Would you like to watch a movie with me?

        Robin Buckley od pierwszej klasy liceum nie mogła oderwać oczu od Nancy Wheeler. Podobało jej się w niej wszystko. Oczy, włosy, uśmiech. Nawet sposób w jaki gryzie długopis. Pech chciał, że Robin nie umiała do niej zagadać, a na dodatek Nancy spotykała się ze Steve'em Harringtonem, co jeszcze bardziej utrudniało sprawę. Jednakże kiedy rozeszła się wieść, że Nancy i Steve zerwali, w Buckley odrodziła się nadzieja. Trwało to długo, ale dziewczyny w końcu spotkały się w trakcie incydentu w Starcourt Mall. To właśnie po tej pamiętnej nocy Robin zdecydowała, że zrobi pierwszy krok. Napisała list.
"Hej Nancy,
Ze względu na niedawne wydarzenia związane z tymi wszystkimi dziwacznymi potworami, chciałam Cię o coś zapytać... czy chciałabyś ze mną spędzić trochę czasu? Mogłybyśmy... nie wiem. Zależy, co ty byś chciała porobić.
Wiesz gdzie mnie znaleźć.
Robin Buckley"
Z tyłu zapisała numer telefonu, dzięki któremu mogłyby się skontaktować. Nieco się wahała, ale ostatecznie wrzuciła list do skrzynki pocztowej Wheelerów. Pozostało jej tylko czekać. Kilka godzin po jej powrocie do domu zadzwonił telefon. Buckley jak poparzona sięgnęła po słuchawkę i przyłożyła ją do ucha.
  — Halo? — zapytała.
  — Hej, um... dodzwoniłam się do Robin Buckley? — odpowiedziała pytaniem na pytanie Nancy.
"O kurczę. O kurczę. O kurczę. Wdech i wydech. Dasz radę" pomyślała blondynka, po czym odparła:
— Em... tak, tak, to ja. Cieszę się, że zadzwoniłaś.
— Tak... pisałaś, że chciałabyś się spotkać. Kiedy i gdzie?
— O... — nie myślała wcześniej nad miejscem, ani terminem spotkania. Musiała coś szybko wymyślić. — Co powiesz na spacer po torach prowadzących do złomowiska jutro po południu?
  — Um... — Nancy nie spodziewała się takiej odpowiedzi. — Jasne, czemu by nie.
  — Okej... to... do zobaczenia.
— Do jutra.
Rozmowa się zakończyła, a Robin odetchnęła z ulgą. Była z siebie dumna. Tego dnia specjalnie poszła wcześniej spać, żeby się przygotować. Dla innych był to niepozorny spacer, lecz Buckley widziała w tym szansę, aby lepiej poznać Nancy, a także zaprzyjaźnić się z nią.
Następnego dnia dziewczyny spotkały się w ustalonym miejscu. Przywitały się i przez jakiś czas spacerowały w ciszy. Trwała ona dopóty, dopóki Wheeler nie zapytała:
  — Udało ci się znaleźć pracę po zamknięciu Starcourt?
  — Nadal próbuję sobie coś znaleźć. I temu gamoniowi też — odparła Robin.
  — "Gamoniowi"? Masz na myśli Steve'a?
  — A no. Żebyś tylko widziała, jak próbuje podrywać klientki. Naliczyłam aż pięć nieudanych prób, miałam nawet tablicę, na której je zapisywałam. Ale kiedy Dustin odkrył tę całą rosyjską transmisję i próbowali ją z Harringtonem odszyfrować, wszystko mi zmazali — zrobiła minę smutnego pieska.
Nancy lekko się zaśmiała, po czym dodała:
  — Z chęcią bym zobaczyła miny tych dziewczyn.
  — Wyglądało to mniej więcej tak — Buckley skrzywiła się.
Oglądając jak Robin naśladuje ekspresje klientek, Nancy wybuchnęła śmiechem. W taki oto sposób minęło im popołudnie. Na rozmowach i wygłupach. Wheeler, kiedy pierwszy raz spotkała Buckley, nie podejrzewałaby, że aż tyle frajdy sprawi jej spędzanie czasu z nią. Kiedy się rozchodziły do domów, umówiły się na kolejne spotkanie. "Brawo ty. Zaczynasz robić postępy" pochwaliła się w myślach Robin.
Od tamtej chwili minęło kilka tygodni. Przez ten czas spotykały się wiele razy, wygłupiając się, rozmawiając czy też szukając pracy. Oficjalnie zostały przyjaciółkami. Robin postanowiła, że zrobi następny krok. Pewnego dnia, kiedy siedziały na ławce w parku oglądając zachód słońca, Buckley nieśmiało zagadnęła:
  — Nance?
  — Tak?
  — Co sądzisz o... ludziach, którzy... no wiesz... lubią osoby tej samej płci? I... jak twoja rodzina zapatruje się na to?
— Och... czemu pytasz?
— Z ciekawości... nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz.
— Okej... um... ojciec i Mike nie mają zdania, Holly nawet nie wie, że istnieją, a mama ich akceptuje. Osobiście uważam to za ciekawe i nie mam nic przeciwko nim. W sumie chciałabym kogoś takiego poznać.
Buckley poczuła jak kamień jej spada z serca. Wiedziała, że wielu ludzi reaguje na osoby homoseksualne z obrzydzeniem, dlatego też obawiała się odpowiedzi Nancy. Drapiąc się po karku, szybko wypaliła:
— Czychciałabyśzemnąobejrzećfilm?
— Hm? — Nancy uniosła jedną brew w zdziwieniu. — Mogłabyś powtórzyć, proszę?
— Czy chciałabyś ze mną obejrzeć film? W sensie... pójść do kina?
Nancy szybko połączyła fakty. "Najpierw Robin pyta mnie o opinię na temat osób homoseksualnych, a potem proponuje wyjście do kina? To definitywnie nie jest przypadek" pomyślała Wheeler, a następnie odpowiedziała:
  — Bardzo chętnie. O, mam świetny pomysł. Co powiesz na to, żebyśmy miały pasujące do siebie stroje?
  — Eee... zależy co proponujesz — odparła Robin.
Nancy złapała Robin za ręce, po czym oficjalnym tonem, uśmiechając się, zapytała:
  — Czy zechcesz być Velmą do mojej Daphne?
  — Tu mnie zaskoczyłaś — zaśmiała się Buckley. — Tak, pewnie. Nie wiem jak wytrzymam tyle czasu w golfie, biorąc pod uwagę ile jest stopni, ale hej, w razie czego mnie reanimujesz, prawda?
— Masz to jak w banku — zapewniła z uśmiechem Wheeler.
Dziewczyny ustaliły termin spotkania, a następnie zaczekały, aż słońce zajdzie. Kiedy zrobiło się ciemno, rozeszły się.
          Następnego dnia, Robin przyszła do kina nieco wcześniej. Czekając na Nancy, przeglądała, co obecnie grają, żeby szybciej coś wybrać. Czytała opis kolejnego filmu, gdy przyszła Nancy.
  — Hej — przywitała się Wheeler.
  — O, hej — odparła Buckley. — Do twarzy ci w fioletowym — dodała.
  — Dziękuję... a ty bardzo dobrze wyglądasz w golfie — stwierdziła przybyszka, po czym zerknęła na ciemnoczerwone szorty Robin. — Um...
  — Na swoją obronę powiem, że w mojej szafie jest tylko jedna spódniczka, i to zielona, a Velma z zieloną spódniczką to nie Velma, dlatego... — tłumaczyła szybko Robin.
  — Okej, okej, rozumiem — przerwała jej Nancy. — To na co idziemy? — spytała, zmieniając temat.
  — Cóż, myślałam o "Odkrywcach", ale nie wiem czy lubisz science-fiction, więc zaczęłam rozważać nad tym — Buckley podała Wheeler ulotkę.
  — "Legenda o Billie Jean"? Hm... — Nancy odwróciła ulotkę i przeczytała opis filmu. — Zapowiada się ciekawie.
  — Chodźmy zatem kupić bilety — odpowiedziała jej towarzyszka, po czym obie poszły do kasy.
        Zajęły swoje miejsca na sali, a potem przeczekały wszystkie reklamy. W trakcie seansu co jakiś czas spoglądały na siebie. Robin wpadła na pewien pomysł. Ostrożnie złapała Nancy za rękę. Ku jej uciesze, Wheeler nie wyrwała dłoni z uścisku. Film zakończył się późnym wieczorem, kiedy wychodziły, ulice były praktycznie puste. Spacerowały w świetle latarni, cały czas trzymając się za ręce, a także dyskutując na temat "Legendy o Billie Jean". W pewnym momencie zatrzymały się.
  — Robin?
  — Tak, Nance?
Patrząc prosto w oczy Robin, Nancy poczuła w brzuchu motylki, które ostatnio czuła, kiedy była ze Steve'em. Powoli, nie chcąc odstraszyć Buckley, przybliżyła się do niej i ją pocałowała. Nieco zdziwiona Robin odwzajemniła pocałunek. Pocałunek ten był delikatny, a zarazem pełen uczuć. Dziewczyny po nieco dłuższej chwili oderwały się od siebie. Stały w niezręcznej ciszy, którą przerwała Wheeler, która odchrząknęła i oznajmiła:
  — Um... chodźmy stąd, zanim ktoś nas zobaczy — powiedziała z lekkim zakłopotaniem.
  — A... tak, tak — odpowiedziała równie zakłopotana Buckley.
To właśnie tamtego pięknego wieczoru Robin Buckley oraz Nancy Wheeler zostały parą.
         Steve Harrington nie dowierzał w opowieść przyjaciółki. Nigdy nie podejrzewałby, że Robin faktycznie zejdzie się z Nancy. Marszcząc brwi, zapytał:
  — Czekaj, czekaj, czekaj, czyli chcesz mi powiedzieć, że od sierpnia jesteście parą?
  — Właściwie to od końcówki lipca, ale tak, to właśnie próbuję ci przekazać, gamoniu — odpowiedziała Robin.
  — Okej... znaczy się, nie zrozum mnie źle, jestem z ciebie dumny — powiedział Steve.
  — Dziękuję... — Robin zerknęła na zegarek. Pokazywał godzinę osiemnastą. — Będę się zbierać, tak się składa, że mam rendez-vous z moją niesamowitą dziewczyną — oświadczyła.
Wtedy pod wypożyczalnią Family Video zaparkował Mercury Colony Park, z którego wysiadła Nancy. Weszła do budynku, po czym przywitała się:
  — Hej Robin, gotowa? — zwróciła się do swojej dziewczyny z uśmiechem. — O, cześć Steve — dodała, gdy zauważyła Harringtona.
  — Zwarta i gotowa — odparła Robin, podczas gdy Steve pomachał Nancy.
Dziewczyny pożegnały się ze Steve'em i zmierzały ku wyjściu, kiedy Harrington spytał:
  — Ej, gołąbeczki, a co ja mam ze sobą zrobić?! Nie będę tu siedział sam!
  — I tak za godzinę byśmy zamykali, coś wymyślisz! — zapewniła Buckley, zamykając za sobą i Wheeler drzwi.
Chłopak głośno westchnął, po czym wymamrotał sam do siebie:
  — Muszę sobie kogoś znaleźć.
Znienacka w krótkofalówce odezwał się głos Dustina Hendersona:
  — Steve? Jesteś tam? STEVE?!
  — Jestem, jestem. Co się znowu stało, Henderson? — zapytał Harrington.
  — Czy chciałbyś jutro przyjść do nas na D&D? W końcu byś zrozumiał urok tej gry — mówił Dustin. — O, i poznałbyś Eddiego, gość jest zajebisty, na bank się polubicie — dodał.
Steve zamyślił się na chwilę. W końcu odpowiedział:
  — No dobra, przyjdę.
  — Super! Dzięki, Steve! Bez odbioru! — pożegnał się Dustin.
  — Bez odbioru — powiedział Steve, rozłączając się.

~💙~

I tym oto akcentem kończymy tego krótkiego one-shota ze Stranger Things. Man, there's so much sweet stuff here, that I'm about to get diabetes from it. A tak na serio, mam wrażenie, że kiepsko to wyszło.
Jeżeli pojawiły się jakieś błędy, możecie mi dać znać.
Dziękuję wszystkim za przeczytanie tej książki, pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie i co... do następnego! Trzymajcie się!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top