VIP party

Piątek, przed przyjęciem

Mili pov.

Właśnie szykowałam się na przyjęcie dla nadzianych typów. Emma podała nam wcześniej miejsce i godzinę tego wydarzenia. Mieliśmy się spotkać na miejscu. Ja i Loki jesteśmy teraz małżeństwem i nazywamy się Thomas i Monica Warden. Uroczo, nie? Nie wiem jak Frost zdobyła fałszywe dokumenty, ale jestem jej za to wdzięczna. W mediach coraz więcej się słyszy o ''Zagubionej, ale odnalezionej siostrze największego miliardera Tonego Starka''. Co za ironia. Zagubiona, czy raczej niechciana? Ale wracając. Moja suknia, którą mi przysłała Emma:

Całkowicie w moim stylu. Muszę przyznać, że nowa dziewczyna mojego brata ma gust. Założyłam na siebie nowy ciuszek, ale najpierw przyczepiłam do uda sztylet! Niewielki, ale tylko taką broń udałoby mi się przemycić. Skąd go mam? Wyczarowałam sobie. Loki nauczył mnie zaklęcia przywoływania i tworzenia. Starannie zakryłam sztylet materiałem stroju. Do broni dołączył mały, różowy pen drive. Tylko taki znalazłam w pokoju brata. Ale dlaczego różowy?Nieważne.. Dla fajności wezmę wszystkie dane jakie znajdę i wrzucę na to urządzenie.

Zrobiłam sobie delikatny makijaż a włosy zaczesałam do góry tworząc sobie coś w rodzaju koka całkowicie z loków. Zerknęłam na zegar. 18:56. Przyjęcie zaczynało się o 20:00. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnie Loki już po mnie przyszedł. Na miejsce mieliśmy przyjechać limuzyną, którą zamówiła nam oczywiście Emma.

-Proszę!- Krzyknęłam podziwiając swoje odbicie w lustrze. 

Tak jak przewidziałam wszedł przez nie czarnowłosy bóg. Włosy idealnie zaczesane do tyłu, czarny, idealnie wykrojony garnitur, na pewno bardzo drogi. Na ramionach miał ciemnozielony, długi szal. Cholerny przystojniak. Przez dłuższą chwilę obserwowaliśmy siebie nawzajem; ja podziwiałam jego strój, on mój. 

-Pięknie wyglądasz.- Powiedział po dłuuuższej chwili. Delikatnie się uśmiechnęłam.

-Ty też niczego sobie.- Skomentowałam. Podeszłam do Lokiego zarzucając na ramiona białe futerko. Dzisiejszy wieczór jest chłodny.

-Wiem już kto będzie gwiazdą dzisiejszego wieczoru...- Czarnowłosy z uśmiechem puścił do mnie oczko. Zachichotałam cicho.

-Masz na myśli siebie?- Zapytałam. Mina boga kłamstw bezcenna.

-... No i zniszczyłaś cały klimat...- Spoważniał od razu.- Wiesz jakie ja jeszcze teksty miałem w zanadrzu?- Zapytał pretensjonalnie.

-No to słucham, nie przeszkadzaj sobie.

-Teraz to mi wena siadła.- Strzelił minę obrażonego.

-Oj, nie fochaj się..- Spojrzałam na boga błagalnie.

-Hmm!

-No nie bądź taki.

-Hmm!

-Buziak wystarczy?  

-Niech będzie.- Loki nachylił twarz na wysokość mojej i zaczął czekać na całusa. Zbliżyłam swoją twarz do jego i delikatnie cmoknęłam go w policzek.- Nie w usta??- Znowu zapytał pretensjonalnie. Zrobiłam obojętną minę.

-Zlizałbyś cały błyszczyk.- Wyszliśmy na korytarz, kierując się w stronę wyjścia.

-A jakbym uważał?- Zapytał. Stanęliśmy przed czarnym samochodem.

-Jesteś zaborczy, nie oszczędziłbyś jego.- Rozbawiony Loki otworzył mi drzwi samochodu. 

Uważnie, żeby nie pogiąć sukienki wsiadłam do środka. Moje czyny powtórzył bóg i teraz jechaliśmy na miejsce przyjęcia. Szofer (ale nie Thor) najwidoczniej wiedział gdzie nas podrzucić, bo tylko się przywitał i nic więcej. Oby nasz plan zadziałał.

                                                                                      ***

Weszliśmy do ogromnej sali. Cała była w odcieniach bieli i złota. W kilku miejscach stały różnego rodzaju przedmioty, chyba zabytki. W oddali na podwyższeniu grała orkiestra. Najbardziej mnie w tym wszystkim ucieszyło, że przodowały skrzypce. Wiele mężczyzn ubranych w garnitury i kobiety w bogatych strojach. Przywitał nas kelner z tacą, na której stały kieliszki z szampanem. Loki trzymający mnie pod ramię wziął dwa, po czym jeden podał mnie. W głowie usłyszałam głos.

,,Kogo my tu mamy? Thomas i Monica Warden we własnej osobie.'' Delikatnie się uśmiechnęłam na usłyszenie głosu Emmy. Stojący dalej mężczyzna w podeszłym wieku uznał, że to do niego i odwzajemnił uśmiech.

,,Zaraz dziennikarze się zejdą.'' Odpowiedziałam upijając szampan. Ja i mój ''mąż'' podziwialiśmy jakąś rzeźbę.

,,Nie zdziw się, plotki o siostrze Tony'ego Starka przybierają na sile.'' Zbliżył się do nas mężczyzna w wieku, około czterdziestu lat.,, Oho, zabawa się szykuje, to sam Edward Keneedy! Zachowuj się grzecznie.''

,,Postaram się go nie spłoszyć'' Posłałam mężczyźnie czarujący uśmiech, na co Loki zmienił minę na niezadowoloną.

-Thomas i Monica Warden jak sądzę?- Zapytał uprzejmie zabierając ostatni kieliszek szampana dla kelnera.

-Tak, to my.- Odpowiedział obojętnie Loki.

-W takim razie miło mi poznać. Musimy później się jeszcze spotkać, porozmawiać o sprawach biznesowych..

-Można na mnie liczyć.- Bóg posłał mu uśmiech. Mężczyzna spojrzał teraz na mnie.

-Pani Warden.- Wziął mnie za dłoń i pocałował delikatnie jej wierzch. Poczułam niezadowolenie stojącego obok mnie boga.

,,Jeszcze raz cię pocałuje, to może być pewny, że zafunduję mu wycieczkę do krainy mojej córki.'' Zazdrość Lokiego mnie rozbawiła i parsknęłam śmiechem.

-Albo pani Stark, już się pogubiłem.- Uśmiechnął się wymownie.

-Kwestia punktu widzenia.- Odpowiedziałam typowi.

-Ciekawe dlaczego pan Stark nie pojawił się tutaj.- Kelner przechodzący obok odebrał nam kieliszki po szampanie.

-Możliwe, że ostatnie wydarzenia prawie go zabiły.- Odpowiedziałam uśmiechając się sarkastycznie.

,,Takim zachowaniem nie przekonasz go do nas.'' Usłyszałam w głowie głos Lokiego.

,,Robię to co chcę.'' Odpyskowałam bogowi.

,,To tak jak ja'' Uśmiechnęłam się na tą odpowiedź.

-Możliwe.- Spojrzał na nas poważnie.- W takim razie życzę miłej zabawy.

-Dziękujemy...- Odpowiedział uprzejmie Loki. Wypowiedź skończył w mojej głowie:

,,... A teraz odejdź stąd nędzny śmiertelniku nim cię rzucę wilkom na pożarcie!''

,,Auć!'' Zachichotałam zbliżając się do kolejnej rzeźby.

,,Ziółka na uspokojenie?'' Tym razem Frost. Wydawała się rozbawiona.

,,Nie, dziękuję'' Zirytowany Loki przyglądał się kobiecie, która opuściła kieliszek z winem tuż pod jego stopy. Śmiać się czy płakać?

,,Dobra, jak coś do jego biura możecie się dostać przez drzwi na górze po lewej. Musicie się tam wkraść. Sama bym to zrobiła gdyby on właśnie się do mnie nie zalecał. Odwrócę uwagę.'' 

,,Nie za stary na podryw?'' Zapytałam powoli wchodząc po schodach na drugie piętro. Tutaj muzyka była cichsza i tutejsi ludzie palili rozmawiając o interesach.

,,W tej branży się to nie liczy. Gdybym wzięła ślub z tym tutaj, nasze firmy by się połączyły co znaczyłoby większe wpływy i udziały.'' Wyjaśniła. Oboje staraliśmy się nie zwracać na siebie uwagi.,, O! Widzę was!'' Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na blondynie w srebrnej sukni siedzącej w kącie, a obok niej tego samego mężczyzny co nas przywitał. Uśmiechnęłam się pocieszająco do Emmy. Kobieta nie odwzajemniła tego aby nie wzbudzić zdziwienia w człowieku obok.,,Musicie dostać się do tych drzwi na lewo od was.'' Spojrzałam w tamtą stronę. Stało tam dwóch ochroniarzy.,,Wykombinujcie coś.'' 

,,To nie będzie problem.'' Uśmiechnęłam się chytrze.,, Zawsze chciałam być aktorką.'' Złapałam się za głowę, aby sprawić wrażenie omdlałej. Złapałam się za kolumnę obok. 

-Mili...?- Loki zapomniał o moim imieniu i uwierzył w moją grę.

-Nie najlepiej się czuję..- I poleciałam na ziemię, ale w ostatniej chwili złapały mnie jego ramiona. 

Trzymał mnie teraz w stylu panny młodej. Wśród mojej publiczności rozległy się szepty. Poczułam, że Loki teraz mnie gdzieś niesie. Teraz dźwięk zamykanych drzwi. Czyżby nas tam zaprowadzili? Położono mnie na jakiejś miękkiej kanapie, chyba.

-Monica, otwórz oczy..- Usłyszałam ciepły głos boga. 

Poklepał mnie delikatnie po policzku. Pozwoliłam sobie w końcu otworzyć lekko oczy. Napotkałam zmartwione spojrzenie czarnowłosego i chłodne dwóch napakowanych ochroniarzy wcześniej stojących przy zakazanych drzwiach. To znaczy, że naprawdę mnie tu przynieśli. 

Zareagowałam gwałtownie. Spod sukienki wyciągnęłam sztylet i wyskoczyłam w powietrze. Sam Loki był zdziwiony. Kiedy znalazłam się przed pierwszym człowiekiem, zdecydowanym ruchem podcięłam mu gardło, przez co prysnęła na mnie szkarłatna ciecz. Drugi wyciągnął standardowy pistolet, ale szybko złapałam go za rękę, w której go trzymał i dałam kopniaka w łokieć. Do moich uszu dobiegł dźwięk łamanych kości. Typ wrzasnął z bólu. Dobiłam go sztyletem w brzuch. Teraz padł bez ruchu na ziemię. Starannie poprawiłam włosy.

-No, wrażliwy kotek pokazał pazurki.- Skomentował zaskoczony bóg.

-Dziękuję cudownej publiczności.- Odpowiedziałam i ukłoniłam się.

-Nie zemdlałaś, prawda?

-Nie wiesz tego?- Chwyciłam pierwszego trupa, po czym zaciągnęłam go i wrzuciłam do szafy z ubraniami.

-Coraz bardziej...- Zaczął bóg, ale przerwał mu inny głos. Dobiegał on od drugiego strażnika leżącego obecnie za kanapą.

-... Milson? Co się tam u was dzieje?- Słuchawka w jego uchu! 

Mówił ten cały Edward. Szybko podeszłam do ciała i wyjęłam słuchawkę. Zajęło mi to krótką chwilę. Nacisnęłam przycisk umożliwiający kontaktowanie się. Włożyłam urządzenie do ucha.

-No nareszcie!- Usłyszałam zdenerwowanego mężczyznę.- Co się tam u was dzieje?- Na mej twarzy wykwitł szalony uśmiech. Loki podszedł aby lepiej słyszeć.

-Obawiam się, że twoi ludzie nie odpowiedzą Eddy..- Szepnęłam na tyle głośno aby usłyszał.

-Cholera!- Syknął wściekły. Wyjęłam słuchawkę i roztrzaskałam ją obcasem na ziemi.

-Pech.

-Coraz bardziej mnie zaskakujesz.- Loki wrzucił drugiego truposza do... Zamrażarki?

-Wiem..- Odpowiedziałam dumna.- Ale powinniśmy szukać informacji, a z tego co widzę jesteśmy w jakimś salonie połączonym z kuchnią.- Rozejrzałam się po pomieszczeniu.- I zaraz będzie cała ekipa ochroniarzy za tymi drzwiami.

-Tym się nie martw..- Czarnowłosy bóg zrobił tajemniczą minę.

-Co masz na myśli?- Nie odpowiedział.- Loki? Co nabroiłeś?

-Oj, od razu coś nabroiłem.. Po prostu tych drzwi już nie otworzą..

-Dobra szukajmy tego biura.- Powiedziałam kiwając z politowaniem głową.

,,Co się dzieje? Bo tutaj rozróba.'' Usłyszałam Emmę w głowie. 

,,Co konkretniej?'' Zapytał Loki wchodząc po schodach. Poszłam jego śladem.

,,Przeze mnie jeden strażnik oszalał i wszystko rozwala. Reszta ludzi ucieka od strzelaniny. Mam do was dołączyć?'' Zaproponowała. Obecnie znajdowaliśmy się w jasnej sypialni biznesmena. Towarzyszący mi bóg otworzył następne drzwi i znaleźliśmy się w biurze.

,,Nie trzeba. Jesteśmy już w biurze, wiec możesz uciekać. Spotkamy się bazie?'' Zaczęliśmy szukać jakichś dokumentów. Ja zasiadłam przy laptopie i włączyłam go.

,,Jak sobie życzycie. Będę czekać.'' Odpowiedziała i kontakt się urwał. Włączyłam pierwszy folder.

-Loki?

-Masz coś?

-Nie, ale skoro jesteśmy razem...

-Oświadczasz mi się?

-Nie debilu. Mam pytanie.

-Dobra...

-Masz wszystkie zdolności, Odyn ci nic nie odebrał.- W pierwszym folderze znalazłam sprawy, które świadczyły o przynależności człowieka do HYDRY. Na wszelki wypadek przerzuciłam to na pen driva. Następny folder.

-Mam. A czemu o to pytasz?- Bóg zdziwiony odwrócił się w moją stronę. Następny folder zawierał jakieś zdjęcia schematów. Coś w rodzaju samolotów i... Zbroi Iron Mana? To po to potrzebny był im mój Tony..

-Wiesz, zastanawia mnie dlaczego jeszcze nie nawiałeś? Możesz to zrobić i mieć spokój.- Wszystko co znalazłam, zrzuciłam na różowe urządzenie. Bóg podszedł do szuflady w biurku i zaczął w niej grzebać. 

-Nie mogłem uciec od tak pięknej królowej Midgardu.- Odpowiedział flirtem. Ja skupiłam się na video, które znalazłam. O boże...- Mili, wszystko w porządku?- Spojrzał na to co ja. 

Na nagraniu widziałam Wandę. Na głowie miała coś w rodzaju obroży a ubrana była w jakieś szpitalne ciuchy. Oczy miała podkrążone, cerę bladą, usta sine. Siedziała wyprostowana i wydawało mi się, że widzę łzy spływające po jej policzkach. Lekko się trzęsła. W małym pokoiku nie było nikogo oprócz Maximoff. Do sceny dołączył jakiś typ. Ubrany w szpitalne ubrania uważnie przyjrzał się dziewczynie. Teraz zdjął z jej głowy urządzenie i odłożył na bok. Wanda wyraźnie się bała, a po zdjęciu z niej tego czegoś, usiadła w wygodniejszej pozycji.

-Data: dziewiętnasty grudnia. Miejsce: Ośrodek badawczy, Wakanda.- Mamy miejsce pobytu Maximoff, więc reszta też pewnie tam jest. W jednym z plików jest coś o Wakandzie. Pewnie o to chodzi.- Projekcie Maximoff, rozkazuję ci wstać.- Rozkazał mężczyzna. Wanda nie zmieniła pozycji i nawet nie spojrzała na niego.- Powtórzę: rozkazuję ci wstać.- Dziewczyna nie poruszyła się. Facet podszedł do niej niebezpiecznie blisko, wyciągnął notatnik z długopisem i jeszcze coś małego z kieszeni.- Projekt w dalszym czasie nie wykazuje chęci do współpracy.- Zanotował to. Tym czymś małym dotknął ramienia młodej. Jak się okazało, poraził ją prądem. Wanda krzyknęła z bólu i wyłożyła się na pryczy.- Może teraz przejdźmy do badań... Muszę porazić cię porządnie prądem.- Jej ręce i nogi przypiął pasami do łóżka. Następnie zrobił to z szyją dziewczyny. Wykończona, nie opierała się. Poprzestawiał coś w maszynce i znowu przyłożył do dziewczyny. Tak jak wcześniej, krzyczała z bólu aż w końcu... Przestała wrzeszczeć... Boże mój... Czy ona... Typ teraz robiący coś przy ''czymś'' znowu się odezwał.- Zmiany w mocach obiektu nie zmieniły się. Wystąpił natomiast skutek uboczny: obiekt stracił przytomność.- Uff.. Kamień z serca, Wanda żyje.. Typ znowu coś zanotował i wyszedł. Na tym się kończy nagranie.

Spojrzałam zamglonym wzrokiem na Lokiego. Ten z obojętną miną, ale z szokiem w oczach dalej obserwował laptopa. Kiedy się otrząsnął spojrzał na mnie. Nagranie wrzuciłam na małego, różowego pen driva. Do naszych uszu dobiegł dźwięk wybuchu i krzyki.

-Chwyć mnie za rękę.- Rozkazał Loki. Bez zastanowienia zrobiłam to, jak się okazało przeniósł nas do bazy.

                                                                                        ***

Siedzieliśmy w salonie omawiając kolejny krok. Zgrane pliki pokazałam Emmie, która dotarła jako pierwsza.

-Czy to wszystko co macie?- Zapytała kobieta. Miałam powiedzieć o nagraniu, ale uprzedził mnie bóg.

-To wszystko co znaleźliśmy.- Powiedział pewnym głosem.

-Dobrze, więc. Jutro z rana ruszamy na Wakandę. Dzięki tym współrzędnym pójdzie łatwo.- Powiedziała Frost podnosząc się z miejsca przy stole. Również wstałam.- Ale martwi mnie liczba ludzi jaka tam pójdzie. Nas troje to chyba za mało...

-Mam kumpla. W zimę robi za Świętego Mikołaja, który spuszcza łomot bardzo niegrzecznym ludziom. Zadzwonię i się zapytam. Myślę, że się zgodzi...- Wracają wspomnienia z starym, dobrym przyjacielem od rozróby...

-Zrób to. Każda pomoc się przyda.- Emma założyła ubrania wierzchnie.- Będę lecieć. Widzimy się jutro.- Odeszła w stronę drzwi.

-Żegnaj..- Powiedział Loki chłodno. Obecnie rozłożony na kanapie. 

-Cześć!- Krzyknęłam.

Kiedy kobieta wyszła, ja podeszłam i usiadłam przy stopach boga. Ten z niby obojętnym wyrazem twarzy podrzucał pilota od wieży stereofonicznej. W oczach miał wymalowaną złość i smutek. Kiedy domyślił się, że mu się przyglądam przestał go podrzucać i spojrzał na mnie. I tak się gapi...

-Stało się coś?- Zapytał ostro.

-No właśnie nie wiem...- Uważnie śledziłam jego ruchy.- Loki, co się stało?

-Nic. Zupełnie.- Unikał mojego wzroku.

-Tak, jasne. Nie próbuj mnie okłamywać, bo ci ten boski zad skopię.- Zagroziłam z uśmiechem.

-Wiem, że jest boski..- Loki uśmiechnął się blado. Położyłam się na brzuchu obok niego tak, że miałam dobry widok na jego twarz.

-Mów co się stało.- Wziął wdech.

-Mili, a ten kumpel... To tylko kumpel? Nikt więcej?- Bóg spojrzał na mnie niepewnie. Oparłam twarz na łokciach.

-Taak.. A co? Zazdrosny?- Zapytałam.- Poważnie? Znowu?

-Nie jestem zazdrosny...- Czarnowłosy wyjął poduszkę spod głowy i nakrył nią swoją twarz. 

-Gdybyś nie był, to byś nie obraził się..

-Zadzwoniłaś do przyjaciela?

-Zaraz zadzwonię. Tak bardzo chcesz żeby tu był?- Wstałam z kanapy i poszłam szukać pierwszego lepszego telefonu.

-Jesteś denerwująca!- Komórka Tonego leżała najbliżej. Wycisnęłam numer do kumpla.

-Wiem jelonku...- Loki podniósł się i spojrzał na mnie zdegustowany. Puściłam do niego oczko.- Teraz cii.. Rozmawiam.- Nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałam ten głos...

-Mikołaj, do usług!

-Wade... Musimy skopać tyłki paru złym typom.

******************************

Siemaneczko! Wiem, że mnie długo nie było, ale obowiązki... Rozumiecie z resztą. Życzę wam Wesołych Świąt, bogatego Mikołaja (Który pojawi się w nexcie, pozdro dla tych, którzy wiedzą o kogo chodzi)...

-Wesołych Świąt poddani!- Loki

-Jelonku, ciągnij te sanie!- Tony

-Używasz mojego brata jako zaprzęgu??- Thor

-Jemu się tak wydaje...- Autorka

-Iluzja, te sprawy...- Loki

-Loki, dasz prezent na gwiazdkę?- Autorka

-Zależy jaki...- Loki

-Spraw żeby Tony myślał, że go porwali kosmici i z nim tańczyli!- Autorka

-...Da się zrobić...- Loki (szatański uśmiech)

-Nie da się! Bo idziesz do celi!- Odyn

-Tego tu brakowało...- Loki

-Tata?- Thor

-...Mikołaj? DAWAJ PREZENTY!!!!- Autorka i Tony 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top