48

- Harry! Tiana! - otworzyłam oczy, nie ciesząc się z przerwania mi drzemki. Po cudownym powitaniu Madrytu oboje nie mieliśmy ochoty się ruszać, więc ja ułożyłam głowę na nagim torsie Harry'ego, a on objął mnie rękoma w pasie. - Harry! Tiana!

- Harry...

- Hm?

- Twój przyjaciel, który się nazywa Louis Tomlinson drze się na całe piętro, a ja jestem naga i mu nie otworzę. - westchnął, ale moje słowa zadziałały, ponieważ wstał i ubrał koszulkę. Był w bokserkach, więc tyłek miał zasłonięty.

- Czego, Louis?

- Po pierwsze - ściany nie są dźwiękoszczelne, a po drugie - mamy spotkanie za godzinę.

- Kochanie!

- Słyszałam! - odkrzyknęłam, zakrywając się pościelą. Zebrałam swoje rzeczy z podłogi i dyskretnie się w nie przebrałam. Weszłam na korytarz, gdzie stali obaj mężczyźni. Tym razem rozmawiali na temat nas, a konkretnie na temat sytuacji, która miała miejsce parędziesiąt minut temu.

- Moje gołąbki się zabezpieczyły, prawda?

- Louis, nie masz własnego życia?

- No właśnie nie. Myślisz dlaczego wpycham się z butami w wasze? - prychnął, patrząc na bruneta jak na idiotę. Cóż, nie zamierzałam tego komentować. - Sądziłeś, że to dlatego, bo tak was uwielbiam? Jestem ciekawski i tyle. - zaśmiałam się przez ton głosu, którym do nas mówił i mimikę twarzy, którą wykonywał. Wyglądał cholernie zabawnie. 

- Wynocha, już! - krzyknął, zamykając mu drzwi przed nosem. Zielonooki odwrócił się do mnie, a następnie przerzucił mnie sobie przez ramię. Miał doskonały widok na moją pupę, którą postanowił trochę maltretować w postaci klapsów. Odstawił mnie dopiero jak przeszedł cały apartament, gdyż zachciało mu się pić i musiał iść aż do barku w salonie. Znajdowaliśmy się z powrotem w sypialni i przygotowywaliśmy się na spotkanie. Postanowiłam ubrać się w beżową koszulę i granatowe spodnie sięgające ponad kostkę, do tego założyłam tego samego koloru co koszula szpilki. Włosy potraktowałam prostownicą, a twarz podkładem, korektorem i bronzerem. Rzęsy zrobiłam standardowo, a usta pomalowałam beżową, matową szminką.

- Wyglądasz idealnie. - uśmiechnęłam się w jego stronę i w podziękowaniu dałam mu buziaka. Pomogłam zawiązać krawat i zabierając torebkę, wyszliśmy z pokoju. Za nami szedł Niall wraz z Liam'em, a Louis pewnie zjechał już do lobby. Modliłam się, aby nie jechał z nami Chris i Tom. Byli tu zbędni i nikt ich nie chciał. Weszliśmy do jednej windy, a ja nacisnęłam numerek zero.

- Naprawdę nie mam pojęcia po co oni tu przylecieli. Bez obrazy, ale twój ojciec jest chamem, a podobno jest zajebistym człowiekiem.

- Liam, każdy to wie. Nawet ja i się do tego przyznaję. - złapałam Harry'ego za dłoń w geście pocieszenia. Zerknął w dół, uśmiechając się delikatnie w moim kierunku. Pomimo moich szpilek wciąż byłam niższa, więc musiałam lekko go pociągnąć za koszulę, aby się zniżył. Pocałowałam go w usta, na co Irlandczyk zareagował odgłosem wymiotów.

- Masz żonę i dziecko. To nie powinna być dla ciebie nowość. - bąknęłam, odrywając się od Styles'a.

- Inaczej jest jak ty to robisz, a jak patrzysz na innych. - wywróciłam oczami i wyszłam z pomieszczenia, ponieważ drzwi się rozsunęły na właściwym piętrze.

- No wreszcie. Tym razem ja jadę z wami, a szanowny pan Dick Styles pojedzie moim wypożyczonym autem.

- Mam na imię Chris, Tomlinson.

- Och, a jak ja powiedziałem? - zapytał ze sztucznym uśmiechem, chociaż było to raczej pytanie retoryczne. Zachichotałam, kierując się do wyjścia w towarzystwie całej grupy biznesmenów oraz trzech architektów. Wsiedliśmy do tego samego samochodu, aczkolwiek tym razem z szarookim. I całe szczęście.

- A szkoda, bo chętnie bym go podrażniła. - zapięłam pasy, a potem założyłam jedną nogę na drugą, którą bardziej wyciągnęłam, że leżała na udzie Harry'ego. Złapał ją i ścisnął, uśmiechając się przy tym bezczelnie. Wyciągnęłam szyję, aby móc musnąć jego wargi.

- Jesteście ohydni.

- Może ty też potrzebujesz dziewczyny? Ty i James.

- Znaczy...

- Kochanie...

- Co? Źle coś powiedziałam? Po prostu mają swoje lata i...

- Chodzi o to, że Louis...

- Jestem gejem. - zamilkłam na pewien moment, patrząc na szatyna zaskoczona. Nie byłam nietolerancyjna czy coś w tym stylu, jednak nadzwyczajnie w świecie się zdziwiłam. Nie przypuszczałabym, iż Louis mógłby być homoseksualistą.

- Jesteś, och. To świetnie, naprawdę. Ja, och, przepraszam. Nie miałam bladego pojęcia i... przepraszam.

- Nic się nie stało, kochana. A James...

- Nie wiem. Musisz się o to zapytać, ale nie nastawiałabym się na pozytywną reakcję. -odpowiedziałam, bo dobrze wiedziałam o co chciał zapytać. Cóż, być może mój brat również był gejem, lecz nic na ten temat nie wiedziałam. Jedyne o czym miałam pojęcie to to, że mój drugi brat - Will był homoseksualistą. - Za to mam drugiego brata, który jest również gejem.

- Tak?

- Jake czy Will? - spojrzałam na Harry'ego, który chyba też był zainteresowany tą informacją.

- Will. - na tym nasza konwersacja się skończyła, gdyż pojazd się zatrzymał, a my znaleźliśmy się pod lokalem jakiejś restauracji. Wysiadłam jako pierwsza i był to chyba błąd, bo dostałam w pupę od bruneta. - Harry!

- Też cię kocham. - przytulił mnie do siebie, starając się pocałować, aczkolwiek wyrywałam się. -No daj buziaka. - westchnęłam, poddając się.

- Ohydztwo. - obok nas przeszedł Louis, który nie krył się z obrzydzeniem. Zaprzestaliśmy naszych czułości, gdy Chris wyszedł na zewnątrz. Dlatego też szybko weszliśmy do środka. Harry się przedstawił, jednak to ja wszystko tłumaczyłam. Kelner zaprowadził nas na drugie piętro, gdzie czekało na nas trzech biznesmenów. Usiadłam pomiędzy zielonookim, a Niall'em. Trudno było się z Hiszpanami  porozumieć z uwagi na to, iż ledwo gadali po angielsku i musiałam przekazywać informacje każdej ze stron. W ten sposób moje danie stało się zimne.

- Powiedz mu, że jeśli nie przestanie się gapić na twoje piersi to mu strzelę w tortillę. - Liam, Louis i Niall parsknęli śmiechem, ja patrzyłam na niego jak na kretyna, a Chris i Tom pozostali neutralni.

- Co ci wszyscy biznesmeni mają z dekoltem? Logan miał tak samo.

- Proste, ubierasz się jak dziwka. - wolałam jak Smith siedział cicho, ponieważ teraz jedynie zepsuł każdej osobie przy stoliku humor. Hiszpańscy klienci także rozumieli co powiedział, bo słowa nie były trudne.

- Mam nadzieję, że odprowadzić cię do drzwi nie muszę. - warknął, popijając sok. Pogłaskałam go po plecach, dając mu znak, żeby nie reagował. Musiał trzymać umysł jasno. - No już, wypieprzaj!

- Nigdzie nie pójdzie. Jest ze mną i tutaj pozostanie. - Louis stuknął mnie w ramię, pokazując coś pod stołem. Okazało się to być jego telefonem, na którym widniała wiadomość od mojego brata.

"Rozprawa odbędzie się siedemnastego listopada. Jeden z obrońców Chris'a jest kolegą mojego szefa. Mamy go w garści, a poza tym większość jego pracowników wtedy ma urlop - w tym jeden z adwokatów. Wygramy to."

Uśmiechnęłam się i szturchnęłam Harry'ego, pokazując mu to samo. Od razu się rozweselił i pocałował mnie w usta przy wszystkich.

- A wiesz co? Możesz zostać, Tom. Róbcie co chcecie. Do czasu. - byłam cholernie szczęśliwa, widząc go takiego. Nareszcie wydawał się naprawdę zadowolony, nawet w otoczeniu jego ojca. Nie zrozumieli chyba, że było w tym coś tajemniczego, gdyż zignorowali go kompletnie. Jeszcze się zdziwicie.

Do hotelu wróciliśmy po godzinie w dobrych humorach. Wpłynęło to potem na zdarzenia w naszej sypialni, których Harry wymagał i potrzebował. Na całe szczęście wstąpiliśmy po drodze do sklepu w celu kupienia prezerwatyw, gdyż nie wyobrażaliśmy sobie znów przerwanego stosunku.

- Kochanie?

- Hm?

- Wzięłabym kąpiel.

- Nigdzie nie idziesz. - leżeliśmy w łóżku, przykryci kołdrą. Na zegarku była siedemnasta, ale nie zamierzaliśmy już się ruszać. Chyba, że na kolację, którą oferował hotel.

- A jeśli zaproponuję ci wspólną kąpiel?

- Czekam w łazience.

✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top