38
Po nieudanym wieczorze, w trójkę wracaliśmy do mojego domu. Od ponad godziny nie odzywałam się do bruneta, natomiast on starał się w jakikolwiek sposób ze mną rozmawiać. Nie miałam ani ochoty, ani siły. Siedział cicho, gdy ja nasłuchiwałam obelg z ust jego ojca, potem nawrzeszczał na mnie przy wszystkich ważnych biznesmenach, a teraz zachowywał się jakby nic się nie stało. Poza tym jego słowa lekko mnie uraziły. James wraz z Louis'em próbowali załagodzić nasz spór, ale bez skutku. Byłam tak wkurzona, że nikt nie potrafił mnie uspokoić. Upokorzył mnie przed własnym ojcem. Nie rozumiałam jego postępowania i nie umiałam zrozumieć. Przecież był gotowy pozwać go do sądu o głupie udziały, a nie miał odwagi stanąć po mojej stronie. Byłam rozczarowana i nie kryłam się z tym.
- Tiana... - jego głos był teraz nie do zniesienia. Tak bardzo jak go uwielbiałam i mogłam słuchać godzinami, tak teraz pragnęłam, aby się zamknął. Byłam cholernie zirytowana jego czynami. Straciłam też nadzieję na poprawę jego uczynków i wybuchowych reakcji.
- Nie odzywaj się do mnie. - syknęłam, uparcie patrząc w okno. Obiecałam mu, że kolejny jego występek będzie tym ostatnim. Miałam zamiar dotrzymać danej obietnicy. Nie zranił mnie mocno, jednakże wystarczająco. Dzisiejszy dzień to był mały dodatek.
- Przepraszam. - prychnęłam, ponieważ słyszałam to zbyt wiele razy. Szofer zatrzymał auto tuż pod moją kamienicą, więc natychmiast wyszłam z limuzyny, zostawiając Harry'ego w pojeździe. Mój brat otworzył przede mną drzwi do środka budynku, lecz zostałam pociągnięta do tyłu przez rękę Styles'a, która trzymała moją dłoń. - Tiano, porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. Powinniśmy się wspierać, a ty co zrobiłeś?! Nawet nie pisnąłeś słówka! Czekaj, wyłącznie na mnie wrzasnąłeś! Nie rozumiem cię, a tak bardzo bym chciała! Staram się, za każdym razem ci wybaczam, bo wolę, aby było coraz lepiej. Męczę się dla ciebie, dla nas, gdyż jestem w tobie cholernie zakochana, a ty tego nawet nie widzisz! Ranisz mnie tak często, że czasem uważam, iż sprawia ci to radość.
- Co? - zaśmiałam się, ocierając łzy z policzków. Do pewnego czasu sama nie byłam tego pewna, jednak po paru dniach spędzonych z zielonookim mogłam szczerze przyznać, iż kochałam tego biznesmena, tego wybuchowego, nierozsądnego człowieka całym swoim sercem. Nic nie potrafiłam poradzić na ten fakt. Tego pragnęło moje serce, a ja się z nim zgadzałam.
- Słyszałeś, doskonale słyszałeś.
- J-ja nie, n-nie...
- Nie kochasz mnie. Nie mam pojęcia jak traktowałeś naszą relację, ale to już nieważne. - uśmiechnęłam się smutno, wiedząc, że nie miałam u niego czego szukać. Harry wyglądał na zagubionego, kiedy patrzył na mnie, obserwując jak grzebałam w torebce w celu odnalezienia kluczy. James zostawił nas samych, dlatego drzwi od klatki schodowej musiałam otworzyć sobie sama.
- Tiana...
- Naprawdę miałam nadzieję, że te wszystkie kłótnie nareszcie się skończą. Nasze problemy znikną, a kontakty polepszą. Myślałam, że wreszcie ruszymy naprzód, lecz widocznie to nie ma sensu. Moją rezygnację zobaczysz jutro u siebie na biurko. - pokręcił głową, chwytając moją twarz w swoje duże dłonie. Chciałam je zrzucić, jednakże był okropnie uparty.
- Jest dla mnie za wcześnie. - mruknął, nachylając się nade mną. Odsunęłam się w szybkim tempie, unikając jego ust.
- To nie od czasu zależy czy się zakochasz. - szepnęłam, widząc jak zwilżył wargę. Robił to wyłącznie po to, by przedłużyć ten moment. Byłam świadoma, iż zaraz odejdzie lub ja to uczynię. Było mi przykro, że nie czuł tego samego, jednak nie mogłam nic na to poradzić. Po prostu mnie nie kochał. Pojęłam to dość szybko.
- Przykro mi, Tiano.
- Mi też. - ostatni raz zerknęłam w jego kierunku i weszłam do środka budynku. Weszłam na trzecie piętro i bez jakiegokolwiek entuzjazmu wpadłam do mieszkania. James od razu mnie przytulił, chyba rozumiejąc co się stało.
- Kocha cię, skarbie. Zwyczajnie boi się to wyznać.
- Nie, jest dorosły. Jakby mu zależało to by to powiedział. - otarłam kciukiem łzy i poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie ciepłej herbaty. - Mógłbyś jutro przywieść Harry'emu moje zwolnienie?
- Absolutnie nie. Nie zachowuj się jak dziecko i załatw swoje sprawy samodzielnie. Skoro wiesz, że to koniec to tak też się stanie, a jeżeli Styles oprzytomnieje to jeszcze skończycie na jego biurku.
- James!
- Taka prawda, siostrzyczko. Nie wstydź się tego.
- Nie rozmawiajmy już o tym. Kim była ta dziewczyna, z którą gadałeś na balu?
- Chodzi ci o Camillę? Tak, bardzo miła dziewczyna.
- Dobra, bez bzdetów. Podaj mi datę randki. - uśmiechnęłam się do niego, przekręcając głowę w jego stronę. Zaśmiał się cichutko i usiadł przy stoliku.
- Szóstego listopada. - oznajmił, dziękując za gorący napój.
-Wtedy miałam jechać do Madrytu, razem z Harry'm.
- Kochanie...
- Nic się nie dzieje. Muszę się do tego przyzwyczaić. Trochę boli, ale wszystko z czasem mija. Miłość również.
- Jeżeli naprawdę go kochasz to nigdy nie przestaniesz. To nie jest taka zwykła sprawa. - dałam mu znak, że też tak uważałam i z kubkiem herbaty skierowałam się do swojego pokoju. Miałam zamiar zabrać się za napisanie mojego zwolnienia i za przygotowanie kolejnego CV. Postanowiłam także natychmiast zacząć szukać nowej pracy. W końcu nie mogłam pozwolić sobie na bezrobocie.
Siedziałam po ciemku w sypialni, popijając co jakiś czas napój. Ekran laptopa był jedynym źródłem, więc oczy były już zmęczone sztucznym światłem. Spojrzałam na swój telefon, aczkolwiek nie widniała tam żadna wiadomość. Dlatego doszłam do wniosku, że zrezygnował ze mnie, z naszej relacji.
Napisany dokument przegrałam sobie na pendrive'a, którego wezmę jutro do mojego byłego miejsca pracy. Wydrukuję go i od razu dam Harry'emu. CV także było gotowe, ale z tym musiałam troszkę poczekać.
Wyłączyłam i odłożyłam przenośny komputer na szafkę nocną. Byłam pozbawiona sił po całym dzisiejszym dniu, a zwłaszcza wieczorze. Przykryłam się po uszy kołdrą i zamknęłam oczy, aby zasnąć.
Moja wprawdzie krótka współpraca z brunetem skończyła się porażką i obwiniałam zarówno Harry'ego jak i siebie. Nie byłam święta, popełniałam błędy. Starałam się mu wybaczać, ponieważ liczyłam na poprawę, jednak posiadałam też własne granice. Czułam się okropnie, nie dostając od niego wsparcia, gdy jego ojciec bezkarnie mówił co chciał. Wystawił mnie, a starszy biznesmen był bardziej usatysfakcjonowany jego zachowaniem.
Od ponad dwóch tygodni zastanawiałam się co było pomiędzy mną, a zielonookim. Nie umiałam tego określić do momentu, aż nie porozmawiałam z moim tatą. Tydzień temu odwiedziłam moją rodzinę, nie informując o tym nikogo. Nie wyjawiłam ojcu wszystkich szczegółów, lecz opisałam swoje odczucia, emocje i reakcje. Wtedy wyjaśnił mi co tak naprawdę było tego przyczyną i oświecił mnie, że jednak byłam zakochana.
Nie miałam pojęcia jak i kiedy opowiem o tym Harry'emu. Powiedziałam dzisiaj za dużo, ponieważ nie panowałam nad moimi hormonami, emocjami. Nie planowałam tego zwierzenia akurat w takim momencie. Aczkolwiek stało się i przekonałam się jakie były nasze kontakty.
Nie byłam na niego zła. Może faktycznie nie był gotowy na takie wyznania, jednakże nie sądziłam, żeby powiedział to później. Przecież miłość nie zależała od czasu, a od uczuć. Takie przynajmniej było moje zdanie.
Mimo, że moje serce nie trzymało się dobrze to będę się starała nie pokazywać mojego bólu. Wielu kobietom się to zdarzało, także dam radę.
Westchnęłam, odganiając od siebie męczące myśli i nareszcie oddałam się do krainy snów.
✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top