Pobudka

12 Grudnia, Baza Avengers

Mili pov.

Grudniowym i śnieżnym porankiem wstałam z łóżka w jako takim nastroju. Jakoś nie miałam ochoty na nic. Odkąd Lokiś leży w śpiączce, a trwa to już prawie półtora tygodnia, jakoś tak nudno jest w tym domu. Kiedy nie był w śpiączce było znacznie weselej, denerwowaliśmy Tonego, Szofera, razem spaliśmy i w ogóle... A teraz jakoś drętwo. W trakcie gdy Loki spał, mieliśmy kilka drobnych akcji, ale nic rażąco szczególnego. Jakieś napady na banki, roboty HYDRY na mieście, albo napady na polityków. Oprócz tego zaczął padać śnieg! Postanowiłam wstać już z łóżka, i skierowałam się do łazienki. Rozczesałam moje długie, rude włosy, po czym związałam go w kuca na boku okraszając go spinkami ze srebrnymi motylkami. Z makijażem nie kombinowałam za bardzo. Zdecydowałam się na lekki puder, błyszczyk, tusz do rzęs i jasnoróżowy cień do powiek. Przyszła kolej na ubrania. Skierowałam się do mojej szafy. Wybrałam jasnoróżową długą sukienkę, całą z falbanek i na ramiączka, nie koniecznie odpowiednie na tę porę roku. Z przodu była krótsza, a z tyłu dłuższa. Taka śliczna i urocza. Jasnoróżowe balerinki i koniec.

Zabrałam jeszcze ze sobą jakiś lekki sweterek i podążyłam do kuchni. Nikogo jeszcze nie było, ale to mi nie wadziło, więc puściłam sobie muzykę. Obecnie leciało ''War'' Poets of the Fall. Śpiewając pod nosem zaczęłam przygotowywać takie luksusowe kanapki. Sama przy okazji strzeliłam sobie kawę z cukrem i mlekiem. Klasycznie, do kuchni wszedł Steve.

-Cześć!- Powiedział w drzwiach.

-Hej.- Odpowiedziałam nieco znużonym tonem. Nie uszło to jego uwadze.

-A ty co taka przybita?

-Troszkę się martwię.- Odpowiedziałam dalej wykonując swoją czynność.

-O Lokiego?- Zapytał robiąc kawę.

-Tak.- Odpowiedziałam krótko.

-Dlaczego?- Co on się tak głupio pyta?

-Bo jeszcze się nie obudził. I nudzę się bez niego.- Odpowiedziałam, na co Kapitan uśmiechnął się lekko.

-Nudzisz się?- Zapytał znowu.

-No bo wiesz, jak był to się Szofera denerwowało, Tonego, a tak to nudno jest.- Stwierdziłam zanosząc kanapki na stół.

-Lubisz go, prawda?

-A co to za pytanie?- Zdziwiłam się jego pytaniem.

-Niektórzy uważają, że między wami jest coś więcej.- Stwierdził Kapitan. Zrobiłam kolejny talerz kanapek.

-Przyjaźnimy się, to wszystko.- Odpowiedziałam poważnie.

-Oprócz tego nic?- Upewniał się Steve. Uśmiechnęłam się ciepło.

-Nie, nic.- Odpowiedziałam.

Jak co dzień zaczęli się schodzić stopniowo Avengers, aby znowu zjeść to co przygotowałam. Jakoś atmosfera mi się umiliła kiedy przyszedł Tony i mnie wyściskał. Czasem taki brat się przydaje. Opowiedział mi o stanie Lokisia, który nadal pozostaje nie zmieniony, oraz o tym żebym się nie martwiła. Po śniadaniu chłopcy sprzątali ze stołu, przeważnie Vision, Sam, Clint i Steve. Ja, Wanda, Nat, Tony usiedliśmy na kanapie, a Thor znowu poleciał chyba do Asgardu.

-Tony połóż ręce na kanapie.- Poleciłam dla brata. Ten bez słowa wypełnił prośbę i po chwili siedziałam mu na kolanach.

-Mogłaś po prostu powiedzieć.- Stwierdził uśmiechając się. Ja okręciłam swoje ramiona wokół jego szyi.

-A jakbyś się nie zgodził, to co?- Zapytałam spoglądając na niego uśmiechnięta.

-Ja na przytulaski zawsze się zgadzam.- Odpowiedział ściskając mnie lekko.

-Jak dla mnie za dużo cukru.- Usłyszeliśmy Jamesa i oboje na niego spojrzeliśmy. Mieliśmy podobne miny na twarzy. Taka mieszanina niesmaku i zirytowania.

-Mówisz tak tylko dlatego, że ciebie jeszcze nigdy nie przytuliła.- Odgryzł się mój braciszek. Kilka osób zachichotało.

-Myślisz, że jak jesteś moim kumplem, to nie mogę ci skopać tej...- Zaczął James, ale Steve mu przerwał.

-Szanuj mowę ojczystą!

-Powiedział obrońca kraju.- Skomentowałam. Steve popatrzył na mnie spod przymrużonych powiek.- Dla polityków też taki jesteś? Obejrzyj czasem wiadomości, będziesz miał nowy cel.

-A co ty ode mnie chcesz?- Zapytał Kapitan Ameryka.

-Ja ci próbuję znaleźć nowy cel w życiu.- Odpowiedziałam obojętnie, drapiąc Tonego po brodzie. Ten wariat zamknął tylko oczy, oczekując na dalsze pieszczoty.

-A gdzie Vision zniknął?- Zapytała Natasha.

-Był tu przed chwilą.- Odpowiedział Sam.

-Ale już go nie ma.- Teraz Tony. Po chwili jak na zawołanie ze ściany wyskoczył Vision.

-Panie Stark.- Mój brat zmuszony był przerwać pieszczoty i spojrzał na Visiona pytająco.- Doktor Helen kazała przekazać, iż Loki się wybudził.- Spadłam z kolan brata, naprawdę. Popatrzyłam na Visiona i zapytałam:

-Nie kłamiesz, prawda?- Podniosłam się z ziemi rozmasowując obolały pośladek i poprawiając sukienkę.

-Nie kłamałbym w takiej sprawie.- Odpowiedział spokojnie. Zaczęłam biec w stronę pokoju w którym powinien znajdować się Lokiś. Za sobą usłyszałam krzyk Tonego:

-Ej!! A ja to co??!!

-Znudziłeś mi się!- Odkrzyknęłam szczęśliwa. Pobiegłam dalej do szpitala. Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam Helen stojącą i robiącą jakieś badania. Na łóżku siedział nakryty kołdrą mój ukochany Lokiś.

-Lokiś!!- Krzyknęłam do zaskoczonego Lokiego, po czym rzuciłam się mu na szyję. Po chwili zaśmiał się cicho i objął mnie również.

-Też tęskniłem, piękna.- A ja tęskniłam za tym. Nie miałam ochoty się odsuwać od mojego boga.- Dobra, chyba musisz się odsunąć na chwilę, bo pani doktor chce zrobić jakieś badania.- Powiedział po kilku chwilach. Ja wślizgnęłam się bardziej na łóżko, tak, że teraz siedziałam od strony ściany. Położyłam się wygodnie na jego poduszce. Lokiś spojrzał na mnie wymownie.- Nie za wygodnie ci?

-Ciutkę za twardo jak na moje standardy.- Oceniłam z miną znawcy.- Wiesz, mój tyłeczek by się zniszczył na takim posłaniu.- Stwierdziłam zyskując wesołe spojrzenie Loczka.

-Nie wątpię, a teraz jakbyś się mogła posunąć..- Loki zaczął mnie spychać z poduszki i ogólnie sunąc mnie na chłodną ścianę.

-Ej, Loki ta ściana jest zimna!- Krzyknęłam starając się jak najbardziej uniemożliwiać ataki Lokiego.

-Ja jeszcze bardziej.- Odpowiedział uśmiechając się szeroko. Ostatecznie wyszło tak, że Loki leżał na poduszce, a ja na jego torsie co mi nie wadziło.

-Będziesz mógł wyjść teraz, dalej powinno już być wszystko w porządku.- Oświadczyła Helen.

-Loki, wychodzisz.- Powiedziałam uradowana.

-Wiem, zrozumiałem Mili.- Odpowiedział uśmiechnięty.

-Bystry jesteś.- Zauważyłam. Loki podniósł się z łóżka, zrzucając mnie na poduszkę.

-Wiem, a teraz pójdę do swojego pokoju żeby się umyć. Idziesz ze mną?- Zapytał spoglądając na mnie.

-Umyć się z tobą?- Zapytałam zdziwiona.

-Miałem na myśli iść do mojego pokoju głupiutka dziewczynko, ale jak chcesz iść ze mną pod prysznic...- Loki uśmiechnął się zawadiacko.

-Mogę iść z tobą do pokoju, ale prysznic sobie daruję.- Odpowiedziałam patrząc na niego.

-Ooo.. Szkoda. Twoja decyzja. Ty tracisz.- Zaczął kusić mnie bóg.

-Nie kuś.- Przerwałam.

-Ja wiem, że ty mnie uwielbiasz.- Odpowiedział uśmiechając się szeroko.

-Jasne, jasne, a chodzić to pamiętasz jak?- Zapytałam a ten wycelował we mnie spojrzeniem.

-No, raczej tak..- Odpowiedział zmieszany.

-Zaraz się okaże.- Loki wstał z łóżka nieco się chwiejąc, ja za nim w razie potrzeby będę z tyłu. Postawił pierwszy krok. W miarę dobrze, ale przy kilku następnych prawie by się przewrócił. Gdyby nie ja, oczywiście.- Pomogę ci, dobrze?- Zaproponowałam, po czym złapałam go pod ramię.

-Jakbyś mogła..- W tym momencie Loki wydawał się taki nieporadny, ale przez to bardzo uroczy. Przyjął moją rękę z wdzięcznością w oczach.- A, i jeszcze jedno. Niech to zostanie między nami, w sensie to chodzenie.

-I tak tajemnica lekarska mnie obowiązuje.- Odpowiedziała Helen obserwując moją lekcję chodzenia.

-Jasne. Nikomu nic nie powiem.- Powiedziałam teraz już zostawiając Lokisia na własnych siłach. Chodzenie szło mu już bez najmniejszego problemu.

-Dobra, więc my już pójdziemy.- Powiedział Loczek zbliżając się do wyjścia.

-Na razie!- Rzuciliśmy do pani doktor jednocześnie.

-Do widzenia!- Odpowiedziała i po chwili zostawiliśmy ją w szpitalnym pomieszczeniu.

-Ciekawe czy moje moce znowu działają.- Zastanowił się czarnowłosy. Ja w tym czasie miałam okazję podziwiać jego wyraźnie wystające kości policzkowe.

-Wypróbuj.- Powiedziałam teraz zwracając uwagę na drogę, którą idziemy. Po chwili poczułam jak mój towarzysz łapie mnie za rękę, a następnie znaleźliśmy w jego pokoju.- Wszystko już działa.- Stwierdził.

-Nieźle.- Pochwaliłam jego zdolność teleportacji.

-Wiem.- Odpowiedział beznamiętnie.- Idę się umyć, idziesz ze mną?- Zapytał teraz uśmiechając się zawadiacko.

-Raczej zostanę i poczekam.- Odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.

-Szkoda. Ale ty tracisz jak coś.- Teraz mówił z taką nutką wyższości w głosie.

-Jasne.- Wzruszyłam tylko ramionami.

-A nie wierzysz?- Zapytał podchodząc blisko tak, że teraz patrzył na mnie z góry.

-Idź już do tej łazienki, ok?- Zaproponowałam przerywając kontakt wzrokowy między nami.

-Przez ciebie o tym zapomniałem.- Stwierdził odsuwając się ode mnie. Spojrzałam na niego zdziwiona, co chyba zauważył.- Po prostu ładnie dziś wyglądasz, wiesz?- Zapytał oceniając wzrokiem moje ubrania.- Niemalże jak księżniczka.- Dodał po chwili a ja jestem pewna, że się zarumieniłam.

-Dziękuję.- Odpowiedziałam skromnie próbując zakryć włosami rumieńce.

Loki uśmiechnął się lekko i wszedł do łazienki biorąc najpierw bieliznę z szafki. Ja usiadłam na jednym z foteli i zaczęłam rozmyślać. Chyba powinnam mu podziękować za to co zrobił. A ja jeszcze tego nie zrobiłam. No nic, jak wyjdzie to, to zrobię. Ale ja się pytam dlaczego? Z tego co jeszcze przeczytałam w jego aktach nie wynika, że byłby zdolny do takiego czynu. Może naprawdę jest inny niż mówią? Może wcale nie zasługuje na miano potwora, kłamcy i bezlitosnego zabójcy. Jeszcze długo bym tak myślała gdyby nie to, że wszedł Loki... W samym ręczniku wokół bioder... Muszę przyznać, że klatę i brzuszek ma ładnie wyrobiony... Nie był zbyt umięśniony jak Thor, ale tak w sam raz. Jego mokre włosy lepiły się do reszty ciała i spływały z nich cienkie strużki wody. Skórę miał bladą jak na twarzy, ale to mu nawet pasowało... I teraz zdałam sobie sprawę z tego, że od dłuższej chwili mu się przypatruję. A raczej jego ciału.. Na jego twarzy wykwitł szeroki, prawdziwy uśmiech. Ja myślałam, że sobie wbiję swój miecz w głowę..

-No i co powiesz? Podobam ci się?- Zapytał zauważając, że się na niego patrzę.

W tym momencie jeszcze bardziej napiął swoje mięśnie, pozując przy tym. Ja położyłam dłonie na twarzy w celu zakrycia swoich rumieńców i zażenowania na twarzy. Oprócz tego, wstydu. No bo zazwyczaj nie patrzę na klaty nagich chłopaków.

-Weź się ubierz.- Zaproponowałam bogowi. Niezmiernie przystojnemu bogowi.

-Jak sobie życzysz ma pani.- Odpowiedział. Odwrócił się i zaczął szukać ubrań w szafie. Ja nie pohamowałam mojego spojrzenia i jeszcze na niego zerknęłam. Kiedy Loki wyciągnął ubrania zaczął... Zdejmować ręcznik!?

-Loki! Nie tutaj!- Krzyknęłam. Ten obdarzył mnie rozbawionym spojrzeniem. Ja teraz płonęłam rumieńcem.

-A gdzie? U siebie jestem.- Odpowiedział poważnie.

-Nie wiem, idź do łazienki, na korytarz nawet, ale nie rozbieraj się jak ja jestem w twoim towarzystwie!- Krzyknęłam pretensjonalnie. A ten dalej się cieszy.

-Dobra, dobra idę do łazienki.- Oświadczył rozbawiony, i po chwili zniknął za ciemnymi drzwiami. Kiedy wyszedł miał na sobie czarną bluzę, spodnie w tym samym kolorze oraz buty. Pod rozsuniętą bluzą był zielony podkoszulek.

-Teraz ci się podobam bardziej?- Zapytał zrezygnowany.

-Tak.- Odpowiedziałam krótko. Ten mruknął coś jeszcze pod nosem i powiedział:

-To może teraz wypadałoby się przywitać z resztą?- Zapytał rozczesując jeszcze swoje włosy.

-Możemy iść.- Powiedziałam.- Ale najpierw chciałabym ci coś powiedzieć.

-Taak? Słucham?- Zapytał kończąc układać jeszcze nieco mokre włosy.

-No bo... Eee..- Nie miałam pomysłu jak zacząć. Nerwowo zaczęłam przebierać palcami. Loki popatrzył na mnie ponaglającym spojrzeniem.- Po prostu chciałam ci podziękować za to co zrobiłeś. W sensie, że mnie uratowałeś ryzykując utratę własnego życia.- Głos zaczął mi się załamywać. I nie wytrzymałam, podeszłam blisko Lokisia i się w niego wtuliłam. Tam zaczęłam płakać i po chwili owinęły się wokół mnie jego ramiona.- To ja powinnam tam leżeć, nie ty.

-Ciii..- Loki chyba nie wie co powinno się mówić w takich sytuacjach.- Nie płacz, to nie twoja wina. Musiałem to zrobić, bo bym stracił jedyną przyjaciółkę w tym popierzonym wszechświecie...- Spojrzałam na niego załzawionymi oczami.

-Jestem twoją jedyną przyjaciółką?- Zapytałam nie wierząc w to co mówi.

-Tak, jedyną.- Chyba mu ciężko być tak osamotnionym.

-Uwielbiam cię.- Oświadczyłam.

-Wiem. Mnie się nie da nie lubić.- Odpowiedział rozbawiając mnie trochę.

Kilka chwil jeszcze siedzieliśmy w uścisku, ale musieliśmy iść do kuchni aby potwierdzić dobry stan Lokisia. Skierowaliśmy się tam, ale to w następnym...

************

Witajcie! Next jest i dziena za tyle wglądów. I tak jakoś krótko wyszło, czy mi się wydaje? Możliwe, że tak, bo dzisiaj miałam w planach w Skyrima pograć. Ps. Kto grał w Skyrima? Piszcie w komach.

-Ja grałem w butelkę.- Tony

-A ja w piłkę.- Steve

-A ja w Skyrima.- Autorka

-To fajnie! A co to takiego?- Steve

-Gra komputerowa.- Tony

-A co to takiego?- Steve

-To takie coś na kompa.- Autorka

-A co...- Steve

-No weź! W Skyrima nigdy nie grałeś?- Tony

-Tony, grałeś w Skyrima??- Autorka

-No pewnie, że tak. Cudowne zajęcie na długie zimowe wieczory.- Tony

-Ty. O 20:00. U mnie. Przy kompie. Z pizzą. Ewentualnie żelki.- Autorka

-Da się zrobić.- Tony

-A ja?- Steve

-Siedź cicho. Najpierw naucz się kompa włączać.- Autorka

-Hahaha! Wystarczy zagrać w grę aby cię polubiła!- Tony

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top