Rozdział 13

Kylie's POV:

~ 31 styczeń, poniedziałek

- Nie znałam go od tej strony. - przyznałam upijając łyk swojej kawy zrobionej przez Kendall.

- Każdy przychodząc do tej firmy, myśli, że jej pracownicy są nienaganii - mruknęła przecierając szmatką blat. - A tak naprawdę wszyscy tutaj kopią przed sobą dołki.

Westchnęłam i spojrzałam na zegarek na mojej prawej ręce.

- Muszę już chyba iść jak nie chcę się po raz piąty spóźnić - oznajmiłam lekko się uśmiechając.

Brunetka przytaknęła i zabrała filiżankę nie dopitej kawy.

- Ona będzie tu na ciebie czekała. - zaśmiała się, a ja przytaknęłam i ruszyłam w stronę windy.

Lubiłam spędzać czas z Kendall, ale nie ufam jej jeszcze na tyle, aby powiedzieć co się stało poprzedniego dnia. Chciałam się komuś wygadać, ale nie widziałam w nikim osoby, której mogłabym zaufać oprócz mojego brata. Mimo to, nie chcę go nie potrzebnie denerwować, ani zanudzać sprawami, które go kompletnie w tej chwili nie interesują. Ja, także powinnam się skupić na mojej pracy i kredycie, którego dalej nie spłaciliśmy nawet w małej części.

- O, Kylie. Dobrze, że cię widzę. - rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam kierującego się w moją stronę Harrego.

- Cześć, Styles. - uśmiechnęłam się. - W czymś mogę ci pomóc?

- Jak najbardziej - mruknął spoglądając na kartkę, którą trzymał w dłoni. - Tu mam wzory i tekstury, które opracowałem z Nathalie. Chcę, abyście je przejrzeli i powiedzieli co sądzicie. Jeśli wszystko będzie okej, zaczniemy wszystko szyć.

Przytaknęłam i odebrałam od Harrego kartki.

- Postaramy się do jutra je przeanalizować - oznajmiłam i wskazałam na windę. - Teraz muszę cię przeprosić, ale nie chcę się spóźnić.

- Dzięki, to ja ci już nie zawracam głowy. - uśmiechnął się.

Skierowałam się w stronę windy i nacisnęłam guzik. Przez chwilę czekając na windę przeglądałam z grubsza wzory oraz tekstury, które na pierwszy rzut oka były całkiem dobre. Słysząc dźwięk otwierającej się windy, ruszyłam przed siebie nie spuszczając oka z tekstur. Oparłam się o rurkę i wcisnęłam odpowiedni guzik. Byłam bardzo zaskoczona zdolnościami Harrego. To wszystko było oryginalne, ale schludne i przejrzyste.

Nagle winda stanęła, a ja spojrzałam na mały ekran zawieszony nad drzwiami windy, który wskazywał piętra. Z powrotem przeniosłam wzrok na kartki widząc, że wysiadam dwa piętra dalej.

- Zawsze musisz być tam, gdzie ja? - usłyszałam znajomy głos i zanim ujrzałam osobę wchodzącą do środka, szybko zorientowałam się, że to Katherina.

- Nikt cię nie prosił o zdanie - mruknęłam próbując zignorować niechciane towarzystwo.

- Lubię mówić to co myślę - oznajmiła. Postanowiłam nie prowokować kłótni i wróciłam do poprzedniej czynności. - Co oglądasz?

- Naprawdę cię to interesuje? - zapytałam spoglądając na dziewczynę.

- Pracuję tutaj, chcę wiedzieć co dzieję się w firmie - stwierdziła.

- Są to wzory i tekstury stworzone przez Harrego i Nathalie na nadchodzący pokaz - wyjaśniłam.

- Mogę zerknąć? - zapytała lekko pochylając głowę w moją stronę.

- Chcę je najpierw pokazać Niallowi - oznajmiłam.

- No, proszę. Pooglądam i przyniosę do gabinetu Nialla, kiedy ty nie zdążysz się obejrzeć. - uśmiechnęła się sztucznie.

Przez moment wahałam się czy, aby napewno mogę powierzyć projekty Harrego dziewczynie, która prawdopodobnie mnie nienawidzi, ale jeśli tutaj pracuje także ma prawo je przejrzeć.

- No dobrze - mruknęłam. - Ale chcę je widzieć u siebie na biurku za okrągłe dziesięć minut, rozumiemy się?

Katherina uśmiechnęła się i wręcz wyrwała mi kartki z dłoni.

- Tak, oczywiście. - westchnęła
i automatycznie przeniosła wzrok na kartki.

Po chwili usłyszeliśmy dźwięk windy i obie skierowaliśmy się w stronę gabinetów.

Ściągnęłam z siebie czarny płaszcz i powiesiłam na wieszaku. Podciągnęłam lekko spódnicę na dół, gdyż była ona minimalnie za krotka i ciągle się zwijała. Zajęłam miejsce przy swoim biurku, przy którym o ile pamiętam jestem drugi raz. Załączyłam komputer i postanowiłam wziąć się za coś konkretnego, gdyż do tej pory moja praca polegała na przesiadywaniu w gabinecie Horana i na żmudnej pracy.

- Dzisiaj mamy trzydziesty pierwszy stycznia - mruknęłam sama do siebie wyjmując kalendarzyk z dolnej szuflady i zapisując w nim dzisiejszą datę, choć było to zbędne, gdyż data widniała u góry, ale zawsze lubię robić wszystko po swojemu.

- Strzał w dziesiątkę, panno Harrison. - spojrzałam w stronę wejścia i ujrzałam Nialla Horana we własnej osobie.

Chłopak ściągnął z siebie marynarkę i zajął jeden z wieszaków.

- Możemy zaraz porozmawiać? - zapytał rozglądając się dookoła.

- Mam dużo pracy. - skłamałam, gdyż kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.

Horan oparł dłonie o biurku i ponownie rozejrzał się dookoła.

- Chcę z tobą porozmawiać, Kylie, więc rusz ten swój pieprzony tyłek i chodź za mną - mruknął.

Przytaknęłam przełykając głośno ślinę i wstając ruszyłam za Horanem w stronę jego gabinetu. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na blondyna.

- Dalej jesteś zła? - zapytał kładąc teczkę na biurko i odwracając się się moją stronę.

- Nie, ale dalej sądzę, że krycie Liama było idiotyczne patrząc na wczorajszą sytuację w szpitalu - stwiwrdziłam robiąc kilka kroków do przodu.

- To jest mój przyjaciel. Pogubił się. Gdy dowiedział się o ciąży Julii nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie chciał jeszcze zostać ojcem. Potem coś do niego dotarło i zdał sobie sprawę, że jednak nie wyobraża sobie życia bez Julii - wyjaśnił.

- Ty go przywiozłeś do szpitala? - zapytałam stając koło Horana i opierając się dłońmi o biurko.

- Wziął taksówkę, w której prawdopodobnie zostawił ślad. - lekko się uśmiechnął, po czym przez chwilę zapanowała cisza, która o dziwo nie była niezręczna. - Chcesz dzisiaj gdzieś wyjść?

Przez chwilę byłam lekko zdziwiona propozycją Nialla, gdyż myślałam, że powinniśmy pracować nad projektem dzień i noc.

- C-coś w rodzaju randki? - dopytałam nie pewnie.

- Coś w rodzaju randki. - uśmiechnął się. - Jeśli miałaś nadzieję, że po tamtej nocy zostawię cię w spokoju to grubo się mylisz, Kylie Harrison.

Zaśmiałam się i stanęłam na przeciwko Nialla.

- A co jeśli odmówie? - zapytałam przegryzając dolną wargę.

- Nie odmówisz - stwierdził chwytając moją dłoń. - Widzimy się dzisiaj o godzinie siedemnastej, przyjadę po ciebie. Teraz musimy jednak wracać do pracy, dlatego żebyś się zbytnio nie zmęczyła do wieczora... - przerwał i puścił moją dłoń, po czym skierował się w stronę wielkiej szafy. Wyciągnął z niej kilka teczek, po czym wręczył mi jedną z nich. - Tutaj masz kontrakty z różnymi firmami, dlatego chcę, abyś odnowiła podpisy.

Przytaknęłam i ruszyłam w stronę wyjścia.

- Kylie. - kiedy miałam już wychodzić usłyszałam swoje imię. Automatycznie się odwróciłam i spojrzałam na Horana.

- Tak? - mruknęłam.

- Nie martw się o kredyt. Wszystko jest już wyjaśnione. - uśmiechnął się lekko, a ja postanowiłam jak na razie skupić się na powierzonym mi zadaniu.

- Dziękuję.

_____________

Zbliżała się godzina szesnasta trzydzieści, a ja dalej nie wiedziałam co założyć na spotkanie, a raczej randkę z własnym szefem. Na szczęście Niall pozwolił mi wyjść wcześniej z pracy, abym miała czas się przygotować. Kevina nie widziałam od rana, ale myślę, że jest zajęty swoją dziewczyną, gdyż ostatnio zaniedbał kontakty z Hannah.

Podeszłam do dużego lustra, które znajdowało się na przedpokoju i przyłożyłam do ciała złotą sukienkę. Uśmiechnęłam się do siebie i przyłożyłam drugą sukienkę, tym razem całą czarną, która była puszczona od bioder i składała się z materiału i dużej ilości tiulu. Była to sukienka po mojej matce, która ubrała ją po raz pierwszy na pierwszą randkę z tatą. Podarowała mi ją, a raczej zostawiła w mojej szafie przed ucieczką. Dołączyła do niej karteczkę na kształt krótkiego listu, gdzie nie było nic szczególnego napisane oprócz jej przeprosin. Nic nie znaczyły i nie znaczą do teraz. Jednak patrząc w przeszłość jest mi cholernie smutno, że stchórzyła i uciekła. Tak nie zachowałaby się matka oraz żona, tak zachowałaby się kobieta, które w życiu przeszła dwa razy przez ulicę i bała się przejść jeszcze raz.

Spojrzałam w stronę zegarka i automatycznie się ocknęłam widząc za dziesięć siedemnastą. Ostatecznie postanowiłam ubrać sukienkę, którą dostałam od "matki". Była w jakiś sposób z nią związana, a ja mimo przeszłości nie chciałam jej skreślić, ale nie chciałam z nią mieć już nic do czynienia.

Ruszyłam do łazienki i założyłam na siebie sukienkę, która idelanie współgrała z moimi czarnymi, matowymi szpilkami. Do tego dobrałam złote dodatki i postanowiłam wyprostować moje włosy i lekko natapirować, aby dodać im trochę objętości.

Kiedy skończyłam ostatnią czynność jaką był makijaż, chwyciłam małą torebkę z wieszaka i ruszyłam przed dom w oczekiwaniu na Horana. Przed wyjściem zostawiłam małą karteczkę dla Kevina, aby nie musiał się martwić moją nieobecnością.

_______________

Niall's POV:

Godzina szesnasta trzydzieści.

Do domu wróciłem dopiero około godziny szesnastej czterdzieści. Miałem dużo na głowie, a jakiś specjalnych przygotowań jakimi sa makijaż, bądź wybranie odpowiedniego ciucha kompletnie nie  potrzebowałem. Moim głównym założeniem było, że wejdę do domu na pięć minut i po prostu wyjdę pod pretekstem mnóstwa pracy.

Wszedłem do domu i zauważyłem Larę, która stała przy kuchence z łyżką w dłoni.  Ubrana była w różowo-białą sukienkę, która sięgała jej do kolan. Włosy miala uczesane w wysokiego koka, a ja zastanawiałem się czy ktoś na nią napad, ponieważ jej policzki jak i oczy były w kolorze fioletowego, który imitował siniaki.

- Wychodzisz gdzieś? - zapytałem ilustrując partnerkę wzorkiem. - Chyba, że już gdzieś byłaś. - wskazałem na jej twarz.

- Jesteś zabawny. - uśmiechnęła się mieszając "coś" w garnku. - N siedemnastą przyjeżdżają twoi rodzice.

- Kto przyjeżdża? - zapytałem zdezorientowany wieszając marynarkę na wieszak.

- Twoi rodzice, Niall. Zaprosiłam ich - oznajmiła spoglądając w moją stronę. - Nie cieszysz się?

- A powiniem? - położyłem teczkę na blat kuchenny i usiadłem na kanapie. - Za dziesięć minut muszę być w firmie. Czemu nie uzgodniłaś tego ze mną wcześniej?

- Uznałam, że powinniśmy spotkać się wszyscy razem. Nie sądzisz, że wyjdzie nam to na dobre, dawno się nie widzieliśmy we czwórkę - stwierdziła odstawiając garnek i ruszyła w moją stronę.

Spojrzałem na zegarek na mojej prawej ręce, który wskazywał szesnastą pięćdziesiąt pięć. Przeklnąłem w myślach i spojrzałem na Lare automatycznie wstając.

- Muszę jechać - oznajmiłem.

- Niall! - krzyknęła. - Nie możesz teraz tak po prostu wyjść i mnie zostawić!

Westchnąłem i odwróciłem się w stronę mojej partnerki.

- Ale muszę - oznajmiłem. - Skarbie, mam dużo pracy i nie chcę mieć żadnych zaległości. Przełóżmy to spotkanie na weekend.

Zakpiła i założyła dłonie na biodra.

- Zawsze mnie wystawiasz. Co się z tobą dzieję? Zmieniłeś się. - usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach. - Kiedy praca jest ważniejsza ode mnie? Od własnej żony, od rodziców.

- Nic nie rozumiesz - powiedziałem chwytając za klamkę z zamiarem wyjścia. - Kocham Cię i przysięgam, że ci to wynagrodze.

Lara gwałtownie wstała i spojrzała w moją stronę.

- Jeśli teraz wyjdziesz, z nami koniec - oznajmiła, a ja myślałem, że się przesłyszałem.

- Co?

- To co słyszałeś, Niall - opowiedziała, a ja mogłem dojrzeć łzy płynące po policzkach Lary. - Mam już tego dosyć! Wiesz jak się czuję? Jak czwarte koło u wozu, jakbym była tutaj tylko do gotowania i sprzątania. Olewasz mnie, masz mnie w dupie, Niall. Nie dam się tak traktować! Nie-nie zasłużyłam na t-to. - ostatnie zdanie powiedziała przez płacz, a ja w tamtym momencie poczułem się jak kompletny dupek. Doprowadziłem partnerkę mojego życia do łez.

- Kurwa, Lara. - podszedłem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem. - Przepraszam.

Lara odwzajemniła uścisk jeszcze bardziej wybuchając płaczem.

- Proszę, nie zostawiaj mnie.

Zacisnąłem mocniej powieki i wzmocniłem uścisk.

- Nie zostawię Cię. - pocałowałem czubek jej głowy. - Nigdy.

______________

Kylie's POV:

W tym samym czasie...

Czekałam na Nialla już dobre dziesięć minut. Po pewnym czasie postanowiłam zadzwonić do Horana, ale zawsze włączała się poczta głosowa.

Byłam lekko zamartwiona, ponieważ co jeśli miał wypadek? Ktoś go okradł, zabił? Ostatecznie postanowiłam myśleć pozytywnie i jeszcze raz wykręciłam numer do Horana. Ponownie usłyszałam tylko pocztę głosową.

- Kylie? - usłyszałam czyjś głos i automatycznie odskoczyłam. Szybko zauważyłam sylwetkę mojego brata.

- Boże, Kevin, nie strasz mnie już tak więcej, proszę - mruknęłam, a chłopak jedynie się zaśmiał.

- Co robisz na zewnątrz? Wychodzisz gdzieś? - zapytał, a ja wzruszyłam ramionami i zauważywszy dwie siatki w dłoni Kevina, zaproponowałam, że wezmę jedną.

- Miałam wychodzić, ale jakoś na to się nie zbiera. - westchnęłam. - Byłam umówiona z Horanem na godzinę siedemnastą, ale czekam już dwadzieścia minut, a Nialla brak.

- Próbowałaś dzwonić? - zapytał, a ja przytaknęłam. - Może coś się stało? Dzwoniłaś do pobliskich szpitali?

Zaprzeczyłam, po czym stwierdziłam, że to dobry pomysł, jeśli chcę się czegoś dowiedzieć.

__________

Godzinę później siedziałam z Kevinem w salonie z laptopem na kolanach i herbatą na stole. Do tej pory odzwoniliśmy większość szpitali ciągle słysząc, że nikogo takiego nie przywieźli. Z jednej strony cieszyłam się, że Niall prawdopodobnie nie miał wypadku, ale dalej nie wiedziałam co się z nim dzieję.

- To ostatni szpital w naszym mieście - oznajmił wykręcając numer na swojej komórce.

- Martwię się - oznajmiłam. - Bardzo się martwię.

- Spokojnie, napewno nic się nie stało - mruknął przykładając telefon do ucha.

W tym samym czasie usłyszałam dźwięk telefonu. Szybko chwyciłam komórkę do ręki i ujrzałam wiadomość od Horana.

- Napisał! - krzyknęłam czując ulgę, a jednocześnie ciekawość.

- Co napisał? - zapytał, a ja przejechałam palcem po ekranie odblokowując urządzenie.

Kliknęłam na kopertę na ekranie i ujrzałam treść sms-a od Nialla.

Od Nialla:

Przepraszam panno Collins, ale musimy przełożyć dzisiejszą pracę, gdyż coś mi wypadło.

Po przeczytaniu sms-a czułam łzy, które same cisnęły mi się do oczu. Przęłknęłam głośno ślinę i rzuciłam telefon na stolik wybuchając płaczem, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju czując rozczarowanie i narastający smutek.

_______________

No i kolejny rozdział! Tak trochę miałam wene i wyszło 2150 słów XDD

Mam nadzieję, że się podoba. Czekam na wasze komentarze i gwiazdki 😊😊

Miłego wieczoru / Talaxx11



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top