Rozdział 1

Wstałem rano,umyłem zęby zjadłem śniadanie.Nie tak miała się zaczynać ta historia.
Siedziałem sobie na korytarzu.Rozejrzałem się w prawo, potem w lewo, nic- stwierdziłem, czysto. Wyciągnąłem telefon aby napisać kolejną historię lecz w tym samym momencie woźna campiąca się pomiędzy śmietnikiem a szawką wyskoczyła jak błyskawica.Rzuciła się jak chytra baba z Radomia na bulelki Zbyszko Trzy cytryny.Wyrecytowała swoją każdemu znaną kwestie.
-A co to za nielegalne korzystanie z telefonu na terenie szkoły.
-To nie tak
-Co nie tak
-Aleeeee zacząłem się jąkać.
-Uwaga do e-dziennka ,nawet się nie tłumacz mały bandyto.
Byłem strasznie poirytowany.Odburknołem coś i poszedłem do łazienki dokończyć dzieło.Ledwo co napisałem słowo, a zobaczyłem mojego prześladowce wiszącego jak nietoperz na lampie.
-Nieeeee!!! wrzasnąłem.
Słysze ten sam chory tekst.
-A teraz oddaj telefon.
-Ależ oczywiście droga pani,odpowiedziałem sarkastycznie.
Woźna bez słowa zabrała mi telefon i odeszła.Postanowiłem,że będe ją śledził.Zaprowadziła mnie do pokoju gospodarczego, gdzie był koszyk z telefonami,dwie lampy fotograficzne, tło i allegro z ogłoszeniem o jakiś telefon.Teraz już rozumiałem po co był zakaz korzysta z elektroniki w szkole.
(Oparte na faktach)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top