22

Ponad dwie godziny starałam się wypędzić bruneta spod moich drzwi. Był nieugięty i uparty, ale na szczęście pojawił się James, który skutecznie się go pozbył.

- Co tym razem ten kutas uczynił? - wzięłam łyk herbaty i oparłszy głowę o zagłówek kanapy, zamknęłam oczy.

- Dał mi jasno do zrozumienia, że przeze mnie jego życie jest okropne i ma mnie dosyć.

- Było zajebać mu auto!

- Dzięki za troskę. - mruknęłam, wciąż nie otwierając oczu. Usłyszałam jego śmiech, a potem poczułam jak się do mnie przytula.

- To by go zabolało. No wiesz, faceci kochają swoje cudeńka. Zwłaszcza jeśli jest to najnowszy Mercedes. To by była najlepsza kara. - podniosłam powieki i spojrzałam na niego. Nie miał na sobie marynarki, koszuli czy krawatu. Po powrocie z pracy przebrał się w normalne ubrania, a teraz nieudolnie próbował zabrać mi pilota. - I dla twojej informacji, możemy otworzyć kwiaciarnię dzięki niemu. Zostawił bukiet pod drzwiami.

- Spal go. - burknęłam i weszłam do swojego pokoju. Moja komórka cięgle dzwoniła, irytując mnie coraz bardziej. Wyłączyłam dźwięk, aczkolwiek ktoś miał ważny powód, bo wciąż się nie poddawał.

- Słucham?

- Tiana, on jest kompletnie pijany.

- Louis? Jeszcze raz, kto jest i gdzie?

- Harry, Harry leży w swoim mieszkaniu zalany w trzy du... po prostu zalany.

- Nic na to nie poradzę.

- Tiana przecież wiesz, że...

- Ma to na co zasłużył. Nie mogę nic więcej zrobić.

- Przyjedź do niego. On cię potrzebuje.

- Nie potrzebuje.

- Cholera, jasne, że tak. Masz tu być za dwadzieścia minut! - rozłączył się, a mi nie zostało nic innego jak tylko westchnąć i ubrać się w jakieś wyjściowe rzeczy. Nie mogłam przecież iść w jakiś rozciągniętych dresach.

- Gdzie idziesz?

- Dzwonił do mnie przyjaciel Styles'a. Harry jak głupi się upił i ja jako ten bohater zostałam zmuszona do przyjazdu.

- Mogę z tobą? Jest nietrzeźwy, więc nie ogarnie, iż przejechałem się jego autkiem.

- James...

- No proszę!

- Dobra. - poddałam się i zabrałam kluczki ze stoliczka. Poczekałam, aż brat ubierze swoją kurtkę i razem wyszliśmy z mieszkania. Droga zajęła nam dość szybko i zanim mrugnęliśmy, staliśmy przed drzwiami do apartamentu Styles'a. Otworzył nam szarooki, który wyglądał na przerażonego. Przepchałam się i jedyne co usłyszałam to odgłos jakby ktoś wymiotował. - Louis?

- Pierwsze drzwi, korytarzem na prawo. - kiwnęłam głową i skierowałam się ze wskazówką szatyna. Weszłam do dość sporego pomieszczenia, w którym znalazłam bruneta. Klęczał przed toaletą i zwracał całą zawartość swojego żołądka. Uklęknęłam za nim i zaczęłam głaskać go po plecach. Jego włosy kleiły się od potu do jego czoła, dlatego też odgarnęłam je do tyłu. 

- T-Tiana?

- Sza, jestem tutaj. - szepnęłam, całując jego bark. Był cały przepocony i teraz nie przejmowałam się nieudanym porankiem, niczym co się złego wydarzyło. Potrzebował mojego wsparcia, więc zamierzałam wszystko schować za sobą i po prostu z nim być.

- P-przepraszam...

- Spokojnie, już lepiej?

- Tak, chyba wytrzeźwiałem.

- Co ci strzeliło do głowy? Chcesz wziąć prysznic?

- Tak, ale zostań. Nie wracaj do domu.

- Nie zamierzam, lecz James przyjechał ze mną. Chciałby zrobić rundkę twoim Mercedesem. -parsknął śmiechem, a potem zaczął kaszleć i znów nachylił się nad kibelkiem.

- Kluczyki są w kuchni. - kiwnęłam głową i opuściłam łazienkę, żeby mógł w spokoju wziąć kąpiel. Wcześniej poprosił mnie o przyniesienie mu ubrań na zmianę.

- Braciszku kluczki masz w kuchni! Louis możesz już chyba wracać do domu. Zostanę z nim. -szatyn dał znak, ze zrozumiał i pożegnawszy się ze nami, wyszedł z całego mieszkania. Po raz kolejny przegrałam z samą sobą i z brunetem o zielonym spojrzeniu. - Możesz pojechać do domu po ubrania dla mnie? Piżamę i te kosmetyki co walają się po całej półce w łazience?

- Jasne, serio się zgodził?

- Sądzę, że jest w takim stanie, że jemu to nie robi różnicy kto teraz prowadzi jego transport. - po dziesięciu minutach rozmowy z James'em zostałam sama w apartamentowcu zielonookiego. Słyszałam szum wody, dlatego zabrałam się za zrobieniu czegoś do jedzenia i ciepłej herbaty dla każdego z nas.

- Tiana? - wytarłam dłonie o szmatkę i wyszłam na drugi korytarz skąd dochodził głos bruneta. Jego głowa była jedynie widoczna, a reszta ciała była schowana za powłoką drzwi.

- Tak?

- Dasz mi ubrania?

- Już, już. - weszłam na sekundę do salonu, żeby później dać mu rzeczy jakie znalazłam w jego komodzie. W podziękowaniu się do mnie uśmiechnął i znów zniknął w łazience. Wróciłam do przyrządzania jedzenia, jednak tym razem przerwało mi pukanie. Podejrzewałam, że był to James i tak też było.

- Jego Mercedes to coś niesamowitego, a tu mam twoje ciuchy! Mam wracać metrem czy twoim samochodem?

- Weź mój. - uśmiechnęłam się i rzuciłam w niego kluczykami. W tym samym czasie, gdy brązowooki wyszedł do pomieszczenia w pełni ubrany zawitał Styles.

- Nie chciałem tego wszystkiego, naprawdę.

- Zrobiłam ci spaghetti. Nie miałam zbytniego wyboru co do jedzenia. 

- Nie ignoruj mnie.

- Czego się spodziewałeś? Masz pojęcie jak się czułam, gdy to powiedziałeś? Na początku było mi cholernie przykro, ale... - nie dane było mi dokończyć, gdyż jego usta złączyły się z moimi. Odepchnęłam go od siebie tak szybko jak tylko umiałam. - Nie całuj mnie, kiedy jestem na ciebie wściekła! Martwię się o ciebie, ale może faktycznie nie powinnam tego robić. Widocznie nie doceniasz tego jak bardzo mi na tobie zależy pomimo twojej chamskiej postawy, ciągłych obelg i braku szacunku! Szczerze to nawet nie powinnam się tu fatygować! - chciałam jeszcze więcej powiedzieć, aczkolwiek złapał moją twarz w swoje dłonie.

- Nawet nie możesz sobie wyobrazić jak jestem ci za to wdzięczny. Od dwóch lat nikt mnie nie zapytał choćby jak się czuję, wiesz? Przysięgam, że to co powiedziałem nie było prawdą. Nie panowałem nad sobą, nie chciałem tego mówić.

- Właśnie, zawsze wracamy do punktu wyjścia. Nie panujesz nad sobą, to jest nasz problem.

- Więc mi pomóż.

- Nie wiem czy mam na to siłę, jesteś taki trudny. - pokręcił głową i ponowił próbę pocałunku. Różnica była taka, że teraz oddałam pocałunek, a dodatkowo go pogłębiłam. Nie czułam już od niego odoru alkoholu co było plusem całej sytuacji. Mruknęłam, gdy złapał mnie za uda i posadził na blacie kuchennym. - Masz wyrzucić każdy trunek, oprócz wina. Na wino mogę ci pozwolić.-zrobił ruch głową, dając mi znak, że się zgodził. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a następnie odsunęłam go od siebie. 

- Zjedz coś.

- Nałożysz mi?

- A rączki masz? - przewrócił oczami i złapał za duży widelec, którym nakładał sobie makaron. Trzepnęłam go w tyłek szmatką, ale to tylko wywołało jego uśmiech. - Nie wywracaj na mnie oczami!

- Oczywiście, panno Prince. - cmoknęłam ustami w powietrzu i sama zapełniłam swój talerz.

Po zjedzeniu posiłku, usiedliśmy przez telewizorem i włączyliśmy jakiś film, którego żadne z nas nie oglądało. Woleliśmy raczej zająć się sobą nawzajem. Harry cały czas próbował mnie w jakikolwiek sposób całować. Czy to na szyi, obojczyku lub ręku.

 - Łaskoczesz! - krzyknęłam, gdy jego włosy zaczęły smyrać mój dekolt i kawałek szyi. Starałam się odsunąć jego twarz, jednak nie było na niego żadnego rozwiązania.

- Chodź. - zgiął kolana i wskazał na miejsce pomiędzy nimi, a jego klatką. Usiadłam, gdzie prosił i oparłam plecy o jego nogi. - Chyba boję się po prostu opinii innych. Harry Styles- profesjonalny człowiek, doskonały w każdy detalu jest ze swoją asystentką? Czyżby 23-latek stracił swoją doskonałość? Swój profesjonalizm? Jak myślisz, co ludzie powiedzą?

- Powiedzą: "Wow, on jest człowiekiem jak każdy inny i wow, ta dziewczyna wygląda cudnie w tej bluzce".-zaśmiał się i złożył małego całusa na moim nosie.

- Potrzebuję twojej pomocy, jesteś doskonale tego świadoma. 

- Mam cię w garści, Harry.

- Masz mnie całego. 

✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top