Chłód
- Gdyby nie ty, użerałbym się z tą piłą jeszcze przez kilka długich dni. - powiedział do mnie po czym uśmiechnął się szeroko.
- Jak koło lata w samochodzie to też pierwsze co myślisz, że jest słabo dokręcone albo czegoś brakuję. - powiedziałem zauważając jak się uśmiecha.
Po skończonych lekcjach obydwoje szliśmy w tą samą stronę. Chłopak przedstawił mi się jako Luu, był naprawdę zabawnym i energicznym chłopakiem jakiego do tej pory miałem okazję poznać.
Na dworze znów zaczynało się ściemniać, a nawet zaczął pruszyć śnieg. Byłoby pięknie i ładnie gdybym miał w czym iść w tą zamieć. W pewnym momencie zacząłem się mocno trząść, oczywiście z chłodu jaki panował na dworze. Nie uszło to uwadze Luu, który szedł obok mnie w zimowej kurtce.
Poczułem lekki szarpnięcie za cienki rękaw kurtki. Stanąłem od razu patrząc na Luu, który miał zmartwioną minę.
— Mój dom jest kilka metrów stąd. Możesz, a nawet musisz skorzystać z ciepłego jedzenia i się zagrzać. — powiedział mocniej trzymając mnie za rękę.
Czułem że nie mogę mi odmówić, kimo że bardzo chciałem zjeść ciepły posiłek i zagrzać się w cieple. Odkąd mama odeszła... wszystko nie było już takie samo.
— Nie chcę naciskać, ale nalegam na twoje przyjście. Chciałbym Cię lepiej poznać, Nikoś. — dodał po czym przysunął się bliżej mnie.
Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć jak tylko pokiwać delikatnie głową. Ukrywałem smutny wyraz twarzy. Chamowałem łzy które pchały mi się do oczu jak opętane. Pierwszy raz ktoś się mną zainteresował, ale czy to będzie wieczne? Czy to tylko jednorazowa sytuacja, a jutro w szkole nie będzie się mną interesował? Miałem mętlik w głowie ale mimo to nie protestowałem.
***
Obiad w domu Luu i gościnność jego mamy mocno przypominała mi moje dawne życie i przede wszystkim mamę. Przez większość czasu kiedy siedziałem koło Luu nie odzywałem się, bałem się że kiedy się odezwę to polecą mi łzy, ale też głównie dlatego że nie chciałem psuć atmosfery która panowała przy obiedzie z Luu.
Po posiłku Luu zaproponował mi abym spędził noc u niego w domu jednak jak sam to przemyślałem odmówiłem. Zrobiłem to wbrew swojej woli, ale wolałem nie drażnić ojca po ostatniej nocy. Z drugiej strony nie poznałem jeszcze tak dobrze, żeby zostawać u niego na noc.
— Daleko masz jeszcze do domu? — zapytał kiedy ubierałem kurtkę w korytarzu.
— Jeszcze z około dwa może niecałe trzy kilometry? Ciężko powiedzieć... — powiedziałem na oko, próbując wyliczyć ile mi pozostało do domu. Na dworze było mega ciemno mimo padającego śniegu który pruszył nieustannie odkąd przyszedłem do Luu.
— To trochę drogi masz. Na pewno chcesz iść w tą zamieć? — zapytał, a ja poczułem wibracje w kieszeni bluzy. Wyciągnąłem telefon aby sprawdzić kto to całkowicie zapominając o Luu i jego pytaniu. Odpłynąłem na moment.
—————
< nowa wiadomość >
》Spotkajmy się u mnie.《
—————
Zgasiłem wyświetlacz po czym spojrzałem na Luu.
— Coś mówiłeś? — zapytałem zmieszany po czym schowałem telefon do wewnętrznej kieszeni kurtki.
— Nieistotne. Uważaj na siebie Niko. — powiedział i się lekko do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłem uśmiech czując na sobie spojrzenie jego mamy, która właśnie do nas podchodziła z szeleszczącą plastikową reklamówką.
— Proszę. Weź to, jest jeszcze ciepłe. Zawsze zostaje nam trochę po obiedzie, a Tobie się przyda Nicolas. — spojrzałem na Luu u którego na twarzy pojawił się szeroki uśmiech od ucha do ucha.
To było miłe z ich strony ale mimo wszystko nie chciałem żebrać od nich jedzenia. Poznałem Luu dopiero dziś, a jego mama od razu jak mnie zobaczyła, ciągle się uśmiechała. Tak strasznie przypominała mi mamę.
— Nie trzeba, naprawdę. — powiedziałem, ale było już trochę za późno na protesty kiedy mama Luu wsadziła mi w ręce ciepły posiłek. Ręce rozgrzały mi się momentalnie.
— Trzeba trzeba. Idź ostrożnie. — powiedziała machając mi na pożegnanie kiedy przekroczyłem próg ich domu i wyszedłem na ścieżkę miedzy trawnikami.
Wyszedłem na ulicę, czując jak śnieg wpada mi do oczu i buzi. Nie było odwrotu, musiałem wrócić do domu.
***
>> Pov: Luu <<
Zamknąłem drzwi za chłopakiem po czym odwróciłem się do mamy widząc jej zmartwioną minę.
— Coś się stało, mamo? — zapytałem, na co ona pokręciła cicho głową.
— Opiekuj się nim. Bądź dla niego najlepszym przyjacielem, bo za pewne jesteś jedynym. — powiedziała po czym uśmiechnęła się lekko ale wciąż miała smutny wyraz twarzy.
— O co chodzi mamo? — zapytałem ponownie na co ona wzięła tylko głęboki wdech i położyła mi swoją dłoń na ramieniu.
— Sam Ci powie, kiedy będzie gotowy. — odparł po czym weszła w głąb korytarza znikając zaraz za rogiem ściany. To mi dało trochę do myślenia, aczkolwiek wciąż miałem lekki mętlik w głowie.
O co chodziło? Może nie tylko ja zauważyłem że jest coś nie tak? Stwierdziłem, że z żadnym z nich nie będę drążył tematu. Niko przecież sam mi powie... Prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top