2
Omega przebudził się i zerknął na zegarek stojący na szafce. O dziwo tego ranka nie miał nudności. Z westchnieniem przeciągnął się ziewając i przesunął dłonią po zaspanej twarzy. Puszyste, odstające w każdą stronę włosy odsunął z twarzy. Wczoraj wieczorem wiedząc, że będzie musiał wybrać się wreszcie na zakupy bo nie wyobraża sobie sytuacji w której prosi kogoś o kupienie mu testów ciążowych znalazł w sobie na tyle motywacji aby wziąć prysznic i doprowadzić się do względnego ładu. Skutki długotrwałego niewyspania nie zniknął z jego twarzy po jednej przespanej nocy. Wiedział o tym ale nie martwiły go wory pod oczami. Z czasem pewnie zniknął. Zadziwiająco nie czuł już takiego żalu i smutku. Nie był jeszcze pewien, że jest w ciąży, ale myśl o tym przyniosła mu szokująco spokój. W normalnych warunkach byłby zły na siebie i na Dazai'a, ale o dziwo wcale nie czuł gniewu. Był spokojny jak nigdy. W jego głowie nadal kotłowało się wiele myśli. Jeśli faktycznie jest ciężarny to wszytko będzie musiało się zmienić. Przede wszystkim będzie musiał poinformować o tym szefa. Nie może ryzykować życia z dzieckiem w brzuchu. Będzie musiał się jeszcze zastanowić czy Osamu powinien wiedzieć. Prawdopodobnie z pomocą alfy byłoby mu łatwiej znieść ciążę, poród i całe macierzyństwo, ale nie był jeszcze pewien czy chciałby aby ktoś taki pojawił się w życiu jego dziecka. Mimo natłoku myśli i czekających go wyborów nie czuł się źle. Panował w nim wewnętrzny spokój. Nadal nie rozumiał jak mogło do tego w ogóle dojść. Nigdy nie chcieli być rodzicami więc zawsze się zabezpieczali. Miał przepisane silne tabletki antykoncepcyjne, a Osamu zawsze jeszcze dodatkowo się zabezpieczał. Nigdy wcześniej alfa nie dopuścił do tego aby Chuuya nawet choćby i w upale pominął swoją dawkę leków. Dlatego rudzielec tak mu ufał. Wiedział, że jeśli straci nad sobą panowanie podczas rui to może polegać na brunecie i jego rozsądku. Tym czasem jednak jakimś sposobem podejrzewa ciążę. Czyżby Osamu zrobił to specjalnie? Chciał aby rudzielec zaliczył przysłowiową "wpadkę" i był w ten sposób już zawsze mniej lub bardziej związany z nim. Nakahara bardzo chciał myśleć, że nawet Dazai nie byłby zdolny do czegoś takiego, ale niestety znał go na tyle dobrze, że mógł się spodziewać nawet najgorszego. Mężczyzna podniósł się z łóżka i zdjął z siebie brudną koszule należącą do jego chyba już byłego partnera. Cisnął materiał w stronę małego śmietnika stojącego obok łóżka i podszedł do szafy aby wybrać jakiś wygodny dres. Z ostatniej półki wyciągnął luźne szare spodnie i bluzę wciąganą przez głowę w tym samym kolorze. Zebrał włosy w kucyk i ubrał się w dres. Z szafki w przedpokoju zabrał materiałową złożoną w kostkę siatkę na zakupy, portfel i klucze. Wcisnął wszystko do dużej kieszeni w bluzie i wyszedł z mieszkania. Gdy tylko staną na korytarzu klatki schodowej poczuł jak wszystkie siły go opuszczają. Nagle stracił całą siłę. Miał ochotę wrócić spowrotem do łóżka i nie wychodzić z niego już nigdy. Najwidoczniej tylko wydawało mu się, że poczuł się lepiej. Westchnął ciężko i licząc, iż pomoże mu to oczyścić myśli, zbiegł po schodach. Zanim jeszcze opuścił mieszkanie myślał aby zrobić wreszcie pożądane zakupy. Teraz jednak dziękował w duchu światu za to że tuż przy jego bloku znajduje się mały konbini gdzie na pewno znajdzie test ciążowy i będzie mógł wrócić do domu. W lodówce powinien mieć jeszcze jakiś jogurt kokosowy który będzie mógł zjeść na śniadanie. Wszedł do małego sklepu, przywitał się z kasjerką znającą go z widzenia i od razu skierował się w stronę kilku półek przeznaczonych na środki higieniczne dla omeg. Wziął z półki trzy testy ciążowe nawet nie patrząc jakie one są i poszedł do kasy. Niestety w małych sklepach osiedlowych rzadko spotykało się kasy samoobsługowe. Dziewczyna stojąca za ladą była na tyle miła aby nie komentować jego zakupów, do których w ostatniej chwili dorzucił jeszcze kilka czekoladowych batoników. Już po chwili rudzielec z testami zapakowanymi przez sprzedawczynie w papierową dyskretną torebkę wciśniętymi pod pachę zmierzał schodami w stronę swojego mieszkania. Wszedł do środka i położył torbę na blacie w kuchni. Z lodówki wyjął jogurt którego termin przydatności już dawno został przekroczony i z łyżką w ręku usiadł przy blacie wlepiając pusty wzrok w szary papier torby. Niezdarnie otworzył jogurt przy okazji brudząc swoją szarą bluzę i z westchnieniem wepchnął łyżeczkę do ust. Jogurt na szczęście smakował w miarę normalnie co dało mu nadzieję, że może się nie zatruje. Jego wzrok padł na leżące na stole zdjęcia. Kilka wieczorów wcześniej przeglądał wspólne fotografie. Nadal nie umiał się pogodzić z tym wszystkim. Nie rozumiał co zrobił nie tak. Zawsze wspierał alfę. Nawet gdy sam nie miał siły i całe to życie go przerastało był przy Osamu w najgorszych momentach. Był ramieniem na którym mógł się wypłakać, był dłońmi, które dzień w dzień gotowały mu ten sam makaron gdy Dazai nie miał siły nawet podnieść się z łóżka, nawet zmieniał mu bandaże pod którymi kryły się blizny przypominające o trudnej przeszłości. Robił dla niego wszytko. Na nikim mu nigdy nie zależało bardziej niż na alfie, a teraz znowu został sam. Jak wtedy gdy Dazai lata temu opuścił mafię. Wtedy też zniknął nic nie tłumacząc, a przecież on by zrozumiał. Wystarczyło jedno słowo Osamu i Chuuya odszedłby razem z nim. Omega pogrążony we wspomnieniach zupełnie zignorował dźwięk otwieranych drzwi. Był pewien, że wchodząc zamykał je za sobą, a oprócz niego klucze miały tylko dwie osoby, z których jedna napewno nie pojawiłaby się w jego mieszkaniu.
- Ane-san..!- uśmiechnął się lekko widząc kobietę i zgarnął z blatu papierowa torbę po czym ukrył ją sobie za plecami. Wyglądał jak małe dziecko chowające zniszczony wazon. Zupełnie zapomniał o odwiedzinach Ozaki. Kobieta wiedząc jak Chuuya znosi każdą kłótnie z partnerem gdy tylko dowiedziała się o tym co zaszło w swoim napiętym grafiku zrobiła na tyle miejsca aby co dwa do trzech dni odwiedzić rudzielca przynajmniej na chwilę. Musiała mieć pewność, że jej ulubiony podopieczny ma co jeść. Kobieta czując panujący w mieszkaniu zaduch skrzywiła się i odstawiła siatki z zakupami na ziemię i podeszła do okna aby je uchylić. W całym mieszkaniu pełno było mocnego zapachu omegi. Nawet nie musiała patrzeć na twarz niższego aby wiedzieć, że wcale nie radzi sobie lepiej niż tydzień temu. Na jej ustach zagościł delikatny uśmiech pełen współczucia. Zapach Chuuyi zazwyczaj przypominał jej drzewo herbaciane z lekko różanym dodatkiem teraz przywodził na myśl gnijące od nadmiaru wody kwiaty zostawione w wazonie na długie tygodnie. Nie pamięta już kiedy ostatnio czuła normalny zapach omegi.
- Też miło cię widzieć. Zrobiłam ci zakupy...- powiedziała wypakowując z siatek świeże warzywa, ryby, tofu, ryż i inne niezbędne rzeczy. - Co tam chowasz? - zapytała podejrzliwie przyglądając się rudzielcowi. Mężczyzna westchnął cicho wiedząc, że będzie musiał wszytko jej wytłumaczyć.
- Eh... To nic takiego... - powiedział próbując zbyć temat machnięciem dłoni. Zza pleców wyciągnął torebkę i pomachał nią jakby starając się pokazać, że to faktycznie nic podejrzanego. W głębi siebie cieszył się, że Ozaki wszystkiego się dowie i będzie przy nim w tym trudnym momencie. Może podświadomie specjalnie zachowywał się tak dziwnie aby kobieta się dowiedziała. Nie chciał być z tym wszystkim sam a Kouyou napewno nie zostawi go w trudnej chwili.
- Pokazuj. - powiedziała uparcie kobieta wyciągając dłoń po torebkę aby zobaczyć jej zawartość. Chuuya niczym małe dziecko wbił wzrok w podłogę i wyciągnął do niej rękę. Ozaki zabrała od niego przedmiot i zajrzała do środka. - Jesteś w ciąży?- zapytała z ciężkim westchnieniem patrząc na rudzielca. Mężczyzna podniósł wzrok aby spojrzeć na twarz kobiety która o dziwo wcale nie była zła.
- Jeszcze nie wiem.- odpowiedział wzruszając ramionami na co przyjaciółka ponownie westchnęła i pokręciła głową rozczarowana
- To na co czekasz? Idź robić testy a ja coś ci ugotuje bo pewnie jeszcze nic nie jadłeś. - powiedziała wrzucając kubeczek z resztką przeterminowanego jogurtu do kosza na śmieci - Śmieci też nie wynosiłeś z miesiąc co?- westchnęła cicho widząc kilka worków czekający na wyniesienie oraz niemal pełen kosz. Kręcąc ze złością głową z torby z zakupami wyjęła resztę składników. Chuuya widząc to uśmiechnął się lekko. Cieszył się że ma kogoś komu na nim zależy. Zabrał ze sobą testy ciążowe i zostawiając przyjaciółkę w kuchni, która wbrew pozorom była jej żywiołem, zamknął się w toalecie.
- I jak? - zapytała kobieta mieszając energicznie jajka na patelni, gdy niższy wyszedł z łazienki trzymając wykonane już testy w dłoni. W kuchni pachniało jedzeniem. W garnuszku gotował się ryż, a na drugiej paletki dusiło się mięso w sosie curry. - Zrobiłam ci Omurice i Kareraisu na obiad. - dodała przekładając omlet na talerz
- Wszystkie pozytywne... - powiedział kładąc testy na stole. Na każdym z nich widniały dwie kreski. Niebieskie oczy skakały z jednego pozytywnego wyniku na drugi. Niby spodziewał się już tego, ale nadal było to nieco szokujące.
- Bogowie... Myślałeś już co zrobisz?- zapytała Kouyou stojąc przy zlewie gdzie od razu zmywała naczynia po gotowaniu. Zdawała sobie sprawę że jeśli ona tego nie zrobi to tym bardziej nie zrobi tego Chuuya. Miała zamiar też po drodze zabrać ze sobą śmieci.
- Urodzę. To pewne. - powiedział rudzielec przyglądając się przyjaciółce. Niechętnie grzebał widelcem w omlecie polanym kechupem. Wcale nie miał apetytu, ani tym bardziej nastroju na rozmyślanie co dalej.
- Naprawdę? Myślisz że to dobry pomysł?- zapytała nieco zdziwiona odstawiając mokre naczynia do suszarki a następnie wycierając dłonie w ścierkę.
- Może i nie jest to rozsądne, ale... Już przyzwyczaiłem się do myśli że będę rodzicem. Przywiązałem się do niego. - westchnął cicho niższy. Wiedział, że samemu będzie mu ciężko z dzieckiem, ale... Nie byłby w stanie usunąć ciąży. To dziecko to jedyne co zostało mu po Dazai'u. Oprócz wspomnień rzecz jasna. W głębi duszy liczył, że urodzi mu się chłopiec podobny do ojca. Nie chciał pozbywać się owocu ich miłości i choć dziecko nie było planowane nie miał zamiaru kiedykolwiek pozwolić mu poczuć się nie kochanym. Na dobrą sprawę ciąża to jedyna rzecz, która teraz trzyma go przy życiu.
- Rozumiem... Cóż na pewno nie zostaniesz z tym sam. Postaram się ci pomóc na tyle ile będę mogła. - kobieta delikatnie ułożyła dłoń na ramieniu omegi i uśmiechnęła się. Sama była betą więc nie potrafiła pomoc przyjacielowi podczas upału, ale w opiece nad dziećmi miała już doświadczenie. Nakahara uśmiechnął się lekko i zamykając oczy oparł głowę na klatce piersiowej kobiety. Naprawdę była dla niego jak siostra.
- Dziękuję. Doceniam to. - powiedział szczerze patrząc w piękne oczy przyjaciółki. Kobieta wplotła palce w jego miękkie włosy. Nie umknęło jej, że omega zdobył się na kąpiel. To już sukces. Jeszcze tydzień temu nie chciał nawet wyjść z łóżka.
- A... Co z Osamu? Zamierzasz mu powiedzieć?- zapytała przytulając do siebie niższego który wsłuchiwał się w jej bicie serca przez dłuższą chwilę zanim padła odpowiedź.
- Nie. Zniknął bez słowa. Nie mam zamiaru go szukać. Nie zasłużył sobie na kolejną szansę. - powiedział zdecydowany. Złość mieszała się w nim ze skutkiem, wściekłością i rozczarowaniem. A jednocześnie nadal tęsknił i nadal kochał. Mimo wszytko prawdopodobnie nigdy nie przestanie kochać Osamu. Byli sobie bliscy. Nikogo nigdy tak nie kochał i z nikim nie czuł takiego niesamowitego połączenia. Mieli więź, której nikt nie mógłby zniszczyć. Oprócz samego Osamu, co właśnie zrobił.
- Racja zachował się jak zupełny dupek, ale z pomocą alfy byłoby ci znacznie łatwiej to wszystko znieść. - powiedziała starsza licząc iż uda jej się przemówić młodszemu do rozsądku. Nie było sensu ciągnąć tej ramiączek ich oboje kłótni w nieskończoność zwłaszcza, że teraz nie chodziło już tylko o ich życia. Był ktoś jeszcze. Ktoś znacznie ważniejsze kto będzie potrzebował obojga rodziców i ich niepodzielnej miłości.
- Wiem, ale... Poradzę sobie bez jego łaski. Nie chcę żeby moje dziecko miało kogoś takiego za ojca. Nie będę ryzykował, że dziecko też zostawi. - Chuuya upierał się przy sowim postanowieniu. Miał w tym trochę racji. Dazai miał niezdrowy nawyk znikania gdy coś się wydarzy. W przeszłości opuścił Nakahare nie tylko gdy odszedł z mafii. Miał zwyczaj przepadać na kilka godzin a nawet dni gdy emocje robiły się zbyt trudne, a atmosfera zbyt poważna.
- To twój wybór. Zrobisz jak uważasz. No, a teraz jedz. - odparła kobieta nie chcą mówić omedze co powinien, a czego nie powinien robić. To jego życie i nie będzie podejmowała wyborów za niego, a przynajmniej dopóki jego upór nie zacznie wyraźnie mu szkodzić. - Smacznego. Przyjdę za kilka dni. - powiedziała uśmiechając się lekko. Zabrała swój parasol i worki że śmieciami po czym wyszła z mieszkania. Chuuya pozostał sam w głuchej ciszy i nieco czystszym mieszkaniu niż poprzednio.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top