30

~Tiana~

Resztę dnia spędziłam w towarzystwie bruneta. Przez całe dwa dni nie miałam nic do roboty i było to naprawdę nie do zniesienia. Nie potrafiłam siedzieć i bezmyślnie gapić się w ekran telewizora. Brakowało mi także tych kłótni z Harry'm, choć wydawać się mogło, że to tylko niszczyło naszą relację. Wprawdzie mówiąc to zbliżaliśmy się do siebie z każdym takim zdarzeniem. Byłam też wdzięczna Tomlinson'owi za taką małą intrygę, która jedynie przyniosła plusy. Był wspaniałym przyjacielem i Styles powinien go bardziej doceniać.

Po zjedzeniu u mnie kolacji, postanowił się zbierać. Zapewnił mnie, iż nadal miałam wolne do czternastego października i, że wciąż był negatywnie nastawiony do mojego udziału w spotkaniu z John'em. Nie miałam zamiaru go przekonywać, aby zmienił zdanie, gdyż nie pałałam sympatią do tego czterdziestoletniego zboka. James oczywiście błagał zielonookiego o jeszcze jedną rundkę swoim samochodem, jednak tym razem Harry nie był taki przychylny, ale obiecał mu, że następnym razem w innych okolicznościach mu pozwoli. Nie widziałam nic nadzwyczajnego w tym aucie, aczkolwiek byłam tylko kobietą. Nie interesowałam się dogłębnie środkami transportu. Dla mnie był to zwykły czarny Mercedes.

- Jak możesz mówić, że to normalny samochód?! Te cudeńko prowadzi się doskonale, nawigacja i możliwość komunikowania się za pomocą oprogramowania, więc możesz spokojnie gadać prowadząc. Posiada czujnik, dzięki, któremu zaparkujesz bez zarzutu, jeden z najlepszych silników wśród samochodów, ma małe telewizorki w zagłówkach foteli i skórzane wnętrze. Powiedz, że nie robi to na ciebie wrażenia! - nie potrafiłam uwierzyć, że nawet po godzinie umiał gadać o tym samym, próbując udowodnić swoją rację. Kiwnęłam głową, żeby dał mi spokój, ponieważ wciąż nie uważałam, że te autko było jakoś niebywale doskonałe jak jej właściciel. Dobrali się. - Kobiety. - prychnął i wyszedł do kuchni, aby zapewne zrobić sobie herbatę.

Pomimo tego, że powinnam mieć jeszcze dwa dni wolnego to zamierzałam jutro pojawić się w pracy. Miałam świadomość tego, ze zielonookiemu było o wiele trudniej bez asystentki czyli mnie. Parę minut po dziewiętnastej postanowiłam ustawić sobie budzik, gdyż mogłam zapomnieć zrobić to później. Niczym się nie przejmując, nie martwiąc się o nic, weszłam do łazienki, gdzie chciałam wziąć szybką, ale odprężającą kąpiel. Nalałam ciepłej wody do wanny wraz z różanym szamponem. Rozebrałam się do naga i wpierw zamaczając tylko palec, wpakowałam się do wody. Moja komórka leżała na pralce, która była tuż obok, więc gdyby ktoś zadzwonił miałabym szansę odebrać. Moją spokojną kąpiel przerwał właśnie dzwonek urządzenia i już żałowałam, że wzięłam je ze sobą.

- Kochanie, właśnie piję wino...

- Nie powinieneś.

- Skarbie, nie przerywaj mi. Piję wino, czerwone takie jak lubisz i wiesz co?

- Hm?

- O wiele lepiej smakowało na naszej kolacji, kiedy byliśmy razem.

- Boże, już się upiłeś?

- Próbuję być romantyczny! Psujesz to.

- Przepraszam, kontynuuj. - mruknęłam, zamykając oczy. Ta miła kąpiel zrobiła się jeszcze przyjemniejsza dzięki jego telefonowi.

- Gdzie jesteś?

- W wannie.

- Czyli mam rozumieć, iż jesteś naga?

- Szczerze to tak. Jestem naga.

- Chyba mi stanął.

- Harry! Po pierwsze - miało być romantycznie, a po drugie - jesteś zboczony! - usłyszałam jego głośny, szery śmiech, który wywołał mój uśmiech. Taka wersja biznesmena Styles'a podobała mi się najbardziej.

- Och, skarbie. Każdy facet musi taki być. Bez względu na to jaki ma zawód.

- Zniszczyłeś tę chwilę. - oznajmiłam, udając naburmuszone dziecko. Jego śmiech był naprawdę czymś niezwykłym, patrząc na fakt, że rzadko można było go usłyszeć. Dlatego czerpałam z tego momentu jak najwięcej jego szczęścia.

- Dobrze, chciałbym tam z tobą być. Usiadłbym za tobą i zaczął całować powoli twoje prawe ramię. Wiem, że masz łaskotki w zagłębieniu pomiędzy szyją, a obojczykiem. Tam bym wycałował cię najbardziej, abyś zaczęła się głośno śmiać. Próbowałbyś mnie od siebie odsunąć, ale miałabyś doskonałą świadomość, że nie przyjdzie ci to tak łatwo. 

- To już było lepsze, panie Styles.

- Dziękuję, panno Prince. Mam nadzieję, że spełni się to co przed chwilą powiedziałem.

- Ja też, a teraz muszę ci coś powiedzieć. Nie przerywaj mi i się nie wściekaj.

- Tiana...

- Tutaj mi się tak nudzi, że nie mogę! Muszę wrócić do pracy i te dwa dni wykorzystam kiedy indziej, ale błagam pozwól mi przyjść jutro! - ponownie spotkałam się z jego wesołym chichotem, więc odebrałam to jako zgodę.

- Żaden pracownik mnie o to nie prosił, panno Prince.

- Chyba już to ustaliliśmy, że nie jestem normalnym pracownikiem, czyż nie?

- Racja, kochanie. - zaczęłam lubić zwroty, którymi mnie obdarzał. Było to niezwykle miłe i powodowało ciepło w brzuchu. W tym momencie mogłam się porównać do nastolatki zauroczonej w jakimś chłopaku. To co czułam do Styles'a nie można było nazwać miłością, jak na razie nie. - Mam pomysł!

- Jaki?

-Wynagrodzę ci wszystko i zamiast na cztery dni, zostaniemy w Madrycie na pięć dni. Przyjedziemy później do Londynu, ale Louis i Niall sobie poradzą. Za to spędzimy cały dzień razem. Sami, bez nikogo. Zwiedzimy miasto, odwiedzimy jakieś restauracje. Co ty na to?

- W takim razie grzechem byłby się nie zgodzić. To naprawdę dobry pomysł.

- Poprawię się i naprawię poprzednie spieprzone wieczory. - mruknął tak cicho, że stwierdziłam, iż wcale to nie było do mnie. Bardziej mówił to do siebie.

- Widzisz, Harry? Nie jesteś złym człowiekiem. Po prostu musisz trochę popracować nad uprzejmością, jednak i tak robisz już postępy.

- Tom do mnie dzwonił. - w pewnej chwili rzucił te cztery słowa, całkowicie odbiegając od tematu. Zmarszczyłam czoło i czekałam, aż będzie mówił ciąg dalszy. - Musiałem się z tobą skontaktować, abyś mnie jakoś uspokoiła. Zadziałało, kochanie. Był taki chamski i arogancki, że żałowałem, iż ta konwersacja była prowadzona przez telefon! Najchętniej bym mu przywalił w ten krzywy nos.

- Prowokuje cię. Nie daj się, Harry. Jemu jedynie o to chodzi.

- Potrzebuję więcej prawników. Muszę go zwolnić, bo daleko z nim nie zajadę.

- James jest prawnikiem, dobrym prawnikiem. Wyślę ci SMS-em jego numer, ok?

- W porządku. Louis i tak ma ręce pełne roboty w kwestii mojego ojca.

- Naprawdę będziesz się bić ze swoim własnym tatą o udziały w firmie? - zapytałam, ponieważ nawet gdyby mój tata zrobiłby coś podobnego to nie poszłabym przeciw niemu do sądu. Wciąż był moją rodziną.

- Nie rozumiesz, skarbie. Zażądał zwolnienia ciebie lub przyjęcia z powrotem do pracy Smith'a. Jak myślisz na co bym się prędzej zgodził? A szczerze to nie chcę tego, ani tego, dlatego też musimy znaleźć lukę w umowie.

- Spokojnie, wszystko się ułoży, ale nie powiem; twój tata to przyjemniaczek.

- Nie ty pierwsza mnie o tym informujesz. Dobrze, kochanie. Wyślij mi numer James'a, a ja zaraz do niego zadzwonię.

- W takim razie ok, cześć.

- Pa, kochanie. - rozłączyłam się i natychmiast zaczęłam pisać wiadomość do bruneta z numerem telefonu mojego brata. Odłożyłam komórkę na pralkę i postanowiłam wychodzić, ponieważ woda zrobiła się zimna.

Słyszałam urywki rozmowy brązowookiego zapewne z Harry'm. Cieszyłam się, że starszy Prince miał pozytywne relacje z moim szefem. Pomimo paru sprzeczek dogadali się i to się liczyło.

Przygotowana do spania wyszłam z toalety, kiwając do James'a, że mógł spokojnie wejść. Wskazał palcem na urządzenie przy uchu, a ja dałam mu znak, iż zrozumiałam. Moje domowe rzeczy odłożyłam na półkę w szafie i od razu rzuciłam się na swoje ukochane łóżko.

Mimo głośnego głosu bruneta podjęłam się próby zaśnięcia i na całe szczęście udało mi się to po dwóch godzinach. 

✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top