Wspólna noc

Loki pov.

Wszędzie ciemno.. Jestem do czegoś przywiązany.. Widzę postać, ale nie widzę jej twarzy... Próbuję coś mówić, jednakże moje usta są zaszyte. Nie mogę się ruszać. Po chwili postać wyciąga bicz i zaczyna nim bić moje nieruchome ciało. Drę się z bólu, ale nie mogę nic z tym zrobić. Mogę tylko czuć...

***

Wybudziłem się z kolejnego koszmaru z krzykiem. Odruchowo podniosłem się do pozycji siedzącej. Ten sen był inny, niż pozostałe. Tym razem zapamiętałem każdą torturę. Starłem falę potu spływającą po mojej twarzy, chyba bledszej niż zwykle. Dotknąłem ust. Nie są zaszyte, jak w koszmarze. Nie są zaszyte... Teraz poczułem jak mi się w żołądku kotłuje. Szybko wstałem z łóżka i pobiegłem, chwiejąc się do łazienki. Tam nachyliłem się nad toaletą i zwymiotowałem. Dalej trzęsąc się, usiadłem na podłodze i oparłem się o ścianę. Przed oczami miałem mroczki. Kiedy jako tako doszedłem do siebie, wstałem i spojrzałem w lustro. Moje włosy były w nieładzie, byłem nadzwyczajnie blady, po mojej twarzy spływały krople zimnego potu. Pod oczami miałem sińce, jakbym nie spał od tygodni. Wypłukałem usta wodą, następnie myjąc dokładnie zęby. Po umyciu zębów wyszedłem z łazienki. Zamknąłem za sobą drzwi. Następnie oparłem się o nie wykończony i zsunąłem się na ziemię. Naprawdę, teraz czuję się jak po realistycznych torturach. Niby tylko koszmar... A sprowadza człowieka do takiego stanu. Jestem z tym sam. Z tym cholernym cierpieniem. Niby mam Friggę, ale ona jest tak daleko. No jest jeszcze Mili, ale czy by zrozumiała? Nie wiem, może warto sprawdzić? I tak nie mam nic do stracenia. Powoli podniosłem się, i opierając się o ściany wydostałem się na lekko oświetlony korytarz. Skierowałem się w lewą stronę, aż do jej pokoju. Zapukałem dość głośno w drzwi. Odpowiedziała mi cisza. Ponowiłem czynność. Dalej tak samo. Czego się ja spodziewałem, ona teraz śpi! Wystarczyło spojrzeć jak była zmęczona. Jednak po chwili drzwi uchyliły się. Za nimi ukazała się rozczochrana Mili. Ale nawet tak, ładnie wyglądała.. Jedną z dłoni miała uniesioną do góry, a na niej błyskała niewielka kula srebrnego światła. Spojrzała na mnie zaskoczona i zdziwiona, moim wyglądem pewnie. Ja oparłem się głową o futrynę, i z głupim uśmiechem powiedziałem:

-Cześć, stęskniłem się.

-Loczku, co się stało? Dlaczego wyglądasz, tak jak wyglądasz?- Zapytała z nieudawaną troską w głosie. Spojrzałem na nią zmęczonym spojrzeniem.

-Trochę słabo się czuję, trochę oznacza bardzo.- Odpowiedziałem obojętnie. Mili otworzyła szerzej drzwi.

-Wejdź.- Rozkazała.

Widząc moje, znowu coraz większe problemy z poruszaniem się, złapała mnie pod ramię, i wolnym krokiem zaprowadziła mnie do swojego łóżka. Ręką wskazując mi łóżko, bezsłownie poleciła mi położenie się. Zrobiłem o co poprosiła. Teraz poszła zapalić światło. Wróciła do mnie i usiadła obok mnie na łóżku. Dokładnie mnie obejrzała.

-Co się stało?- Zadała znowu to samo pytanie.

-Mówiłem ci, trochę...- Nie dała mi skończyć.

-Nie o tym mówię. Co cię sprowadziło do takiego stanu?- Zapytała. Powiedzieć prawdę czy skłamać? Może prawdę, i tak nie mam nic do stracenia.

-Miałem bardzo zły koszmar.- Mili spojrzała na mnie z troską. Złapała mnie za rękę, lekko przy tym ją ściskając.

-O czym?- Zadała znowu pytanie. Spuściłem głowę aby nie musieć na nią patrzyć. Obawiałem się, że zobaczy mój strach, a i tak już zbyt wiele widzi.

-Ktoś mnie torturuje, nie wiem kto, nie widziałem twarzy.- Odpowiedziałem krótko dalej na nią nie patrząc. Teraz zaczęła gładzić moją dłoń.

-To pierwszy taki sen?- Nie kwapiłem się do odpowiedzi, więc trochę mnie ponagliła.- Powiedz.

-Mam takie sny od kilku lat. Dzisiejszy sen różnił się tym, że go zapamiętałem.- Teraz spojrzałem na nią. W jej oczach widziałem troskę i zmartwienie.

-Lokiś, tak mi przykro.- Lokiś? Niech będzie, jak mnie tak nazwała to poczułem się taki wyróżniony.. Lepszy od Thora!

Teraz usiadłem opierając się o oparcie łóżka. Chwilę później Mili siedziała tuż obok mnie. Ale to nie wszystko! Teraz siedziała mi na kolanach, oplotła się wokół mnie i przytuliła. W uścisku poczułem taką pewność siebie której mi ostatnio brakowało. Oprócz tego taką mocną, pewną więź, która nas teraz połączyła. Ja jako iż nie jestem przyzwyczajony do takich pieszczot, nie wiedziałem co zrobić. Nawet jak mnie Frigga przytulała to się niezręcznie czułem. Jednak mimo wszystko, odwzajemniłem uścisk. Kiedy po kilku minutach się od siebie odsunęliśmy Mili powiedziała:

-Skoczę do kuchni po jakieś tabletki na sen. Zostaniesz tu sam, ok?- Zapytała uśmiechając się ciepło.

-Jaasne, tylko pamiętaj, że nie jestem midgardczykiem i wasze leki mogą na mnie nie działać.- Odpowiedziałem z lepszym nastrojem.

-Dam ci podwojoną dawkę.- Odpowiedziała wstając (ku mojemu niezadowoleniu) z łóżka.

Kiedy zniknęła za drzwiami, znowu zostałem sam. Zacząłem bawić się baldachimem bluszczu. Pech chciał, że gdy Mili wróciła ze szklanką wody i tabletkami, musiałem przypadkowo urwać jeden pęd rośliny. Chyba nie była z tego powodu zadowolona..

-Loki, kiedy ty ostatnio w łeb dostałeś?- Zapytała niby obojętnym tonem głosu. Uśmiechnąłem się lekko.

-Przepraszam...- Powiedziałem uroczo, kuląc się lekko. Pęd rzuciłem koło łóżka.

-Oj, cicho siedź. Bo ci się przytulić więcej nie dam.- Powiedziała podając mi leki.

-Sama się przytulisz, bez mojej woli.- Odpowiedziałem łykając tabletki nasenne.

-Tak. Jak będę chciała to się przytulę. Wypij wodę.- Rozkazała, siadając obok mnie.- A teraz masz zasnąć i więcej nie gadać.

-Nie podobam ci się?- Zapytałem zawiedziony. Mili uśmiechnęła się zawadiacko.

-Mój przystojniak.- Powiedziała rozmarzona. Ojoj, te leki podziałały. Naprawdę spać mi się zachciało.

-Dobra, a teraz cicho bo spać idę.- Oświadczyłem nakrywając się kołdrą, która pachniała Mili.

-O ty draniu.- Szepnęła. Teraz całkowicie byłem zamulony i nie słuchałem co mówi. Jeszcze potem poczułem jak coś mi się na brzuchu ciężko zrobiło i położyłem na tym rękę. Dalej już tylko spałem.

Milagros pov.

Obudziło mnie głośne tłuczenie w drzwi. Jako iż byłam jeszcze na wpół śpiąca, nie zareagowałam. Chwilę później znowu coś zaczęło pukać. Tym razem obudziłam się całkowicie. Niechętnie wstałam z łóżka. Na dłoni zrobiłam srebrną kulę światła, po czym wstałam i podążyłam do drzwi, po drodze jeszcze ziewając. Otworzyłam lekko drzwi i wyjrzałam na korytarz. Na nim ujrzałam Loczka, ale jakoś dziwnie wygląda.. Włosy jakby piorun w rabarbar strzelił, był nienaturalnie blady, na twarzy spocony jak po ostrym treningu, pod oczami sińce, które świetnie się zgrywały z bladą twarzą. Ogółem: Jak siedem nieszczęść. Otworzyłam szerzej drzwi. Loczek zachwiał się nieco i oparł się o futrynę w drzwiach. Po chwili patrzenia się na mnie, powiedział:

-Cześć, stęskniłem się.- Jego głos brzmiał również marnie.

-Loczku, co się stało? Dlaczego wyglądasz, tak jak wyglądasz?- Zapytałam z troską. Loki dalej się sztucznie uśmiechał.

-Trochę słabo się czuję, trochę oznacza bardzo.- Odpowiedział stojąc tak, jakby za chwilę miał się wyłożyć na ziemi.

-Wejdź.- Powiedziałam zdecydowanie.

Loki chciał posłuchać mojej prośby, ale wyglądał tak jakby miał zemdleć. Kiedy zaczął iść, coraz bardziej się chwiał. Złapałam go pod ramię, i wskazałam na łóżko. Zaprowadziłam go i pomogłam mu się położyć. Zapomniałam, że tu jest ciemno i poszłam włączyć światło. Wymacałam włącznik na ścianie i po chwili w pokoju nastała jasność. Wróciłam do Loczka i usiadłam obok niego na łóżku.

-Co się stało?- Zapytałam patrząc na niego. Wygląda tak biednie, że mi się go żal zrobiło.

-Mówiłem ci, trochę...- Przerwałam mu.

-Nie o tym mówię. Co cię sprowadziło do takiego stanu?- Loczek wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.

-Miałem bardzo zły koszmar.- Odpowiedział. Złapałam go za rękę. Nie wiem dlaczego, ale musiałam to zrobić. Loki zadrżał nieco.

-O czym?- Zapytałam bojąc się nieco jego odpowiedzi. Loki spuścił głowę.

-Ktoś mnie torturuje, nie wiem kto, nie widziałem twarzy.- Odpowiedział starając się na jak najbardziej obojętny ton w głosie. Mnie nie oszuka.. Zaczęłam gładzić jego dłoń chcąc jak najbardziej mu ulżyć.

-To pierwszy taki sen?- Zapytałam czarnowłosego. Dalej wpatrywał się w inny punkt, mianowicie nasze dłonie.

-Mam takie sny od kilku lat. Dzisiejszy sen różnił się tym, że go zapamiętałem.- Tym razem na mnie spojrzał. Jego oczy były przepełnione bólem. Kto jak kto, ale on to ma w życiu przerąbane. Tyle cierpienia potrafi zmienić każdego. Ostatnio szczęścia doznał...? No właśnie, kiedy? W dzieciństwie?

-Lokiś, tak mi przykro.- Powiedziałam pieszczotliwie wypowiadając jego imię. Na to się uśmiechnął.

Zaraz po tym uniósł się do pozycji siedzącej i oparł się o oparcie łóżka. Dalej nic już nie mówiliśmy, ja na czworaka wpełzłam na siedzenie obok Loczka, starając się jednocześnie usiąść jak najbliżej niego. Szkoda mi go. Bardzo szkoda. Tyle bólu... Cała samotność go dobija. Ale teraz nie będzie sam! Teraz ma mnie! Usiadłam mu na kolanach, oplotłam swoje ręce wokół jego szyi, po czym mocno, szczerze i z takim zaufaniem go przytuliłam. Chciałam aby odczuł wszystkie emocje, jakie chciałam mu przekazać. Od razu mnie nie przytulił, ale po krótszej chwili odwzajemnił to. Równie mocno i szczerze. Kiedy po jakimś czasie się od siebie oderwaliśmy, spojrzałam na niego i powiedziałam:

-Skoczę do kuchni po jakieś tabletki na sen. Zostaniesz tu sam, ok?- Zapytałam uśmiechając się lekko.

-Jaasne, tylko pamiętaj, że nie jestem midgardczykiem i wasze leki mogą na mnie nie działać.- Odpowiedział posyłając mi słaby uśmiech. Powoli zaczęłam schodzić z jego kolan.

-Dam ci podwojoną dawkę.- Zapewniłam poprawiając moją jasną koszulę nocną.

Kończąc naszą rozmowę, wyszłam z pokoju na korytarz i skierowałam się do kuchni. Nat wspominała coś, że bierze tabletki nasenne, bo ma problemy z zasypianiem. Może się nie obrazi jak od niej pożyczę... Wchodząc do pomieszczenia zaczęłam otwierać szafki szukając leków. Oczywiście musiałam je znaleźć w ostatniej przeszukiwanej szafce. Jak w jakimś filmie normalnie. Wyjęłam dwie i nalałam do szklanki wody mineralnej. Jest bogiem, więc raczej nie umrze od silniejszej dawki. Chyba... Trzymając moje, a raczej Loczka rzeczy wróciłam do pokoju. Teraz bawił się ciągając bluszcz, kiedy mnie zobaczył urwał jeden z pędów. No ja mu zaraz wodę na łeb wyleję a szklankę na czole roztłukę! Spojrzał na mnie niewinnym spojrzeniem.

-Loki, kiedy ty ostatnio w łeb dostałeś?- Zapytałam siląc się na obojętny ton.

-Przepraszam...- Odpowiedział ciesząc się pod nosem. Skulił się nieco na łóżku.

-Oj, cicho siedź. Bo ci się przytulić więcej nie dam.- Odpowiedziałam podając mu leki.

-Sama się przytulisz, bez mojej woli.- Odpowiedział obojętnie. Kurczę, faktycznie.

-Tak. Jak będę chciała to się przytulę. Wypij wodę.- Powiedziałam. Usiadłam obok niego.- A teraz masz zasnąć i więcej nie gadać.

-Nie podobam ci się?- Zapytał zawiedziony. Usiadłam obok niego.

-Mój przystojniak.- Odpowiedziałam rozmarzonym tonem głosu aby go trochę rozbawić. Lokiś zaczął się kiwać na boki.

-Dobra, a teraz cicho bo spać idę.- Oświadczył nakrywając się moją kołdrą.

-O ty draniu.- Szepnęłam.- A kiedy ja powiedziałam, żebyś ty siedział cicho to mnie zignorowałeś. A teraz jeszcze moją kołdrą się nakrywasz.- Powiedziałam niezadowolona.

Położyłam się obok Loczka. Nawet nie zauważyłam kiedy mu się położyłam na klacie, a on tylko jeszcze swoją ręką mnie nakrył. Swoją drogą, nie przeszkadzało mi to. Czułam bijący od niego chłód. Ale... Nie przeszkadzało mi to.

*************

Witajcie w nexcie. Nie wyszedł taki jak planowałam, ale jest. Wiecie co macie robić: komentować, głosować itd. A, i przepraszam za błędy i przecinki.

-Nie umiesz pisać, midgardko!- Loki

-Siedź cicho, bo cię przez okno wyrzucę.- Autorka

-I dlaczego w twojej książce jestem taki słaby?-Loki

-A ja jestem zły?-Thor

-A ja jestem fajny?-Tony

-Loki. Spójrzmy prawdzie w oczy. Thor. Bo tak. Tony. Bo masz to w naturze.- Autorka.

-Ahaa......- Loki

-Pfff...-Thor

-Z każdym dniem zyskujesz więcej mojego szacunku.- Tony

-Więcej???- Autorka (macha nożem kuchennym przed oczami Tonego)

-Bardzo dużo..- Tony

-Midgardki się boisz?- Loki

-To jest zaprawdę powiadam wam waleczna niewiasta.- Thor

-Lubię cię Thor.- Autorka

-O! A mnie?- Loki

-Nie.- Autorka

-Dlaczego??- Loki

-Bo mnie ciągle obrażasz?- Autorka

-Ale lubieć Thora bardziej ode mnie...-Loki

-Milcz bracie! Lady Lamentia sama zdecydowała.- Thor (dla niewiedzących Lamentia czyli autorka)

-Moja pani, jak możesz lubić go bardziej ode mnie?- Loki

-Od tak.- Autorka

-Ale...- Loki

-Milcz jelonku. Lady Lamentia sama zdecydowała.- Tony

-Dziękuję Tony.- Autorka

-Milcz śmiertelniku.- Loki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top