27
~Harry~
Wróciwszy wcześniej do domu, nie zastałem w nim Tiany. Jedyne co po sobie zostawiła to małą karteczką na szklanym stoliku w salonie. Powiadomiła mnie w niej, iż zdecydowała się na powrót do mieszkania. Dodała jeszcze żebym zastanowił się nad tym czego chciałem. Na początku nie zrozumiałem o co jej chodziło, aczkolwiek po pewnym czasie pojąłem do czego się to odnosiło. Może złych słów użyłem podczas rozmowy z nią, ale nie miałem zbytniego wyboru.
Nieoczekiwanie odwiedziła mnie moja mama i naprawdę trudno było mi gadać z Tianą. Moja rodzicielka od momentu, w którym rozstałem się z Elizabeth była sceptycznie nastawiona do każdej kobiety przebywającej w moim otoczeniu. Nie chciałem, aby dowiedziała się o brunetce przez rozmowę telefoniczną. Jeśli miałyby się poznać to jedynie przez spotkanie twarzą w twarz.
Nie sięgnąłem po alkohol z powodu braku młodej kobiety. Nawet nie spojrzałem na butelkę wina, stojącej na wierzchu. Jednak obecność Tiany w moim życiu wnosiła sporo zmian, które mi się podobały i których nie mogła wnieść choćby moja poprzednia dziewczyna.
Aczkolwiek nie zamierzałem zrobić pierwszego kroku. Powinna zostać w moim apartamencie i poczekać na moje wyjaśnienia. Wyciągnęła pochopne wnioski i nie pomyślała, nawet o swojej pomyłce. Nie byłem teraz skłonny do kupowania kwiatów czy czegokolwiek innego. Tym razem to ona popełniła błąd i to ona jako pierwsza powinna przeprosić.
Faktycznie, nie zachowałem się w porządku wobec niej i do tego mogłem się przyznać, jednakże jeżeli ona posądziła, mnie o romans czy jakiekolwiek podobne gówno to musiała pierwsza podnieść białą flagę. Nie byliśmy razem, ale byliśmy w bliższym kontakcie niż pracodawca - pracownik i w żadnym wypadku nie zadawałbym się z inną kobietą. Było to nieprofesjonalne i nieodpowiednie.
Poza tym po co była mi inna kobieta, kiedy miałem dość dobre stosunki z Tianą? Po co miałbym najpierw się starać, aby się z nią godzić, robić wszystko by nie zostawiła mnie samego, żeby później zaprzepaścić to z jakąś Amelią, Emmą czy Bóg wie jaką. Tiana była z pewnością jedną z najpiękniejszych kobiet jakie miałem zaszczyt poznać, a co najważniejsze - troszczyła się o mnie lepiej niż mój ojciec czy matka. Pokazywało to, że nie dbała o moją pozycję, o moje pieniądze. Odkąd ją poznałem nawet nie pisnęła słówkiem o moim stanie konta. Wiele ją różniło od Elizabeth.
Byliśmy najbardziej kłótliwą parą wspólników, a choćby parą zwykłych ludzi. Choć nie mogłem powiedzieć, że nudziłem się w jej towarzystwie. Pomimo częstych wrzasków byliśmy wstanie dojść do porozumienia, a następnie zasiąść na kanapie z butelką dobrego wina. Szczerze to nawet takich niewielkich gestów nie przeżyłem wciągu swoich dwudziestu trzech lat. Beth wolała spędzać swój wolny czas na zakupach z przyjaciółkami, które były takimi samymi materialistkami jak ona. Zdarzało mi się wcześniej kończyć pracę, więc chciałem spędzić resztę dnia z blondynką, jednak zawsze górowały nade mną jej znajome. Nie obchodziło ją czy piłem czy też nie. Dla niej mogłem być pijany w każdy dzień tygodnia, byle bym miał za co żyć. Nie związałem się z nią z miłości czy podobnego uczucia. Zrobiłem to, żeby interesy mojego ojca z ojcem Elizabeth poszły jak najlepiej. Tak to działało.
Tiana nigdy nie miała do czynienia z kimś takim jak ja. Biznesmen, który był spostrzegany jako przyzwoity, doskonały syn, odpowiedzialny człowiek, profesjonalista, zawsze punktualny. Zostałem w ten sposób wychowany i trudno było zmienić moje przyzwyczajenia. Rozumiałem jej zdenerwowanie tym, że stawiałem na pierwszym miejscu firmę i profesjonalizm niż bliskie mi osoby. Aczkolwiek Chris Styles zawsze powtarzał, że firma była przede wszystkim. Jemu się udało pogodzić rodzinę z robotą, chociaż bardziej skupiał się na swojej pracy. Bardzo rzadko pojawiał się w naszym domu, często zostawał po godzinach. Był oddany temu co robił. Myślę, że przeszło to na mnie, jednakże starałem się to zastopować.
Brunetka miała coś w sobie, co dobrze na mnie wpływało. Może to jej upór i twardy charakter? Z pewnością była nieugięta, bo wciąż wracała i próbowała mnie zmienić. Jako moja asystentka miała jedynie obowiązki i zadania dotyczące pracy, nie musiała się mną przejmować. Żaden asystent nie był na tyle odważny, by podmienić mi szklanki z alkoholu na sok. Byłem na nią za to wściekły, gdyż sytuacja wymagała ode mnie, abym się napił. Jednak nie dała się tak łatwo i musiałem jej za to podziękować. Dzięki niej zacząłem ograniczać trunki. Piłem za dużo, ale nie można było nazwać mnie alkoholikiem.
Więc patrząc na to jak mijało moje życie, stwierdzić było można, iż wcale nie byłem taki jak o mnie pisano. Potrafiłem kierować firmą, z tym nie miałem kłopotów, jednak posiadałem problemy w swoim życiu prywatnym. Inni ludzie obserwowali mnie, uważając, że byłem jednym z najbardziej odpowiedzialnych osób jakie dało się spotkać. Byłem w ich oczach profesjonalnym biznesmenem, wzorem do naśladowania. Jeśli chodziło o sprawy biznesowe to faktycznie wiedząc ile miałem lat to byłem doświadczony. Jednakże prasa parę razy napisała o moich podbojach jeżeli chodziło o kobiety, a tak naprawdę miałem tylko jedną, z którą byłem jedynie dla mojego taty. Nie miałem dzieci, nie byłem nigdy żonaty, nie miałem narzeczonej. Nie posiadałem poukładanego życia prywatnego, inaczej było oczywiście w interesach. Tam wszystko szło po mojej myśli. Do momentu, w którym Tiana nie przekroczyła progu mojego biura. Od tamtej chwili każda rzecz się zmieniła o sto osiemdziesiąt stopni. Potrzebowałem tego, tego zachwiania moją rutyną. Potrzebowałem jej i choćbym wypierał się przy ludziach to tak było.
Wstałem z kanapy, wyłączając przy tym telewizor. Była dokładnie siedemnasta osiem, gdy postanowiłem wziąć się za przejrzenie obu prezentacji na wyjazd do Madrytu. Wprawdzie miałem na to jeszcze prawie miesiąc, ale wolałem być przygotowany przed czasem. Musiałem rozmyślać też nad tym, że czternasty i szesnasty października były zajęte.
Jasną sprawą było, iż nie pozwolę Tianie iść na spotkanie z Logan'em po tym co zrobił w Bostonie. Bezczelnie gapił się na jej biust, co już wtedy doprowadzało mnie do szału. Na szczęście jeszcze umiałem i chciałem się powstrzymać przed przypieprzeniem mu w tę pomarszczoną twarz. Tym razem gdyby do tego doszło to nie zawahałbym się ani minuty. Nieważne czy straciłbym te miliony, po prostu nie mogłem zgodzić się na takie przedmiotowe traktowanie brunetki. John chyba już w Stanach zrozumiał, że nie miał czego szukać u dziewczyny. Nie potrafiłem uwierzyć, że zachował się w tak paskudny sposób przy swojej własnej żonie. Pokazywał tym kompletny brak szacunku do kobiet.
Po przejrzeniu każdej prezentacji stwierdziłem, iż musiałem zrobić jakiekolwiek pranie. W ostatnim czasie miałem sporo na głowie i szczerze nie zajmowałem swoich myśli głupim praniem. W mojej sypialni znalazłem rzeczy, które nie należały do Tiany, aczkolwiek nosiła je na sobie i spokojnie mogłem wyczuć jej perfumy. Pachniała kwiatami pomieszanymi z jakimiś owocami. Był to lekki zapach, który pasował do niej doskonale. Dresy pożyczone jej były mojej siostry Gemmy, która jednego dnia została u mnie na noc i po prostu ich zapomniała zabrać ze sobą.
- Harry Styles, słucham? - odebrałem połączenie mojego telefonu domowego. Słuchawkę miałem przy uchu, jednak obie ręce były zajęte.
- Panie Styles, pański ojciec do pana. - kurwa, kurwa, kurwa. To były trzy słowa, które cisnęły mi się na usta. Chris Styles nigdy do ciebie nie szedł bez powodu. Jakby chciałby pogadać o bzdetach do by zadzwonił. Widocznie nie były to błahostki. Coś musiało być na rzeczy, a naprawdę nie miałem dzisiaj siły na walkę ze swoim ojcem.
- Niech wejdzie. - westchnąłem i rozłączyłem się, kiedy wstawiłem brudne ubrania do prania. Choć byłem bogaty to nie posiadałem żadnej pomocy domowej. Byłem dorosły i potrafiłem obsługiwać pralkę, zmywarkę czy cokolwiek innego. Poza tym mieszkałem tu sam, dlatego też nie było zbytnio czego sprzątać. Usłyszałem trzask drzwi wejściowych, więc skierowałem się do salonu, gdzie czekał na mnie wściekły rodzic.
- Możesz mi powiedzieć kto to jest Tiana Prince i do cholery na jakiej podstawie zwolniłeś mojego zaufanego pracownika - Tom'a Smith'a?! - wiedziałem, że z tym człowiekiem będą same problemy. Nigdy nie przepadałem za szatynem, jednak mój ojciec ręczył za niego i miał pełne zaufanie do jego osoby. Niestety po jego wyczynie, które miało miejsce w Bostonie nie było opcji, żebym dalej z nim współpracował. Nie chodziło nawet o konflikt z Tianą, a o ośmieszenie i mnie i jej. Nie mogłem pozwolić na trzymanie takiego pracownika u swojego boku, zwłaszcza, że niebieskooki pełnił ważną funkcję w firmie. Jego czyn zadecydował o jego losie w moim zakładzie pracy.
- Wyjaśnię ci to, ojcze.
- Na to właśnie czekam, Harry.
✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top