Pierwsze chwile w Asgardzie

(na górze macie wersję Thor Ragnarok 4D. Na początku pitolenie, później akcja. Polecam XD dop. aut.)

Mili pov.

Siedziałam na łóżku pogrążona we własnych myślach, próbując skupić się na słuchanej przez mnie muzyce. Jednak jakoś nie mogłam przestać o tym myśleć. Byłam zestresowana tym co mogło nastąpić i co jest bardzo prawdopodobne. Loki zaprosił mnie na bal w tym Asgardzie do którego zabierze mnie dzisiaj a ja się zgodziłam, ale oboje zapomnieliśmy o jednej istotnej sprawie.

Mój ojciec Tyr. Przecież on tam mieszka! Jest ogromne prawdopodobieństwo tego, że go spotkam. Nie wiem czy chcę... Z jakiegoś powodu mnie to przeraża. A jeśli spotkamy się i on mnie odepchnie? Teraz jest ciężko mi o tym myśleć a jak to nastąpi to będzie ze mną jeszcze gorzej. Kiedyś jak o tym myślałam to z nadzieją i ciekawością jednak teraz boję się i mam wrażenie, że wolałabym go unikać niż skonfrontować się z nim twarzą w twarz. Gdybym w końcu się z nim spotkała... Musiałby odpowiedzieć mi na wiele pytań. Jak spotkał się z moją matką? Dlaczego postanowił mnie zostawić samej sobie? Dlaczego przychodził do mnie kiedyś w postaci snu? Czemu przestał? I dlaczego jestem taka zmutowana, do cholery? 

Ciekawe czy będzie w stanie odpowiedzieć na każde z nich? 

Nie usłyszałam kiedy obok mnie pojawił się Loki. Zauważyłam, że tu jest dopiero jak się położył nieopodal mnie. Jego obecność sprawiła, że wyciągnęłam z uszu słuchawki i razem z komórką położyłam je na szafce nocnej. Bóg musiał zauważyć moje zaniepokojenie i zamyślenie. 

- Nad czym tak myślisz? - zapytał wygodniej rozkładając się na moim łóżku. Odsunęłam się do tyłu tym samym zbliżając się do Lokiego. Dzisiaj Loki całkowicie ubrał się na czarno, co bardzo do niego pasowało, nawet jeśli wyglądał na kogoś w żałobie. Miał swój własny styl i niepowtarzalny wygląd, oraz charakter.

- Nad Asgardem i... - zacięłam się na chwilę. - Moim ojcem.. - dodałam po chwili ciszy. Nie wiedziałam co bóg na to odpowie. Może tego nie zrozumieć w taki sposób jaki bym chciała. Jeśli być szczerym to Loki nie jest raczej osobą, z którą można by porozmawiać o relacjach typu dziecko i rodzice. Zwłaszcza jeśli chodzi o relację dziecko i ojciec.

- Boisz się swojego pierwszego spotkania z Tyrem? - zapytał przysuwając się bliżej mnie. Tak trochę... Niebezpiecznie bliżej. To sprawiło, że moje serce znacznie przyspieszyło. Loki podniósł się do pozycji siedzącej, więc teraz czułam na sobie jego chłodny oddech sprawiający, że poczułam ciarki na plecach. Im więcej o tym myślałam tym bardziej miałam wrażenie, że czarnowłosy chce postawić następny krok w naszej relacji.

- Trochę tak... - powiedziałam lekko zmartwiona. Nagle poczułam jak bóg kłamstw oplata wokół mnie swoje ramiona i przyciąga bliżej siebie. Nie opierałam się mu i sama się w niego wtuliłam. - Zdaję sobie sprawę z tego, że jest duże prawdopodobieństwo iż go spotkam. Ale jak to będzie wyglądać? Przytulę się do niego czy dam mu w mordę za te wszystkie lata? Ale w moim przypadku pewnie bardziej to drugie. - stwierdziłam z lekkim uśmiechem. W dalszym ciągu pozwalałam na to żeby Loki coraz bardziej się do mnie zbliżał.

- Nie wątpię. - odpowiedział z lekkim rozbawieniem w jego głosie. - Ale jednak... Może jeśli masz szansę na to żeby uzyskać kolejnego członka rodziny to wykorzystaj to. - powiedział lekko mnie tym zaskakując. Nie sądziłam, że go to obchodzi. 

- Nie wiedziałam, że usłyszę od ciebie coś takiego. - powiedziałam spoglądając mu w oczy. Jego twarz była poważna jednak oczy zdradzały troskę. To nie było zbyt często spotykane u jego osoby. 

- Bo myślę, że zasługujesz na większe szczęście, o które będzie ciężko przy moim boku. - wyznał ściszonym głosem. To sprawiło, że poczułam ukłucie w sercu. Loki pomimo, że nie okazywał tego przy innych ludziach, tak naprawdę miał niskie mniemanie o sobie. To był jego problem osobisty.

- Przy tobie byłabym szczęśliwa, dlaczego mówisz, że może być inaczej? - zapytałam chcąc żeby podał argumenty. Na jego twarzy wykwitł ironiczny uśmiech mówiący ''sama sobie odpowiedz na to pytanie''.

- Czy naprawdę muszę mówić to, że jestem tym kim jestem a jestem złoczyńcą, który zabił osiemdziesięciu ludzi w dwa dni, jestem też Lodowym Olbrzymem a do tego adoptowanym i znienawidzonym synem Odyna. Tyle chyba wystarczy. - powiedział przybity swoimi własnymi słowami. Jedną dłonią przejechałam po jego policzku zwracając wzrok boga na mnie, bo gdzieś w trakcie utkwił go w pościeli pod nami. 

- Jestem w stanie zaakceptować to wszystko, tak jak i całą twoją przeszłość. A poza tym czuję, że zostałeś zmuszony do tamtych rzeczy i to pewnie przez tę samą osobę, która cię nęka przez sen. - stwierdziłam patrząc mu w oczy. Loki delikatnie dotknął swoją mojej dłoni mając trochę zasmuconą minę.

- Że też spośród tylu bardziej godnych ciebie i lepszych mężczyzn ty musiałaś się zdecydować na mnie. - powiedział ze słabym uśmiechem. Odwzajemniłam go, tylko mój szczery i pocieszający.

- Bo cię kocham, głupku. - wyznałam mu po raz kolejny. Zauważyłam, że przy takich wyznaniach czuje się on nieswojo i nie wie co ma robić, więc żeby dłużej się nie stresował po prostu go pocałowałam. 

Na początku delikatnie, jednak po chwili to on zdecydował się pogłębić pocałunek. Żeby nam obojgu było wygodniej przechyliłam się do tyłu i położyłam na łóżku a on zawisł nade mną. Loki coraz pewniej czuł się z tym co robi, więc zjechał z całusami na moją szyję pozostawiając tam mokre ślady. Wiedziałam, że mam na twarzy rumieńce zawstydzenia tym co się dzieje, ale coraz bardziej mi się to podobało. W końcu bóg pozwolił sobie na włożenie zimnej dłoni pod moją bluzkę nieco bardziej odchylając ją do góry i ukazując mój brzuch. Od jego chłodu dostałam gęsiej skórki. Następny krok wykonałam ja odsuwając go trochę od siebie i uzyskując zmieszane spojrzenie boga, który prawdopodobnie pomyślał, że chcę go odtrącić, jednak ja chciałam żeby pozbył się swojej koszulki. Widząc co chcę zrobić po prostu mi z tym pomógł. Chwilkę później jego górna część garderoby spadła na podłogę obok łóżka. Zauważyłam, że jego mięśnie się napięły, więc teraz mogłam się im teraz dokładniej przyjrzeć. W kilku miejscach były różnego rodzaju blizny, ale najbardziej zaintrygowała mnie ta długa, przechodząca przez prawie cały tors szrama. Odruchowo jej dotknęłam i przejechałam po całej jej długości. Usłyszałam zadowolone mruknięcie czarnowłosego, więc postanowiłam sprawić mu więcej przyjemności najpierw gładząc jego nagie części ciała a później składając na nich delikatne, wilgotne całusy. Widocznie zrelaksowany Loki leżał teraz wygodnie na łóżku, aż w końcu usiadłam na nim okrakiem. Wtedy podniósł się podtrzymując mnie żebym mu nie wypadła i jednocześnie mnie całując, zaczął zdejmować mi bluzkę. Nie zajęło mu to długo. Władzę nad nami coraz bardziej przejmowało pożądanie i namiętność, zwłaszcza nad Lokim widzącym, że na górze mój biust zakrywa już tylko czarny stanik. Ja szczyciłam się tym, że mu się podobam i tak na niego oddziałowuję. W końcu czarnowłosy rzucił mnie na łóżko i ponownie nade mną zawisł coraz bardziej okazując swoje emocje.

Pozwoliłam mu przechodzić do dalszych czynności i pozwalałam na coraz więcej. Nie spieszyliśmy się z tym wszystkim, bardziej chodziło o przyjemność z towarzystwa drugiej osoby. Nie było to tak jak w przypadku numerków na chwilę. Przy Lokim, który nie robił tego na szybko czułam się atrakcyjna a czekając na to tyle czasu pokazał, że to nie jest związek na jeden raz. Nasze ciała dopiero się poznawały zyskując przy tym dużo przyjemności.

W końcu Loki zdecydował się pozbyć reszty moich ubrań na górnej części ciała. Szybko rozpiął mi stanik i już miał odsłaniać moje piersi, ale... Wszystko co dobre szybko się kończy.

- Oh! Przepraszam! Nie wiedziałem, że wy teraz ten tego... - gdzieś przy drzwiach z dupy pojawił się Szofer. Na jego zaczerwienionej twarzy widziałam głupi uśmiech. Loki widząc go nagle zaczął zarzucać kołdrę na mnie aby Thor nie widział mnie półnagiej. Co z tego, że sam był w połowie rozebrany.

- Odyn nauczył cię machać tym młotem, ale nie nauczył do głupich drzwi zapukać? - czarnowłosy był ewidentnie niezadowolony tym, że ktoś nam przeszkodził. I zresztą się mu nie dziwię, bo ja też. Było całkiem miło jak Lokiś się otworzył i po tym zaczęliśmy się zbliżać w ten sposób. Szofer nie byłby sobą gdyby nie przeszkodził nam.

- Nie spodziewałem się, że wy akurat w trakcie tego... - najwidoczniej było mu głupio sądząc po tym, że patrzył na wszystko w pokoju z wyjątkiem nas. Mimo iż byłam zła na niego to jednak ja też byłam zawstydzona sytuacją. W tym momencie dziękowałam Lokiemu za to, że mnie okrył.

- Mam nadzieję, że masz powód przerywać nam w takim momencie. - powiedział bóg kłamstwa całkowicie się ode mnie odsuwając. I cały nastrój prysł a ja poczułam się odsłonięta. Podniosłam się do pozycji siedzącej kurczowo przyciskając okrycie do piersi a następnie przytuliłam się twarzą do ramienia Lokiego.

- Chciałem tylko powiedzieć, że chyba powinniśmy już ruszać do Asgardu jeśli chcesz jej coś tam pokazać. - odpowiedział Szofer. Nie wiedziałam czy dalej jest taki czerwony, ale teraz bardziej obchodziło mnie to czy ja jestem. Poczułam rękę Lokiego na plecach.

- Zaraz się przygotujemy. - zapewnił zimno Loki. Po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, więc odsłoniłam twarz. Po tym zajściu wcale nie miałam ochoty na kontynuację tego co zaczęliśmy. Teraz czułam frustrację i złość na Szofera.

- Czy on zawsze przychodzi wtedy kiedy jest najmniej potrzebny? - zapytałam nie ukrywając zdenerwowania. Z powrotem zapięłam stanik i sięgnęłam po bluzkę na podłodze, po czym ją nałożyłam i wstałam z łóżka. Zerknęłam na boga, który najwidoczniej też był zdegustowany i stracił ochotę.

- Tak. Cały on. Element zbędny. - odpowiedział również podnosząc się. - Myślę, że później dokończymy, więc bądź przygotowana. - dodał uwodzicielskim głosem. Uśmiechnęłam się równie zmysłowo.

- Mam nadzieję. - odpowiedziałam w już lepszym nastroju. Loki magicznie zmienił ubrania z midgardzkich na asgardzkie. Widząc to, coś sobie uświadomiłam. - Loki, ale co ja na ten bal założę, nawet nie wiem co oni tam noszą! - krzyknęłam spanikowana lekko dziwiąc tym boga. On jednak pozostał spokojny.

- Czym się martwisz? Kupimy ci suknię i jakieś ubrania żebyś nie rzucała się w oczy i żebyśmy mieli spokój. - zapewnił czarnowłosy. To mnie trochę uspokoiło, ale jednak zależało mi na tym żeby dobrze wyglądać i wypaść. Nie mogłam być jak wywłoka, nie przy poznaniu się z rodzicami Lokiego.

***

W końcu użyliśmy tego portalu, którym podróżuje Szofer i Loki. Razem z nami była też Jane, która postanowiła pokazać klasę i nic nie mówić na temat mojego wcześniejszego zachowania. Nie żeby mnie coś to obchodziło. Zrobiłam co chciałam i na tym na razie się skończy. Ogólnie Loki raczej nie planował łączyć naszego czasu w Asgardzie, wraz z planami Thora i Jane. To też mi nie przeszkadzało.

Pierwszy raz miałam okazję tak podróżować i nie wiedząc co się stanie, kurczowo trzymałam się objęć Lokiego. Jednak bardzo mi  się podobały te wszystkie barwy wokół nas. Było po prostu pięknie. W końcu poczułam pod stopami twardy teren i zobaczyłam, że już nie lecimy. Przed nami Szofer i Jane wyszli już z tego tunelu a ja z Lokim chwilę później. Znaleźliśmy się w jakiejś dużej kopule na środku której stał jakiś mężczyzna podpierający się mieczem. Loki popchnął mnie trochę do przodu, do tego czarnoskórego faceta. Miał na sobie złotą zbroję a wydawał się patrzeć wprost na mnie. Trochę mnie to peszyło ale postanowiłam ukazać pewność siebie.

- W końcu wróciłaś do swej rodzimej ziemi, Esperio Tyrdaughter. - on do mnie czy około mnie? Wszystko wskazuje na to, że jednak do mnie. Dziwnie się poczułam kiedy nazwał mnie "Esperia Tyrdaughter". To jak ja się w końcu nazywam, bo mam wrażenie, że ludzie wokół mają na to większy wpływ niż ja.

- Mam na imię Milagros Esperanza. - odpowiedziałam zyskując jego rozbawione spojrzenie. Co jest zabawnego w tym, że już nie wiem kim jestem!?

- Na Midgardzie, owszem. Ale tutaj ci co wiedzą o twoim istnieniu znają cię jako Esperia, córka Tyra. - oznajmił trochę poważniej. Ci co wiedzą o moim istnieniu? To pewnie niewiele osób skoro tak to ujął.

- Ci co wiedzą o moim istnieniu? - powtórzyłam jego wcześniejsze słowa. - Dużo osób o nim nie wie?

- Są sprawy, o których wie tylko Odyn i wybrani. Ja widzę wszystko i wiem i wiedziałem, że potomkowie Odyna spotkali na swej drodze jedyne dziecko Tyra. - wyznał. Skoro wie wszystko to ciekawe czy wie w czym wcześniej przeszkodził mi i Lokiemu Thor? - Skoro chcesz mnie jeszcze sprawdzić to powiem ci, że nawet to widziałem. - wyznał z rozbawionym uśmiechem. Ja stałam się czerwona a reszta obok nas nie wiedziała o co chodzi.

- Ale tak nie wolno... - powiedziałam skrępowana.

- Samo się nawinęło. - powiedział przepraszającym tonem. - Nie przedstawiłem się, jestem Heimdall, Strażnik Tęczowego Mostu. - przedstawił się umiejętnie zmieniając temat. Ja delikatnie się uśmiechnęłam i dygnęłam przed nim.

- Ja mam na imię... W sumie to już nie wiem jak. - odpowiedziałam z optymistyczną niemocą w głosie. Heimdall swój wzrok utkwił gdzieś w przestrzeni. - Myślę, że nie będziemy ci już przeszkadzać. - powiedziałam odchodząc w stronę Lokiego stojącego za nim.

- Pamiętaj, że twój ojciec jak coś robi to z jakiegoś powodu. Nie wiń go o nic. - dodał jeszcze cichszym głosem jak Loki mnie objął i poprowadził dalej.

Myślę, że sama o tym zdecyduję.

Oczywiście, Szofer i Jane miziali się przy jakichś koniach. Jeden z nich był ciemny i to do niego podprowadził mnie bóg kłamstwa. W międzyczasie miałam okazję rozejrzeć się na widok poza kopułą. Przed nami rozciągał się słynny Tęczowy Most mieniący się różnymi kolorami. Jeszcze dalej stało miasto zbudowane jakby ze złota a nad nim górował olbrzymi pałac. Bynajmniej wydawało mi się, że to pałac. Jeszcze dalej widziałam zarysy gór. Tu było pięknie i magicznie. Oglądając to wszystko zapomniałam, że Loki jest obok i prawdopodobnie czeka aż wsiądę na konia.

- Podoba ci się? - zapytał przypominając o swoim istnieniu. Odwróciłam się w jego stronę z delikatnym uśmiechem.

- Tutaj jest zachwycająco. - powiedziałam nie kryjąc emocji. Pewnie wyglądałam głupio tak rozglądając się, ale kogo to obchodzi? Najwidoczniej w pewien sposób połechtałam jego męską dumę, bo był zadowolony z tego co powiedziałam.

- Zobaczysz co pokażę ci dalej. I gdzie cię zabiorę. - ostatnie powiedział ciszej, ale postanowiłam się nie dopytywać. Po prostu dalej cieszyłam się widokiem.

- Więc planujecie pozwiedzać? - zapytał gdzieś z tyłu Szofer. Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że on i Jane już prawie odjeżdżali. Trochę rozbawiła mnie różnica postury boga i tej kobiety.

- Tak. - odpowiedział Loki. - W międzyczasie kupię jej suknię, jeśli o to właśnie próbowałeś zapytać. - dodał zaraz potem. Najwidoczniej chciał żeby tamci opuścili nas jak najszybciej.

- Ubierzesz ją w przypadkowym sklepie, bracie? To do ciebie niepodobne. - odpowiedział Szofer prowokująco. Loki postanowił jednak pozostać spokojny i grzecznie mu odpowiedzieć.

- Oczywiście, że nie w przypadkowym, bracie. Zabiorę ją do najlepszego projektanta i wyciągnę od niego najpiękniejszą suknię jakiej nie chce się on pozbywać, bo to jego najlepsze dzieło. - powiedział z dumą czarnowłosy. - Przecież moja Milagros zasługuje na wszystko co najlepsze, czyż nie? - zapytał Loki wymuszając na Thorze potwierdzenie tego wszystkiego.

- Taak. - przyznał niepewnie blondyn. W duszy czułam rozbawienie widząc, że Jane lekko się zdenerwowała gdy jej chłopak przegrał przepychanki. Co ja zrobię? Lokiś jest lepszy.

- Jedziemy już? - zapytałam przytulając się do ramienia boga obok. Zerknął na mnie z delikatnym uśmiechem i objął.

- Oczywiście, najdroższa. - odpowiedział uroczo. - Dasz radę wskoczyć? - zapytał wskazując na zwierzę obok. Wyglądał na nerwowego konia...

- Spróbuję. - powiedziałam z lekkimi obawami. W międzyczasie Jane i jej Szofer znikali, szybko jadąc na koniu.

- Spokojnie, Altair nie lubi obcych ludzi, ale dla mnie jest posłuszny i dla ciebie też będzie. - zapewnił Loki uspokajając mnie tym trochę. Ale się dobrali charakterami, jedno i drugie nie przepada za innymi. To by wyjaśniało dlaczego wybrali siebie nawzajem.

Chwilę później już wspinałam się na konia. Kiedy udało mi się nieudolnie znaleźć na górze, zauważyłam, że siedzę sztywno i krzywo. Nic nie poradzę na to, że nigdy nie miałam okazji jeździć na koniu i nie wiem co i jak. Na to wszystko i tak już nerwowy koń zaczął się kręcić i wierzgać trzęsąc mną na różne strony. Poczułam, że za mną wskoczył bóg, oczywiście z większą gracją i klasą. Nawet Szofer ma więcej gracji niż ja. Loki złapał mnie i przyciągnął do siebie, prawidłowo usadzając mnie na Altairze. Po tym uczynku zwierzę nagle przestało się kręcić, ale wciąż chyba było zirytowane. 

- Raczej mnie nie lubi. - powiedziałam z uśmiechem przegranego człowieka. Usłyszałam rozbawiony chichot Lokiego za mną.

- Wydaje mi się, że Altair wybaczy ci ten brak ogarnięcia. - powiedział z uśmiechem. Popatrzyłam na niego z miną mówiącą "naprawdę?". Loki wziął się do tłumaczenia zachowania konia. - Musisz wiedzieć, ze asgardzkie konie są mądrzejsze od tych midgardzkich. Rozumieją co mówisz i potrafią wyczuć jak ty się czujesz. Altair widząc, że nie radzisz sobie z usadzeniem się na nim, próbował ci tylko pomóc na swój własny sposób. - wytłumaczył z delikatnym uśmiechem. - Czasami mam wrażenie, że są mądrzejsze od większości ludzi. - dodał ciszej. Nie wiedziałam tylko czy dotyczy to mnie czy ogółu. Mam nadzieję, że to drugie. Altair słysząc to wydał taki dźwięk, jakby zgadzał się ze zdaniem Lokiego.

- Myślę, że potwierdza to co mówisz. - powiedziałam stając się znawcą mowy zwierząt. Potem Altair wydawał się powiedzieć coś w stylu "w skład głupich ludzi zaliczasz się również ty, panie". Najwidoczniej bóg zrozumiał to tak samo jak ja, bo jego pięści się zacisnęły. - Teraz chyba mówi, że jesteś tym głupszym człowiekiem... - w głębi czułam potrzebę zaśmiania się ale się powstrzymałam.

- Milcz dziewczyno! - warknął zły. Obrażona tym, że gniew boga został skierowany we mnie a nie Altaira skrzyżowałam ramiona na piersi. Ten koń będzie przeze mnie traktowany jak pełnoprawna osoba. 

- Teraz nie licz, że będziemy kontynuować to co zaczęliśmy rano. - odpowiedziałam z wyższością w głosie. Nie musiałam się odwracać żeby wiedzieć, że Loki zaczął myśleć nad tym w jak głupi sposób niekontrolowanie stracił szansę na to żeby się ze mną przespać. Na razie zamierzałam trzymać go w tym przekonaniu aby miał za swoje. Altair jako koń inteligentny, prawdopodobnie zrozumiał o co chodzi i co nie pykło rano jego panu. Chyba zaczął się śmiać na swój własny, koński sposób.

- Ty też milcz! - warknął zirytowany i zawstydzony tym, że nawet jego zwierzęcy pupil miał z niego polewkę. Nie chciałam się odwracać żeby zobaczyć czy Loki jest zarumieniony czy nie. Już wystarczająco się z niego ponabijaliśmy, nie będę mu dokładać. Zamiast tego oparłam się o niego i powiedziałam:

- Wiesz, że oboje cię kochamy.

- Tak, właśnie to pokazaliście. - odpowiedział załamanym głosem bóg. Już wiedziałam jaki to stan Lokiego.

Teraz zacznie udawać, że to go tak mocno zraniło i będzie oczekiwał przeprosin i czułości. Inaczej będzie chodził smutny.

**********************************

Dzień dobry! Jeśli ten rozdział jest tak lipny jak mi się wydaje to nie musicie gwiazdkować. Byłoby wcześniej, ale od pewnego momentu musiałam pisać trzy razy bo: 1. za pierwszym razem nie zapisało się tak jak twierdziło. 2. ponownie nic mi się nie zapisało a nacisnęłam zapisz chyba trzy razy(może wina nowej przeglądarki). 3. mam nadzieję, że tym razem będzie ok. To sprawiło, że czułam się beznadziejnie i pisałam trochę na siłę. Znacie tę beznadziejność kiedy nagle pół rozdziału ci się nie zapisze i z jakiegoś powodu nawet w rewizjach tekstu nie możecie tego znaleźć? Jakbym nic nie napisała. Serdeczna Tarcza.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top