Wigilia
Loki pov
Misja skończona. I to bardzo pomyślnie. Obecnie decydowaliśmy kto poprowadzi te śmigłowce. Ostatecznie wybrałem Natashę i James'a, bo byli najbardziej uzdolnieni w tym zakresie. Starka wysłałem po nasz samolot wraz z nieprzytomną White Queen, ponieważ on miał najwygodniej. Kilka minut później podleciał otwierając wejście dla reszty Avengers, uprzednio lądując. Zaraz potem wyskoczył z niego bez pancerza biegnąc w stronę siostry rozmawiającej z uczniami. Odciągnął ją od nich i zaczęli o czymś rozmawiać.
Mili pov.
Poczułam szarpnięcie za ramię. Jak się okazało to był mój brat. Kiedy odsunęliśmy się od uczniów oparł się o jakąś barierkę na brzegu lądowiska. Pytałam Lokiego dlaczego na nim nie wylądowaliśmy, przecież szybciej by było. Odpowiedział, że nie chciał przedwcześnie zdradzać naszej obecności.
- Co z tamtą pudernicą?- Zapytałam mierząc go spojrzeniem.
- Założyłem jej specjalne bransolety, które nie pozwolą jej używać mocy. Leży dalej nieprzytomna.- Odpowiedział lekko rozkojarzony. Podniosłam jedną brew do góry.
- Co się stało?- Zapytałam także się opierając i podziwiając widoki Rarotongi.
- A to już z siostrą porozmawiać nie można?- Odpowiedział pytaniem. Wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Nie no, można. Myślę jednak, że chodzi o coś więcej.- Zerknęłam na brata, którego wzrok powędrował w stronę uczniów. Konkretniej na Aleksandrę Lisowską.- No nie wierzę, mój maleńki Tony się zakochał. Hihihihi...- Zaczęłam piszczeć. Ten złapał mnie za ramię i jedną dłonią zamknął mi usta przez co śmiejąc się naplułam mu na dłoń.
- Cicho! Bo ktoś usłyszy! I to wcale nie miłość.- Tony zaczął wycierać dłoń o koszulkę, nie robiąc mi wyrzutu, że na nią naplułam. Właściwie to wyglądało tak, jakbym robiła to codziennie a on już się przyzwyczaił.
- A czemu mi mówisz o swoich fantazjach erotycznych?- Ponownie zapytałam. On westchnął.
- Mogę prosić cię o przysługę? Taką maleńką?- Złożył dłonie w geście błagania. Bardzo dyskretnie, tak żeby nikt nie widział. Udałam, że się zastanawiam.
- A co ja będę z tego miała?- Skrzyżowałam ręce na piersiach. Tony spoważniał.
- A co chcesz, ty ściągaczko z rodziny?- Zapytał czekając na propozycje. Do planu z Thorem potrzebne będą...
- Posiadasz w posiadaniu kajdanki do przyjemności erotycznych?- Całkowicie poważnie popatrzyłam na Tony'ego. Na jego twarz wpełzł figlarny uśmieszek.
- A co? Chcesz Jelonka zaprząc?- Zachichotał wesoło. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie to miałam na myśli. Thor przegrał zakład ze mną i teraz musi wypełnić jedno zadanie zlecone przeze mnie. Do tego będą mi potrzebne. Ale później... No cóż.. Ekhem... Może...- Strzeliłam w jego stronę ten znaczący uśmieszek.
- Mam w posiadaniu. Ale nagraj to z Thorem.- Poprosił mnie. Pokiwałam głową twierdząco.
- Więc co to za mała przysługa?- Przypomniałam temat naszej rozmowy.
- Mogłabyś jakoś...- Braciszek zaczął szukać odpowiedniego wyrazu.- Zachęcić Jelonka do zwerbowania Aleksandry do zespołu?- Tony przymrużył oczy.- Wiesz, jest uzdolniona i nie chodzi mi tylko o zdolności telekinetyczne, ale i o przywódcze. No pomyśl tylko. Tutaj się marnuje a ile mogłaby się nauczyć u nas? Przecież ona jest taka zdolna. Dziewczę złote, niewykorzystany diament...
- Zrobię co mogę.- Przerwałam mu wywody. Plus dziesięć do retoryki.- Ty zwierzu jeden.- Dodałam lekko uśmiechnięta. Tony posłał mi wdzięczny uśmiech.
- Ubarwiasz mi życie.
- A ty mi rozweselasz.
Odeszłam od brata szukając wzrokiem Lokiego. Obecnie rozmawiał z dyrektorką tej szkoły. Reszta zajmowała się swoimi sprawami. Kiedy bóg kłamstw zobaczył, że idę w jego stronę, przerwał rozmowę. Posłałam mu ciepły uśmiech a on odpowiedział tym samym. Dyrektorka poszła w tym czasie do swoich uczniów.
- Hej.- Przywitałam się nie zdejmując uśmiechu z twarzy.
- Witaj znowu. Co ty taka zadowolona?- Zapytał też się uśmiechając. Złożyłam usta w dzióbek.
- Misja nam się udała, co mam się nie cieszyć?- Odpowiedziałam pytaniem.
- Fakt, poszło całkiem dobrze.- Przyznał. Przyjrzał mi się uważnie.- Potrzebujesz czegoś?
- Ja po prostu przyszłam pochwalić ukochanego mężczyznę.- Odpowiedziałam lekko się rumieniąc. Plus pięć do uroku osobistego.
- Pochwalić?- Loki podniósł brew do góry. Uśmiechnęłam się uroczo.
- Tak dzielnie tam walczyłeś i bardzo dobrze nami dowodziłeś..- Przygryzłam dolną wargę.- A dla tych dzieci jesteś teraz bohaterem. To mogłabym uznać za imponujące.- Na twarz boga wpłynął wyraz dumy i zadowolenia z siebie na te komplementy. Nie ma to jak połechtać dumę mężczyzny.
- To... Miłe z twojej strony, że tak mówisz.- Odpowiedział uśmiechając się wdzięczny. Takiego Lokiego ubóstwiałam.- Ale to też zasługa całej drużyny, pomogła Aleksandra...- Tutaj mu przerwałam.
- A właśnie! Aleksandra!- Wcale o niej nie zapomniałam, taki był plan od początku. Chwalę Lokiego, rozmawiamy, temat schodzi na tą Polkę i wtedy prośba Tony'ego.
- Co z nią?- Zapytał zerkając co chwilę na dziewczynę.
- Jest bardzo uzdolniona.- Zauważyłam. Bóg pokiwał twierdząco głową.- Myślałeś nad tym żeby ją zwerbować? Pomyśl tylko. Mogłaby się więcej nauczyć u nas niż w tej szkole.- Argumentowałam. Na twarz Lokiego wszedł niezdecydowany wyraz twarzy.
- Chcesz aby dołączyła do Mścicieli?- Psotnik ponownie zerknął w stronę dziewczyny.
- Tylko podaję pomysł. Nie musi od razu wchodzić w skład drużyny, ale może pomagać i uczyć się przy tym. W przyszłości zostałaby zdolną agentką. Według mnie, ona ma bardzo dobre predyspozycje do tego. Każdy z nas mógłby pokazać jej coś nowego.- Opowiadałam swojemu chłopakowi. Loki uśmiechnął się do mnie.
- Porozmawiam z nią o tym już za chwilę.- Odpowiedział zakładając ręce na dolną część pleców.
- Na pewno skorzystamy na jej zwerbowaniu.- Podtrzymałam opinię.
- Zbieraj się powoli do lotu.- Odwróciłam się stronę samolotu i już zaczęłam iść, ale zatrzymał mnie głos boga.- I pozdrów Starka ode mnie.- Spojrzałam w jego stronę zdziwiona.
- Dlaczego?
- Myślisz, że nie wiem, że to on cię poprosił o pogadanie ze mną na temat Lisowskiej?- Lekko zlękniona odwróciłam się na pięcie do boga.
- Co?
- Nie udawaj głupiej. Wasze kłamstwa udałby się gdyby nie fakt, że oszukujecie ich boga.- Loki uśmiechnął się z politowaniem. Na moją twarz wpłynął rumieniec zakłopotania.
- No cóż...- Zacięłam się kierując wzrok na ziemię.
- Aczkolwiek komplementy były miłe, nawet jeśli nieprawdziwe.- Dodał. Spojrzałam mu w oczy.
- To akurat nie było kłamstwem...- Rzuciłam zalotnie w jego stronę i w pośpiechu zeszłam mu z oczu.
Loki pov.
Po tym tekście Mili szybko uciekła w stronę samolotu. Westchnąłem na zachowanie dziewczyny. Najpierw komplementuje a potem ucieka. I nie mam pojęcia co w takim wypadku czuć. I udało mi się jej zaimponować... Ciekawe co z tego będę miał?
Dalsze rozmyślanie na ten temat rzuciłem i ruszyłem w stronę grupki uczniów. Aleksandra bandażowała ranę jakiejś blondynce, chyba Sarze. Śmiertelnicy widząc mnie powoli schodzili mi z drogi. Stanąłem nad dziewczyną z kłosami i odchrząknąłem lekko zwracając na siebie jej uwagę. Kiedy zobaczyła, że czekam podniosła się do góry.
- Mogę w czymś pomóc?- Zapytała uprzejmie.
- Chciałbym z tobą porozmawiać, na osobności.- Dziewczyna zgodziła się skinieniem głowy i oboje odsunęliśmy się od reszty na znaczną odległość.
- Słucham.- Powiedziała w końcu.
- Więc razem z koleżanką pomyśleliśmy żeby złożyć ci pewną ofertę.- Nie wspomniałem o Starku, bo on nie myśli a poza tym Aleksandra by się wystraszyła.- Jeśli chcesz, mogłabyś u nas pracować. Nie dołączyłabyś całkowicie do składu, ale byłabyś naszą pomocnicą. Mogłabyś wiele się nauczyć.- Zachęcałem dziewczynę. Ona patrzyła z niewzruszoną miną i szokiem w oczach.
- Ja...- Zacięła się na chwilę.- Nie wiem co odpowiedzieć.
- Rozważ to, że taka propozycja może ci się już nie trafić.- Dodałem. Dziewczyna znowu nic nie mówiła przez dłuższy czas.
- Mam tak po prostu ich zostawić?- Kiwnięciem głowy wskazała na resztę uczniów.
- Nie możesz też cały czas się nimi zajmować.- Wypomniałem.
- Dobrze, zgadzam się.- Uśmiechnąłem się szeroko.
- Witaj na pokładzie.
- A mogę się z nimi pożegnać? To zajmie tylko chwilę.
- Oczywiście.
Aleksandra automatycznie poszła w stronę swoich ludzi. Ja zostałem na miejscu i obejrzałem się za siebie. Prawie wszyscy Avengers byli w samolocie. Usłyszałem kroki zmierzające w moją stronę. Okazało się, że to James i lekko poraniona Natasha. Stanęli tuż przede mną.
- Zaraz odlatujemy. Zabieramy ich do jakiegoś ośrodka Starka w Nowym Jorku.- Odezwała się pierwsza Natasha. Kiwnąłem głową twierdząco.
- A ty na co czekasz?- Zapytał Rhodes.
- Na nowego pracownika.- Odpowiedziałem. Tamta dwójka spojrzała po sobie.- Od dziś pracuje z nami Aleksandra Lisowska. Uznałem, że może się przydać.
- W sumie ta młoda nie jest głupia.- Przyznał Rhodes.
- Zabieram ją do nas.- Dodałem.
- Sama się zgodziła czy ją zahipnotyzowałeś?- Agentka Romanoff skrzyżowała ręce na piersi. Przewróciłem oczyma zirytowany.
- Czy ja każdego muszę hipnotyzować w tej twojej rudej głowie?- Zapytałem z wyrzutem. Natasha wzruszyła ramionami.
- Ty mi to powiedz.- Romanoff popatrzyła na mnie wyczekująco.
- Nie zahipnotyzowałem jej.- Odpowiedziałem jej krótko. W moim głosie dało się czuć suchość.
- O ile takie słowa coś znaczą z ust boga kłamstw.- Natasha mówiła z wyższością w głosie. Nie dała mi odpowiedzieć i kontynuowała.- My z Rhodes'em już wylatujemy.- Powiedziała i poszła do jednego z helikopterów. War Machine kiwnął głową i także poszedł.
Zostałem na lotnisku jeszcze chwilę gdyż czekałem na naszą świeżynkę. Swoją droga to Mili też mnie kiedyś tak nazwała. Ciekawe co w Asgardzie? Dobrze się tam beze mnie bawią? Na pewno lepiej. Kiedyś znajdę się tam z Mili. Aż już czuję jak wszyscy będą zazdrośni, bo kobiety tamtego świata bądź co bądź są piękne, ale nie tak jak ona. Przy nich jest... Egzotyczna.
Nie zauważyłem kiedy Aleksandra stanęła przede mną.
- Panie Laufeyson? Wszystko w porządku?- Zapytała jak zwykle grzecznie. Oderwany od swojego świata myśli lekko rozkojarzony spojrzałem na dziewczynę.
- W jak najlepszym.- Odpowiedziałem. Po jej twarzy wywnioskowałem, że jest zestresowana.- Chodźmy już.- Skierowaliśmy się do samolotu Avengers. Posłałem jej ledwo widoczny uśmiech.- Boisz się?
- Trochę się stresuję. W końcu nie codziennie dostaje się propozycję pracy od Avengers.- Odpowiedziała lekko się uśmiechając.
Weszliśmy do środka. Dużo osób było zaskoczonych obecnością Lisowskiej. Zerknąłem ukradkiem na nią. Stała nerwowo przebierając palcami nie zyskując odwagi podczas gdy wszyscy się na nią gapili. Postanowiłem, że przerwę te obserwację.
- To jest Aleksandra Lisowska. Na pewno ją kojarzycie z grupy tych ludzi. Widzieliście ją i jej zdolności w akcji, więc uznałem, że może nam się przydać jako asystentka, czy coś.- Prześledziłem spojrzeniem po zebranych i najbardziej rozbawiła mnie reakcja Starka. Stał szeroko i szczęśliwie uśmiechnięty jednocześnie śliniąc się na widok młodej. Obok niego stała jego siostra z politowaniem patrząca na zachowanie brata.- Więc mam też nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto pomoże jej z zapoznaniem się ze systemem.- Stark patrzył na mnie z nadzieją w oczach.- Może... Stark! Nauczysz się jak być grzecznym, nie sypać tanimi tekstami i jak być odpowiedzialnym.- Zapadła moja decyzja. Teraz zwróciłem się tylko do Aleksandry.- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, idź do tamtego w kącie. Jeśli ten będzie ci się zbytnio narzucał zgłoś to mnie.- Oświadczyłem. Dziewczyna uśmiechnęła się bardziej rozluźniona.
- Nie z takimi sobie radziłam.- Odpowiedziała podśmiewając się pod nosem.
***
Mili pov.
W końcu wróciliśmy do domu. I znowu wszędzie leżał śnieg, na Rarotondze było gorąco. W sumie to mi nie przeszkadzało. Automatycznie po wylądowaniu wyszłam na zewnątrz. Niebo już się zaciemniało, ale nie było jeszcze w pełni czarne. To znaczy, że być może jeszcze dziś będziemy mieli kolację wigilijną! Teraz pobiegłam do domu w zbroi aby zdążyć cokolwiek przygotować.
Kiedy weszłam przez drzwi frontowe automatycznie się zatrzymałam.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to gigantyczna choinka załatwiona przez Tony'ego. Cała była przystrojona w różne światełka i inne ozdoby. Bariery schodów ozdabiały gałązki świerka poprzeplatane wstążkami i lampkami. U sufitu były rozwieszone gałęzie jemioły. Duże ilości lampek choinkowych było rozwieszonych po prostu na ścianach, zwisające z balkonu i założone na bar.
Z kuchni dochodziły różnego rodzaju zapachy potraw. Zaczęłam kierować się w tamtą stronę oczarowana aromatami. Na miejscu zastałam Nicka Fury'ego ubranego w mój fartuszek, gotującego coś w garnku. Przez chwilę tak po prostu się na niego gapiłam dopóki on nie spojrzał na mnie.
- Stało się coś?- Zapytał z lekkim uśmiechem. Na mojej twarzy wykwitł jeszcze większy.
- Kocham cię Nick!- Krzyknęłam i podbiegłam przytulić się do Pirata. W głowie usłyszałam głos mojego kochanego boga.
,, Poważnie Mili? Poważnie? Ten jednooki pirat? A ja to co?'' Uśmiechnęłam się w myślach.
,, Czekaj na swoją kolej.'' Odpowiedziałam i przerwałam kontakt.
- Tak, jeszcze mi tego brakowało żebym przytulał mojego wroga.- Stwierdził Nick starając się mnie odepchnąć.W końcu sama się od niego odsunęłam. Spojrzałam na niego uważnie.
- Wiesz, że nie robiłam tego z własnej woli?- Zapytałam brzmiąc poważnie. Fury podniósł jedną brew.
- A z czyjej?
- Nie wiem czy pamiętasz, ale miałam na klacie takiego pająka czerwonego.- Nick zastanowił się przez chwilę i pokiwał głową twierdząco jednocześnie coś mieszając.- Przez ten szajs mnie kontrolowali. Kilka lat mi przez to wyjęli z życiorysu.- W oczach mężczyzny widziałam lekkie współczucie.
- Ty mi wyjęłaś z życiorysu jakiś tydzień.- Przypomniał mi. Posłałam mu lekki uśmiech.
- Wymienianie wszystkich twoich cierpień było zabawne.- Nasze pogaduszki przerwała większość ekipy oglądająca to co się stało z domem jak nas nie było.
- Fury, czy ty to wszystko sam...- Odezwał się zaskoczony Steve.
- Tak.
- Wszystko ogarnął, nic tylko siadać.- Dodałam uśmiechając się zadowolona z jego roboty.
- No tak się złożyło, że jak wy polecieliście ratować świat to ja nie miałem co robić. Zobaczyłem, że są ozdoby, jedzenie i się tym zająłem.- Wytłumaczył Nick tez dumny z efektu tego wszystkiego.
- No to co...?- Sam rozejrzał się po wszystkich.
- Szykować się.- Wydał rozkaz nasz czarnoskóry kucharz.
Tym razem zostawiając resztę pobiegłam do swojego pokoju aby się umyć i przebrać w coś ładniejszego. Kiedy otworzyłam drzwi od razu poczułam nieznany mi zapach perfum. To napełniło mnie swego rodzaju niepokojem, ale mimo to weszłam do środka trzymając miecz w pogotowiu. Na swoim łóżku zobaczyłam dziewczynę w czarnej, długiej sukni. Hel.
Wypuściłam powietrze z płuc.
- Wystraszyłaś mnie..- Powiedziałam obdarzając ja lekkim uśmiechem. Hel to odwzajemniła.
- Nie widziałaś prawdziwej mnie, wtedy swoją emocję mogłabyś odczytać jako strach.- Stwierdziła rozsiadając się wygodniej.- Czekałam na ciebie.
- Skąd wiedziałaś gdzie jest mój pokój?- Zapytałam zajmując miejsce na kanapie. Dziewczyna uśmiechnęła się przebiegle.
- Wiem dużo.
- A czego potrzebujesz?
Tutaj bardzo spoważniała. Jej spojrzenie nieco mnie przeraziło.
- Słyszałam, że ciebie i mojego ojca łączy jakaś bliższa relacja.- Jej dwukolorowe oczy obserwowały każdy mój najmniejszy ruch. Kiwnęłam głową twierdząco.- Wiesz, że jak go skrzywdzisz to będziesz cierpieć? U mojego ojca okaz miłości zniszczony potem bólem doprowadza go do agresji i szaleństwa. I będzie miał wsparcie z mojej strony, także nawet po śmierci nie zaznałabyś spokoju.
- To ma być taka groźba?- Zapytałam mierząc ją spojrzeniem. Hel uśmiechnęła się niewinnie.
- Raczej lojalne ostrzeżenie.- Stwierdziła. Uśmiechnęłam się z lekką wyższością.
- Jasne. Ciekawe czy tatuś wie jaka jesteś? Może się dowie? Poza tym raczej nie dopuściłabym się do stanu śmierci. Prawdopodobnie sama bym kogoś do niego doprowadziła..- Starałam się brzmieć jak najpewniej, chociaż w środku czułam lekki lęk. Jednak chęć bycia twardą i pewną siebie córką Tyra była silniejsza.
- To ma być groźba?- Zapytała podnosząc brwi do góry.
- Raczej lojalne ostrzeżenie.- Powtórzyłam jej słowa.
Nasze miłe groźby przerwało pukanie do drzwi. Krzyknęłam coś w stylu ''otwarte!'' nie spuszczając wzroku z córki Lokiego. Otworzyła je blondynka z kłosami. Aleksandra...
- Nie przeszkadzam?- Zapytała niepewnie. Obie z Hel posłałyśmy jej śliczne, przyjacielskie uśmiechy.
- Oczywiście, że nie.- Podniosłam się z mojej kanapy i poprawiłam dolną część mojej zbroi. Pani świata zmarłych również wstała.- Hel właśnie miała wyjść.
- Tak, mam jeszcze kilka zajęć.- Przyznała córka Lokiego posyłając mi zabójczy uśmieszek. Zaraz po tym wyszła z pokoju.
- Na pewno w niczym nie przeszkodziłam?- Ponownie zapytała Polka.
- W niczym ważnym. Co cię tu sprowadza?- Zmieniłam temat. Dziewczyna utkwiła wzrok w podłodze.
- No więc...- Zacięła się.- Po prostu dzisiaj jest ta wigilia i ja nie mam w co się ubrać. Tak szybko tutaj przybyłam, że nie mam ze sobą nic oprócz tego co mam na sobie. I po prostu...- Wypowiedź Aleksandry przerwał mój brat nagle wchodzący do pomieszczenia.
- Zaraz... Kazałaś mi wskazać jej pokój tylko po to żeby zapytać się ją o ubrania?- Zapytał się zdziwiony. Ja i Aleksandra spojrzałyśmy na niego.
- No cóż... Tak.- Przyznała mu dziewczyna.- A ty miałeś poczekać.
Tony dalej zdziwiony całkowicie wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Przecież mogłaś poprosić mnie.- Stwierdził stając obok niej.
- Nie gustuję w męskich ciuchach.
- Zaraz ci coś znajdę.- Zapewniłam ją.
- Szczerze powiedziawszy to nie mam nic.- Odezwała się kiedy podeszłam do szafy. Tony uśmiechnął się do niej miło.
- O wszystko zadbam ja. Ty się po prostu nie martw, twój Tony nad wszystkim czuwa.- To zabrzmiało zbyt czuło jak na Tony'ego.
Wyciągałam ubrania, które mogłyby pasować na nią. W końcu zdecydowałam się, że dam jej taki zestaw:
W sam raz dla niej. Wszystko ułożyłam na swoim łóżku i kazałam jej podejść. Kiedy to uczyniła ukradkiem zerknęłam na jej twarz. Namalował się na niej szeroki uśmiech.
- Dziękuję!- Rzekła po dłuższej chwili. Odwróciłam się w stronę Tony'ego, który leżał obecnie rozwalony na kanapie.
- Tony?- Zwróciłam na siebie uwagę.- Mam nadzieję, że zechcesz zaprowadzić Aleksandrę do jej nowego pokoju?- Brat automatycznie się podniósł i z ''niby całkowicie poważną miną, poważnego człowieka'' zgodził się kiwnięciem głowy. Dziewczyna podniosła rzeczy i z miną wyrażającą wdzięczność poszła z Tony'm.
No to teraz ja!
***
Po umyciu się założyłam taki oto zestaw:
(Zamiast tego midgardzkiego naszyjnika, Mili założyła ten ode mnie. dop. Lokiego) (I nie patrzcie na tę obudowę dop. aut.)
Przejrzałam się w lustrze. Odruchowo dotknęłam naszyjnika od Lokiego. Zauważyłam, że pod wpływem mojego dotyku kolory przemieszczały się nieco szybciej. Nieświadomie na mojej twarzy wykwitł uśmiech.
Dokonałam ostatnich poprawek mojego stroju i wyszłam z pokoju. Podążyłam oświetlonym korytarzem w stronę salonu. Prawie wszyscy już byli, nie widziałam Aleksandry, Hel, Tony'ego i Thora. Kiedy zeszłam po schodach moim pierwszym celem spotkania był Loki. Obdarzyłam go uśmiechem i podeszłam.
- Ślicznie wyglądasz.- Powiedział mi na powitanie.
- Ty też całkiem nieźle.- Odpowiedziałam lekkim flirtem.
- Tylko całkiem nieźle?- Zapytał z teatralnym zawodem w głosie i nie zważając na ludzi wokół.
- Może trochę lepiej..- Puściłam mu oczko i przysiadłam się na kanapie.
Teraz mym oczom ukazała się taka zabawna scenka. Tony stał na szczycie schodów, najwidoczniej czegoś uparcie wypatrując. Zapewne o Aleksandrę chodzi... Musiał ją zobaczyć idącą gdzieś w oddali piętro niżej, bo zszedł kawałek i... Wywalił się. Na pewno zrobił to specjalnie aby zwrócić na siebie jej uwagę. Zaczął staczać się z schodów. Kiedy wylądował na podłodze, pierwszy z pomocą przybiegł mu James. Ja nawet tyłka nie ruszyłam.
- Won!- Syknął Tony i gwałtownie machnął ręką żeby odgonić Rhodes'a. War Machine od razu się ulotnił a braciszek wymalował sobie na twarzy grymas bólu i cierpienia.
Za rogiem pojawiła się blondynka, tym razem z rozpuszczonymi włosami. Wielki i pomysłowy Stark zaczął zwijać się z bólu. Oczywiście udawał. Dziewczyna soczyście zapatrzona w przyrządzone przez Nicka potrawy nawet go nie zauważyła. Zauważyła go dopiero wtedy, gdy się o niego potknęła i prawie sama leżała. Udało się jej zachować równowagę.
Spojrzała na niego z złością, zirytowaniem i lekkim obrzydzeniem.
- Panie Stark! Nie może pan tyle pić!- Krzyknęła na niego. Tony dalej udawał cierpienie.
- Ale ja spadłem ze schodów...- Wyjęczał oczekując jakiejkolwiek troski z jej strony. Ta pokiwała głową z politowaniem.
- Właśnie dlatego nie powinien pan tyle pić.- Odrzekła i podeszła do nas. W sali rozległy się chichoty, w tym moje.
- Dobrze wyglądasz.- Powiedziałam do dziewczyny.
- Dziękuję.- Odpowiedziała jak zwykle miło.
Kiedy zebrali się wszyscy, nawet Hel, rozpoczęło się dzielenie opłatkiem i składanie życzeń. Każdy podchodził do każdego na chwilę zapominając o sporach i takich tam. Nawet Tony i Steve dali sobie przyjacielski uścisk. Kiedy zasiedliśmy do stołu Nick podawał jedzenie. Chociaż raz nie ja. W tym czasie my Ziemianie tłumaczyliśmy bogom o co biega w tych świętach. Cała kolacja minęła w bardzo miłej atmosferze. Nawet Hel była dla mnie miła! Chyba dlatego, że obok mnie był Loki...
Później wszyscy zaczęliśmy po prostu ze sobą rozmawiać. Każdy wyrażał swoje opinie i nikt nikomu nie dokuczał. Kiedy skupiliśmy się w mniejszych grupkach, pociągnęłam Lokiego na górną część piętra dla większej prywatności. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, bo wyciągnęłam go z ważnej rozmowy z Fury'm, Steve'em i... No właśnie z Szoferem. To ostatnie najbardziej zaskakiwało. Magia świąt, normalnie.
- Coś się stało?- Zapytał po krótkiej chwili patrzenia się na mnie.
- Nie.
- To po co mnie tu przyprowadziłaś?- Zapytał zdziwiony. Cholera, jesteśmy pod jemiołą, dopiero to zobaczyłam.
Zwyczaj to zwyczaj.
- Po to...- I wpiłam się w usta Lokiego.
Na początku zaskoczony bóg go nie odwzajemnił, ale potem tylko go pogłębił. Miałam wrażenie, że przez jego twarz przebiegł lekki rumieniec... Nie wiem ile tak staliśmy całując się, ale przerwało nam to pacnięcie w głowę i błysk białego światła. Nie odsuwając się od siebie spojrzeliśmy na to co nas uderzyło. Okazało się, że to przerośnięta jemioła. Najwidoczniej straciłam panowanie nad mocą...
- Przepraszam, to był magiczny pocałunek.- Powiedziałam do Lokiego. Stał teraz lekko uśmiechnięty najwidoczniej wybaczając mi tą gałąź w łeb. Teraz spojrzeliśmy na źródło białego światła. Stała tam szeroko uśmiechnięta Wanda, trzymająca aparat w ręku.
- Wy dwoje... Jesteście słodcy.- Powiedziała dalej się ciesząc. Zrobiła nam zdjęcie pierwszego pocałunku.
- Wiemy to.- Przyznał jej Loki nie wypuszczając mnie z objęć.
- W końcu przyznałeś, że jesteś słodki..- Zauważyłam.
Odpowiedzią boga było twierdzące kiwnięcie głową i kolejny pocałunek.
***********************************************
Wieeeem! Chcecie mnie wyrzucić przez okno! Sama siebie mam ochotę wyrzucić. Przy moich snach... Rozumiecie wiosna się zaczęła, porządki w domu, prace semestralne w szkole, egzaminy.. Człowiek nie wyrabia. Ale łapcie dłuższy. Skomentujcie, zagłosujcie czy coś.
- Gdzie jest Batman?- Loki
- Nie wiem, ty dzwoniłeś..- Autorka
- Zabierze go ktoś ode mnie?- Aleksandra
- No ale Aleksiu...- Tony
- Ola jeśli już, a najlepiej Aleksandra.- Aleksandra
- Joker ma na mnie zły wpływ.- Autorka
- Dlaczego?- Joker
- Ostatnio przed sprawdzeniem zeszytu z fizyki przez nauczycielkę, na pierwszej stronie czerwonym długopisem wszędzie popisałam HA! HA! HA!- Autorka (nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam)
- Ha! Ha! Ha!- Joker
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top