa oczy. To od poniedziałku Aniołek pokarze Różki.




^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Hejka! Mamy mały dramacik, ale z tego co pewnie każdy zauważył szybko nie minie.

Dzięki za wszystkie:
- czytanie 📖
- gwiazdki 🌟
- komentarze 📝
Pozdrawiam Ari As 💖💖💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top