Propozycja kawy i stereotypy

Loki pov.

Obudziłem się z powodu kolejnego koszmaru. Niewiele różnił się od pozostałych, po prostu tortury były inne. Ostrożnie żeby nie obudzić Mili, zdjąłem ją z siebie. Usiadłem na łóżku i przetarłem spoconą twarz dłonią.

Od naszego pocałunku minęło w sumie trzy dni. Do tej pory Fury się wyniósł, Hel dalej tu jest a dziś powinien wrócić Barton. Aleksandra okazała się bardziej użyteczna niż uważałem. Pomaga z raportami, przekazuje wiadomości, filtruje sygnały baz HYDRY, nawet często zajmuje się obowiązkami codziennymi, dając wytchnienie Mili i stale ignoruje zaloty Starka. Że też on nie da sobie spokoju... 

W te Midgardzkie święta Wanda robiła zdjęcia i zapewniła mnie, że dostanę kilka do Asgardu na pamiątkę. Mówiąc kilka mam na myśli bardzo dużo, bo zachciało mi się pozować. Chyba się tego nazbierało...

Zerknąłem na słabo widoczny zegarek. Było po siódmej czasu Midgardzkiego. Wstałem i teleportowałem się do mojej komnaty aby następnie przyszykować sobie ubrania i wziąć prysznic. Po nim nałożyłem na siebie zestaw złożony z zielonej koszulki, czarnej, rozsuwanej bluzy, oraz spodni i butów o tym samym kolorze. Do tego jakieś gumki na nadgarstki, które przywłaszczyłem sobie gdy Stark nie patrzył. Miałem jeszcze lekko mokre włosy i narzuciłem na nie kaptur. Następnym celem była kuchnia, gdzie także się teleportowałem. Tak jak zwykle zacząłem robić kawę. Odkąd przebywam na tym świecie piję ją co dzień nawet kilka razy. Spokojnie przygotowywałem sobie napój dotąd aż do moich uszu dobiegł damski, chłodny głos.

- Loki...- Niemalże warknęła kobieta. Obróciłem się w jej stronę, bo po tonie poznałem kto to. 

Stała tam wojowniczka, co można wywnioskować po jej zbroi i mieczu. Jej twarz i niebieskie oczy otaczały czarne jak noc włosy. Wyraz twarzy był zacięty, chłodny i wrogi. Ciekawi mnie co ja tu sprowadza.

- Ah, to ty..- Rzekłem z lekko cynicznym uśmiechem.- Może kawy?- Zaproponowałem podnosząc do góry kubek z moją. Kobieta gwałtownie wyciągnęła miecz i przyłożyła mi go do gardła, popychając mnie na szafkę. W ostatniej chwili odłożyłem naczynie na blat za sobą, bo gdyby nie to ktoś musiałby to posprzątać. Stałem teraz twarzą w twarz z czarnowłosą.

- Co ty sobie myślisz?- Syknęła w moją stronę. Mój uśmiech poszerzył się.

- Ja ci tylko grzecznie kawę zaproponowałem, to ty mnie atakujesz.- Zauważyłem podnosząc jedną brew. Tym tylko bardziej ją zdenerwowałem.

- Tę kawę to ja ci zaraz na twarz wyleję.- Stłumiłem chichot.

- Jak zawsze czarująca i zbyt impulsywna Sif..- Miecz znalazł się bliżej mojego gardła. Jak ona mi się mogła podobać?

- Czar zaraz pryśnie a impuls zadziała.- Stwierdziła z chytrym uśmieszkiem. Zaśmiałem się cicho.

- Po co tu przybyłaś? Dręczyć mnie? I jak się tu dostałaś?- Pytałem po kolei szczerze mało zainteresowany.

- Drzwi były otwarte.- No tak, Rogers poszedł biegać.- Co, boisz się?- Zapytała przesłodzonym głosem.

- Wiesz, nie jestem w tym domu sam, mieszkam z resztą Avengers...- Sif gwałtownie mi przerwała wypowiedź.

- I co? Może się jeszcze czegoś nauczyłeś?- Nie chciała puścić a ja się nie wyrywałem. 

Usłyszałem jakieś kroki kilku osób schodzących po schodach.

- W sumie to się czegoś nauczyłem.- Kobieta popatrzyła wyczekująco.- Tego, że jak masz problem to możesz zawołać swoich przyjaciół.- Popatrzyłem na schody.- Ej! Potrzebuję pomocy! Ona mi grozi!- Krzyknąłem w ich stronę.

Automatycznie pojawiło się kilka osób. Była Mili, Natasha, Wanda, James, Sam a potem ze ściany wypłynął Vision. Wszyscy nas otoczyli, ale mimo to Sif nie opuściła broni. Każdy z zainteresowaniem obserwował sytuację. A zwłaszcza Mili...

- Loki, co to za kobieta?- Zapytała poważnie z lekką zazdrością. Na moją twarz wypłynął niewinny wyraz.

- Ona jest tylko moją przyjaciółką, ja ci to wytłumaczę..

- Później się wytłumaczysz ty...

- Przepraszam, że małżeńską kłótnię przerywam, ale tu są obcy ludzie.- Przypomniała Natasha wskazując podbródkiem na Sif.

- Nie przerywajcie mi..- Syknęła asgardzka bogini. Vision postąpił krok do przodu.

- W tym miejscu nie jest pozytywnie przyjmowane przykładanie ostrych narzędzi do szyj domowników.- Wypowiedział zasadę android. Czy coś w tym stylu.

- Odłóż ten miecz paniusiu..- Dodał James. Kobieta nie drgnęła.

- A jeśli nie to co?- Zapytała wyzywająco.

- To zwyczajnie będziesz miała problem.- Odpowiedział jej Sam. Gwałtownie odwróciła się w stronę reszty odsuwając ode mnie miecz i kierując nim w ich stronę.

- A kim wy jesteście żeby mówić...- Nie skończyła, bo Vision z kryształu na czole wystrzelił w jej stronę wiązkę laserową, konkretniej w broń. Upuściła ją, ale miecz nie nadawał się już do użytku. Był w małych kawałkach. 

- Vision!- Krzyknął Thor w Midgardzkich ubraniach pojawiając się przy nas.- Dlaczego do niej strzeliłeś?- Zapytał pomagając bogini.

- Włamała się do naszego domu.- Odrzekła Natasha.

- I groziła Lokiemu.- Dodała Mili.

- I była nieprzyjacielska.- Odezwał się Vision.

- Potem chciała grozić nam.- Teraz Wanda.

- Wymachuje mieczem chcąc kogoś skrzywdzić.- Tym razem James.

- I nie zdjęła butów jak weszła...- Zakończył Sam załamany obserwując długie obuwie Sif. Wszyscy popatrzyli na niego lekko zdziwieni i zaskoczeni. Wilson zrobił bolesną minę.- Ja tu wczoraj podłogę zmywałem...

- Wracając, to ona zaczęła.- Stwierdziła Romanoff. Kiwnąłem głową twierdząco.

- Uważam, że użycie mocy przez Visiona w takim wypadku jest całkowicie uzasadnione, więc uznaję, że nie zrobił nic złego tylko uratował swych pobratymców.- Wydałem wyrok. Przywileje rządzącego. Jeszcze nikt nic nie mówił, że Kapitan i Stark wracają na pozycję.

- Przyjmuję osąd Lokiego.- Odezwała się Mili.

- Popieram.- Dodała Wanda.

- Sprawę uznaję za zakończoną.- Zakończył James. Sam na to stuknął kilka razy w blat całkowicie kończąc.

- Co cię tu sprowadziło Sif?- Zapytał Thor nie zwracając uwagi na nasze zabawy w sąd. Bogini zaczęła zbierać to co zostało z jej miecza.

- Wysłał mnie tu Wszechojciec z informacją. Kazał abyście jeszcze dziś, ty i Loki stanęli przed jego obliczem.- Wyjaśniła prostując swoją postawę. Spojrzałem na nią pytająco.

- Czego on chce?- Zapytałem czarnowłosą. Zerknęła na mnie przelotnie.

- Nie mam pojęcia, macie tam po prostu być.- Odpowiedziała. Pokiwałem głową z zniechęceniem. 

Zabrałem swój kubek i skierowałem się na kanapę w salonie. Całkowicie obojętnie rzuciłem się na nią tak aby nie rozlać kawy. Machnąłem głową do tyłu aby kaptur spadł mi z głowy.

Nie miałem ochoty wracać do Asgardu. Tutaj przynajmniej mam z kim porozmawiać i tutaj jest Mili. A tam? Sama grupa Thora, która czeka na okazję żeby mi dopiec. Byle jaką okazję. Moim jedynym zajęciem byłoby czytanie książek, ewentualnie samotne siedzenie w komnacie. Chyba, że Odyn od razu wrzuci mnie do lochów.

Jako iż byłem zajęty swoimi myślami, nie zauważyłem Gromowładnego przede mną. Sif w tym czasie prawdopodobnie odeszła.

- Loki.- Zwrócił moją uwagę na siebie. Półprzytomnie podniosłem wzrok na jego twarz.

- Tak?

- Wieczorem wracamy do Asgardu.- Powiedział głośniej kładąc młot na blacie kuchennym, uprzednio podchodząc do kuchni.

- Nie mówisz mi niczego, czego sam bym nie wywnioskował po kilku zdaniach.- Odpowiedziałem nieco wrednie. Usłyszałem westchnięcie boga. 

- Nie widzę u ciebie chęci powrotu do domu.- Zagadnęła Natasha siadając w pobliżu. Obok niej pojawiła się Mili i Wanda.

- Nie mam ich. A poza tym to nie mój dom.- Odrzekłem odkładając pusty kubek na stolik do kawy i kładąc głowę na poduszce leżącej obok.

- Ale się uparłeś...- Skomentowała Mili zmieniając miejsce i siadając obok mnie. Wzruszyłem ramionami.

- Prawdy zmieniać nie będę.- Odpowiedziałem obojętnie patrząc kobiecie w oczy. 

- Jak dla mnie to ty lubisz zwracać na siebie uwagę wzbudzając litość u innych.- Powiedziała i wstała.- Idę zrobić śniadanie.- Dodała i poszła w stronę kuchni.

Że niby ja zwracam na siebie uwagę poprzez wzbudzanie litości? Ja? 

Podniosłem się z kanapy i poszedłem za nią zostawiając dziewczyny za sobą. Mili stała z jakimś naczyniem zdenerwowana tym, że Thor znowu postawił młotek nie w tym miejscu co trzeba. Odłożyła pojemnik i ponownie odwróciła się do młota. Teraz patrzyłem jak ona bez najmniejszego problemu podnosi do góry broń Thora, odsuwa szufladę na śmieci i wrzuca go tam. Widząc, że się nie mieści, stopą upychała go razem z resztą odpadów. Na koniec trzasnęła szufladą i wytarła ręce o ubrania. W końcu zobaczyła, że się na nią patrzę.

- Co?- Zapytała obojętnie. Wziąłem głębszy oddech i powiedziałem:

- Właśnie podniosłaś młot Thora Gromowładnego.- Dziewczyny słysząc to spojrzały w naszą stronę.

- Wiem i wyrzuciłam go do śmieci. Teraz szuflada jest pełna i ktoś to musi wyrzucić.- Odrzekła. Założyła ręce na biodra.- Vision!- Krzyknęła a po chwili ze ściany wyskoczył android.

- Tak?

- Mógłbyś wyrzucić śmieci? Nikt inny raczej nie będzie chciał.- Dziewczyna prosząco patrzyła na Visiona.

- Zajmę się tym.- Zgodził się wynalazek Starka. Chwilę później zniknął wraz z workiem pełnym śmieci. I młotem Thora.

- A ty czegoś potrzebujesz?- Zwróciła się do mnie nie robiąc sobie nic z poprzedniego wyczynu. Skrzyżowałem ramiona na piersi i podszedłem znacznie bliżej Mili.

- Powiedziałaś, że lubię zwracać na siebie uwagę, wzbudzając litość u innych.- Odpowiedziałem z lekkimi pretensjami. Na jej twarzy wykwitł uśmieszek.

- A nie?- Zapytała. 

- Wcale tak nie jest.- Stwierdziłem przekonany.

- A ja myślę, że lubisz jak ktoś się zatrzymuje na chwilę przy tobie i głaszcze cię po głowie. Niczym taki bezdomny kociak.- Znowu podała stwierdzenie jednocześnie coś robiąc przy jedzeniu. 

- Teraz takie porównania będziesz robić? Nie jestem bezdomnym kociakiem.- Powiedziałem ostro. Nie zniechęciłem jej tym jednak.

- Ale mówiłeś, że nie masz domu. A poza tym kociaki są słodkie, tak samo jak ty.- Mówiła dalej. Przewróciłem oczami na to, że jestem słodki.

- Znowu?

- Kociaki potrzebują dużo pieszczenia i miłości, z tobą jest tak samo.- Zauważyła. Postanowiłem zamknąć jej usta.

- Skoro tak uważasz to daj mi tę miłość i pieszczoty...- Podszedłem i ją pocałowałem. Następnie  podniosłem ją do góry i posadziłem na blacie nie przerywając. Robiłbym to dalej gdyby nie te słowa:

- O nie! Na młot Thora! Idźcie do sypialni, czy coś.- Przerwałem i ujrzałem zniesmaczoną Hel wypowiadająca te słowa oraz siedzącą obok.

- Wybacz.- Powiedziałem i uwolniłem Mili z uścisku. Zaraz po tym zeskoczyła na podłogę. Moja córka dalej wpatrywała się w nas z zirytowaniem i zniesmaczeniem.- Pójdę zobaczyć czy Stark siedzi z Aleksandrą w laboratorium.- I poszedłem sobie.

Mili pov.

Loki zostawił mnie ze swoją córką. Znowu będzie coś gadać. Nie pomyliłam się.

- To było celowe, czy jak?- Zapytała uważnie obserwując każdy mój ruch.

- Być może. Powinnaś to wiedzieć, w końcu wiesz dużo.- Przypomniałam jej. Na jej twarzy wykwitł wredny uśmiech.

- Pyskata jesteś. Ciekawe czy w zaświatach też będziesz?- Zapytała sztucznie miłym głosem. Nie przerwałam swojej czynności.

- O ile się tam dostanę. Jak na razie mi nie śpieszno.- Odpowiedziałam też sztucznie miło.

- Mogę ci pomóc. 

- Troskliwa jesteś, ale nie.

- Dlaczego? Nie musiałabyś nosić tego ciężaru na plecach. Jest zbędny.- Zaraz. Ona mówi o moich skrzydłach?- Nie mylisz się.- Cholera!

- Czyż nie tak samo jest z tobą, droga Hel? Ukrywasz tak samo jak ja swoją drugą twarz.- Oparłam się o blat i nachyliłam się tak żeby mieć widok na jej twarz.- Ty już jesteś w piekle i to z woli Odyna. Powiedz mi jakie to uczucie przejąć władzę jako dziecko i to nawet bez wsparcia ze strony rodziców? Byłaś zbędnym wyrzutkiem, którego pozbyto się zmuszając do władzy.- Powiedziałam jej nie siląc się na sztuczny ton. To co powiedziałam najwidoczniej dotknęło boginię.

- Milcz!- Syknęła w moją stronę zła i... Lekko zrozpaczona. Właśnie takie emocje u niej wyczułam.

- Trzeba było nie zaczynać.- Posłałam jej ciepły uśmiech i całkowicie skupiłam się na gotowaniu.

Przyrządzałam tosty. Spokojnie i już nie zwracając uwagi na Hel robiłam co należy. Stopniowo zaczęli schodzić się domownicy, ale, że szybko robiłam potrawę to nie musieli czekać. Aleksandra pomagała mi w niektórych sprawach, co tez przyśpieszało proces. Kiedy wszyscy zasiedli rozpoczęły się rozmowy.

- Hel, dzisiaj z Thorem ruszam do Asgardu.- Oświadczył Loki. Dziewczyna spożywała tosta siedząc pomiędzy ojcem a Wandą.

- Nie ma problemu, ja też muszę dziś wracać.- Odpowiedziała patrząc w talerz.

- Już wracasz?- Zapytał Tony trochę smutny. Ten to oczywiście musiał zasiąść obok mnie i Aleksandry.

- Muszę. Obowiązki same się nie wypełnią.- Wytłumaczyła dziewczyna. Zdawała się taka przygnębiona.

- Szkoda. Ale zostań poznać jeszcze ostatniego członka naszej ekipy.- Odezwał się Sam. Hel uśmiechnęła się.

- Zniknę wraz z ojcem. Do tej pory powinien wrócić od rodziny.- Odpowiedziała uprzejmie.

- A tak właściwie...- Przypomniałam sobie.- Aleksandro nigdy cię nie pytaliśmy o rodzinę. Opowiesz coś?- Zapytałam blondynkę.

- Mieszkają w Polsce. Mam rodziców biznesmenów, którzy nie mają dla mnie czasu. Ciekawe czy w ogóle przeczytali ode mnie e-maila z tym, że jestem u Avengers? W sumie jakoś nigdy się o mnie nie troszczyli, więc to jest całkowicie u nich gdzieś. Myślicie, że dlaczego świąt nie spędziłam z nimi? Nie mają czasu.- Opowiedziała dziewczyna. Jej głos był mieszanką żalu i złości. 

- Jak zareagowali na wieść o twoich mocach?- Zapytała Wanda.

- Nijak. Kiedy odkryłam, że potrafię podnosić przedmioty nie dotykając ich, pojawiła się TARCZA. Zaproponowali żebym się uczyła panowania nad zdolnościami w szkole z internatem. Rodzice zgodzili się a ja nawet szybciej od nich. Od tamtej pory wymieniamy się wiadomościami raz na jakiś czas. Rozumiecie, są zajęci.- Odpowiedziała teraz obojętnie. 

- Miałem coś podobnego.- Odezwał się mój brat.- Bogaci nie mają czasu dla swoich dzieci.

- To prawda.- Przyznała Aleksandra.- Mimo to dużo bym dała żeby zjeść polskie jedzenie.- Tutaj się uśmiechnęła. Tony się aktywował.

- Chcesz żebym ci załatwił? Sam mogę ci zrobić! Nawet każę żeby przyleciało z Polski samolotem jak trzeba! Ściągnę ci wszystko!

- A ja mam wrażenie, że jedyne co chce pan mi ściągnąć to są moje majtki.- Odpowiedziała mu zyskując salwy śmiechu. Tony automatycznie się zamknął.

- Ahh, te żarciki...- Odezwała się Natasha.

- Macie na tych swoich światach jakieś wesołe?- Zapytał James przybyszów z innych planet.

- W sumie... Co trzeba zrobić aby egoistyczny miliarder, geniusz, playboy i filantrop stał się superbohaterem?- Zapytał Loki opowiadając suchara z Asgardu.

- Bez jaj!- Krzyknął Tony.

- Język!- Upomniał go Steve.

- Gdzieś we wszechświecie krąży żart o mnie?- Zapytał ignorując Kapitana.

- Tak, słyszałem go kiedyś od samego strażnika Bifrostu. Wracając, co trzeba zrobić aby egoistyczny miliarder, geniusz, playboy i filantrop stał się superbohaterem?- Zapytał ponownie Loki. Tony dał mu znać, że nie wie.- Rzucić mu bombę z jego nazwiskiem.- Rozległy się lekkie chichoty. 

- Dobra cwaniaku, masz coś jeszcze?

- Jeden, ale nie o tobie. Pochodzi z mojej prawdziwej, ojczystej planety. Idzie Lodowy Olbrzym i Asgardczyk przez świat Mrocznych Elfów. Przedzierają się przez straszną, gęstą mgłę, stają na wzgórzu i widzą tysiące Mrocznych Elfów. Asgardczyk na to ''ty, trochę się boję'' a Lodowy Olbrzym mówi ''Myślisz, że to jest straszne? Ja potem będę musiał sam wracać przez tą mgłę!''.- Opowiedział Loki znowu zyskując rozbawienie ludzi.

- Z czego wynika, że Asgardczyk zginie.- Odezwał się Vision jedyny, który siedział i nie jadł.

- E, tak. Dziękuję za spalenie dowcipu sprzed kilku tysięcy lat.- Powiedział zniechęcony bóg kłamstw.

- Czy słabość Asgardczyka wynika z jakichś stereotypów?- Zapytał zaciekawiony Vision.

- Każdy świat ma swoje stereotypy. W Asgardzie słabi są Midgardczycy, w Jotunheimie Asgardczycy. Tak samo jest u was. Rosjanie piją porządnie, Amerykanie trochę słabiej.- Tłumaczył Loki. Widać było, że obecnie to nim interesują się najbardziej.

,, Jaki ty jesteś mądry i zabawny.'' Powiedziałam mu telepatycznie. Kąciki ust Lokiego uniosły się do góry.

,, Wszystko dla ciebie.'' Odpowiedział.

- Skąd pan wie, że Rosjanie piją znacznie lepiej niż Amerykanie?- Zapytała Aleksandra. Loki uśmiechnął się szeroko.

- Podczas imprezy najpierw spojrzałem na Natashę a potem na Starka.- Wyjaśnił ponownie zyskując śmiechy pozostałych.- Wracając do tematu. Każdy świat ma swoje stereotypy. Bardziej rozwinięty czy nie.- Zakończył wypowiedź.

- A na twoim świecie Hel, jaki jest stereotyp?- Zapytała Natasha. Bogini zastanowiła się przez chwilę.

- Asgardczycy są głupi, puści i aroganccy.- Odpowiedziała po chwili. 

- Dlaczego akurat tak?- Zapytała Wanda.

- No spójrzcie na takiego Thora.- Wszyscy popatrzyli w jego stronę. Obecnie siłą wpychał sobie tosta w usta. Źle to wyglądało...- Kupa mięśni i nic więcej.- No to by się zgadzało. 

- Co?- Zapytał gdy zorientował się, że wszyscy na niego patrzą z obrzydzeniem i politowaniem.

- Nic, Thor, nic. Jedz dalej.- Powiedział do niego Loki niczym do dziecka specjalnej troski.

- A tak właściwie to gdzie mój młot? Stał tam jakiś czas temu.

***********************************************

Siemanko! Jak tam mordeczki? Tak właściwie to dobiliśmy do 7000 tys. odczytów. Nie mam pojęcia jak wam się to udało, ale dziękuję. Nie sądziłam, że komuś się to spodoba. Skomentujcie czy coś. Aha i kawały wymyślałam sama jak pisałam egzamin z matmy. Skończyłam duuuużo przed czasem. Pozdro dla tych co będą ze mną rywalizować w ''Young Cooks'' czy jak to się nazywało...

- Dlaczego dostałem tak głupiego maila?- Tony

- Jakiego?- Harley

- O jakimś udziale w programie kulinarnym.- Tony

- Ktoś się pomylił?- Loki

- Co tam pisało?- Autorka

- Coś o jakichś lekcjach gotowania u mamy i brata, pracy w restauracji...- Tony

- ... Co ty gadasz?- Autorka

- A najlepsze jest to, że podpisali się XYZ.- Tony

- Zapewniam, że to nie ja i nie mój e-mail z egzaminu.- Autorka

- Doprawdy?- Tony

- ... To nie ja.- Autorka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top