55
Znajdowaliśmy się na korytarzu przed salą, gdzie miała odbyć się rozprawa sądowa Harry'ego i Chris'a. Ojca bruneta reprezentował znajomy mojego brata, więc miałam dobre nadzieje, natomiast zielonookiego wspomagał James. Trzymałam za nich kciuki.
Harry od trzech dni nie przypominał siebie. Często się denerwował-bardziej niż wcześniej, chodził nieobecny, zaniedbywał firmę. Pomagałam mu najlepiej jak umiałam, aczkolwiek o prowadzeniu wielkiej korporacji nie miałam bladego pojęcia, dlatego się w to nie wtrącałam. Styles spędzał też ze mną o wiele mniej czasu-na noc wracał do siebie, nie chcąc, aby jechała z nim. Jedyne, kiedy się wiedzieliśmy to w pracy. Było mi przykro, jednakże tłumaczyłam sobie jego zachowanie jako nerwy spowodowane przez Chris'a.
Jego ojciec ze swoją obstawą stał na drugim końcu, co jakiś moment na nas zerkając. Trzymałam Styles'a za rękę, chociaż on niechętnie ją przyjął. Starałam się to zignorować.
- Harry...
- Bądź cicho, Tiana. - warknął, patrząc na ścianę. Kiwnęłam głową, odchodząc od niego. Nie miałam zamiaru go irytować jeszcze bardziej. Wystarczy, że atmosfera od paru dni była zepsuta. Oboje cierpieliśmy, albowiem rzadko się widywaliśmy. Louis pocieszył mnie, że najzwyczajniej w świecie był zdenerwowany walką z własnym tatą. Tak też sobie to tłumaczyłam. Usiadłam na krześle blisko drzwi i grzebałam w swoim telefonie. Kątem oka zauważyłam jak ktoś przede mną kuca, lecz nie podniosłam głowy. - Kochanie, przepraszam. Nie powinienem się na tobie wyżywać. Pojedziemy razem do Brighton po tej rozprawie. W porządku?
- Jasne, przecież wszystko rozumiem. To nie jest dla ciebie łatwe.
- Dziękuję, kochanie. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Sprawa przeciwko Chris'owi Styles złożona przez Harry'ego Styles'a! - kobieta wyszła przez wielkie drzwi, krzycząc coś na co każdy z nas czekał. Podniosłam się ze swojego miejsca i uśmiechnęłam pocieszająco do Styles'a. Weszliśmy razem na salę, a za nami szedł Tom i inni. Spoglądałam na uśmiechy tych pożal się Boże profesjonalistów i nabrałam chęci do wybicia im tych białych zębów.
- Czy wykonywał pan wszystkie obowiązki, które zawierała dana umowa? - rozprawa trwała godzinę, a dopiero Harry był przesłuchany. Musieliśmy jeszcze słuchać zeznań Louis'a, Tom'a, Liam'a i Niall'a, ponieważ ja nie miałam tutaj zbytnio nic do powiedzenia. Jedynie towarzyszyłam młodemu mężczyźnie. Teraz odpowiadał starszy ze Styles'ów i naprawdę odechciało mi się uczestniczyć w tym wszystkim.
- Umowa, którą szanowny adwokat ma w dłoni nie informuje mnie konkretnie co powinienem robić. - uśmiechnął się bezczelnie do mojego brata, który pozostał niewzruszony. Coś mi nie pasowało w zachowaniu obrońcy Chris'a. Powinien być łagodniejszy z uwagi na kontakty z James'em, aczkolwiek tak się nie stało.
- Doprawdy? W takim razie przeczytam panu podpunkt siódmy, który nie został wprowadzony do oryginalnego dokumentu. Przez to, że pana prawnicy nie dopilnowali tej luki - postanowiłem sam się nią zająć. Pan Styles ma do tego prawo. Więc niniejsza umowa mówi, że Chris Styles ma obowiązek podpisać każdą umowę, którą zatwierdzą ludzie Harry'ego Styles'a, wyjeżdżać na najważniejsze delegacje, a także uczestniczyć w spotkaniach i zebraniach. Wciągu tych dwóch lat był pan na... jednym zebraniu.
- Z całym szacunkiem mecenasie Prince, lecz mój klient nie podpisywał umowy z podpunktem siódmym, więc nie jest on ważny.
- W takim razie cały dokument nie jest kompletny czyli jak to pan ujął... nie jest on ważny. Łączy się to z tym, iż udziały należą do prezesa i założyciela firmy, a nim jest właśnie Pan Styles, ale nie Chris, a Harry Styles.
- Pominął pan mały, natomiast ważny szczegół.
- Mianowicie?
- Firma została zbudowana przez Chris'a Styles'a, ziemia także została nabyta przez niego.
- Owszem, do tego nie ma nikt wątpliwości, lecz dwa tygodnie po uroczystym otwarciu firmy Harry Styles spłacił dług, a Chris Styles przepisał należność na swojego syna. - chyba adwokat ojca zielonookiego pominął ten fakt, gdyż zaciął się i grał na czas, szukając czegoś w papierach.
- Czy to wszystkie pytania i wyjaśnienia?
- Myślę, że tak. - podziwiałam swojego brata za tyle cierpliwości oraz wytrwałości, jednakże studia na ten kierunek uczył czegoś takiego.
- Nie mam pytań. - Chris wrócił na swoje miejsce, a po nim zasiadł Tomlinson, który zeznawał oczywiście na korzyść bruneta.
Czterdzieści minut temu ława przysięgłych wyszła z pomieszczenia, żeby się naradzić. Każde z nas było dobrej myśli, jednak również biło od nas zdenerwowanie. Pragnęliśmy już wyłącznie spokoju oraz wolności od gburowatego rodzica Harry'ego. Patrząc na sędziego, mogłam stwierdzić, że wszystko było dla niego normalne, lecz pewnie przeżył wiele takich spraw i awantur rodzinnych.
- Wszystko będzie dobrze, Harry.
- Chcę, aby się to skończyło. - zerknęłam na James'a, który rozmawiał na osobności ze swoim kolegą z pracy.
- Wiem, kochanie.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ciężko mi bić się z własną rodziną. - westchnęłam z przykrością, przytulając się do jego klatki piersiowej. Objął mnie rękoma w pasie, całując w czubek głowy. Ta sama kobieta, która poinformowała nas o rozpoczęciu rozprawy, zaprosiła nas ponownie na salę.
- Niniejszym ogłaszam, iż rozprawa zostaje przełożona na drugiego grudnia. - żadne z nas nie było zachwycone z zakończenia tej męki wyłącznie na jakiś czas. Wyszliśmy z budynku z opadniętymi głowami, próbując przedostać się przez grono dziennikarzy.
- Jak przebiegła rozprawa, panie Styles?!
- Czy Chris Styles stracił jakiekolwiek udziały w pańskiej firmie?!
- Czy to przez romans z Tianą Prince pokłócił się pan z rodziną?! - Harry otworzył przede mną drzwi do samochodu, więc natychmiast do niego wsiadłam. Zajął fotel kierowcy i szybko odpalił pojazd.
- Jedziemy do ciebie czy do mnie?
- Jak wolisz, Harry. - uśmiechnęłam się do niego, by choć trochę poprawić mu humor. Sama nie byłam w lepszym, jednak przeszedł o wiele więcej niż ja. Nie przejmowałam się tym co mówili o mnie hieny, żerujące na czyimś życiu. Okazało się, że zdecydował się na moje mieszkanie.
- Chcę już mieć spokój. - mruknął, przerywając ciszę, która panowała w mojej sypialni. Leżałam na jego klatce piersiowej, a moja dłoń delikatnie głaskała jego pierś. Jego ręce natomiast podwinęły moją szarą koszulkę lekko do góry, odkrywając moją skórę brzucha, aby mieć lepszy dostęp do masowania tego miejsca.
- Niedługo wszystko się skończy. Drugiego grudnia wszystko się wyjaśni.
- Kocham cię. - szepnął mi na ucho, całując miejsce pod nim. Nagle do pomieszczenia wpadł brązowooki. Nigdy nie widziałam go tak wściekłego jak teraz. Podniosłam się do pozycji siedzącej, co Styles ponowił.
- Kupił ich!
- Co? James, o czym mówisz?
- Chris Styles dał po milion funtów dwóm przysięgłym i swojemu prawnikowi, bo wiedział, że jest moim kolegą. Zapłacił za przeniesienie sprawy. Gdyby nie to to od dzisiaj miałbyś te piętnaście procent. - obserwowałam jak wściekły biznesmen wstaje z materaca i ubiera swoją bluzę, którą zamienił z marynarką.
- Harry, gdzie idziesz?
- Idę do niego pokazać mu co o nim myślę.
✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰
Hej, hej, hej misie ♥
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top