Randka na Szczycie Asgardu
Mili pov.
Loki w dalszym ciągu prowadził mnie przez ogród trzymając mnie za rękę. Na jego twarzy widniał zwodniczy uśmieszek, który sprawiał, że się trochę obawiałam, ale byłam też zaintrygowana tym co chce mi pokazać. W końcu zatrzymał się i złapał mnie za drugą rękę. Staliśmy tak patrząc się na siebie a ja czekałam na to aż bóg wytłumaczy mi o co mu chodzi. Uśmiech zniknął z jego twarzy a zastąpił go skonsternowany wyraz.
- To trwa za długo. - powiedział po chwili. Zdziwiłam się.
- Co takiego? - zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi.
- Trzymaj się mocno! - powiedział trochę mnie tym strasząc. Zaraz potem wokół nas pojawiły się zielone smugi jego mocy i domyśliłam się, że się teleportowaliśmy. Tylko nie wiedziałam gdzie. Zamknęłam oczy i przysunęłam się bliżej Lokiego, bo nie czułam się pewnie podczas teleportacji. - Już jesteśmy. - powiedział gdy chyba skończyliśmy naszą podróż.
Odsunęłam się od niego gdy byłam pewna, że mam pod sobą twardy grunt. Najpierw spojrzałam mu w twarz, na której malowały się duma i zadowolenie a później rozejrzałam się wokół. Po prawej stronie był widok na chmury, niebo i złote miasto. Po lewej była zabudowana część w postaci najwyższej wieży Asgardzkiego pałacu. Czy my byliśmy na jego szczycie?
- Loki, czy my jesteśmy na szczycie pałacu? - zapytałam rozglądając się. Dopiero teraz zauważyłam, że tuż obok nas jest rozłożony zielony kocyk a na nim jedzenie w postaci owoców i słodkości. Do tego kilka butelek, pełnych i pustych, poduszki oraz wazonik z kwiatami.
- Prawie. Szczyt jest tam. - wskazał mi palcem wieżę na samym środku. - Tam za mocno wieje i nie miałbym gdzie rozłożyć całego dobra, więc wybrałem miejsce tutaj. - wyjaśnił oglądając wszystko. Potem skierował swój wzrok na mnie.
- Sam to wszystko przygotowałeś? - zapytałam patrząc mu w oczy. Uśmiech na jego twarzy rozkwitł.
- Ja i moja romantyczniejsza strona o ile takowa istnieje. - odpowiedział powodując u mnie rumieńce. - Podoba ci się? - zapytał przyciągając mnie trochę bliżej.
- Oczywiście! Tu jest... Niesamowicie. - przyznałam przytulając się do niego mocniej. Między nami zapadła cisza. Miałam wrażenie, że Loki próbuje mi coś powiedzieć, ale nie wychodziło mu to. - Stało się coś? - zapytałam odsuwając się trochę i spoglądając mu w oczy. Przyłapałam go na tym, że na moment był czymś zmartwiony.
- Nie bez powodu zabrałem cię w miejsce gdzie jest romantycznie i nikt nam nie będzie przeszkadzać. - powiedział po chwili milczenia. - Chciałem... Porozmawiać o nas skoro wczoraj nasza znajomość przeszła na te intymniejsze tory. - na to zdanie zaczerwieniłam się i coś czuję, że bóg sam walczy ze swoim rumieńcem. - Może cię to zaskoczy, ale nie jestem pewien na czym stoimy. - nie rozumiałam tego co teraz do mnie powiedział. - Mam na myśli czy jesteśmy ze sobą dla jednej przyjemności czy ty naprawdę coś do mnie czujesz? - zaskoczył mnie tymi słowami. Skąd u niego takie zwątpienie? Boi się, że go wykorzystuję? Wątpi dalej w to, że ktoś może go pokochać?
- Dlaczego pytasz? Przecież wiesz co do ciebie czuję... - zaczęłam mówić, ale Loki przerwał mi będąc trochę rozeźlonym.
- Oczekuję prostej odpowiedzi, kochasz mnie albo nie. - powiedział stanowczo nie patrząc mi w oczy. Chciałam go uspokoić, ale on nie mógł się zamknąć. - Nie potrzebuję żadnych głupich wymówek, bo jak skłamiesz to będę wiedział i chyba to jest to co mnie teraz przeraża. Po prostu powiedz to i miejmy to już za sobą. Jeśli powiesz "nie" to będę musiał starać się o to żebyśmy przebywali w innych miejscach, bo... - zamknął się dopiero wtedy gdy złapałam go za policzki i pocałowałam go. Czułam, że u nas obojga przyśpieszyło bicie serca a po chwili on pogłębił pocałunek.
- Teraz jesteśmy tutaj i myślę, że jesteśmy we właściwym miejscu a ja nie zamierzam się nigdzie ruszać. Kocham cię Loki i raczej nic tego nie zmieni. - powiedziałam gdy się od siebie oderwaliśmy. Miałam nadzieję, że to wystarczy aby go utwierdzić w moich uczuciach do niego. Nie rozumiałam tego skąd u niego to niedowierzanie na twarzy, bo przecież już wcześniej okazywałam mu uczucia. Coraz bardziej zaczęłam odnosić wrażenie, że Loki wokół siebie widzi głównie osoby, które chcą go skrzywdzić i nie zwraca uwagi na tych co chcą dla niego dobrze.
- Cieszę się, że to słyszę... - powiedział nieśmiało na mnie patrząc, chowając za włosami rumieńce. To było naprawdę urocze. - Też cię... Kocham... - wyrzucił niepewnie, ale ja wiedziałam, że dla niego to i tak bardzo dużo. Darując mu ten jego brak odwagi w tych sprawach po prostu jeszcze raz go przytuliłam. - Jestem beznadziejny w okazywaniu uczuć, prawda? - zapytał cicho w trakcie trwania naszego uścisku. Na mojej twarzy pojawił się znaczący uśmieszek.
- Są lepsze sposoby okazywania miłości niż te w słowach.. - wymruczałam mu uwodzicielsko. Usłyszałam, że bóg zachichotał. Zaraz potem odsunął się, ale wciąż trzymał mnie za ręce a w jego oczach igrał wesoły błysk.
- Brakuje ci tutaj atrakcji? - zapytał uwodzicielsko z tym swoim uśmieszkiem. Ja zaczęłam udawać, że się zastanawiam a to chyba mu przysunęło jakiś pomysł. - Wiesz, możemy odsunąć jedzenie i użyć tego kocyka w innym celu... - powiedział spoglądając na mnie niewinnie. Zaśmiałam się na to.
- Czyżby w nocy ci nie wystarczyło? Energiczny z ciebie jelonek... - powiedziałam chcąc się z nim podroczyć. Loki najwidoczniej nie zamierzał się teraz obrażać, bo jego uśmiech poszerzył się.
- Aniołki sprawiają, że mam siłę. - odsunął się ode mnie całkowicie i podążył w stronę przygotowanego przez niego kącika. Wygodnie rozsiadł się na kocu i poduszkach, po czym przywołał mnie do siebie.
- Czyżbyś się do czegoś szykował? - zapytałam ze znaczącym uśmiechem siadając tuż obok niego. Zaraz potem zostałam złapana i przyciągnięta jeszcze bliżej, więc żeby było mi wygodnie zmuszona byłam objąć boga.
- Mimo wszystko trochę tu zimno... - powiedział ściskając mnie mocniej. - A co do twojego pytania, to jeśli masz coś zbereźnego na myśli to poczekaj trochę, nie musimy przechodzić od razu do końca randki. Zwłaszcza, że zaplanowałem coś jeszcze. - mówił z uśmiechem na twarzy. Postanowiłam nie kontynuować tematu kto na kogo ma większą ochotę i postanowiłam zapytać o jego plany.
- O czym mówimy? - zauważyłam, że na jednym z naczyń leżą babeczki, więc podniosłam taką z różowym kremem na wierzchu. Palcem zaczęłam zdejmować krem i zlizywać go.
- Wiem, że raczej nie należysz do tych nudnych dziewczyn i pomyślałem o tym jak uprzyjemnić ci czas. - z zainteresowaniem spojrzałam mu w oczy. - Nie bez powodu są tutaj puste butelki. - złapał za jedną z nich i wręczył mi. Nie wiedziałam o co mu może chodzić, więc czekałam na dalsze instrukcje. - Rzuć ją najdalej jak potrafisz. - teraz patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Po co mam rzucać butelkami? On tylko ponaglił mnie spojrzeniem, więc zrobiłam to i rzuciłam najdalej jak potrafię a wtedy on podniósł jedną rękę i swoją mocą roztrzaskał ją w powietrzu. Wyglądało to na kupę zabawy kiedy drobniutkie kawałki szkła leciały gdzieś w dół między zielonymi smugami jego magii.
- Teraz ja chcę! - wyrwałam się mu z objęć i stanęłam na nogi wyrzucając gdzieś obok babeczkę, którą wcześniej spożywałam. On również się podniósł najwidoczniej zadowolony, że spodobała mi się ta zabawa. Wziął kolejną butelkę i zaczął przygotowywać się do rzutu. - No dalej! - ponagliłam go. Zaraz potem poleciała i w powietrzu była roztłuczona moją mocą.
- Wiedziałem, że ci się spodoba ale nie sądziłem, że aż tak. - powiedział widząc moją uradowaną mordkę. Następną butelkę wzięłam ja chcąc rzucić Lokiemu. Po chwili kiwnął głową na znak, że mogę to zrobić i następna pożegnała się z życiem.
Zwróciłam teraz uwagę na widok przede mną i to jak z tej perspektywy dobrze widać Tęczowy Most. Był naprawdę długi i stąd odnosiłam wrażenie, że przemieszczające się kolory wyglądały ładniej niż z bliska. Nawet cała okazałość kopuły, w której siedział Heimdall stąd wyglądała lepiej. Wtedy dotknęłam swojego naszyjnika od Lokiego i coś mi przyszło do głowy, bo w końcu na nim też się poruszały barwy. A jeśli mój naszyjnik to nic innego jak kawałek mostu?
Moje zamyślenie zauważył uśmiechnięty Loki.
- Zastanawiałem się kiedy się tego domyślisz. - powiedział zwracając moją uwagę. - Zawieszka to nic innego jak drobna cząstka Bifrostu. - wtedy sam stanął obok mnie razem ze mną go oglądając.
- Mam nadzieję, że się nie zmęczyłeś? - zapytałam po chwili milczenia między nami.
- Nie ma mowy. Takie używanie mocy jest jak rozruszanie stawów. - odpowiedział obejmując mnie jedną ręką.
- To dobrze, bo ktoś będzie musiał pomóc mi powstrzymywać bunt Asgardczyków, na których zaczęło spadać szkło z nieba. - zażartowałam. Bądź co bądź to ktoś na poważnie mógł oberwać odłamkiem szkła w łeb a to mnie trochę bawiło. Loki spojrzał nagle na mnie całkowicie poważnie.
- Nie pomyślałem o tym. A co jeśli kogoś tam na dole zraniliśmy? - zapytał zachowując powagę, która aż mnie zaskoczyła. Od kiedy obchodzą go takie rzeczy?
- Wtedy miejmy nadzieję, że to spadało na Szofera, on nam wszystko wybaczy jak go ładnie przeprosimy. - powiedziałam rozbawiona. - Na razie wyluzuj i ciesz się chwilą, w której nikt nam nie przeszkadza, bo zaraz to może się zmienić. - dodałam obserwując jego wyraz twarzy, który po tym złagodniał.
- Masz rację, dlaczego mnie to właściwie obchodzi? - zapytał sam siebie. Uśmiechnęłam się pociesznie.
- Złagodniałeś Loki, może nawet więcej w tobie empatii. - odpowiedziałam mu to co ja o nim myślę. On popatrzył na mnie z powątpiewającym uśmiechem.
- Wciąż chyba nie przejąłbym się zbytnio gdyby Asgard został zniszczony. - stwierdził odwracając swoje spojrzenie w inne miejsce.
- Ale to tutaj się wychowałeś. - zaskakujące, że go to nie obchodzi. Ja nawet wychowując się w sierocińcu mam teraz dobre wspomnienia z Argentyny.
- Niby tak... Nie mogę zaprzeczyć, najlepsze czasy w życiu spędziłem właśnie w tym miejscu, bo tylko tu byłem a jeśli ruszałem gdzieś indziej to nie po to żeby dobrze się bawić. - odpowiedział patrząc przed siebie. Odniosłam wrażenie, że Loki popadł w nostalgię przez tę rozmowę, bo wydał się być zamyślony.
- No to może jakieś wesołe wspomnienie małego Lokiego? - popatrzyłam na niego proszącym wzrokiem, gdyż chciałam się przekonać czy był gorszy od Szofera.
- Chcesz się ze mnie pośmiać, co? - zapytał krzyżując ręce na piersi. - Nie ma mowy. - nie zgodził się. Ja jednak wiedziałam jak go przekonać.
- Wiesz, że jak poproszę o to Friggę to prawdopodobnie będzie tak samo wylewna jak w przypadku Szofera? - zapytałam podstępnie. - Chyba lepiej wybrać jedno wspomnienie samemu niż żeby zrobiła to twoja matka, która pewnie zacznie od tych najwstydliwszych. - zauważyłam chytrze. Bóg przewrócił oczami.
- Wygrałaś, ale też tracisz wszystko co mogłaby o mnie powiedzieć Frigga.
- Chcę to usłyszeć od ciebie. - powiedziałam pewnym głosem. Loki westchnął zrezygnowany.
- Młot Thora to ważny artefakt. Kiedyś Odyn powiedział, że przypadnie on któremuś z nas a ja już jako dziecko zacząłem czuć kogo faworyzują. Zrobiłem się strasznie zazdrosny. Tak bardzo, że zapragnąłem mieć własny artefakt. Wiesz jak to jest z dziećmi, opowiada im się różne bajki i jedną z nich była taka, którą opowiedziała mi Frigga, o tym, że w ziemi jest pełno skarbów. - Loki się zaciął, więc chyba wchodzi ta najzabawniejsza część. - I pewnego dnia wstałem bardzo wcześnie rano przed wszystkimi, wziąłem małą łopatkę z miejsca gdzie są trzymane wszystkie narzędzia i... Zacząłem rozkopywać cały ogród w poszukiwaniu artefaktów i skarbów dla siebie. - opowiedział z lekkim wstydem w głosie. Miałam się nie śmiać ale nie wytrzymałam i to zrobiłam.
- Naprawdę to zrobiłeś? - zapytałam gdy się trochę ogarnęłam. Loki wyglądał na bardzo zażenowanego.
- Byłem tylko dzieckiem. - bronił się uciekając spojrzeniem gdzie indziej.
- To właściwie bardzo urocze. - pocieszyłam go. - Jak zareagowali twoi rodzice? - zapytałam ciekawa.
- Na początku nikt nie zwracał uwagi gdy nie przyszedłem na śniadanie, bo i mi i Thorowi zdarzało się czasami spać dłużej niż zwykle. Zastanawiać się zaczęli gdy nie przyszedłem też później na obiad a Frigga prawie umarła ze strachu gdy służba powiedziała, że nie ma mnie w komnacie. Momentalnie zaczęto mnie szukać a znalazła mnie matka wraz z kilkorgiem służących. Byłem zdziwiony gdy wszyscy wzdychali z ulgą i kiedy matka przytulała mnie do siebie jak nigdy. Zacząłem się zastanawiać o co tyle krzyku, że tak wszyscy nade mną stoją, bo dla mnie nie było to nic złego. I wtedy Odyn i Frigga zobaczyli, że przekopałem pół ogrodu... - Loki w tym momencie przetarł twarz dłonią jakby przeżywał jakąś traumę. - Ale mi wtedy nagadali, nawet nie słuchali moich tłumaczeń. Dla mnie zniszczenie połowy ogrodu to nie było nic wielkiego i byłem w szoku, że się tak zdenerwowali. Później tak się bałem, że nie chciałem wychodzić ze swojej komnaty przez resztę dnia a im się chyba po jakimś czasie głupio zrobiło. Oboje przyszli do mnie wieczorem ponownie tłumacząc dlaczego zrobiłem źle tylko dużo łagodniej i Frigga powiedziała, że udało się naprawić zniszczenia i sporo przekopanych miejsc zasadzono nowymi kwiatami. - opowiedział z lekkim uśmiechem. - Z biegiem czasu przestałem tego żałować widząc jak się dzięki mnie zmienił ogród. Teraz jest tam dużo ładniej i mniej nudno. - dodał po chwili zastanowienia. Przyglądałam się mu z delikatnym uśmiechem jak dokładnie opowiadał jedną z jego historii.
- Musiałeś być uroczym chłopcem. - powiedziałam zbliżając się do niego i przytulając do jego ramienia.
- Nie mniej niż teraz. - odparł zadowolony. Już dawno nie widziałam żeby Loki ogólnie był w tak dobrym nastroju. Zawsze znajdywało się coś co mogło nagle zepsuć mu humor. Teraz był jak nigdy kochany i słodki. Może utwierdzenie go w moich uczuciach pomogło?
Przez chwilę miałam wrażenie, że coś słyszę więc odwróciłam się. Nad asgardzkimi górami widziałam jakąś ciemną chmurę, w której co chwilę migały błyskawice.
- Patrz, Szofer się chyba bawi. - wskazałam mężczyźnie tę chmurę. Zaraz potem z chmury wyłonił się jakiś statek, który mi nic nie mówił. Miał dziwny kształt i czarny kolor.
- Nie. - zaprzeczył Loki mając poważną twarz.
- Szofer poprawia umiejętności pilotażu? - zapytałam żartobliwie gdy samoloto - statek zbliżał się w naszą stronę. Gdy spojrzałam ponownie na boga on miał jednocześnie zaskoczony, przerażony i poważny wyraz twarzy. Zaczęłam się martwić co do tego wszystkiego...
- Musimy szybko znaleźć się na dole! - powiedział zaraz po mnie.
Złapał mnie za ramię i się teleportowaliśmy.
*************************************************
Siemano! Łapcie szybki, następny rozdział. Wiem, że sypnęłam w nim cukrem jak mi czasem tata do herbaty, ale chciałam żeby tamta dwójka miała bardziej pewny związek i brakowało mi jakoś czułości pomiędzy nimi. No i historia z życia u Lokiego! Zagłosujcie, skomentujcie itd. Tarcza!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top