Zaproszenie

Mili pov.

Wyściskaliśmy się z Lokim jak nigdy. Kiedy skończyliśmy, opuściliśmy sypialnię i skierowaliśmy się do kuchni, gdyż powinien czekać tam na nas obiadek. Najpierw jednak oboje użyliśmy magii aby wrócić do poprzedniej postaci. Z szerokimi uśmiechami weszliśmy do środka. Prawie cała ekipa siedziała już przy stole. Nie było James'a, Visiona i Natashy.

-Witaj ekipo!- Podniosłam jedną dłoń wysoko do góry i pomachałam lekko. Każdy odpowiedział na powitanie.

-Witajcie tubylcy!- Dorzucił Loki. Jemu też odpowiedziano. Oboje dosiedliśmy się do stołu obok siebie, oczywiście.

-Co wy tacy zadowoleni?- Zapytał Sam z lekkim uśmiechem.

-Mamy powody.- Odpowiedziałam tylko i obdarzyłam go pięknym uśmiechem.

-Czyli z grubsza nie moja sprawa...- Stwierdził Sam ściszonym tonem.

Chwyciłam miskę z potrawą, nałożyłam sobie i następnie podałam Lokiemu. Ten niepewnie spojrzał na krewetki. Zaczęłam przyglądać się Bogu.

,,Spoko, nie zatrujesz się." Powiedziałam telepatycznie. Ten nie wyglądał na przekonanego.

,,Mam stuprocentową pewność?" Zapytał nakładając sobie potrawę. Teraz patrzył się na nie tak, jakby miały mu uciec z talerza.

,,Gdybym chciała wszystkich zabić to nie robiłabym tego za pomocą trucizny. Najnudniejsza śmierć jaka może być." Stwierdziłam zajadając. Loki wsadził widelec i zaczął dziubać owoce morza.

,,Tak uważasz? A jaki sposób śmierci byłby ciekawy?" Lokiś nie byłby sobą gdyby nie zapytał. Ale zaczął jeść. Dalej krzywo patrzył, ale je.

,,Zależy jaką osobę zabić.." Uznałam.

,,Te robaki nie są złe.. A jeśli chodzi o zabijanie to.. Hmmm.. O! Jakbyś  zabiła Starka?" Usłyszałam. Pijąc kompot zastanowiłam się przez chwilę. Zabić Tony'ego... O! Wiem!

,,Zniszczyłabym mu wentylację w zbroi Iron Mana. Biedak udusił by się albo zagotował na śmierć." Powiedziałam. Loki podniósł lekko brwi do góry zaskoczony.

,,Nie głupie.. Wszyscy uznali by to potem za wypadek. Masz wyobraźnię, motylku." Pochwalił mnie. Na przezwisko uśmiechnęłam się delikatnie. ,,A Rogers?" No o nim by nie wspomniał? Uruchomiłam wyobraźnię.

,,Może.. Steve jeździ motorem. Narozrabiać mu przy hamulcach?" Chociaż nie byłam pewna co do tej taktyki, ale pomysł jest.

,,Hmmm.. To mogłoby się udać.. Podpowiedz mi jeszcze jak zabić Thora." Czyli bóg szuka pomysłów na śmierć..

,,Macie żyrandole w Asgardzie?"

,,Mamy."

,,Poluzuj śrubki. A potem użyj niewielkiej ilości telekinezy."

,,Dlaczego sam na to nie wpadłem?"

,,Po to skarbie, masz mnie. Żebym pomogła ci myśleć."

Uśmiechnęłam się i zerwałam kontakt. Po chwili ciszę zdecydował się przerwać Clint.

-To Loki...- Zaczął, zwracając tym na siebie uwagę boga.- Zaprosisz tu córkę?- Zapytał niepewnie.

-Jaką córkę?- Przerwała Natasha zasiadając na wolnym krześle.

-Nasz nikczemny bóg ma córkę, wiedziałaś?

-Pierwsze słyszę. On ma dzieci?- Powiedziała z przekąsem uważnie mu się przyglądając.

-Ja przynajmniej mogę je mieć!- Odgryzł się czarnowłosy. Rozległy się ciche pomruki na to co powiedział.

-Ale wracając, zaprosisz ją?- Tony przerwał napięcie pomiędzy tą dwójką.

-Spróbuję..- Odpowiedział krótko. Odwrócił spojrzenie od Nat i ponownie skupił się na jedzeniu.

-Zamierzasz ściągnąć tu Hel?- Odezwał się po raz pierwszy Szofer. 

-A o kim my tu ciągle gadamy?- Zapytał zirytowany Loki.

-O niej.- Odpowiedział syn Odyna. Czarnowłosy bóg dał sobie sobie solidnego face palma a kilka osób zachichotało.

-Zabijcie go...

-Jest walnięta?- Zapytał mój brat z uśmiechem, który po chwili zniknął pod wpływem przerażającego spojrzenia Lokiego.

-Bardziej jak ty to się nie da.- Rzucił poddenerwowany bóg. 

-Bo potrzebny nam tu kolejny psychopata..- Mruknęła Natasha. 

Swoją drogą zaczęła mnie denerwować tą gadką. Aby uchronić ją przed gniewem boga zaczęłam śpiewać.

-''Oh, oh, oh Oh, here we go Walkin', talkin' like you know I want your Pretty little psycho!''- Zaczęłam lekko dziecięcym głosem. Dodałam do tego ruchy rąk i klatki piersiowej przypominające taniec. Okazało się, że nie tylko ja znam tę piosenkę.

-I'm ready to go I'm taking chances Sippin' less from champagne glasses Gotta have you I'm movin' closer I won't take no for an answer!- Dołączyła Wanda. Poczułam zdziwione spojrzenia ludzi na sobie. Mimo to dalej śpiewałam, tym razem z Maximoff.

-You're lookin' crazy

You're lookin' wrong
It looks like we're gonna get along
And once I've got you
It's a fact
Baby, there's no turning back

Make me, make me
Impressed
Make me, make me
Obsessed

Oh, oh, oh
Oh, here we go
Walkin', talkin' like you know
I want your

Pretty little psycho!  

Zaśpiewałyśmy wesoło dalszy kawałek piosenki. Cisza... Nic tylko dać efekt świerszczy w tle. Wanda chyba miała podobne wrażenie.

-Coś się stało?- Zapytała Wanda. Obecni przypatrywali nam się w dalszym ciągu. Nieco zirytowana wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać.

-Co to za schizowa piosenka, którą śpiewałyście?- Odezwał się w końcu Tony. Przewróciłam oczami.

-''Pretty little Psycho'', nie znacie tego?- Zapytałam. Ktoś nie oglądał ''Suicide Squad''? 

-No nie, jakoś nie kojarzę..- Każdy z wyjątkiem Wandy mówił coś podobnego. Boże, z kim ja żyję.

-''Suicide Squad'' nie oglądaliście? Błagam..

-No nie, jakoś nie.

-'' We are a bad guys, this is what we do.'' Tego tekstu też nie znacie?- Wanda z niedowierzaniem patrzyła na resztę. Pokręcili przecząco głowami.

-Harley Quinn? Deadshoot? Joker? Ktokolwiek?- Załamana przyglądałam się reszcie. Ich tępe spojrzenia mnie dobijały.

-O czym one mówią?- Zapytał cicho Szofer.

-Koniec tematu! Jak można tego filmu nie znać!?- Zdegustowana Scarlet Witch wstała od stołu i dołączyła do mnie w części kuchennej.

- Tony, idź załatwić tą choinkę.- Przypomniałam bratu. Ten zły popatrzył na Lokiego.

-Jak ja mam się z tymi włosami na ulicy pokazać??

-Hehehe...

-Loki proszę cię, odczaruj go.- Zwróciłam się do rozbawionego boga.

-Ja uważam, że mu pasuje.- Odpowiedział.

-Proszę..- Dodałam jeszcze tonem nie przyjmującym odmowy.

-Dobra.- Włosy Tony'ego na powrót stały się ciemne.- Ciesz się, że masz tak miłą siostrę, inaczej bym tego nie zrobił.- Dodał na koniec.

-Tak, tak.. To ja idę w miasto szukać choinki.- Oświadczył Tony, wstał i odszedł.

-Ja też muszę spakować parę rzeczy, lepiej nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.- Clint wstał i odszedł. W salonie zostało jeszcze kilka osób.

-Loki?- Szofer zwrócił się do mojego chłopaka.

-Co?- Odezwał się chłodno bóg. Odinson westchnął lekko.

-W najbliższym czasie polecisz ze mną do Asgardu.

Loki pov.

-Co??- Teraz kiedy mi się tu spodobało to do celi muszę wracać? Poważnie? Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale.. Nie chcę!!!

Moje oblicze pozostało obojętne i nie zdradzało żadnych uczuć. Głos także nie zdradzał mojego zszokowania i niechęci.

-To co słyszałeś. Wkrótce tam ze mną polecisz. Tam Odyn zdecyduje co z tobą dalej zrobić.- Oświadczył beznamiętnie Thor. Po mojej lewej stronie usiadła Mili. Jeden z powodów, dla których chcę zostać.

-Jak to? To konieczne?- Zapytała z lekkim smutkiem w głosie.

-Odyn wydał rozkaz, lepiej żeby go nie ignorować.- Poczułem nerwowe spojrzenie dziewczyny na mnie, mimo to ja go nie odwzajemniłem.- Chodzi o to, że Wszechojciec chce określić czy Loki się zmienił, czy też powinniśmy znowu wrzucić do celi. Jeśli nie zauważy zmiany w jego zachowaniu to prawdopodobnie to zrobi. Jeśli mój brat..- Skrzywiłem się nieco i nie uszło to uwadze Thora.- .. Zmienił się choć trochę to Odyn... Właściwie nie wiem co zrobi.- Gromowładny pokręcił głową.

-Kiedy?

-Za kilka dni. Dokładny czas podam ci później.- Odpowiedział mi.- Aha, i matka chce cię znowu zobaczyć.- Dodał, po czym wstał i odszedł.

Czyli Odyn chce zobaczyć czy się zmieniłem.. I co ja mam o tym myśleć? I czemu mu tak na tym zależy? Na zmianie mojego postępowania? Zdecydowanie coś kombinuje, ale co? I cholera, chce mnie rozdzielić z Milagros! Nie ma mowy żeby powiedział, że się zmieniłem! Znowu odetną mnie od reszty świata i wywalą mnie do zapomnianego lochu w pałacu! I nigdy jej już nie zobaczę! Cholera!

-Eee, Loki?- Poczułem jej ciepłą dłoń na prawym policzku. To zmusiło mnie do tego abym na nią spojrzał.- Odpłynąłeś na chwilę, wszystko w porządku?

-Nic nie jest w porządku.- Chciałem zacząć się zwierzać, ale w tym pomieszczeniu było za dużo ludności.- Możemy przenieść się w bardziej prywatne miejsce?- Zaproponowałem, bo dobrze wiedziałem, że Romanoff węszy. Zdradzało ją patrzenie na ciągle tę samą stronę czasopisma, w którym większość to i tak same zdjęcia. Coś o modzie, do Starka należy.

-Chodźmy.- Odrzekła.

Podnieśliśmy się i ruszyliśmy w bezpieczniejsze miejsce. Do mojej sypialni, znaczy się. Nie mówiąc nic do siebie weszliśmy do pomieszczenia. Wskazałem ręką na kanapę, na której zaraz razem usiedliśmy. Oparłem się łokciem o miejsce nieco powyżej kolana, przez co większość mego ciała przechylona była do przodu. Mili oparła się o oparcie i jedną nogę założyła na drugą a ręce splotła na niższej partii brzucha. Nie muszę chyba mówić, że odkąd jesteśmy razem odległość między nami znacznie się zmniejszyła...

-O czym chcesz porozmawiać?- Zapytała widząc, że nie wiem jak zacząć.

-O tym, że wrócę do Asgardu..- Odpowiedziałem lekko zasmucony.

-Co ci chodzi po głowie, skarbie, bo nie rozumiem.- Odrzekła łagodnie.

Czasami czuję się przy niej jak małe dziecko. Nie potrafię zacząć rozmowy, nie wiem jak określić to czego chcę i ten ton jakiego wobec mnie używa..

-Chodzi mi o to, że znowu wyrzucą mnie do lochów..- Spojrzałem na nią przybity. Wizja ponownego powrotu do tego luksusowego i przytulnego pokoiku z ogromnym oknem, bądź co bądź przerażała mnie.

-Dlaczego uważasz, że cię tam wsadzą?- Zapytała przyglądając mi się. Westchnąłem ciężko i wyprostowałem się na siedzeniu.

-A czego można się spodziewać? Thor powiedział, że Odyn chce mnie widzieć i ocenić postępowanie. Jeśli się nie zmieniłem, wrócę do celi.- Wytłumaczyłem patrząc dziewczynie w oczy. Śliczne jasnozielone...

-Ale zawsze jest kwestia tego, że się zmieniłeś.- Przypomniała. Z rezygnacją pokręciłem głową.

-Nikt nie uwierzy w moją przemianę. Z wyjątkiem ciebie..- Moją wypowiedź przerwała nieco zirytowana dziewczyna.

-Na pewno uwierzymy ja, twoja matka, twój ojciec, może nawet twój brat.- Powiedziała że szczególnym naciskiem na "twój".- Masz jeszcze przyjaciół...- Uśmiechnąłem się sarkastycznie.

-... Których nie mam..

-Cholera Loki, ja czasami mam ochotę taki łomot ci spuścić, że by cię matka nie poznała.- Widocznie się dziewczyna zdenerwowała..- Nie masz przyjaciół? A Wanda? Clint? Tony? I kuźwa, nawet ja?!- Wydrała się na mnie. Zamknąłem oczy.

-Nie to miałem na myśli..

-A co???- Na to pytanie zwyczajnie nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Widząc, że nie wiem co do niej mówić, kontynuowała.- Loki.. Znowu zapominasz, że w twoim życiu pojawiają się także osoby o dobrym sercu..- Ciężko nie przyznać jej racji. Westchnąłem zrezygnowany. Po chwili poczułem jak dziewczyna obejmuje mnie delikatnie. Odwzajemniłem uścisk.

-Zdaje się, że znowu masz rację..- Stwierdziłem zaciągając się jej włosami. Zaśmiała się cichutko.

-Na pewno.- Przyznała.- Przynajmniej pożyjesz dłużej.- Dodała po chwili. Spojrzałem na jej twarz z lekkim uśmieszkiem.

-Uważasz, że to dzięki tobie żyję dłużej?- Zapytałem nie odrywając od niej wzroku. Odwzajemniła uśmiech i pokiwała twierdząco głową. Zachichotałem na to.- Dobrze, ale teraz wybacz, muszę w jakiś sposób ściągnąć tu córkę.- Wstałem i zacząłem obmyślać jak to zrobić.

-Jak to zrobisz?- Zapytała przyglądając się mojej pięknej osobie. Przeszedłem się parę kroków po pokoju.

-Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę.

-Zostawię cię zatem z twoim umysłem.- Powiedziała i wyszła z mojego pokoju.

Z westchnieniem rzuciłem się na łóżko. Moja twarz zatopiła się w miękkiej poduszce. Jak nie ma Mili to i to dobre...

Jak mógłbym wysłać jej tą wiadomość? No w sumie mógłbym posłać Thora, ale ten się nie zgodzi. Ja zapewne nie mogę poruszać się pomiędzy światami bez opiekunki, założę się, że Odyn o tym pomyślał i mnie zablokował. Chyba trzeba klasycznie... 

Pozostaje stary, dobry, niezawodny list.

Tylko co tam napisać? W sumie zapiszę kilka zdań i wrzucę do małego portalu. Trzeba to zrobić tak, aby liścik dostał się do Hel a nie w jakieś niepowołane ręce. Użyję zaklęcia kryjącego, potem odbierze to służąca i jej przekaże. 

Wstałem i wyczarowałem kawałek papieru. Na nim piórem zapisałem te kilka zdań, które powinny sprawić aby Hela była zaintrygowana. Zdania były mało konkretne, przez co budziły ciekawość a chciałem wywołać ją u niej. Zwinąłem w rulonik i zawiązałem zieloną wstążeczką z kartką, na której pisało imię mojej córki. Otworzyłem portal i wrzuciłem to do środka tak aby walnęło w łeb jej służącą. Musi to jakoś zauważyć...

Tylko żeby jej pies tego nie zeżarł...

Hel pov.

Siedziałam w mojej ogromnej komnacie, mego równie ogromnego pałacu. Jako iż jest to moje ulubione miejsce w pałacu, wszystko urządziłam po swojemu. Miałam dużo przestrzeni i to ułatwiało sprawę. Wysokie ściany pomalowałam na odcienie ciemnoszarego i śliwkowego. I tak, wiem co to śliwki, bo rosną na tym świecie. Duże, dwuosobowe łoże z baldachimem również było w identycznych odcieniach, chociaż może bardziej wyrazistych. Podłoga ułożona z ciemnych płyt a w kącie stało biurko i wygodne krzesło, na którym obecnie siedziałam. W mojej komnacie było jeszcze wiele innych rzeczy takich jak szafa czy lustro. Uwagę przykuwała dalsza część pomieszczenia oddzielona kratą, na której pięły się midgardzkie kwiaty. Na tamtym świecie nazywano je ''petuniami''. 

Są w moim ulubionym odcieniu, więc niedziwne, że przypadły mi do gustu! Wracając do tematu za kratą na końcu pomieszczenia znajdował się wodospadzik z ciepłą wodą wypływającą ze ściany i spływającą po kamieniach do wgłębienia w ziemi. To mój prywatny basen. Na suficie było kolejne wgłębienie, z kolejnymi kwiatami. Chyba wisteria to się nazywało..

Wiszące kaskady kwiatów rozjaśniały komnatę i dawały nieco magii otoczeniu. Przy roślinach zawsze czułam się lepiej i kiedy przybyłam tu i zobaczyłam, że nie ma tu żadnych natychmiast kazałam sprowadzić właśnie te a nie inne. 

Jak każdy władca miałam swoje obowiązki. Do moich między innymi należało wydawanie należnych kar duszom świeżo przybyłym do tego świata, dbanie o to aby miały gdzie mieszkać, karmienie ich, zapewnianie im zajęć. Często zdarzały się przypadki niezadowolenia wśród, najczęściej różnych złoczyńców, ponieważ uważali, że wydałam im niewłaściwą karę. Zawsze wystarczało wypomnienie ich uczynków (a znałam je wszystkie), oraz kłapnięcie szczęką mojego cerbera, Garma.

Uśmiechnęłam się na myśl o moim najlepszym przyjacielu. Nieświadomie położyłam żyjącą dłoń na jednej z jego głów. Zamruczał zadowolony odpoczywając przy moich nogach. Jest przy mnie od zawsze. Jedna z niewielu osób, którym ufam. A ufam jeszcze mojej służącej i... I to chyba wszyscy. Mam niby jeszcze ojca, ale kiedy ja go ostatnio widziałam? Za czasów dziecka? 

Wstałam i podeszłam do lustra. Ujrzałam w nich dziewczynę średniego wzrostu z połową ciała pięknego, oraz połową szkaradnego. Moje włosy zwisające do pasa były w dwóch kolorach: po zniszczonej części czarne i lekko poszarpane, po pięknej białe i miękkie w dotyku. Oczy również posiadały dwie barwy, po trupiej stronie czerwone, ale tylko tęczówka a po normalnej zielona. Gdybym żyła na Midgardzie można by uznać mnie za nastolatkę i w sumie nią jestem. Kiedy byłam dzieckiem rozpoczynałam rządzić na własną rękę. Dzieciństwo przeszło mi koło nosa, musiałam znacznie wcześniej dojrzeć emocjonalnie i psychicznie, aby dobrze wykonywać obowiązki. 

Mieszkając w Asgardzie nie byłam szczęśliwa, ale czy tutaj jestem? Nie. 

Samotność czasem mnie dobija. Nie chodzi o to, że nie mam z kim rozmawiać tylko o to, że brakuje mi rodzinnego ciepła. Jak byłam malutka miałam dobre kontakty z ojcem, ale on tak nagle zniknął.. Odyn nie wiedząc co ze mną zrobić wysłał mnie tutaj.

Zostałam królową. Wszyscy mnie szanują i się boją. I może czerpię z tego lekką satysfakcję. Kiedyś śmieli się ze mnie, teraz proszą mnie o jak najmniejszą karę za uczynki. Najwięcej przyjemności sprawia przypominanie ludziom o tym co mi zrobili. Świadomość,  że są zdani na moją łaskę, ten strach w ich oczach...

Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.

-Proszę!- Rzuciłam nie odwracając się. Tak jak przewidziałam, była to moja służka. Czarnowłosa dziewczyna dygnęła lekko. Salya,  tak jej na imię.- Jeśli jakaś dusza prosi o audiencję, to dziś jej nie przyjmę.- Od razu powiedziałam patrząc na nią w lustrze.

-Pani, nie o to chodzi..- Zaczęła grzebać w swoim fartuszku. Ostatecznie wyjęła z niej jakąś zawiniętą kartkę.

-Co to takiego?- Zapytałam odwracając się i podchodząc do Salyii.

-Sprzątałam kurz z książek w bibliotece, tak jak mi kazałaś, aż nagle to uderzyło mnie w głowę.- Opowiedziała pokazując owiniętą zieloną wstążką wiadomość.

-Co to ma wspólnego ze mną?

-To jest do ciebie, pani.- Podała mi karteczkę.

Przyjęłam ją bez słowa i rozpoczęłam rozwijanie. Od razu zwróciłam uwagę na podpis.. Co? Na samym dole pisało "Twój Ojciec".. Teraz zaczęłam czytać tekst.

Chce się ze mną spotkać na Midgardzie? Z jakiej okazji? Zdecydowanie za mało konkretów było napisane. Chce mnie widzieć jutro..

Nie da się ukryć, że zabłysła we mnie nadzieja na spotkanie z ojcem. Może dałoby się to wszystko naprawić? Może znowu będziemy rodziną? Zwróciłam się do Salyii.

-Jutro rano ruszam na Midgard.

********************************

Elo mordeczki!! Nadszedł długo wyczekiwany rozdział, jak wrażenia przy nowej postaci? Klasycznie zostawcie koma,  zagłosujcie itd.

-Co to za kobieta w przedpokoju?- Loki

-Jaka kobieta?- Autorka

-Niech tknie mojej zbroi to ją zabiję.- Tony

-Jest skąpo ubrana i z kijem.- Loki

-O! Może powinienem się z nią przywitać?- Tony

-Tylko jedno ci w głowie..- Autorka

-Cześć!- Harley Quinn

-Co tu robi Harley Quinn?- Autorka

-Wiesz, Batman mnie gonił a mój maleńki mnie zostawił,  więc schowałam się tutaj.- Harley Quinn

-Ze mną nic ci nie grozi..- Tony

-Miły jesteś.- Harley Quinn

-I jeszcze cię twój kochaś zostawił? Nie jest ciebie godzien.- Tony

-Wiesz, ty chyba też będziesz mój kochaś..- Harley Quinn

-Zniknijmy stąd.- Loki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top