Pytania, Odpowiedzi, Bal

Mili pov.

Po tym jak powiedziałam Lokiemu o tym, że zjawię się na balu z Tyrem, ponownie wróciłam do pałacu ojca. Szybko i w dobrym nastroju, wraz z rzeczami, które składały się na mój strój na bal, szłam do miejsca, w którym powinien być. Tak jak wcześniej siedział w salonie a obok niego była ta służka, co mnie tu przyprowadziła. Ojciec widząc mnie uśmiechnął się i zerknął na moje ładnie zapakowane rzeczy.

- Serin, weź te rzeczy do komnaty Esperii. - rozkazał jej używając mojego Asgardzkiego imienia. Służąca o imieniu Serin popatrzyła na niego zmieszana. Ciekawe z jakiego powodu?

- Tej komnaty? - zapytała widocznie podkreślając pierwsze słowo. Tyr od razu kiwnął głową.

- Tak, sporo już czekała na swoją właścicielkę. Weź też kogoś do pomocy jak będziesz chciała i posprzątaj tam, oraz po prostu przygotuj ją. Wiesz o co mi chodzi. - powiedział tak aby zrozumiała. - Aha, i przekaż dla kogoś innego aby przyniesiono nam coś do picia. Ja wino, a ty Esperio? - oboje oczekująco popatrzyli w moją stronę. 

- Jesteś pewien, że nie będziesz dzisiaj prowadzić konia albo czegokolwiek innego? - zapytałam krzyżując ramiona na piersi. Ojciec uśmiechnął się rozbawiony.

- Spokojnie, wiem, że na Midgardzie są osobnicy co potrafią się upić bezalkoholowym piwem, ale jeden kieliszek wina w Asgardzie jest jak wypicie wody. - zapewnił ciągle rozbawiony. Również się uśmiechnęłam, ale z podniesieniem brwi.

- Wiesz, że dużo osób powodujących wypadki pod wpływem alkoholu tak mówi przed zdarzeniem? - zapytałam patrząc na niego oczekująco. 

- No dobrze. - zgodził się w końcu. - Dla twojego spokoju odmówię sobie wina i zastąpię to kawą z mlekiem. - zdziwiłam się. Kawa w Asgardzie? Nie wiedziałam o tym, że tutaj też jest pita. 

- Ja też poproszę. - powiedziałam będąc wdzięczna za to, że nie zmuszają mnie do picia wina. Jakby nie mogli poczekać do wieczornego balu. Służąca kiwnęła głową i poszła wypełnić wszystkie zadane jej obowiązki. - Nie wiedziałam, że tutaj też pijecie kawę. - zwróciłam się do ojca, który zajął miejsce na jednym z fotelów. Ja zrobiłam to samo.

- Bo nie pijemy. - odpowiedział wygodniej się rozsiadając. - Tylko ja w Asgardzie to robię i ewentualnie służba, która mi ją podkrada. Taki nawyk mi się wyrobił jak byłem na Midgardzie i teraz nie mogę z tym zerwać. Pewnie się uzależniłem jak reszta Midgardczyków, ale nie przeszkadza mi to. Za bardzo mi smakuje żebym miał z nią zrywać. - wyznał mrugając do mnie. Nie wiem jaką miałam minę, ale wiedziałam, że byłam tym zaskoczona. Zachowywał się tak luzacko i niesztywno, że zastanawiałam się czy aby na pewno jest tak stary na jakiego wygląda.

- Ale skąd ją bierzesz? - zapytałam w końcu. Skoro ją pił to albo ma plantację kawy, albo używa magii, albo kupuje na Ziemi.

- Wysyłam czasami służbę na zakupy w supermarkecie na Midgardzie i proszę żeby wzięli kilka opakowań, bo myślą, że nie wiem, że mi ją kradną. Jedno opakowanie na jedną osobę kończyło się zdecydowanie za szybko a pijam tylko jedną filiżankę dziennie, bo inaczej myśleć nie mogę. Wyjątkowo dzisiaj wypijam drugą bo ty tu jesteś. - wyjaśnił. Nie spodziewałam się, że jest uzależniony od kawy. Najwidoczniej jego organizm przyzwyczaił się, że dostarczana jest do niego ta sam dawka kofeiny co dzień i wyraźnie jej potrzebuje. Większość ludzkości nie jest w stanie obejść się bez tego napoju, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że ich organizmy się uzależniły. Ciekawe w jakich ilościach służba kradnie mu kawę?

- To teraz jak ja jestem będzie kończyć się jeszcze szybciej... - zauważyłam ze słabym uśmiechem. Tyr przymrużył oczy.

- Czyli jeszcze więcej kawy w supermarkecie... Może od razu do hurtowni ich wysłać? - zaczął się zastanawiać. Jego rozmyślania w pewien sposób mnie rozbawiły. Potrzebowałam zmienić temat, bo coraz bardziej miałam wrażenie, że ten dom jest pełen mieszkańców ćpających kawę.

- Może powinniśmy przejść do pytań i odpowiedzi? - zaproponowałam. Tyr popatrzył w moją stronę oczekująco dając znak abym pytała. - Tyle tego jest, że nie wiem od czego zacząć... - powiedziałam kręcąc głową na boki.

- Może od tego jak poznałem twoją matkę? - zaproponował sam. Zgodziłam się kiwnięciem głowy. - Odyn zlecił mi poszukiwanie zmiennokształtnego Mrocznego Elfa na Midgardzie, co nie było proste bo wśród śmiertelników można było łatwo się ukryć. Trzeba znać ich obyczaje, języki i być dobrym aktorem, oraz nie nadużywać magii. Tropiłem go w Buenos Aires i jak w końcu mi się udało to był na jakiejś konferencji związanej z ochroną środowiska. Jak rozpoczęła się walka to on używał magii a ja siły fizycznej żeby śmiertelni nie myśleli, że jestem niebezpieczny i dziwny, a żeby uważali, że jestem jednym z nich. No i jak mi się prawie udało to wziął sobie zakładniczkę a przez przypadek nawinęła się twoja matka, Maria. Musiałem działać tak aby jej nie skrzywdził, wszyscy ludzie i ochroniarze byli sparaliżowani. Wtedy domyśliłem się, że jest ona kimś ważnym. Musiałem go jakoś sprytnie podejść i nadarzyła się okazja, gdy za jego plecami pojawił się jakiś człowiek, który nie wiedział co się dzieje. On się odwrócił, zabił go a ja rzuciłem sztyletem w plecy Mrocznego Elfa. I wtedy ją ocaliłem. Dużo ludzi uznało mnie za bohatera, w tym ona, więc zostałem zaproszony na bankiet gdzie sporo ze sobą rozmawialiśmy. No i później... Zbliżyliśmy się do siebie. A potem powstałaś ty. - powiedział z lekkim uśmiechem na te wspomnienia. Czyli poznali się jak ją uratował. Postanowiłam zadać następne pytanie.

- Ale dlaczego oboje mnie zostawiliście? - trochę dziwnie czułam się zadając to pytanie i patrzyłam się w nierozpalony kominek. Ojciec nie od razu odpowiedział.

- Nie wiem dlaczego zrobiła to twoja matka. Może dlatego, że miała męża i inne dziecko albo bała się opinii publicznej. A ja...? - zaciął się. - Naprawdę miałem powody. Oczywiście chciałem zabrać cię do Asgardu już kiedy byłaś małym niemowlęciem i byłem zły, że tak po prostu Maria cię zostawiła. Zanim to jednak nastąpiło zdążyłem dostać następny rozkaz od Odyna, więc postanowiłem się najpierw zająć nim. Chodziło o proste sprawdzenie dziwnych rzeczy dziejących się na Jotunheimie, co później okazało się jednak nie takie proste. Wpadłem w pułapkę jakiejś dziwnej kultury Lodowych Olbrzymów, na czele których stał szaman. Nie wiem co to była za magia, ale słowo daję, bardzo potężna. Nie miałem szans, więc pojmali mnie i zabrali w obce miejsce, z którego znalezieniem miał problem nawet Heimdall. Chcieli wydobyć ode mnie informacje co do dalszych ruchów Odyna w kwestii ich świata, bo Jotunheim miał być pod jego kontrolą po wojnie z nimi. Najwidoczniej powstawały wtedy odłamy chcące wzbudzić powstanie przeciw władzy Odyna. Kiedy domyślili się, że po torturach, po których mam blizny jednak mnie nie złamią, zaczęli szukać innego punktu zaczepienia i wtedy szaman boleśnie wszedł mi do głowy. Dowiedział się, że mam dopiero co narodzone dziecko. Wiedzieli, że mają szukać cię na Midgardzie i już prawie zaczynali, gdy na odsiecz przybyła do nas asgardzka armia z Odynem na czele. Szaman walczył z nim przez krótki czas a potem zniknął z połową swoich ludzi. Byłem przerażony tym, że mogli kontynuować poszukiwania ciebie. Gdybym zabrał cię do Asgardu, znaleźliby cię jeszcze szybciej, bo tak stwierdził Odyn gdy oceniał jego moc po powrocie do domu. To było oczywiste miejsce do ukrycia ciebie a poza tym mogli mnie jeszcze próbować dopaść. Władca Asgardu w wdzięczności za niewyjawienie żadnych planów kosztem własnego zdrowia, postanowił, że spełni każdą moją prośbę. Prosiłem żeby ukrył cię tak dobrze na Midgardzie, żeby niemożliwe było odnalezienie ciebie. Nie byłaś tego świadoma, ale na obszarze wokół miejsca, w którym dorastałaś były osłony uniemożliwiające wytropienie cię za pomocą magii. Osobiście odważyłem się ciebie odwiedzić tylko raz i nie skończyło się to najlepiej. Byłaś małym dzieckiem i nic nie pamiętasz, ale gdy tylko wychyliłem się poza Asgard, tamci automatycznie mnie wytropili i śledzili mnie dotąd aż zjawiłem się u ciebie. To byli tylko drobni szpiedzy i szybko udało mi się ich zabić zanim donieśli o twoim położeniu. Dlatego zaprzestałem odwiedzin i gdy zaczęłaś się robić bardziej świadoma przychodziłem w snach. Możliwe było, że spróbują cię złapać jak tylko dorośniesz i zaczniesz przebywać poza osłonami Odyna, więc stworzyłem dla ciebie zbroję i broń, oraz uczyłem opanowania twoich zdolności. - opowiedział. Słuchałam każdego słowa czując jakiś smutek w środku. On naprawdę miał powód aby mnie zostawić w sierocińcu, ale matka? Czuję do niej żal i wątpię żeby to na razie się zmieniło. Nie miała powodu. Tyr chciał mnie chronić za wszelką cenę. W międzyczasie służba przyniosła nam kawę.

- Ale odwiedzałeś mnie naprawdę mało razy. - zauważyłam. Robił to jak miałam pięć albo cztery lata, nawet sama zbyt dobrze nie pamiętam. Później już tego nie robił. Miałam nadzieję, że i na to znajdzie się jakieś wytłumaczenie niepogrążające jego. Nie chciałam mieć jakiegoś chowanego głęboko urazu do niego. 

- Gdybyś żyła i mieszkała bliżej, robiłbym to częściej, ale byłaś na odrębnym, dalekim świecie. Odwiedziny w snach kosztowały wiele mojej energii i kiedy z tym raz przesadziłem, to przez następne dwa midgardzkie tygodnie nie mogłem się obudzić. Wtedy zaprzestałem to robić, bo chciałem cię kiedyś ujrzeć na własne oczy. - wyjaśnił. To też było dobre wytłumaczenie. Przestał, bo nie dogadywało się to z jego zdrowiem. Jeśliby to powtarzał to by zasnął i nigdy się już nie obudził i ostatecznie dowiedziałabym się od kogoś, że zmarł we śnie. Mogę to zaakceptować.

- Chce cię jeszcze zapytać o moje zdolności. Niektóre są dziwne i przerażające i czasami mam wrażenie, że to zbyt wiele mocy. Czy jest jakiś powód, dla którego mogłoby tak być? - zapytałam sięgając po swoją filiżankę. Kiedy spróbowałam, zauważyłam, że smakuje lepiej niż ta na Ziemi. Ciekawe jakiego mleka używają?

- Tak, to możliwe... - przyznał ojciec. - Mniej więcej wiem o co ci chodzi, bo przychodziłem do Heimdalla aby dowiedzieć się co u ciebie. - urocze. Obserwował mnie z góry. - To pewnie przez te osłony, które stworzył wokół ciebie Odyn. Ty byłaś ich centrum, więc cała magia skupiała się na tobie. Oprócz tego dorastałaś i zapewne te zaklęcia miały wpływ na to jak się rozwijało twoje ciało, zdolności i umysł. Mam wrażenie, że niektóre moce są w tobie jak toksyna albo pasożyt. - powiedział. Rozumiem w końcu skąd mam tyle zdolności. Osłony miały wpływ na rozwój mojego ciała, więc to te skrzydła i tak samo z resztą. Moją uwagę przykuło ostatnie zdanie.

- Co masz na myśli mówiąc pasożyt i toksyna? - dopytałam się go. 

- W ogóle nie powinno ich tam być. - sprostował. No w sumie to by się zgadzało. - Możliwe, że nie powinnaś posiadać żadnej ze zdolności. Prawdopodobne jest to, że mogą one ukrywać twoje prawdziwe wnętrze zanieczyszczając je i uniemożliwiając pokazanie się światu. Stworzyłem ci zbroję i broń a może nie byłaś przeznaczona do tego aby być wojowniczką tylko do tego aby ładnie wyglądać. - Nie uśmiechało mi się to ostatnie, bo nie lubię być bezużyteczna. Teraz jak mój tata o tym opowiada to się zastanawiam jaka mogłabym być gdyby nie te osłony? Może naprawdę inna? A jeśli przeznaczone mi było właśnie bycie bezużyteczną, śliczną panienką z charakterkiem? Mój boże, nie!

- A tak w ogóle, wspomniałeś coś, że przychodziłeś do Heimdalla żeby dowiedzieć się co u mnie. Ale nie pomogłeś mi kiedy zostałam zniewolona przez HYDRĘ. - zauważyłam ze sprytnym uśmiechem. Nawet jakby powiedział, że mu się nie chciało to chyba bym się nie obraziła, bo dzięki temu poprawiły mi się relacje z Tony'm, poznałam Szoferka i przed wszystkim mojego Lokisia a także całą bandę Avengers.

- Wiem. Nie pomagałem ci, bo wiedziałem, że prędzej czy później wpadniesz na tych waszych midgardzkich herosów. Twoje zdolności nie poszły na marne a poza tym chciałem wiedzieć jak postąpi twój brat. - nie no, on naprawdę sporo wie i mnie obserwował. Można by trochę pomyśleć, że dał drugą szansę Tony'emu. Ciekawe czy widział moją potyczkę z Lokim w jego mieszkaniu, czy tym razem to Heimdall dał drugą szansę bogu kłamstw i nie naskarżył dla taty? Lepiej o to nie będę pytać, bo sobie przypomni albo zacznie się czegoś domyślać. 

- Nie wiem o co mogę jeszcze zapytać... Pomóż mi. - zwróciłam się do taty. 

Resztę wolnego czasu Tyr opowiadał mi o różnych rzeczach związanych ze mną, nim. Zadawał mi pytania typu co lubię, czego nie, ulubione kolory, kwiaty. Kiedy nawzajem się poznawaliśmy czas upływał dużo szybciej. Dowiedziałam się, że nawet przygotował dla mnie pokój gdy miał jeszcze w planach zabranie mnie do Asgardu. A potem mnie do niego zabrał. Spotkaliśmy tam Serin, która sprzątała tam po rozkazie od mojego ojca. Chodziło głównie o przewietrzenie i pozbycie się kurzu ze wszystkich rzeczy. Sam pokój był całkiem przestronny a ściany miały złoty kolor tak jak reszta Asgardu. Było tam duże łóżko z pościelą i baldachimem w różowym kolorze, regały z książkami, gdzieniegdzie zabawki, szafy następne drzwi pewnie do łazienki a najbardziej urocze było to, że nawet kołyska. Różowa jak większość rzeczy, ale to był pokój przeznaczony  dla dziecka, nie dla dorosłej kobiety. Nikt nie zdążył jej jeszcze wynieść i jest w bardzo dobrym stanie. Tyr naprawdę przygotowywał się na to, że będzie mnie wychowywać, ale zdecydował, że dla mojego bezpieczeństwa zrezygnuje z tego. Czułam jego ojcowską miłość. Zrobił to dla mnie.

Później zostawił mnie ze służącą i kazał abym zaczęła się przygotowywać a Serin mi pomoże. Przygotowała mi kąpiel w sporej wannie i później odpowiednio ubrała mnie w suknię. Następnie zajęła się moimi włosami, ale uznała, że nie trzeba na nich robić zbyt wiele, bo same kręcą się w loki, więc kilka pasm spięła ślicznymi spinkami w kształcie kwiatów z tyłu mojej głowy. Z makijażem poradziłam sobie sama jednak nie przesadzałam z nim. Miałam też ładny diadem, a także nie obyło się bez naszyjnika Lokiego, który nosiłam zawieszony na szyi. Teraz trzeba było tylko dostać się do pałacu...

***

Tyr postawił na podróż na koniu co dla mnie nie było zbyt wygodne ze względu na długą suknię. Jednak w końcu znaleźliśmy się przed ogromnym pałacem, w którym zbierało się dużo Asgardczyków. Mój ojciec przekazał konia dla jakiegoś mężczyzny, który do nas podszedł. Sam ubrał się w strój z metalowymi elementami a także peleryną i wszystko w czarnym kolorze. Jedynie futerko na samej górze peleryny było białe. Miałam wrażenie, że jego twarz się zmieniła, bo wydawała się zimna i poważna. Kiedyś jak mi go Loki opisywał to mówił, że jest bardzo honorowy, ale po tym jak zachowywał się w domu to nic mi się nie zgadzało z tym opisem. Może dla córeczki był tatusiem a dla reszty Tyrem, bogiem wojny? Przy mnie i służbie u niego był cieplejszy. Podał mi ramię, ja je ujęłam i razem podążyliśmy do ogromnego wejścia. Gdy znaleźliśmy się w środku zauważyłam stoły pełne jedzenia, jeszcze więcej ludzi a sama sala była wielka. Ci Asgardczycy mają obsesję na punkcie złota...

Nieszczególnie zwracałam na nich uwagę, ale oni na mnie tak. Rzucali ciekawskie spojrzenia pewnie ze względu na to, że jestem z bogiem wojny. Ja sama starałam się wypatrzeć Lokiego, ale jakoś nie bardzo mogłam. Tatuś prowadził mnie bardziej na przód gdzie stał stół na podwyższeniu i siedziało tam kilka nieznanych mi osób. Pewnie świta Asgardu. W końcu zauważyłam Lokiego! Szedł z Szoferem i Jane! Loki tak jak zwykle postawił na zielone, czarne i złote barwy w swoim wyglądzie. Jego ubranko było zbyt skomplikowane żeby opisać, ale wystarczy, że w jego stylu. Szoferek miał srebrną zbroję i czerwoną pelerynę. Klasyk. Jane natomiast postawiła na błękitną sukienkę do ziemi i włosy upięte w luźny kok z wystającymi pasmami. Odczepiłam się od ramienia ojca i poszłam w ich stronę.

- Już mnie opuszczasz? - zapytał Tyr podnosząc jedną brew. Odwróciłam się do niego na chwilę.

- Mam sprawy do załatwienia. - powiedziałam z uśmiechem. Pokiwał głową z uśmiechem widząc w czyją stronę idę.

- Córcia uciekła tatusiowi? - prowokująco i z uśmiechem zapytał Loki. Odwzajemniłam go i wtuliłam się w niego. Zaskoczony Thor zatrzymał się wraz Jane obok.

- Tatuś? - zapytał podnosząc brew. Z cwaniackim uśmieszkiem zwróciłam się w jego stronę. 

- Tak, Szoferku, Tyr jest moim tatusiem. Jeśli powtórzysz tę akcję jak wtedy gdy Loki pojawił się na Ziemi to się poskarżę i będziesz miał przerąbane. - ostrzegłam go. Thorowi chyba zrobiło się wstyd. 

- Przepraszam za tamto. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - spodziewałam się komentarza a nie przeprosin. Trzeba mieć łeb żeby to zrobić po zemście. 

- Dziwne, że robisz to po tym jak się zemściłam na tobie, ale powiem ci, że wystarczyło wcześniej mnie przeprosić abym tego nie robiła. - powiedziałam zdziwionym głosem. - Jednak przyjmuję przeprosiny. - dodałam z uśmiechem mocniej wtulając się w boga kłamstw.

- Co takiego zrobiłeś, że miałbyś ją przepraszać? - zapytała Jane Szoferka. On obdarzył ją uśmiechem i objął ją.

- Prywatne sprawy. - odpowiedział tylko. - Chodźmy zająć miejsce. - powiedział prowadząc ją do stołu. Ja i Loki dostaliśmy chwilę prywatności dla siebie, więc dał mi całusa w usta.

- Wyglądasz pięknie. - powiedział tylko do mnie. 

- Ty też całkiem nieźle. - uznałam udając, że mógłby lepiej się postarać.

- Tylko nieźle? - odpowiedział pytaniem teatralnie zaskoczony. 

- Może lepiej? - poprawiłam się z powątpiewaniem. Loki zaczął udawać zdenerwowanego.

- Zapłacisz mi za to. - obiecał mocniej mnie ściskając w objęciach.

- W jaki sposób? - zapytałam niewinnie.

- Już ty wiesz... - odpowiedział sprawiając, że dostałam dreszczy i przypomniałam sobie co nam niecnie rano przerwano. Mówił coś, że jeszcze skończymy...

- Ale nie tak na oczach wszystkich. - przypomniałam dla boga, że są tu ludzie wokół nas. Loki wydawał się mieć już rozwiązanie.

- Blisko jest moja komnata. - czyli się nie myliłam. Muszę dzisiaj na niego uważać, bo niewyżyty jakiś. - Co tam pomyślałaś? - zapytał patrząc na mnie oczekująco. Zaczerwieniłam się lekko.

- Nic, nic. 

- Tam rano to ty zaczęłaś. - nagle powiedział. Zdziwiłam się na to. Ja zaczęłam?

- Ja? - zapytałam oburzona.

- Nie trzeba było mnie całować. - prychnęłam śmiechem na to. On pozostał pewny swego.

- Chcesz mi powiedzieć, że każdy nasz całus będzie kończył się w łóżku? - zapytałam ze znaczącym uśmiechem. Loki odwzajemnił to.

- Mi to nie przeszkadza. - pokręcił przy tym zadowolony głową. - I tak ty zaczęłaś.

- A ty nie skończyłeś.

**************************************

Dzień dobry! Jutro znowu do szkoły moje wy mordki z Mordoru. Ja przynajmniej mam jeszcze poniedziałek wolny od szkoły, nie wiem jak wy. #zaczynamjutroodmatmy. Wiem, że spóźnione, ale wesołych świąt i mam nadzieję, że spędziliście je dobrze? Myślałam, że więcej rozdziałów napiszę, ale okazało się, że mam kupę roboty przed świętami. Zagłosujcie, skomentujcie i serdeczna Tarcza!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top